Ze świata nieruchomości - strona 57

Kraków ma centrum edukacji budowlanej

W połowie stycznia zainaugurowało swoją działalność Małopolskie Centrum Edukacji Budowlanej (MCEB). Jest to instytucja niezwykła, pierwsza tego typu w Polsce. Ma ona na celu rozwój kompetencji i doświadczeń branży budowlanej, a także integrację osób związanych z branżą budowlaną.
Założycielem MCEB jest krakowska Grupa ATTIC, a jego siedziba znajduje się przy nowym centrum logistyczno-biurowym ATTIC przy ul. Skotnickiej. Firma ta od lat realizuje uznany projekt edukacyjny – Szkołę Dobrego Budowania. Jak zapewniają przedstawiciele firmy, to właśnie doświadczenia zbierane w czasie realizacji tego projektu posłużą rozwojowi nowej inicjatywy.
 
Obiekt, który ma do dyspozycji MCEB, składa się przede wszystkim z Multimedialnej Sali Konferencyjnej, przeznaczonej na seminaria i szkolenia branżowe. Patronat na tą salą objął dwutygodnik „Krakowski Rynek Nieruchomości”. W niej będą się odbywały wszystkie najważniejsze imprezy, organizowane nie tylko dla przedstawicieli firm z Krakowa, ale z całej Polski.
 
Obok sali konferencyjnej w MCEB znajduje się Sala Pokazów Praktycznych i to głównie ona stanowi o wyjątkowości całej inicjatywy. W sali tej będę się odbywać cykliczne szkolenia praktyczne ze stosowania nowych technologii i rozwiązań związanych z budową i wykańczaniem domów. Specjaliści i uczestnicy tej branży chcą podnosić kwalifikacje, dzielić się wiedzą, współpracować ze sobą i budować wzajemne relacje biznesowe. Okazuje się jednak, że nie ma na rynku oferty uwzględniającej specjalistyczne potrzeby. Do tej pory szkolenia, np. z zakresu montażu okien czy uszczelniania dachu, prowadzone były w salach konferencyjnych w hotelach, co było uciążliwe, gdyż tego typu pracom towarzyszy zwykle hałas wiertarek i kurz. Teraz w Sali Pokazów Praktycznych w MCEB będzie można swobodnie używać wszystkich materiałów i narzędzi budowlanych bez obawy o hałas, plamy z farby czy kleju – mówi Katarzyna Dacyl-Zajdel prezes MCEB.
Podstawową część wyposażenia Sali Pokazów Praktycznych stanowią modele, na których uczestnicy szkoleń będą uczyć się m.in. jak prawidłowo montować okna dachowe czy budować przewody kominowe. Brak tego typu możliwości, a co za tym idzie wiedzy, był dotkliwy, szczególnie że rynek materiałów i technologii budowlanych rozwinął się w ostatnich latach bardzo mocno. O dynamicznym rozwoju można przekonać się chociażby na przykładzie materiałów budowlanych. Producenci ciągle wprowadzają nowe technologie, poprawiają jakość systemów itd. Po wprowadzeniu nowości na rynek konieczne jest przeszkolenie tych, którzy będą te materiały stosować w praktyce – dodaje Katarzyna Dacyl-Zajdel.
 
MCEB będzie certyfikować najlepszych wykonawców. Ma to na celu potwierdzenie ich kompetencji, a tym samym rekomendowanie ich klientom. Oferta MCEB kierowana będzie także do młodzieży. Centrum chce współpracować ze szkołami i technikami budowlanymi oraz uczelniami technicznymi. Chcemy dostarczać nie tylko wiedzę, ale i zmieniać wizerunek branży budowlanej. Ten sektor gospodarki stanowi znaczący składnik PKB, a mimo tego „budowlanka” kojarzy się stereotypowo – z błotem i gumofilcami, a nie z wykwalifikowaną kadrą i nowoczesnyą, dynamicznie rozwijającą się gałęzią gospodarki. Liczymy, że MCEB pomoże poprawić ten niekorzystny obraz – przekonuje prezes MCEB.
 
W uroczystości otwarcia centrum szkoleniowego wzięli udział m.in. Piotr Reguła, prezes Grupy ATTIC, Mirosław Lubawski, członek zarządu Grupy Polskie Składy Budowlane oraz Janusz Komurkiewicz, przedstawiciel jednego z największych producentów okien dachowych – polskiej spółki FAKRO.

 

Źródło: KRN.pl,   2010.01.25

Naturalnie kamień

Uroda i trwałość kamienia warte są jego ceny. Zastosowanie go na zewnątrz jest w naturalny sposób uzasadnione. Kamień wtapia się w otoczenie, uwodzi wyglądem, a z czasem nabiera jeszcze szlachetniejszego wyglądu.
Kamień nie jest już tylko materiałem konstrukcyjnym. Wykorzystuje się go na zewnątrz, do wykańczania elewacji, detali architektonicznych, cokołów, tarasów, schodów i elementów małej architektury.Godzimy się na jego wysoką cenę, zyskując w zamian niezwykłą trwałość, jakość i charakter, jaki potrafi nadać domowi i otoczeniu.
 
Kamień na kamieniu
Na elewacje, podmurówki i ogrodzenia można stosować nie tylko kamienie twarde i zbite, np. granit i bazalt, ale i bardziej nasiąkliwe – wapień i piaskowiec. Fundament pod mur wykonany z kamienia nasiąkliwego powinien jednak mieć izolację przeciwwilgociową, a sam mur warto od góry zabezpieczyć daszkiem. Jeżeli chcemy wznieść mur z kamieni, to najpierw sortujemy je pod względem wielkości i kształtu, a następnie murujemy w sposób tradycyjny przy pomocy zaprawy cementowej, np. Zaprawy Murarskiej Atlas z dodatkiem plastyfikatora – Emulsji Budowlanej Atlas. Grubość muru kamiennego powinna odpowiadać przynajmniej 1/5 jego wysokości, a zarazem wynosić nie mniej niż 30 cm. Kamienie należy układać poziomo i tak, aby stykały się ze sobą największymi powierzchniami. Przed murowaniem kamienie należy dopasować, wyrównując je młotkiem kamieniarskim tak, aby nie rozpierały tych leżących niżej i dobrze do nich przylegały.
W zależności od tego, w jaki sposób je ułożymy, powstanie mur dziki lub cyklopowy, rzędowy albo warstwowy.
 
Płytki kamienne
Zamiast wznosić mur z kamienia, możemy okleić kamiennymi płytkami już istniejący ceglany lub ogrodzenie z betonu. Pokrycie całej elewacji domu płytkami jest niesłychanie kosztowne, można więc poprzestać na kamiennej podmurówce lub oklejeniu tylko części ścian. Płytki kamienne są dostępne w różnych wymiarach i kolorach, wykończone na różne sposoby, np. łupane, szlifowane, fakturowane i inne. Zanim zaczniemy je przyklejać, musimy przygotować podłoże. Ten etap prac jest bardzo ważny i nie można go pominąć. Podłoże musi być suche, równe, wolne od luźnych cząstek pyłu, pozostałości oleistych i tłustych. Powłoki malarskie należy starannie usunąć. Podłoże pod płytki musi wytrzymywać obciążenie ok. 14 kg/mkw. Drobne ubytki należy uzupełnić za pomocą Zaprawy Wyrównującej Atlas, służącej do wykonywania miejscowych napraw. W przypadku większych nierówności można skorzystać z systemu Atlas Betoner (z zastosowaniem warstwy kontaktowej i warstwy wyrównawczej Filer lub Ender, zależnie od stopnia nierówności podłoża). Ważne jest, aby zredukować chłonność podłoża emulsją Atlas Uni-Grunt. Przed przystąpieniem do przyklejania, lewą stronę płytek należy przetrzeć szczotką drucianą, by zaprawa lepiej związała je z podłożem.
 
Wybieramy właściwy klej
Do klejenia kamiennych płytek na zewnątrz powinniśmy użyć specjalistycznej zaprawy o zwiększonej elastyczności, np. z serii Atlas PROgres. Na szczególną uwagę zasługuje w tej grupie zaprawa klejąca Atlas PROgres Elastyk, sklasyfikowana jako typ C2TE. PROgres Elastyk zalecany jest do klejenia ściennych i podłogowych płytek gresowych oraz kamiennych. Nadaje się do mocowania płytek w miejscach szczególnie narażonych na odkształcenia termiczne lub użytkowe, czyli na tarasach, balkonach, schodach i elewacjach. Klej można stosować również do mocowania okładzin na typowych podłożach budowlanych, czyli tynkach cementowych, cementowo-wapiennych, gipsowych, na nieotynkowanych ścianach z cegieł, bloczków, pustaków i innych tego typu materiałów ceramicznych, wapienno-piaskowych i gazobetonowych, na jastrychach cementowych bądź anhydrytowych i tradycyjnych podkładach betonowych. W przypadku klejenia płytek mogących ulegać przebarwieniom w kontakcie z cementem szarym, należy użyć kleju ATLAS PROgres Standard Biały lub Atlas PROgres Mega Biały, umożliwiającego klejenie okładzin na powierzchniach poziomych z możliwością jednoczesnego wyrównywania powierzchni o nierównościach do 20 mm.
 

Spoinujemy

Nie każdej zaprawy do spoinowania można użyć na zewnątrz. W miejscu szczególnie narażonym na działanie szkodliwych czynników atmosferycznych należy zastosować fugę elastyczną najwyższej jakości. Atlas Artis z innowacyjnym systemem Color Protect, czyli fuga o przedłużonej trwałości koloru, odporna na promieniowanie UV, sprawdza się w takim środowisku doskonale. Posiada podwyższone parametry użytkowe: wysoką odporność na ścieranie i zmniejszoną absorpcję wody, dzięki efektowi perlenia. Jest zaprawą elastyczną i szybkowiążącą, o zaletach niespotykanych w powszechnie stosowanych fugach. Charakteryzuje się odpornością na przebarwienia, wykwity, różnego rodzaju grzyby, glony oraz zabrudzenia, dlatego znajduje zastosowanie w ekstremalnych warunkach, także przy remontach starych i montażu nowych kamiennych nagrobków, stale narażonych na działanie zmiennych warunków atmosferycznych. Stosujemy ją w spoinach o grubości od 1 do 25 mm, doskonale więc nadaje się do wypełniania spoin między płytkami o nieregularnych kształtach. Dzięki krótkiemu czasowi wiązania, czyszczenie okładziny można rozpocząć już po trzech godzinach od fugowania.

Kamień we wnętrzu

We wnętrzach kamień najczęściej stosuje się na posadzki, głównie z powodu jego walorów użytkowych – jest trwały i łatwy do utrzymania w czystości. Miejsce, gdzie wykorzystanie kamienia jest w naturalny sposób uzasadnione, to kominek i jego otoczenie. Już nasi przodkowie, chcąc zatrzymać ogień w palenisku, okalali je kamieniami. W obudowie kominka kamień używany jest przede wszystkim dlatego, że jest niepalny i ani nie przenosi ognia, ani nie zmienia pod jego wpływem swoich właściwości i koloru. Możemy użyć jednego rodzaju kamienia lub połączyć kilka rodzajów kolorów i faktur. Kamień, dzięki swej plastyczności i łatwości obróbki, daje możliwość budowania zarówno kominków stylowych, jak i nowoczesnych. Przepisy mówią, że posadzka w pobliżu kominka powinna być wyłożona materiałem niepalnym. Kamień świetnie spełnia tę rolę.

 

Kamienie najczęściej wykorzystywane w budownictwie to:

  • Marmur – zaliczany jest do kamieni średnio twardych, trwałych, ale o wysokiej nasiąkliwości. Łatwo ulega zaplamieniu i dlatego co kilka lat należy zabezpieczać jego powierzchnię specjalnymi impregnatami. Można go stosować na okładziny elewacyjne, cokoły pomników i rzeźby oraz płyty posadzkowe.
  • Wapienie zbite – mają lepsze właściwości techniczne niż wapienie lekkie, są bardziej dekoracyjne. Na zewnątrz stosuje się je w postaci niewypolerowanych płytek i elementów łupanych.
  • Granit jest kamieniem twardym, o niskiej ścieralności i nasiąkliwości. Charakteryzuje się dużą odpornością na wpływy atmosferyczne, dlatego najczęściej używany jest do wykończeń na zewnątrz domu. Wykonywane są z niego także elementy schodów i okładziny podłogowe.
  • Piaskowiec – jest zwięzłą skałą osadową, należy do grupy skał okruchowych. To kamień bardziej porowaty i miększy od granitu, wykorzystywany w budownictwie jako materiał na elewacje zewnętrzne i wewnętrzne, posadzki oraz kominki. Przyjmuje różne zabarwienia, od szarego po żółte, czerwone i białe.
  • Łupki – kamień ten charakteryzuje się niezwykłą twardością i wytrzymałością na szkodliwe czynniki zewnętrzne, mróz i wilgoć. Jest niezastąpionym materiałem do wykładania tarasów i elewacji zewnętrznych.
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 1/2010,   2010.02.01

Naturalnie kamień

Uroda i trwałość kamienia warte są jego ceny. Zastosowanie go na zewnątrz jest w naturalny sposób uzasadnione. Kamień wtapia się w otoczenie, uwodzi wyglądem, a z czasem nabiera jeszcze szlachetniejszego wyglądu.
Kamień nie jest już tylko materiałem konstrukcyjnym. Wykorzystuje się go na zewnątrz, do wykańczania elewacji, detali architektonicznych, cokołów, tarasów, schodów i elementów małej architektury.Godzimy się na jego wysoką cenę, zyskując w zamian niezwykłą trwałość, jakość i charakter, jaki potrafi nadać domowi i otoczeniu.
 
Kamień na kamieniu
Na elewacje, podmurówki i ogrodzenia można stosować nie tylko kamienie twarde i zbite, np. granit i bazalt, ale i bardziej nasiąkliwe – wapień i piaskowiec. Fundament pod mur wykonany z kamienia nasiąkliwego powinien jednak mieć izolację przeciwwilgociową, a sam mur warto od góry zabezpieczyć daszkiem. Jeżeli chcemy wznieść mur z kamieni, to najpierw sortujemy je pod względem wielkości i kształtu, a następnie murujemy w sposób tradycyjny przy pomocy zaprawy cementowej, np. Zaprawy Murarskiej Atlas z dodatkiem plastyfikatora – Emulsji Budowlanej Atlas. Grubość muru kamiennego powinna odpowiadać przynajmniej 1/5 jego wysokości, a zarazem wynosić nie mniej niż 30 cm. Kamienie należy układać poziomo i tak, aby stykały się ze sobą największymi powierzchniami. Przed murowaniem kamienie należy dopasować, wyrównując je młotkiem kamieniarskim tak, aby nie rozpierały tych leżących niżej i dobrze do nich przylegały.
W zależności od tego, w jaki sposób je ułożymy, powstanie mur dziki lub cyklopowy, rzędowy albo warstwowy.
 
Płytki kamienne
Zamiast wznosić mur z kamienia, możemy okleić kamiennymi płytkami już istniejący ceglany lub ogrodzenie z betonu. Pokrycie całej elewacji domu płytkami jest niesłychanie kosztowne, można więc poprzestać na kamiennej podmurówce lub oklejeniu tylko części ścian. Płytki kamienne są dostępne w różnych wymiarach i kolorach, wykończone na różne sposoby, np. łupane, szlifowane, fakturowane i inne. Zanim zaczniemy je przyklejać, musimy przygotować podłoże. Ten etap prac jest bardzo ważny i nie można go pominąć. Podłoże musi być suche, równe, wolne od luźnych cząstek pyłu, pozostałości oleistych i tłustych. Powłoki malarskie należy starannie usunąć. Podłoże pod płytki musi wytrzymywać obciążenie ok. 14 kg/mkw. Drobne ubytki należy uzupełnić za pomocą Zaprawy Wyrównującej Atlas, służącej do wykonywania miejscowych napraw. W przypadku większych nierówności można skorzystać z systemu Atlas Betoner (z zastosowaniem warstwy kontaktowej i warstwy wyrównawczej Filer lub Ender, zależnie od stopnia nierówności podłoża). Ważne jest, aby zredukować chłonność podłoża emulsją Atlas Uni-Grunt. Przed przystąpieniem do przyklejania, lewą stronę płytek należy przetrzeć szczotką drucianą, by zaprawa lepiej związała je z podłożem.
 
Wybieramy właściwy klej
Do klejenia kamiennych płytek na zewnątrz powinniśmy użyć specjalistycznej zaprawy o zwiększonej elastyczności, np. z serii Atlas PROgres. Na szczególną uwagę zasługuje w tej grupie zaprawa klejąca Atlas PROgres Elastyk, sklasyfikowana jako typ C2TE. PROgres Elastyk zalecany jest do klejenia ściennych i podłogowych płytek gresowych oraz kamiennych. Nadaje się do mocowania płytek w miejscach szczególnie narażonych na odkształcenia termiczne lub użytkowe, czyli na tarasach, balkonach, schodach i elewacjach. Klej można stosować również do mocowania okładzin na typowych podłożach budowlanych, czyli tynkach cementowych, cementowo-wapiennych, gipsowych, na nieotynkowanych ścianach z cegieł, bloczków, pustaków i innych tego typu materiałów ceramicznych, wapienno-piaskowych i gazobetonowych, na jastrychach cementowych bądź anhydrytowych i tradycyjnych podkładach betonowych. W przypadku klejenia płytek mogących ulegać przebarwieniom w kontakcie z cementem szarym, należy użyć kleju ATLAS PROgres Standard Biały lub Atlas PROgres Mega Biały, umożliwiającego klejenie okładzin na powierzchniach poziomych z możliwością jednoczesnego wyrównywania powierzchni o nierównościach do 20 mm.
 

Spoinujemy

Nie każdej zaprawy do spoinowania można użyć na zewnątrz. W miejscu szczególnie narażonym na działanie szkodliwych czynników atmosferycznych należy zastosować fugę elastyczną najwyższej jakości. Atlas Artis z innowacyjnym systemem Color Protect, czyli fuga o przedłużonej trwałości koloru, odporna na promieniowanie UV, sprawdza się w takim środowisku doskonale. Posiada podwyższone parametry użytkowe: wysoką odporność na ścieranie i zmniejszoną absorpcję wody, dzięki efektowi perlenia. Jest zaprawą elastyczną i szybkowiążącą, o zaletach niespotykanych w powszechnie stosowanych fugach. Charakteryzuje się odpornością na przebarwienia, wykwity, różnego rodzaju grzyby, glony oraz zabrudzenia, dlatego znajduje zastosowanie w ekstremalnych warunkach, także przy remontach starych i montażu nowych kamiennych nagrobków, stale narażonych na działanie zmiennych warunków atmosferycznych. Stosujemy ją w spoinach o grubości od 1 do 25 mm, doskonale więc nadaje się do wypełniania spoin między płytkami o nieregularnych kształtach. Dzięki krótkiemu czasowi wiązania, czyszczenie okładziny można rozpocząć już po trzech godzinach od fugowania.

Kamień we wnętrzu

We wnętrzach kamień najczęściej stosuje się na posadzki, głównie z powodu jego walorów użytkowych – jest trwały i łatwy do utrzymania w czystości. Miejsce, gdzie wykorzystanie kamienia jest w naturalny sposób uzasadnione, to kominek i jego otoczenie. Już nasi przodkowie, chcąc zatrzymać ogień w palenisku, okalali je kamieniami. W obudowie kominka kamień używany jest przede wszystkim dlatego, że jest niepalny i ani nie przenosi ognia, ani nie zmienia pod jego wpływem swoich właściwości i koloru. Możemy użyć jednego rodzaju kamienia lub połączyć kilka rodzajów kolorów i faktur. Kamień, dzięki swej plastyczności i łatwości obróbki, daje możliwość budowania zarówno kominków stylowych, jak i nowoczesnych. Przepisy mówią, że posadzka w pobliżu kominka powinna być wyłożona materiałem niepalnym. Kamień świetnie spełnia tę rolę.

 

Kamienie najczęściej wykorzystywane w budownictwie to:

  • Marmur – zaliczany jest do kamieni średnio twardych, trwałych, ale o wysokiej nasiąkliwości. Łatwo ulega zaplamieniu i dlatego co kilka lat należy zabezpieczać jego powierzchnię specjalnymi impregnatami. Można go stosować na okładziny elewacyjne, cokoły pomników i rzeźby oraz płyty posadzkowe.
  • Wapienie zbite – mają lepsze właściwości techniczne niż wapienie lekkie, są bardziej dekoracyjne. Na zewnątrz stosuje się je w postaci niewypolerowanych płytek i elementów łupanych.
  • Granit jest kamieniem twardym, o niskiej ścieralności i nasiąkliwości. Charakteryzuje się dużą odpornością na wpływy atmosferyczne, dlatego najczęściej używany jest do wykończeń na zewnątrz domu. Wykonywane są z niego także elementy schodów i okładziny podłogowe.
  • Piaskowiec – jest zwięzłą skałą osadową, należy do grupy skał okruchowych. To kamień bardziej porowaty i miększy od granitu, wykorzystywany w budownictwie jako materiał na elewacje zewnętrzne i wewnętrzne, posadzki oraz kominki. Przyjmuje różne zabarwienia, od szarego po żółte, czerwone i białe.
  • Łupki – kamień ten charakteryzuje się niezwykłą twardością i wytrzymałością na szkodliwe czynniki zewnętrzne, mróz i wilgoć. Jest niezastąpionym materiałem do wykładania tarasów i elewacji zewnętrznych.
 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 1/2010,   2010.02.01

Odrodzenie rynku nieruchomości może zająć dekadę, ostrzegają ekonomiści

Pomimo że rynek nieruchomości wykazuje oznaki ożywienia, co potwierdzają nowe dane opublikowane we wtorek, ekonomiści ostrzegają, że może minąć dekada, zanim wielu właścicieli domów odzyska kapitał włożony w swoje posesje. Niektórzy mieszkańcy regionów najciężej dotkniętych kryzysem mogą nie doczekać się ożywienia za swojego życia.
Ceny domów spadły o 30 procent licząc od szczytu w 2006 roku i wielu ekonomistów spodziewa się w tym roku kolejnego tąpnięcia, bo na rynku pojawi się nowa fala zlicytowanych nieruchomości. Tempo odrodzenia będzie się różnić w zależności od regionu kraju, a te najciężej dotknięte kryzysem będą najdłużej dochodzić do siebie. Jednocześnie miliony właścicieli domów, którzy znaleźli się „pod wodą” – czyli ich kredyty hipoteczne przewyższają wartość nieruchomości – przez lata będą się zmagać z ujemnym kapitałem, co zwiększa ryzyko ich upadłości.

“Co zrobimy później, kiedy ludzie, którzy powinni oszczędzać na swoją emeryturę lub edukację będą zamiast tego wydawać pieniądze na to, by móc pozostać w swoich zadłużonych domach?”, powiedział Brent White, profesor prawa z Uniwersytetu w Arizonie, który analizował to zagadnienie.

Ekonomiści obawiają się, że w dalszej części roku na rynku nieruchomości może dojść do kolejnego tąpnięcia, kiedy wygasną rządowe rozwiązania mające wesprzeć sprzedaż, takie jak wyjątkowe niskie stopy procentowe czy ulgi podatkowe dla kupujących.

“Po prostu nie jesteśmy przekonani, że rynek nieruchomości może się utrzymać o własnych siłach, bez wsparcia fiskalnego”, powiedział Paul Dales, ekonomista z firmy konsultingowej Capital Economics.

Pojawiają się pewne sygnały, że rynek nieruchomości się wzmacnia. Sprzedaż domów w ubiegłym roku wzrosła o pięć procent w porównaniu z 2008, a nawis niesprzedanych nieruchomości na rynku znacząco spadł. Indeks cen domów Standard & Poor's/Case-Shiller, opublikowany we wtorek, pokazał, że w 20 najważniejszych miastach ceny wzrosły pomiędzy październikiem i listopadem o 0,2 procent. To szósty miesięczny wzrost z rzędu.

Jednak ten sam raport pokazał niepewną naturę ożywienia. W niektórych obszarach metropolitalnych, w tym w Nowym Jorku, Chicago i Waszyngtonie, ceny spadły w listopadzie w porównaniu z poprzednim miesiącem, wynika ze wskazań indeksu. Zaś ceny we wszystkich 20 miastach były o 5,3 procent niższe w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku.

Nie ma “wyraźnych oznak trwałego, ogólnego odrodzenia”, powiedział David Blitzer, przewodniczący komisji sporządzającej indeks.

W istocie wielu ekonomistów spodziewa się dalszych strat. Moody’s Economy.com prognozuje w tym roku spadek cen domów o kolejne 10 procent, zaś Barclays o osiem procent do początku 2011 roku. Wells Fargo jest bardziej optymistyczny – jego zdaniem wartość domów skurczy się w tym roku o zaledwie trzy procent.

Nawet po stabilizacji rynku nieruchomości miną lata, zanim niektórzy właściciele odczują wzrost wartości swoich domów. Około 25 procent z nich jest dziś winnych bankom więcej, niż są warte ich domy, wynika z danych firmy badawczej First American CoreLogic.

Wprawdzie historycznie zajmuje od pięciu do 10 lat zanim ceny domów odrobią straty po dużym tąpnięciu, twierdzą analitycy, to tym razem może to wymagać dużo więcej czasu, szczególnie w regionach kraju najciężej dotkniętych przez kryzys.

“W Kalifornii, na Florydzie, czyli w strefach ‘ground zero’ pełne odrodzenie może zająć 15 lat”, powiedział Lawrence Yun, główny ekonomista Narodowego Stowarzyszenia Pośredników Nieruchomości.

W regionach, które wcześniej opanowała spekulacyjna gorączka, takich jak Naples na Florydzie, Las Vegas i w niektórych częściach Południowej Kalifornii, może to być nawet dłużej, powiedział Mark Zandi, główny ekonomista Moody’s Economy.com. „Nie jest tak, że nigdy nie wrócimy do poprzedniego poziomu. Ale na to trzeba pokoleń, by dochody i majątek wzrosły odpowiednio”, powiedział.

By osiągnąć zdrowe ożywienie, rynek nieruchomości musi uniknąć szybkiego wzrostu cen, którym charakteryzował się poprzedni boom, twierdzą ekonomiści. Jeżeli ceny domów będą rosły znacząco szybciej niż inflacja, może to doprowadzić do kolejnej bańki spekulacyjnej, dodają.

W normalnych warunkach rynkowych ceny domów rosną o trzy do pięciu procent rocznie, powiedział Yun. Jednak w czasie boomu w wielu regionach tempo to było dwukrotnie wyższe.

Autorka: Renae Merle
onet.pl

Odrodzenie rynku nieruchomości może zająć dekadę, ostrzegają ekonomiści

Pomimo że rynek nieruchomości wykazuje oznaki ożywienia, co potwierdzają nowe dane opublikowane we wtorek, ekonomiści ostrzegają, że może minąć dekada, zanim wielu właścicieli domów odzyska kapitał włożony w swoje posesje. Niektórzy mieszkańcy regionów najciężej dotkniętych kryzysem mogą nie doczekać się ożywienia za swojego życia.
Ceny domów spadły o 30 procent licząc od szczytu w 2006 roku i wielu ekonomistów spodziewa się w tym roku kolejnego tąpnięcia, bo na rynku pojawi się nowa fala zlicytowanych nieruchomości. Tempo odrodzenia będzie się różnić w zależności od regionu kraju, a te najciężej dotknięte kryzysem będą najdłużej dochodzić do siebie. Jednocześnie miliony właścicieli domów, którzy znaleźli się „pod wodą” – czyli ich kredyty hipoteczne przewyższają wartość nieruchomości – przez lata będą się zmagać z ujemnym kapitałem, co zwiększa ryzyko ich upadłości.

“Co zrobimy później, kiedy ludzie, którzy powinni oszczędzać na swoją emeryturę lub edukację będą zamiast tego wydawać pieniądze na to, by móc pozostać w swoich zadłużonych domach?”, powiedział Brent White, profesor prawa z Uniwersytetu w Arizonie, który analizował to zagadnienie.

Ekonomiści obawiają się, że w dalszej części roku na rynku nieruchomości może dojść do kolejnego tąpnięcia, kiedy wygasną rządowe rozwiązania mające wesprzeć sprzedaż, takie jak wyjątkowe niskie stopy procentowe czy ulgi podatkowe dla kupujących.

“Po prostu nie jesteśmy przekonani, że rynek nieruchomości może się utrzymać o własnych siłach, bez wsparcia fiskalnego”, powiedział Paul Dales, ekonomista z firmy konsultingowej Capital Economics.

Pojawiają się pewne sygnały, że rynek nieruchomości się wzmacnia. Sprzedaż domów w ubiegłym roku wzrosła o pięć procent w porównaniu z 2008, a nawis niesprzedanych nieruchomości na rynku znacząco spadł. Indeks cen domów Standard & Poor's/Case-Shiller, opublikowany we wtorek, pokazał, że w 20 najważniejszych miastach ceny wzrosły pomiędzy październikiem i listopadem o 0,2 procent. To szósty miesięczny wzrost z rzędu.

Jednak ten sam raport pokazał niepewną naturę ożywienia. W niektórych obszarach metropolitalnych, w tym w Nowym Jorku, Chicago i Waszyngtonie, ceny spadły w listopadzie w porównaniu z poprzednim miesiącem, wynika ze wskazań indeksu. Zaś ceny we wszystkich 20 miastach były o 5,3 procent niższe w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku.

Nie ma “wyraźnych oznak trwałego, ogólnego odrodzenia”, powiedział David Blitzer, przewodniczący komisji sporządzającej indeks.

W istocie wielu ekonomistów spodziewa się dalszych strat. Moody’s Economy.com prognozuje w tym roku spadek cen domów o kolejne 10 procent, zaś Barclays o osiem procent do początku 2011 roku. Wells Fargo jest bardziej optymistyczny – jego zdaniem wartość domów skurczy się w tym roku o zaledwie trzy procent.

Nawet po stabilizacji rynku nieruchomości miną lata, zanim niektórzy właściciele odczują wzrost wartości swoich domów. Około 25 procent z nich jest dziś winnych bankom więcej, niż są warte ich domy, wynika z danych firmy badawczej First American CoreLogic.

Wprawdzie historycznie zajmuje od pięciu do 10 lat zanim ceny domów odrobią straty po dużym tąpnięciu, twierdzą analitycy, to tym razem może to wymagać dużo więcej czasu, szczególnie w regionach kraju najciężej dotkniętych przez kryzys.

“W Kalifornii, na Florydzie, czyli w strefach ‘ground zero’ pełne odrodzenie może zająć 15 lat”, powiedział Lawrence Yun, główny ekonomista Narodowego Stowarzyszenia Pośredników Nieruchomości.

W regionach, które wcześniej opanowała spekulacyjna gorączka, takich jak Naples na Florydzie, Las Vegas i w niektórych częściach Południowej Kalifornii, może to być nawet dłużej, powiedział Mark Zandi, główny ekonomista Moody’s Economy.com. „Nie jest tak, że nigdy nie wrócimy do poprzedniego poziomu. Ale na to trzeba pokoleń, by dochody i majątek wzrosły odpowiednio”, powiedział.

By osiągnąć zdrowe ożywienie, rynek nieruchomości musi uniknąć szybkiego wzrostu cen, którym charakteryzował się poprzedni boom, twierdzą ekonomiści. Jeżeli ceny domów będą rosły znacząco szybciej niż inflacja, może to doprowadzić do kolejnej bańki spekulacyjnej, dodają.

W normalnych warunkach rynkowych ceny domów rosną o trzy do pięciu procent rocznie, powiedział Yun. Jednak w czasie boomu w wielu regionach tempo to było dwukrotnie wyższe.

Autorka: Renae Merle
onet.pl

Ogrzanie 2-pokojowego M może kosztować 2,5 tys. zł rocznie

Przeciętnie aż dwukrotnie więcej płacą za ogrzewanie osoby mieszkające w nieocieplonych budynkach z "wielkiej płyty", niż w nowym budownictwie - wskazują szacunki Home Broker. Wynika to w głównej mierze z większej utraty ciepła, m.in. przez okna, dach czy ściany. W czasie silnych mrozów koszty ogrzewania mogą wzrosnąć o 20 proc.

Średni koszt ogrzania mieszkania o powierzchni 50m2 w nieocieplonym budynku z "wielkiej płyty" wynosi rocznie aż 2450zł. Zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy, ponieważ koszty te są wliczane do czynszu proporcjonalnie przez cały rok. Różne są także praktyki w kwestii rozliczania kosztów ogrzewania w zależności od zużycia. Coraz częściej w lokalach pojawiają się rozdzielniki ciepła, czyli mierniki jego rzeczywistego zużycia. W dalszym ciągu pozostaje natomiast grupa spółdzielni, która miesięcznie dolicza swoim członkom po około 2zł/m2, niezależnie od wykorzystania ogrzewania i pory roku.

Nawet 49 zł za metr kwadratowy

Zebrane przez Home Broker dane obrazują szacunkowy roczny koszt miejskiego c.o. w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania w Warszawie, w zależności od zastosowanej technologii budowy. Szacunki pokazują, że przeciętnie najtaniej (ok. 22zł/m2) można ogrzać mieszkanie w nowym budynku (wzniesionym w powszechnej obecnie technologii monolitycznej - konstrukcja żelbetonowa wypełniona np. pustakiem). Jedynie o 13,6 proc. koszt ten jest wyższy w przypadku mieszkania w budynku z wielkiej płyty, który został poddany gruntownej termomodernizacji. Inwestycja taka wymaga ocieplenia ścian warstwą minimum 12cm styropianu, wymiany okien oraz ocieplenia dachu. Najwięcej bowiem ciepła tracą budynki poprzez okna, wentylację, dach i ściany. Nawet dwukrotnie droższe w ogrzaniu mogą być niezmodernizowane budynki z "wielkiej płyty", gdzie rocznie koszt ogrzania metra kwadratowego mieszkania wynosi średnio aż 49zł.

W przypadku mieszkania 50-metrowego daje to całkowity koszt w ciągu roku na poziomie 2450 zł. W przypadku długiej zimy czy silnych mrozów, jak obecnie kwota ta może wzrosnąć nawet o 20 proc.


INTERIA.PL/materiały prasowe

100 zł oszczędności co miesiąc

Biorąc pod uwagę przeciętne mieszkanie o wielkości 50m2 roczna oszczędność na samych kosztach ogrzewania może wynieść nawet 1200zł porównując ocieplone i nieocieplone budynki z "wielkiej płyty", czyli 100 zł miesięcznie. Przyjmijmy, że kredytobiorca rozważa zakup mieszkania w niezmodernizowanej "wielkiej płycie" w cenie 300 tys. zł. Musi ponosić co miesiąc koszt raty kredytowej oraz opłat za mieszkanie (czynsz plus eksploatacja). Rata kredytu w euro na 30 lat z oprocentowaniem 4 proc. (20 gr. spreadu) wynosi 1504 zł. Gdyby kredytobiorca przeznaczył zaoszczędzone na opłatach 100 zł na podniesienie raty kredytowej do 1604 zł, mógłby zaciągnąć kredyt na sumę 320 tys. zł, czyli kupić mieszkanie o 20 tys. droższe, np. w budynku zmodernizowanym. Przy metrażu 50 m. kw. podnosi to limit ceny na metr o 400 zł.

W Suwałkach drożej

Zgodnie z danymi wykorzystywanymi przy wydawaniu certyfikatów energetycznych, Polska podzielona została na pięć stref klimatycznych, gdzie ilość ciepła (a więc i koszty) potrzebne do ogrzewania są różne. W Warszawie, czyli w strefie III koszty ogrzewania są znacznie niższe niż w północno-wschodniej i południowo-wschodniej części kraju. Dlatego w innych regionach korzyść z tytułu wyboru budynku bardziej nowoczesnego byłaby wyższa.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Bartosz Turek, analityk Home Broker


Ogrzanie 2-pokojowego M może kosztować 2,5 tys. zł rocznie

Przeciętnie aż dwukrotnie więcej płacą za ogrzewanie osoby mieszkające w nieocieplonych budynkach z "wielkiej płyty", niż w nowym budownictwie - wskazują szacunki Home Broker. Wynika to w głównej mierze z większej utraty ciepła, m.in. przez okna, dach czy ściany. W czasie silnych mrozów koszty ogrzewania mogą wzrosnąć o 20 proc.

Średni koszt ogrzania mieszkania o powierzchni 50m2 w nieocieplonym budynku z "wielkiej płyty" wynosi rocznie aż 2450zł. Zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy, ponieważ koszty te są wliczane do czynszu proporcjonalnie przez cały rok. Różne są także praktyki w kwestii rozliczania kosztów ogrzewania w zależności od zużycia. Coraz częściej w lokalach pojawiają się rozdzielniki ciepła, czyli mierniki jego rzeczywistego zużycia. W dalszym ciągu pozostaje natomiast grupa spółdzielni, która miesięcznie dolicza swoim członkom po około 2zł/m2, niezależnie od wykorzystania ogrzewania i pory roku.

Nawet 49 zł za metr kwadratowy

Zebrane przez Home Broker dane obrazują szacunkowy roczny koszt miejskiego c.o. w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania w Warszawie, w zależności od zastosowanej technologii budowy. Szacunki pokazują, że przeciętnie najtaniej (ok. 22zł/m2) można ogrzać mieszkanie w nowym budynku (wzniesionym w powszechnej obecnie technologii monolitycznej - konstrukcja żelbetonowa wypełniona np. pustakiem). Jedynie o 13,6 proc. koszt ten jest wyższy w przypadku mieszkania w budynku z wielkiej płyty, który został poddany gruntownej termomodernizacji. Inwestycja taka wymaga ocieplenia ścian warstwą minimum 12cm styropianu, wymiany okien oraz ocieplenia dachu. Najwięcej bowiem ciepła tracą budynki poprzez okna, wentylację, dach i ściany. Nawet dwukrotnie droższe w ogrzaniu mogą być niezmodernizowane budynki z "wielkiej płyty", gdzie rocznie koszt ogrzania metra kwadratowego mieszkania wynosi średnio aż 49zł.

W przypadku mieszkania 50-metrowego daje to całkowity koszt w ciągu roku na poziomie 2450 zł. W przypadku długiej zimy czy silnych mrozów, jak obecnie kwota ta może wzrosnąć nawet o 20 proc.


INTERIA.PL/materiały prasowe

100 zł oszczędności co miesiąc

Biorąc pod uwagę przeciętne mieszkanie o wielkości 50m2 roczna oszczędność na samych kosztach ogrzewania może wynieść nawet 1200zł porównując ocieplone i nieocieplone budynki z "wielkiej płyty", czyli 100 zł miesięcznie. Przyjmijmy, że kredytobiorca rozważa zakup mieszkania w niezmodernizowanej "wielkiej płycie" w cenie 300 tys. zł. Musi ponosić co miesiąc koszt raty kredytowej oraz opłat za mieszkanie (czynsz plus eksploatacja). Rata kredytu w euro na 30 lat z oprocentowaniem 4 proc. (20 gr. spreadu) wynosi 1504 zł. Gdyby kredytobiorca przeznaczył zaoszczędzone na opłatach 100 zł na podniesienie raty kredytowej do 1604 zł, mógłby zaciągnąć kredyt na sumę 320 tys. zł, czyli kupić mieszkanie o 20 tys. droższe, np. w budynku zmodernizowanym. Przy metrażu 50 m. kw. podnosi to limit ceny na metr o 400 zł.

W Suwałkach drożej

Zgodnie z danymi wykorzystywanymi przy wydawaniu certyfikatów energetycznych, Polska podzielona została na pięć stref klimatycznych, gdzie ilość ciepła (a więc i koszty) potrzebne do ogrzewania są różne. W Warszawie, czyli w strefie III koszty ogrzewania są znacznie niższe niż w północno-wschodniej i południowo-wschodniej części kraju. Dlatego w innych regionach korzyść z tytułu wyboru budynku bardziej nowoczesnego byłaby wyższa.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Bartosz Turek, analityk Home Broker


Budownictwo: Czy jest życie po boomie?

Rok 2009 budownictwo zamknęło niezłym wynikiem, ale wielu przedsiębiorców prognozuje pogorszenie koniunktury. Im dalej patrzą, tym widzą głębszą ciemność. Zagrożeń nie brakuje tuż za progiem nowego roku.

Niektórzy straszą, że wraz z pierwszym gwizdkiem na Stadionie Narodowym w Warszawie rozpoczynającym Euro 2012 budownictwo wpadnie w czarną dziurę. Tymczasem problem może być inny: jak przeżyć pierwszych kilka miesięcy roku 2010.

Jeden z zakładów przetwórstwa węglowego ogłosił niedawno przetarg na prace budowlane średniej wartości. Prezes chciał porównać oferty, liczył, że zgłosi się więcej oferentów niż 2-3 firmy wykonawcze, jak dwa lata temu. Napłynęło... 26 zgłoszeń.

- I teraz mamy autentyczny ból głowy, kogo wybrać - zwierza się prezes.

Głowa boli też właścicieli i szefów firm budowlanych, lecz z innego powodu. Do kraju płyną pieniądze na inwestycje, Polska jest rozkopana, ale jednocześnie po każde zlecenie jest większy tłok. Po przetargi GDDKiA na budowę dróg startuje co najmniej tuzin konsorcjów (ale i 20, jak np. na budowę A4 od węzła Rzeszów Wschód do Jarosławia). Na świecie kryzys, do Polski ciągną jak do miodu firmy zagraniczne, nawet chińskie, i wygrywają niektóre z nich. Gorzej, że także na poziomie inwestycji samorządowych zwiększyła się konkurencja.

Prawdy i półprawdy

Gros przedsiębiorców budowlanych, ankietowanych w listopadzie 2008 r. w prestiżowym badaniu CEEC Research oraz KPMG, przewidywało spadek przychodów w 2009 roku. Co drugie przedsiębiorstwo miało mniej zamówień niż przed dwunastoma miesiącami, a średnie wykorzystanie mocy produkcyjnych spadło do 77 proc. Średnio optymistyczne prognozy płynęły z innego badania, firmy Randstad. Co czwarty z ankietowanych wierzył we wzrost gospodarczy w najbliższym półroczu, a 54 proc. zakładało stagnację. Tak było "średnio", bowiem inaczej postrzegali sytuację pracodawcy z sektora budowlanego.

- Wykazywali oni albo bardzo duży stopień niepewności, albo najbardziej pesymistyczne oceny perspektyw koniunktury - mówi Kajetan Słonina, dyrektor generalny Randstad w Polsce. - Można zakładać, że realizacja zamówień publicznych w budownictwie, szczególnie związanych z Euro 2012, dotyczy tylko niektórych aglomeracji i największych przedsiębiorstw, podczas gdy wiele spogląda w przyszłość przez pryzmat malejących zleceń na rynku budownictwa mieszkaniowego.

Profesor Zofia Bolkowska z Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa w Warszawie, ekspert Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa, kładzie na stół kilka podstawowych danych, jakie przedstawił GUS dla budownictwa po 10 miesiącach ub.r. Wartość produkcji sprzedanej była wyższa o 4,4 proc. niż rok temu, zatrudnienie wzrosło o 5,6 proc., płace o 3,3 proc., a rentowność netto wyniosła 5,3 proc., czyli powyżej średniej w gospodarce.

- Nie ma już siły, aby rozpędzony walec zatrzymał się w listopadzie i grudniu, czyli 2009 rok budownictwo zamknie wzrostem wartości produkcji sprzedanej o około 5 proc. - mówiła Bolkowska.

Można się zastrzegać, że GUS do bieżących statystyk otrzymuje dane od przedsiębiorstw zatrudniających ponad 10 osób. Tymczasem to w najmniejszych firmach, które mają ok. 15-proc. udział w przychodach branży i operują głównie w budownictwie mieszkaniowym, panuje pesymizm. Ale i to będzie półprawdą.

- Od wielu już miesięcy do realiów szczególnie nie przystają informacje o koniunkturze w budownictwie, oparte na subiektywnych odczuciach przedsiębiorców - podkreśla Zofia Bolkowska. - Potwierdza Co gorsza, do przedsiębiorców płynie wiele sprzecznych informacji o stanie gospodarki, co przeszkadza przy prawidłowej ocenie zjawisk. W ub. roku malała sprzedaż cementu i stali zbrojeniowej, więc można było pytać, z czego zbudowano te wszystkie drogi i domy, skoro produkcja budowlana wzrosła? Nie było kredytów i popytu na nowe budownictwo mieszkań, a oddano ich do użytku tyle, co w rekordowym od lat 2008 roku.

Czego boją się budowlani?

Strach nie odstępuje i słychać go w głosach wielu budowlanych.

- Kryzys na rynku budowlanym zacznie się wiosną, oceniali ankietowani przez nas przedsiębiorcy - przypomina Kajetan Słonina.

Co może mu grozić? Niemal jest przesądzone, że spośród głównych jego segmentów poważny regres czeka budownictwo mieszkaniowe. W pierwszych trzech kwartałach 2009 r. wydano pozwolenia na budowę 131 tys. mieszkań, wobec 173 tys. w analogicznym okresie 2008 r. Dlatego, że w całym 2009 r. deweloperzy sprzedali ok. 50 tys. nowych mieszkań i ten poziom transakcji, przy mniejszych o 10-25 proc. cenach niż rok wcześniej, wyznaczy względną stabilizację rynku mieszkaniowego na wyczerpie się pula nie sprzedanych obecnie nowych lokali - ocenia jej prezes Kazimierz Kirejczyk.

Na ten rok przedłuży się regres inwestycji budownictwa komercyjnego. W okresie trzech kwartałów 2009 r. wynajęto jedynie 185 tys. m kw. powierzchni biurowych, czyli aż o 52 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku, szacuje Cushman & Wakefield. Choć w samym trzecim kwartale rynek najmu nawet wzrósł (o 15 proc.), to z powodu dużej podaży nowych biurowców oddawanych w ostatnich miesiącach i spadku czynszów zmalał zapał inwestorów do budowy kolejnych.

W tym roku z pewnością zmaleje podaż nowych biur, ponieważ deweloperzy nadal wstrzymują decyzje o rozpoczęciu realizacji większości planowanych inwestycji biurowych - zarówno z powodu małego popytu, jak i problemów ze sfinansowaniem inwestycji. Podobna jest sytuacja na rynku magazynów i hal przemysłowych. Obu tymi segmentami rządzą w zasadzie inwestorzy zagraniczni, którzy są głównymi deweloperami, a także przeważają po stronie wynajemców. Działają więc w rytm gospodarki globalnej, a nie polskiej.

Języczkiem u wagi mogą okazać się zamówienia samorządów terytorialnych. Niestety, tak jak i budżet centralny, tak i one tną wydatki - o tyle może mniej, że radykalizm radnych jeszcze powstrzymuje terminarz wyborów i konieczność składania deklaracji o nowych inwestycjach. Po wyborach - wielu może przystać na cięcia nakładów.

Większe zlecenia będą więc płynąć jedynie z rynku budownictwa infrastrukturalnego. Ruszą wszystkie 28 główne umowy, jakie w ub.r. podpisała GDDKiA. Ponadto w budowie i przebudowie jest 777 km dróg krajowych, 13 odcinków autostrad o długości 317 km, 265 km dróg ekspresowych i 109 km obwodnic. Ale biznes niepokoi co innego...

- Jednym z zagrożeń dla krajowego rynku wykonawstwa jest kompletne zachwianie równowagi pomiędzy popytem o podażą - powiedział Zbigniew Kotlarek, prezes zarządu Polskiego Kongresu Drogowego, podczas kongresu organizowanego przez PTWP pt. "Inwestycje w trakcie kryzysu". - Publiczny inwestor może się cieszyć z rosnącej konkurencji i wojny cenowej, lecz dawno został przekroczony punkt krytyczny, za którym narasta groźba destabilizacji i nawet bankructw obecnych w Polsce od lat wykonawców.

Według Wojciecha Malusi, prezesa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, krajowi wykonawcy budownictwa infrastrukturalnego w drugiej połowie ub.r. wykorzystywali swoje moce produkcyjne zaledwie w 60 proc. Ich zysk operacyjny wynosi średnio 2-3 proc, czyli jest najniższy w sektorze budownictwa.

Priorytet - efektywność

- Najtrudniejszym okresem dla budownictwa może się okazać 2010 rok z powodu możliwej kumulacji ujemnych zjawisk, spośród których najgroźniejsza jest utrata płynności finansowej w tym sektorze -podkreślił Konrad Jaskóła, prezes Polimex-Mostostal. - Szczególnie może to dotknąć wiele firm średniej wielkości i małych.

Podobne wnioski płyną ze wspomnianego badania KPMG. Priorytetem na najbliższe dwanaście miesięcy dla większości ankietowanych budowlanych jest zwiększenie efektywności biznesowej i operacyjnej, ponadto poprawa planowania i zarządzania projektami oraz... wybór partnera strategicznego dla firmy. Przedsiębiorcy odczuwają nadal trudności z finansowaniem bieżącej działalności, a spodziewają się i wzrostu konkurencji, i możliwego spadku zleceń.

- Do tego dochodzą tradycyjne problemy przedsiębiorstw z tej branży: biurokracja i wysokie koszty pracy - mówi Honorata Green, partner w dziale Doradztwa Podatkowego KPMG. - Żeby przetrwać ten trudny okres, firmy budowlane będą musiały wprowadzić szereg zmian, takich jak optymalizacja efektywności biznesowej, finansowania czy procesów zakupów.

Przykład dały największe firmy. Proces konsolidacji i restrukturyzacji przeprowadziły w połowie listopada Budimex SA i Polimex-Mostostal. Choć zarządy nie spodziewają się istotnych oszczędności i efektu synergii, ale chodziło tyleż o usprawnienie zarządzania, co o efekt demonstracji wobec akcjonariuszy.

- Odpowiedzią na rosnącą konkurencję może być tylko restrukturyzacja polskich wykonawców i lepsze przygotowanie się na walkę o kolejne kontrakty - podkreśla Konrad Jaskóła.

Problem malejącej rentowności działania, a nawet spadku sprzedaży najłatwiej można było uchwycić na przykładzie spółek budowlanych notowanych na giełdzie. Tylko spółki specjalistyczne lub mające różnorodne usługi budowlane notowały wzrosty przychodów po trzech kwartałach 2009 r., nawet dwucyfrowe. Są wśród nich Energomontaż Północ (36,2 proc.) specjalizujący się w budownictwie i modernizacji w energetyce i przemyśle chemicznym, Hydrobudowa (25,9 proc.) - partner konsorcjum realizującego budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, ale specjalizującego się w obiektach hydrotechnicznych, ochrony środowiska i wodno-kanalizacyjnych, Energoaparatura czy Remak (budownictwo energetyczne).

Z kolei Mostostal Export - realizujący zarówno obiekty mieszkaniowe, jak i handlowo-przemysłowe, biurowe i ekologiczne - uzyskał w okresie trzech kwartałów sprzedaż aż o 59 proc. niższą. Podobny spadek miała spółka Żurawie Wieżowe - wynajmująca dźwigi i oprzyrządowanie profesjonalne (-53 proc).

Co się odwlecze...

Realizacja rządowego programu budowy dróg i autostrad jest opóźniona, a ponadto wielokrotnie zmieniane były kwoty finansowania. Można więc oczekiwać, że część tych zadań, szczególnie współfinansowana ze środków unijnych, zostanie przesunięta. Tym samym obecny boom w inwestycjach infrastrukturalnych zostanie rozłożony na dłuższy okres. W dodatku czekają nas inne zadania lub problemy do rozwiązania, jak dostosowanie dróg krajowych do wymagań unijnych pod względem dopuszczalnego nacisku na oś, a przede wszystkim remonty i odtworzenie dróg samorządowych.

- Na 16,5 tys. dróg krajowych, które mają 5-proc. udział w długości dróg w kraju, wydajemy teraz połowę nakładów inwestycyjnych, tymczasem niszczeją drogi samorządowe, na których zwiększył się znacznie ruch pojazdów ciężarowych - zauważył poseł Janusz Piechociński.

Dopiero po 2014 roku nastąpi szczyt zadań inwestycyjnych na kolei, które na dobre jeszcze nie ruszyły. - Jeżeli w tym tempie będą postępować prace, to rozjazdy wymienimy po 260 latach, a tory po 160 latach - pointował Adrian Furgalski, dyrektor w ZDG TOR.

Nowe trendy pojawią się na rynku wykonawstwa budowlanego, zmieni się też koniunktura w poszczególnych segmentach rynku.

- Jeżeli już będą ułożone główne odcinki autostrad, to Polska stanie się bardziej atrakcyjna dla inwestorów zagranicznych, którzy z powrotem zaczną więcej zlecać zadań kubaturowych - stwierdził Konrad Jaskóła. - Powróci z pewnością koniunktura na rynku mieszkaniowym, a zacznie się na rynku inwestycji przemysłowych, szczególnie w energetyce.

Spokojnie w przyszłość patrzy Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury:

- Z budownictwem po 2013 r. będzie to samo, co po 2007 roku, kiedy zakończyła się unijna perspektywa budżetowa na lata 2004-06. Dalej będzie robiło to samo. A przyszły kształt polityki spójności i wielkość środków w dużej mierze zależeć więc będzie od naszej aktywności w Parlamencie Europejskim.

Problem zatem leży nie w tym, czy będą nadal pieniądze na inwestycje, bo... będą. Skala naszych infrastrukturalnych zapóźnień to front robót na długie lata. Dojdą też gigantyczne przedsięwzięcia, związane z planami modernizacji energetyki. Problemem jest dziś raczej to, ile krajowych firm budowlanych przeżyje walkę konkurencyjną o obecne zlecenia, czy będą w stanie się przebranżowić i dostosować do nowych warunków rynku w przyszłości.

Piotr Stefaniak

źródło informacji: Nowy Przemysł

Budownictwo: Czy jest życie po boomie?

Rok 2009 budownictwo zamknęło niezłym wynikiem, ale wielu przedsiębiorców prognozuje pogorszenie koniunktury. Im dalej patrzą, tym widzą głębszą ciemność. Zagrożeń nie brakuje tuż za progiem nowego roku.

Niektórzy straszą, że wraz z pierwszym gwizdkiem na Stadionie Narodowym w Warszawie rozpoczynającym Euro 2012 budownictwo wpadnie w czarną dziurę. Tymczasem problem może być inny: jak przeżyć pierwszych kilka miesięcy roku 2010.

Jeden z zakładów przetwórstwa węglowego ogłosił niedawno przetarg na prace budowlane średniej wartości. Prezes chciał porównać oferty, liczył, że zgłosi się więcej oferentów niż 2-3 firmy wykonawcze, jak dwa lata temu. Napłynęło... 26 zgłoszeń.

- I teraz mamy autentyczny ból głowy, kogo wybrać - zwierza się prezes.

Głowa boli też właścicieli i szefów firm budowlanych, lecz z innego powodu. Do kraju płyną pieniądze na inwestycje, Polska jest rozkopana, ale jednocześnie po każde zlecenie jest większy tłok. Po przetargi GDDKiA na budowę dróg startuje co najmniej tuzin konsorcjów (ale i 20, jak np. na budowę A4 od węzła Rzeszów Wschód do Jarosławia). Na świecie kryzys, do Polski ciągną jak do miodu firmy zagraniczne, nawet chińskie, i wygrywają niektóre z nich. Gorzej, że także na poziomie inwestycji samorządowych zwiększyła się konkurencja.

Prawdy i półprawdy

Gros przedsiębiorców budowlanych, ankietowanych w listopadzie 2008 r. w prestiżowym badaniu CEEC Research oraz KPMG, przewidywało spadek przychodów w 2009 roku. Co drugie przedsiębiorstwo miało mniej zamówień niż przed dwunastoma miesiącami, a średnie wykorzystanie mocy produkcyjnych spadło do 77 proc. Średnio optymistyczne prognozy płynęły z innego badania, firmy Randstad. Co czwarty z ankietowanych wierzył we wzrost gospodarczy w najbliższym półroczu, a 54 proc. zakładało stagnację. Tak było "średnio", bowiem inaczej postrzegali sytuację pracodawcy z sektora budowlanego.

- Wykazywali oni albo bardzo duży stopień niepewności, albo najbardziej pesymistyczne oceny perspektyw koniunktury - mówi Kajetan Słonina, dyrektor generalny Randstad w Polsce. - Można zakładać, że realizacja zamówień publicznych w budownictwie, szczególnie związanych z Euro 2012, dotyczy tylko niektórych aglomeracji i największych przedsiębiorstw, podczas gdy wiele spogląda w przyszłość przez pryzmat malejących zleceń na rynku budownictwa mieszkaniowego.

Profesor Zofia Bolkowska z Wyższej Szkoły Zarządzania i Prawa w Warszawie, ekspert Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa, kładzie na stół kilka podstawowych danych, jakie przedstawił GUS dla budownictwa po 10 miesiącach ub.r. Wartość produkcji sprzedanej była wyższa o 4,4 proc. niż rok temu, zatrudnienie wzrosło o 5,6 proc., płace o 3,3 proc., a rentowność netto wyniosła 5,3 proc., czyli powyżej średniej w gospodarce.

- Nie ma już siły, aby rozpędzony walec zatrzymał się w listopadzie i grudniu, czyli 2009 rok budownictwo zamknie wzrostem wartości produkcji sprzedanej o około 5 proc. - mówiła Bolkowska.

Można się zastrzegać, że GUS do bieżących statystyk otrzymuje dane od przedsiębiorstw zatrudniających ponad 10 osób. Tymczasem to w najmniejszych firmach, które mają ok. 15-proc. udział w przychodach branży i operują głównie w budownictwie mieszkaniowym, panuje pesymizm. Ale i to będzie półprawdą.

- Od wielu już miesięcy do realiów szczególnie nie przystają informacje o koniunkturze w budownictwie, oparte na subiektywnych odczuciach przedsiębiorców - podkreśla Zofia Bolkowska. - Potwierdza Co gorsza, do przedsiębiorców płynie wiele sprzecznych informacji o stanie gospodarki, co przeszkadza przy prawidłowej ocenie zjawisk. W ub. roku malała sprzedaż cementu i stali zbrojeniowej, więc można było pytać, z czego zbudowano te wszystkie drogi i domy, skoro produkcja budowlana wzrosła? Nie było kredytów i popytu na nowe budownictwo mieszkań, a oddano ich do użytku tyle, co w rekordowym od lat 2008 roku.

Czego boją się budowlani?

Strach nie odstępuje i słychać go w głosach wielu budowlanych.

- Kryzys na rynku budowlanym zacznie się wiosną, oceniali ankietowani przez nas przedsiębiorcy - przypomina Kajetan Słonina.

Co może mu grozić? Niemal jest przesądzone, że spośród głównych jego segmentów poważny regres czeka budownictwo mieszkaniowe. W pierwszych trzech kwartałach 2009 r. wydano pozwolenia na budowę 131 tys. mieszkań, wobec 173 tys. w analogicznym okresie 2008 r. Dlatego, że w całym 2009 r. deweloperzy sprzedali ok. 50 tys. nowych mieszkań i ten poziom transakcji, przy mniejszych o 10-25 proc. cenach niż rok wcześniej, wyznaczy względną stabilizację rynku mieszkaniowego na wyczerpie się pula nie sprzedanych obecnie nowych lokali - ocenia jej prezes Kazimierz Kirejczyk.

Na ten rok przedłuży się regres inwestycji budownictwa komercyjnego. W okresie trzech kwartałów 2009 r. wynajęto jedynie 185 tys. m kw. powierzchni biurowych, czyli aż o 52 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2008 roku, szacuje Cushman & Wakefield. Choć w samym trzecim kwartale rynek najmu nawet wzrósł (o 15 proc.), to z powodu dużej podaży nowych biurowców oddawanych w ostatnich miesiącach i spadku czynszów zmalał zapał inwestorów do budowy kolejnych.

W tym roku z pewnością zmaleje podaż nowych biur, ponieważ deweloperzy nadal wstrzymują decyzje o rozpoczęciu realizacji większości planowanych inwestycji biurowych - zarówno z powodu małego popytu, jak i problemów ze sfinansowaniem inwestycji. Podobna jest sytuacja na rynku magazynów i hal przemysłowych. Obu tymi segmentami rządzą w zasadzie inwestorzy zagraniczni, którzy są głównymi deweloperami, a także przeważają po stronie wynajemców. Działają więc w rytm gospodarki globalnej, a nie polskiej.

Języczkiem u wagi mogą okazać się zamówienia samorządów terytorialnych. Niestety, tak jak i budżet centralny, tak i one tną wydatki - o tyle może mniej, że radykalizm radnych jeszcze powstrzymuje terminarz wyborów i konieczność składania deklaracji o nowych inwestycjach. Po wyborach - wielu może przystać na cięcia nakładów.

Większe zlecenia będą więc płynąć jedynie z rynku budownictwa infrastrukturalnego. Ruszą wszystkie 28 główne umowy, jakie w ub.r. podpisała GDDKiA. Ponadto w budowie i przebudowie jest 777 km dróg krajowych, 13 odcinków autostrad o długości 317 km, 265 km dróg ekspresowych i 109 km obwodnic. Ale biznes niepokoi co innego...

- Jednym z zagrożeń dla krajowego rynku wykonawstwa jest kompletne zachwianie równowagi pomiędzy popytem o podażą - powiedział Zbigniew Kotlarek, prezes zarządu Polskiego Kongresu Drogowego, podczas kongresu organizowanego przez PTWP pt. "Inwestycje w trakcie kryzysu". - Publiczny inwestor może się cieszyć z rosnącej konkurencji i wojny cenowej, lecz dawno został przekroczony punkt krytyczny, za którym narasta groźba destabilizacji i nawet bankructw obecnych w Polsce od lat wykonawców.

Według Wojciecha Malusi, prezesa Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, krajowi wykonawcy budownictwa infrastrukturalnego w drugiej połowie ub.r. wykorzystywali swoje moce produkcyjne zaledwie w 60 proc. Ich zysk operacyjny wynosi średnio 2-3 proc, czyli jest najniższy w sektorze budownictwa.

Priorytet - efektywność

- Najtrudniejszym okresem dla budownictwa może się okazać 2010 rok z powodu możliwej kumulacji ujemnych zjawisk, spośród których najgroźniejsza jest utrata płynności finansowej w tym sektorze -podkreślił Konrad Jaskóła, prezes Polimex-Mostostal. - Szczególnie może to dotknąć wiele firm średniej wielkości i małych.

Podobne wnioski płyną ze wspomnianego badania KPMG. Priorytetem na najbliższe dwanaście miesięcy dla większości ankietowanych budowlanych jest zwiększenie efektywności biznesowej i operacyjnej, ponadto poprawa planowania i zarządzania projektami oraz... wybór partnera strategicznego dla firmy. Przedsiębiorcy odczuwają nadal trudności z finansowaniem bieżącej działalności, a spodziewają się i wzrostu konkurencji, i możliwego spadku zleceń.

- Do tego dochodzą tradycyjne problemy przedsiębiorstw z tej branży: biurokracja i wysokie koszty pracy - mówi Honorata Green, partner w dziale Doradztwa Podatkowego KPMG. - Żeby przetrwać ten trudny okres, firmy budowlane będą musiały wprowadzić szereg zmian, takich jak optymalizacja efektywności biznesowej, finansowania czy procesów zakupów.

Przykład dały największe firmy. Proces konsolidacji i restrukturyzacji przeprowadziły w połowie listopada Budimex SA i Polimex-Mostostal. Choć zarządy nie spodziewają się istotnych oszczędności i efektu synergii, ale chodziło tyleż o usprawnienie zarządzania, co o efekt demonstracji wobec akcjonariuszy.

- Odpowiedzią na rosnącą konkurencję może być tylko restrukturyzacja polskich wykonawców i lepsze przygotowanie się na walkę o kolejne kontrakty - podkreśla Konrad Jaskóła.

Problem malejącej rentowności działania, a nawet spadku sprzedaży najłatwiej można było uchwycić na przykładzie spółek budowlanych notowanych na giełdzie. Tylko spółki specjalistyczne lub mające różnorodne usługi budowlane notowały wzrosty przychodów po trzech kwartałach 2009 r., nawet dwucyfrowe. Są wśród nich Energomontaż Północ (36,2 proc.) specjalizujący się w budownictwie i modernizacji w energetyce i przemyśle chemicznym, Hydrobudowa (25,9 proc.) - partner konsorcjum realizującego budowę Stadionu Narodowego w Warszawie, ale specjalizującego się w obiektach hydrotechnicznych, ochrony środowiska i wodno-kanalizacyjnych, Energoaparatura czy Remak (budownictwo energetyczne).

Z kolei Mostostal Export - realizujący zarówno obiekty mieszkaniowe, jak i handlowo-przemysłowe, biurowe i ekologiczne - uzyskał w okresie trzech kwartałów sprzedaż aż o 59 proc. niższą. Podobny spadek miała spółka Żurawie Wieżowe - wynajmująca dźwigi i oprzyrządowanie profesjonalne (-53 proc).

Co się odwlecze...

Realizacja rządowego programu budowy dróg i autostrad jest opóźniona, a ponadto wielokrotnie zmieniane były kwoty finansowania. Można więc oczekiwać, że część tych zadań, szczególnie współfinansowana ze środków unijnych, zostanie przesunięta. Tym samym obecny boom w inwestycjach infrastrukturalnych zostanie rozłożony na dłuższy okres. W dodatku czekają nas inne zadania lub problemy do rozwiązania, jak dostosowanie dróg krajowych do wymagań unijnych pod względem dopuszczalnego nacisku na oś, a przede wszystkim remonty i odtworzenie dróg samorządowych.

- Na 16,5 tys. dróg krajowych, które mają 5-proc. udział w długości dróg w kraju, wydajemy teraz połowę nakładów inwestycyjnych, tymczasem niszczeją drogi samorządowe, na których zwiększył się znacznie ruch pojazdów ciężarowych - zauważył poseł Janusz Piechociński.

Dopiero po 2014 roku nastąpi szczyt zadań inwestycyjnych na kolei, które na dobre jeszcze nie ruszyły. - Jeżeli w tym tempie będą postępować prace, to rozjazdy wymienimy po 260 latach, a tory po 160 latach - pointował Adrian Furgalski, dyrektor w ZDG TOR.

Nowe trendy pojawią się na rynku wykonawstwa budowlanego, zmieni się też koniunktura w poszczególnych segmentach rynku.

- Jeżeli już będą ułożone główne odcinki autostrad, to Polska stanie się bardziej atrakcyjna dla inwestorów zagranicznych, którzy z powrotem zaczną więcej zlecać zadań kubaturowych - stwierdził Konrad Jaskóła. - Powróci z pewnością koniunktura na rynku mieszkaniowym, a zacznie się na rynku inwestycji przemysłowych, szczególnie w energetyce.

Spokojnie w przyszłość patrzy Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury:

- Z budownictwem po 2013 r. będzie to samo, co po 2007 roku, kiedy zakończyła się unijna perspektywa budżetowa na lata 2004-06. Dalej będzie robiło to samo. A przyszły kształt polityki spójności i wielkość środków w dużej mierze zależeć więc będzie od naszej aktywności w Parlamencie Europejskim.

Problem zatem leży nie w tym, czy będą nadal pieniądze na inwestycje, bo... będą. Skala naszych infrastrukturalnych zapóźnień to front robót na długie lata. Dojdą też gigantyczne przedsięwzięcia, związane z planami modernizacji energetyki. Problemem jest dziś raczej to, ile krajowych firm budowlanych przeżyje walkę konkurencyjną o obecne zlecenia, czy będą w stanie się przebranżowić i dostosować do nowych warunków rynku w przyszłości.

Piotr Stefaniak

źródło informacji: Nowy Przemysł

Cena ziemi wzrosła o 19 proc.

O 19 proc. wzrosły w 2009 roku ceny państwowej ziemi sprzedawanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Hektar gruntów kosztował w ubiegłym roku średnio prawie 15 tys. zł, podczas gdy w 2008 nieco ponad 12,5 tys. zł - poinformowała w poniedziałek rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najdroższa ziemia była w woj. kujawsko-pomorskim (26,3 tys. zł), śląskim (ok. 22,6 tys. zł), wielkopolskim (21,6 tys. zł) i małopolskim (ok. 19,5 tys. zł). Najtaniej grunty - podobnie jak w poprzednim roku - można było kupić w woj. lubuskim (9,9 tys. zł) i lubelskim (10,5 tys. zł).

Jak zauważyła rzecznik, w pierwszych trzech kwartałach 2009 r. ceny ziemi rosły, a w czwartym - znacznie spadły. - Pod koniec roku podpisano najwięcej umów sprzedaży nieruchomości, na ponad 46 tys. hektarów, co wpłynęło na cenę ziemi w całym 2009 r. - wyjaśniła.

Według Kapelko, choć ceny ziemi nadal rosną, to dynamika ta maleje. Najbardziej ziemia podrożała w 2007 r., wówczas ich cena wzrosła aż o 33 proc. W 2008 r. było to - 28 proc., a w 2009 r. - 19 proc.

Najwięcej kosztowały małe działki do 1 hektara - za taką nieruchomości trzeba było zapłacić ponad 19 tys. zł za hektar, drogie były także grunty powyżej 100 ha (ponad 15 tys. zł/ha).

W 2009 r. Agencja sprzedała 102 tys. ha, czyli o 24 tys. ha więcej niż w poprzednim roku (wzrost o 30 proc.). Najczęściej agencyjną ziemię kupują dotychczasowi dzierżawcy, którzy skorzystali z prawa pierwszeństwa pierwokupu oraz rolnicy, którzy nabyli ziemię na przetargach.

Najwięcej państwowej ziemi sprzedano w woj. warmińsko-mazurskim (ponad 21 tys. ha), zachodniopomorskim (ponad 18 tys. ha) i lubuskim (11 tys. ha). Najmniej kupiono jej na terenach województw: małopolskiego (850 ha), łódzkiego (1500 ha) i śląskiego (1700 ha).

ANR dysponuje obecnie ok. 2,234 mln ha gruntów na terenie całego kraju. Większość, ok. 1,7 mln ha, jest dzierżawiona. Do zagospodarowania jest ok. 330 tys. ha. Ponad połowa agencyjnej ziemi znajduje się na terenie działania 5 oddziałów Agencji: we Wrocławiu, Szczecinie, Olsztynie, Poznaniu i Gdańsku. Najmniej gruntów do rozdysponowania znajduje się na terenie Filii w Pile (4,7 tys. ha) i OT w Bydgoszczy (6,9 tys. ha).

 

Źródło: interia.pl

Cena ziemi wzrosła o 19 proc.

O 19 proc. wzrosły w 2009 roku ceny państwowej ziemi sprzedawanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Hektar gruntów kosztował w ubiegłym roku średnio prawie 15 tys. zł, podczas gdy w 2008 nieco ponad 12,5 tys. zł - poinformowała w poniedziałek rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najdroższa ziemia była w woj. kujawsko-pomorskim (26,3 tys. zł), śląskim (ok. 22,6 tys. zł), wielkopolskim (21,6 tys. zł) i małopolskim (ok. 19,5 tys. zł). Najtaniej grunty - podobnie jak w poprzednim roku - można było kupić w woj. lubuskim (9,9 tys. zł) i lubelskim (10,5 tys. zł).

Jak zauważyła rzecznik, w pierwszych trzech kwartałach 2009 r. ceny ziemi rosły, a w czwartym - znacznie spadły. - Pod koniec roku podpisano najwięcej umów sprzedaży nieruchomości, na ponad 46 tys. hektarów, co wpłynęło na cenę ziemi w całym 2009 r. - wyjaśniła.

Według Kapelko, choć ceny ziemi nadal rosną, to dynamika ta maleje. Najbardziej ziemia podrożała w 2007 r., wówczas ich cena wzrosła aż o 33 proc. W 2008 r. było to - 28 proc., a w 2009 r. - 19 proc.

Najwięcej kosztowały małe działki do 1 hektara - za taką nieruchomości trzeba było zapłacić ponad 19 tys. zł za hektar, drogie były także grunty powyżej 100 ha (ponad 15 tys. zł/ha).

W 2009 r. Agencja sprzedała 102 tys. ha, czyli o 24 tys. ha więcej niż w poprzednim roku (wzrost o 30 proc.). Najczęściej agencyjną ziemię kupują dotychczasowi dzierżawcy, którzy skorzystali z prawa pierwszeństwa pierwokupu oraz rolnicy, którzy nabyli ziemię na przetargach.

Najwięcej państwowej ziemi sprzedano w woj. warmińsko-mazurskim (ponad 21 tys. ha), zachodniopomorskim (ponad 18 tys. ha) i lubuskim (11 tys. ha). Najmniej kupiono jej na terenach województw: małopolskiego (850 ha), łódzkiego (1500 ha) i śląskiego (1700 ha).

ANR dysponuje obecnie ok. 2,234 mln ha gruntów na terenie całego kraju. Większość, ok. 1,7 mln ha, jest dzierżawiona. Do zagospodarowania jest ok. 330 tys. ha. Ponad połowa agencyjnej ziemi znajduje się na terenie działania 5 oddziałów Agencji: we Wrocławiu, Szczecinie, Olsztynie, Poznaniu i Gdańsku. Najmniej gruntów do rozdysponowania znajduje się na terenie Filii w Pile (4,7 tys. ha) i OT w Bydgoszczy (6,9 tys. ha).

 

Źródło: interia.pl

Ogrzanie 2-pokojowego M może kosztować 2,5 tys. zł roczne

Przeciętnie aż dwukrotnie więcej płacą za ogrzewanie osoby mieszkające w nieocieplonych budynkach z „wielkiej płyty”, niż w nowym budownictwie – wskazują szacunki Home Broker. Wynika to w głównej mierze z większej utraty ciepła, m.in. przez okna, dach czy ściany. W czasie silnych mrozów koszty ogrzewania mogą wzrosnąć o 20%.
Średni koszt ogrzania mieszkania o powierzchni 50m² w nieocieplonym budynku z „wielkiej płyty” wynosi rocznie aż 2450zł. Zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy, ponieważ koszty te są wliczane do czynszu proporcjonalnie przez cały rok. Różne są także praktyki w kwestii rozliczania kosztów ogrzewania w zależności od zużycia. Coraz częściej w lokalach pojawiają się rozdzielniki ciepła, czyli mierniki jego rzeczywistego zużycia. W dalszym ciągu pozostaje natomiast grupa spółdzielni, która miesięcznie dolicza swoim członkom po około 2zł/m², niezależnie od wykorzystania ogrzewania i pory roku.

Nawet 49 zł za mkw

Zebrane przez Home Broker dane obrazują szacunkowy roczny koszt miejskiego c.o. w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania w Warszawie, w zależności od zastosowanej technologii budowy. Szacunki pokazują, że przeciętnie najtaniej (ok. 22zł/m²) można ogrzać mieszkanie w nowym budynku (wzniesionym w powszechnej obecnie technologii monolitycznej – konstrukcja żelbetonowa wypełniona np. pustakiem). Jedynie o 13,6% koszt ten jest wyższy w przypadku mieszkania w budynku z wielkiej płyty, który został poddany gruntownej termomodernizacji. Inwestycja taka wymaga ocieplenia ścian warstwą minimum 12cm styropianu, wymiany okien oraz ocieplenia dachu. Najwięcej bowiem ciepła tracą budynki poprzez okna, wentylację, dach i ściany. Nawet dwukrotnie droższe w ogrzaniu mogą być niezmodernizowane budynki z „wielkiej płyty”, gdzie rocznie koszt ogrzania metra kwadratowego mieszkania wynosi średnio aż 49zł.

W przypadku mieszkania 50-metrowego daje to całkowity koszt w ciągu roku na poziomie 2450 zł. W przypadku długiej zimy czy silnych mrozów, jak obecnie kwota ta może wzrosnąć nawet o 20%.
 
Źródło: szacunek na podstawie danych z wybranych spółdzielni mieszkaniowych

100 zł oszczędności co miesiąc

Biorąc pod uwagę przeciętne mieszkanie o wielkości 50m² roczna oszczędność na samych kosztach ogrzewania może wynieść nawet 1200zł porównując ocieplone i nieocieplone budynki z „wielkiej płyty”, czyli 100 zł miesięcznie. Przyjmijmy, że kredytobiorca rozważa zakup mieszkania w niezmodernizowanej „wielkiej płycie” w cenie 300 tys. zł. Musi ponosić co miesiąc koszt raty kredytowej oraz opłat za mieszkanie (czynsz plus eksploatacja). Rata kredytu w euro na 30 lat z oprocentowaniem 4% (20 gr spreadu) wynosi 1504 zł. Gdyby kredytobiorca przeznaczył zaoszczędzone na opłatach 100 zł na podniesienie raty kredytowej do 1604 zł, mógłby zaciągnąć kredyt na sumę 320 tys. zł, czyli kupić mieszkanie o 20 tys. droższe, np. w budynku zmodernizowanym. Przy metrażu 50 mkw podnosi to limit ceny na metr o 400 zł.

W Suwałkach drożej

Zgodnie z danymi wykorzystywanymi przy wydawaniu certyfikatów energetycznych, Polska podzielona została na pięć stref klimatycznych, gdzie ilość ciepła (a więc i koszty) potrzebne do ogrzewania są różne. W Warszawie, czyli w strefie III koszty ogrzewania są znacznie niższe niż w północno-wschodniej i południowo-wschodniej części kraju. Dlatego w innych regionach korzyść z tytułu wyboru budynku bardziej nowoczesnego byłaby wyższa.

Temperatury zewnętrzne w Polsce
 

Źródło: Norma PN-EN 12831

Bartosz Turek,
analityk Home Broker

kg

Źródło: inwestycje.pl

Ogrzanie 2-pokojowego M może kosztować 2,5 tys. zł roczne

Przeciętnie aż dwukrotnie więcej płacą za ogrzewanie osoby mieszkające w nieocieplonych budynkach z „wielkiej płyty”, niż w nowym budownictwie – wskazują szacunki Home Broker. Wynika to w głównej mierze z większej utraty ciepła, m.in. przez okna, dach czy ściany. W czasie silnych mrozów koszty ogrzewania mogą wzrosnąć o 20%.
Średni koszt ogrzania mieszkania o powierzchni 50m² w nieocieplonym budynku z „wielkiej płyty” wynosi rocznie aż 2450zł. Zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy, ponieważ koszty te są wliczane do czynszu proporcjonalnie przez cały rok. Różne są także praktyki w kwestii rozliczania kosztów ogrzewania w zależności od zużycia. Coraz częściej w lokalach pojawiają się rozdzielniki ciepła, czyli mierniki jego rzeczywistego zużycia. W dalszym ciągu pozostaje natomiast grupa spółdzielni, która miesięcznie dolicza swoim członkom po około 2zł/m², niezależnie od wykorzystania ogrzewania i pory roku.

Nawet 49 zł za mkw

Zebrane przez Home Broker dane obrazują szacunkowy roczny koszt miejskiego c.o. w przeliczeniu na metr kwadratowy mieszkania w Warszawie, w zależności od zastosowanej technologii budowy. Szacunki pokazują, że przeciętnie najtaniej (ok. 22zł/m²) można ogrzać mieszkanie w nowym budynku (wzniesionym w powszechnej obecnie technologii monolitycznej – konstrukcja żelbetonowa wypełniona np. pustakiem). Jedynie o 13,6% koszt ten jest wyższy w przypadku mieszkania w budynku z wielkiej płyty, który został poddany gruntownej termomodernizacji. Inwestycja taka wymaga ocieplenia ścian warstwą minimum 12cm styropianu, wymiany okien oraz ocieplenia dachu. Najwięcej bowiem ciepła tracą budynki poprzez okna, wentylację, dach i ściany. Nawet dwukrotnie droższe w ogrzaniu mogą być niezmodernizowane budynki z „wielkiej płyty”, gdzie rocznie koszt ogrzania metra kwadratowego mieszkania wynosi średnio aż 49zł.

W przypadku mieszkania 50-metrowego daje to całkowity koszt w ciągu roku na poziomie 2450 zł. W przypadku długiej zimy czy silnych mrozów, jak obecnie kwota ta może wzrosnąć nawet o 20%.
 
Źródło: szacunek na podstawie danych z wybranych spółdzielni mieszkaniowych

100 zł oszczędności co miesiąc

Biorąc pod uwagę przeciętne mieszkanie o wielkości 50m² roczna oszczędność na samych kosztach ogrzewania może wynieść nawet 1200zł porównując ocieplone i nieocieplone budynki z „wielkiej płyty”, czyli 100 zł miesięcznie. Przyjmijmy, że kredytobiorca rozważa zakup mieszkania w niezmodernizowanej „wielkiej płycie” w cenie 300 tys. zł. Musi ponosić co miesiąc koszt raty kredytowej oraz opłat za mieszkanie (czynsz plus eksploatacja). Rata kredytu w euro na 30 lat z oprocentowaniem 4% (20 gr spreadu) wynosi 1504 zł. Gdyby kredytobiorca przeznaczył zaoszczędzone na opłatach 100 zł na podniesienie raty kredytowej do 1604 zł, mógłby zaciągnąć kredyt na sumę 320 tys. zł, czyli kupić mieszkanie o 20 tys. droższe, np. w budynku zmodernizowanym. Przy metrażu 50 mkw podnosi to limit ceny na metr o 400 zł.

W Suwałkach drożej

Zgodnie z danymi wykorzystywanymi przy wydawaniu certyfikatów energetycznych, Polska podzielona została na pięć stref klimatycznych, gdzie ilość ciepła (a więc i koszty) potrzebne do ogrzewania są różne. W Warszawie, czyli w strefie III koszty ogrzewania są znacznie niższe niż w północno-wschodniej i południowo-wschodniej części kraju. Dlatego w innych regionach korzyść z tytułu wyboru budynku bardziej nowoczesnego byłaby wyższa.

Temperatury zewnętrzne w Polsce
 

Źródło: Norma PN-EN 12831

Bartosz Turek,
analityk Home Broker

kg

Źródło: inwestycje.pl

Condobroker Estates & Consulting współpracuje z BRE Property Partner

Condobroker Estates & Consulting, spółka Condohotels Group powołana do pełnienia funkcji sprzedawcy i doradcy w sektorze nieruchomości luksusowych, rozpoczęła współpracę z BRE Property Partner. Oferta nieruchomości w systemie condo została włączona do portfela usług i produktów inwestycyjnych oferowanych najzamożniejszym klientom Grupy BRE Banku. „Oferta Condobroker doskonale wpisuje się w wachlarz propozycji kierowanych do klientów Grupy BRE Banku, którzy chcą włączyć do swojego portfela inwestycyjnego nieruchomości typu second home.” – mówi Aleksandra Jastrzębska, menedżer ds. sprzedaży i marketingu BRE Property Partner.
Condobroker obecnie prowadzi sprzedaż apartamentów w nowym obiekcie Willa Port Resort. W ofercie jest ponad 80 komfortowych pokoi o zróżnicowanej powierzchni (od 22,5 do 89 mkw) w wyjątkowej lokalizacji – nad samym brzegiem jeziora Drwęckiego w Ostródzie. Wszystkie apartamenty w Willa Port Resort są w pełni wyposażone, na poziomie czterogwiazdkowego hotelu, z zastosowaniem najwyższej jakości materiałów wykończeniowych. Większość z nich posiada przestronne tarasy, a także wspaniały widok na Jezioro Drwęckie. Ceny za metr kwadratowy wahają się od 8800 zł do 10 000 zł netto.

Dodatkowym plusem tej inwestycji jest gwarantowany zwrot 25% zainwestowanego kapitału w 3 lata. „Zwroty gwarantowane dla właścicieli apartamentów w Willa Port Resort będą w kolejnych trzech latach wynosiły: 7,5%, 8,5% oraz 9% wartości inwestycji i będą wypłacane w formie kwartalnych, stałych rent” – – wyjaśnia Tomasz Malicki, General Manager Condobroker E&C. Po upływie tego okresu operator hotelowy proponuje podział przychodów z tytułu prowadzonej działalności hotelowej w wymiarze 50/50. Kupujący apartamenty w Willa Port Resort mają także możliwość uzyskania zwrotu 22% VAT nawet, jeśli nie prowadzą oni działalności gospodarczej.

W Willa Port Resort znajdzie się bogata infrastruktura rekreacyjno-rozrywkowa i biznesowo-konferencyjna: dwie restauracje, kawiarnia, sale konferencyjne, sala widowiskowo-konferencyjna na blisko 400 osób, zaplecze Spa&Wellness oraz strefa rozrywki dla dzieci i dorosłych. Właściciele apartamentów mogą wziąć udział w elitarnym i atrakcyjnym Programie Właścicielskim Condohotels, który gwarantuje wysokie zniżki na usługi oferowane przez Condohotels Group (hotele, restauracja, aquapark, centrum SPA) już od momentu podpisania umowy. Powstanie Willi Port Resort wpłynie także korzystnie na funkcjonowanie pierwszego obiektu Condohotels Group, Rezydencji Willa Port, co zapewne przełoży się także na przychody z tytułu wynajmu apartamentów. Planowane oddanie inwestycji do użytku to II kwartał 2010r.

Operatorem hotelowym w Willa Port Resort będzie spółka należąca do grupy Condohotels, która specjalizuje się w zarządzaniu luksusowymi hotelami i obiektami rekreacyjnymi - Condohotels Management. Firma realizuje założone cele biznesowe poprzez wdrażanie wysokich standardów obsługi, prowadzenie efektywnych działań sprzedażowych i marketingowych, a także dzięki wiedzy i doświadczeniu ludzi tworzących struktury spółki operatorskiej - specjalistów z branży hotelarskiej. Obecnie Condohotels Management zarządza w Ostródzie dwoma obiektami hotelowymi (www.hotelplatinum.pl) oraz (www.rezydencjewillaport.pl), nowoczesnym centrum Platinum SPA (www.platinumspa.pl) oraz Aquaparkiem (www.aquaparkostroda.pl).

Condobroker Estates & Consulting

kg

Źródło: inwestycje.pl

Condobroker Estates & Consulting współpracuje z BRE Property Partner

Condobroker Estates & Consulting, spółka Condohotels Group powołana do pełnienia funkcji sprzedawcy i doradcy w sektorze nieruchomości luksusowych, rozpoczęła współpracę z BRE Property Partner. Oferta nieruchomości w systemie condo została włączona do portfela usług i produktów inwestycyjnych oferowanych najzamożniejszym klientom Grupy BRE Banku. „Oferta Condobroker doskonale wpisuje się w wachlarz propozycji kierowanych do klientów Grupy BRE Banku, którzy chcą włączyć do swojego portfela inwestycyjnego nieruchomości typu second home.” – mówi Aleksandra Jastrzębska, menedżer ds. sprzedaży i marketingu BRE Property Partner.
Condobroker obecnie prowadzi sprzedaż apartamentów w nowym obiekcie Willa Port Resort. W ofercie jest ponad 80 komfortowych pokoi o zróżnicowanej powierzchni (od 22,5 do 89 mkw) w wyjątkowej lokalizacji – nad samym brzegiem jeziora Drwęckiego w Ostródzie. Wszystkie apartamenty w Willa Port Resort są w pełni wyposażone, na poziomie czterogwiazdkowego hotelu, z zastosowaniem najwyższej jakości materiałów wykończeniowych. Większość z nich posiada przestronne tarasy, a także wspaniały widok na Jezioro Drwęckie. Ceny za metr kwadratowy wahają się od 8800 zł do 10 000 zł netto.

Dodatkowym plusem tej inwestycji jest gwarantowany zwrot 25% zainwestowanego kapitału w 3 lata. „Zwroty gwarantowane dla właścicieli apartamentów w Willa Port Resort będą w kolejnych trzech latach wynosiły: 7,5%, 8,5% oraz 9% wartości inwestycji i będą wypłacane w formie kwartalnych, stałych rent” – – wyjaśnia Tomasz Malicki, General Manager Condobroker E&C. Po upływie tego okresu operator hotelowy proponuje podział przychodów z tytułu prowadzonej działalności hotelowej w wymiarze 50/50. Kupujący apartamenty w Willa Port Resort mają także możliwość uzyskania zwrotu 22% VAT nawet, jeśli nie prowadzą oni działalności gospodarczej.

W Willa Port Resort znajdzie się bogata infrastruktura rekreacyjno-rozrywkowa i biznesowo-konferencyjna: dwie restauracje, kawiarnia, sale konferencyjne, sala widowiskowo-konferencyjna na blisko 400 osób, zaplecze Spa&Wellness oraz strefa rozrywki dla dzieci i dorosłych. Właściciele apartamentów mogą wziąć udział w elitarnym i atrakcyjnym Programie Właścicielskim Condohotels, który gwarantuje wysokie zniżki na usługi oferowane przez Condohotels Group (hotele, restauracja, aquapark, centrum SPA) już od momentu podpisania umowy. Powstanie Willi Port Resort wpłynie także korzystnie na funkcjonowanie pierwszego obiektu Condohotels Group, Rezydencji Willa Port, co zapewne przełoży się także na przychody z tytułu wynajmu apartamentów. Planowane oddanie inwestycji do użytku to II kwartał 2010r.

Operatorem hotelowym w Willa Port Resort będzie spółka należąca do grupy Condohotels, która specjalizuje się w zarządzaniu luksusowymi hotelami i obiektami rekreacyjnymi - Condohotels Management. Firma realizuje założone cele biznesowe poprzez wdrażanie wysokich standardów obsługi, prowadzenie efektywnych działań sprzedażowych i marketingowych, a także dzięki wiedzy i doświadczeniu ludzi tworzących struktury spółki operatorskiej - specjalistów z branży hotelarskiej. Obecnie Condohotels Management zarządza w Ostródzie dwoma obiektami hotelowymi (www.hotelplatinum.pl) oraz (www.rezydencjewillaport.pl), nowoczesnym centrum Platinum SPA (www.platinumspa.pl) oraz Aquaparkiem (www.aquaparkostroda.pl).

Condobroker Estates & Consulting

kg

Źródło: inwestycje.pl

Powrót do czasów „wielkiej płyty”?

Polacy szukają małych mieszkań, ale z możliwie dużą liczbą pomieszczeń 76% osób zainteresowanych zakupem mieszkania szuka lokalu maksymalnie 2-pokojowego – wskazują najnowsze dane Home Broker. Rośnie liczba chętnych na zakup mieszkań o możliwe dużej liczbie pomieszczeń przy minimalnej powierzchni, np. 2-pokojowych o metrażu 40 mkw. Deweloperzy stopniowo reagują na takie zapotrzebowanie rynku. W 2009 roku o prawie 2 mkw. spadła przeciętna powierzchnia mieszkań oddawanych do użytku.
W ubiegłym roku oddano do użytku w sumie 160,1 tys. mieszkań, o 3,1% mniej niż w 2008 roku – wskazują dane GUS. W większym stopniu, o 6,7%, zmniejszyła się powierzchnia oddawanych mieszkań.  Oznacza to, że mieszkania, które trafiły na rynek były przeciętnie mniejsze niż przed rokiem. Średnia powierzchnia lokali deweloperskich spadła z 67,8 mkw. do 66  mkw., a mieszkań spółdzielczych z 59,2 mkw. do 57,6 mkw.

2,6 mkw. mniej w nowym mieszkaniu

W przypadku mieszkań z oferty Home Broker różnica jest jeszcze większa. Średnia powierzchnia nowego mieszkania wprowadzonego do sprzedaży w 2009 roku wynosiła 68,1 mkw., a rok wcześniej – 70,7 mkw. (spadek o 2,6 mkw.). Tendencja jest kontynuowana w tym roku, z jeszcze większą siłą. Średnia powierzchnia lokali wprowadzonych do oferty w tym roku to zaledwie 55,2 mkw.

Wielka płyta po nowemu

Z danych Home Broker wynika, że prawie 58% osób zainteresowanych zakupem mieszkania poszukuje lokalu o minimum dwóch pokojach. Jednocześnie prawie 76% badanych chce kupić mieszkania maksymalnie 2-pokojowe. W opinii doradców Home Broker, rośnie grupa klientów, którzy poszukują mieszkań o możliwie dużej liczbie pomieszczeń przy minimalnej powierzchni, np. lokali 2-pokojowych o metrażu 35-40 mkw. czy 3-pokojowych w metrażu od 55 mkw.  – To powrót do czasów wielkiej płyty, gdy budowano mieszkania 3-pokojowe nieprzekraczające  50 mkw. – przyznaje Michał Sakowski, doradca Home Broker z Krakowa. - Tyle tylko, że klienci szukają dziś takich mieszkań w nowym budownictwie – dodaje.
 

Mniej metrów mieszkania na kredyt przy tych samych dochodach

Powodem takiej sytuacji jest m.in. znaczne ograniczenie zdolności kredytowej Polaków. Chociaż sytuacja w tym zakresie znacznie się poprawiła w drugiej połowie 2009 roku, to wciąż  maksymalna kwota kredytu, jaką może uzyskać kredytobiorca o określonych parametrach jest niższa niż dwa lata temu. Przykładowo, 4-osobowa rodzina o odchodach 3,5 tys. netto mogła liczyć w grudniu przeciętnie na 214 tys. zł kredytu (w złotych). Na początku 2007 roku zdolność była o prawie 100 tys. zł większa. Spadek w zakresie zdolności jest większy od spadku cen mieszkań co powoduje, że dziś siła nabywcza kredytobiorcy, liczona liczbą metrów kwadratowych, które może kupić wykorzystując zdolność, jest mniejsza niż przed kryzysem. 

Deweloperzy dzielą duże mieszkania

Z danych Home Broker wynika, że część deweloperów zwiększa udział mieszkań o mniejszym metrażu w nowych inwestycjach, a nawet dokonuje zmian już na etapie realizacji  projektu.  – W Lublinie część deweloperów szybko zareagowała na zmieniające się warunki rynkowe i rozpoczęła inwestycje, w których mieszkania 2-pokojowe mają powierzchnię 40 mkw., a 3-pokojowe są dostępne w metrażu od 55 mkw. – mówi Artur Lepiarz, doradca Home Broker w Lublinie. Dodaje, że był przypadek, w którym deweloper zdecydował się podzielić mieszkania 80-metrowe w pierwotnym projekcie na dwa mniejsze. Podobne przypadki zdarzają się m.in. w Krakowie i Warszawie. – Jeden z deweloperów, który dopiero za kilka miesięcy będzie oddawać mieszkania w Warszawie, pod koniec zeszłego roku zdecydował się podzielić 100-metrowe mieszkania i sprzedał już prawie wszystkie – mówi Włodzimierz Wielogórski, specjalista ds. rynku pierwotnego w Home Broker. – Nie jest to jednak zjawisko masowe. Wielu deweloperów liczy na to, że sprzeda w końcu lokale o większym metrażu i nie chce zdecydować się na podział– dodaje.

Katarzyna Siwek
Home Broker

jn

Źródło: inwestycje.pl

Powrót do czasów „wielkiej płyty”?

Polacy szukają małych mieszkań, ale z możliwie dużą liczbą pomieszczeń 76% osób zainteresowanych zakupem mieszkania szuka lokalu maksymalnie 2-pokojowego – wskazują najnowsze dane Home Broker. Rośnie liczba chętnych na zakup mieszkań o możliwe dużej liczbie pomieszczeń przy minimalnej powierzchni, np. 2-pokojowych o metrażu 40 mkw. Deweloperzy stopniowo reagują na takie zapotrzebowanie rynku. W 2009 roku o prawie 2 mkw. spadła przeciętna powierzchnia mieszkań oddawanych do użytku.
W ubiegłym roku oddano do użytku w sumie 160,1 tys. mieszkań, o 3,1% mniej niż w 2008 roku – wskazują dane GUS. W większym stopniu, o 6,7%, zmniejszyła się powierzchnia oddawanych mieszkań.  Oznacza to, że mieszkania, które trafiły na rynek były przeciętnie mniejsze niż przed rokiem. Średnia powierzchnia lokali deweloperskich spadła z 67,8 mkw. do 66  mkw., a mieszkań spółdzielczych z 59,2 mkw. do 57,6 mkw.

2,6 mkw. mniej w nowym mieszkaniu

W przypadku mieszkań z oferty Home Broker różnica jest jeszcze większa. Średnia powierzchnia nowego mieszkania wprowadzonego do sprzedaży w 2009 roku wynosiła 68,1 mkw., a rok wcześniej – 70,7 mkw. (spadek o 2,6 mkw.). Tendencja jest kontynuowana w tym roku, z jeszcze większą siłą. Średnia powierzchnia lokali wprowadzonych do oferty w tym roku to zaledwie 55,2 mkw.

Wielka płyta po nowemu

Z danych Home Broker wynika, że prawie 58% osób zainteresowanych zakupem mieszkania poszukuje lokalu o minimum dwóch pokojach. Jednocześnie prawie 76% badanych chce kupić mieszkania maksymalnie 2-pokojowe. W opinii doradców Home Broker, rośnie grupa klientów, którzy poszukują mieszkań o możliwie dużej liczbie pomieszczeń przy minimalnej powierzchni, np. lokali 2-pokojowych o metrażu 35-40 mkw. czy 3-pokojowych w metrażu od 55 mkw.  – To powrót do czasów wielkiej płyty, gdy budowano mieszkania 3-pokojowe nieprzekraczające  50 mkw. – przyznaje Michał Sakowski, doradca Home Broker z Krakowa. - Tyle tylko, że klienci szukają dziś takich mieszkań w nowym budownictwie – dodaje.
 

Mniej metrów mieszkania na kredyt przy tych samych dochodach

Powodem takiej sytuacji jest m.in. znaczne ograniczenie zdolności kredytowej Polaków. Chociaż sytuacja w tym zakresie znacznie się poprawiła w drugiej połowie 2009 roku, to wciąż  maksymalna kwota kredytu, jaką może uzyskać kredytobiorca o określonych parametrach jest niższa niż dwa lata temu. Przykładowo, 4-osobowa rodzina o odchodach 3,5 tys. netto mogła liczyć w grudniu przeciętnie na 214 tys. zł kredytu (w złotych). Na początku 2007 roku zdolność była o prawie 100 tys. zł większa. Spadek w zakresie zdolności jest większy od spadku cen mieszkań co powoduje, że dziś siła nabywcza kredytobiorcy, liczona liczbą metrów kwadratowych, które może kupić wykorzystując zdolność, jest mniejsza niż przed kryzysem. 

Deweloperzy dzielą duże mieszkania

Z danych Home Broker wynika, że część deweloperów zwiększa udział mieszkań o mniejszym metrażu w nowych inwestycjach, a nawet dokonuje zmian już na etapie realizacji  projektu.  – W Lublinie część deweloperów szybko zareagowała na zmieniające się warunki rynkowe i rozpoczęła inwestycje, w których mieszkania 2-pokojowe mają powierzchnię 40 mkw., a 3-pokojowe są dostępne w metrażu od 55 mkw. – mówi Artur Lepiarz, doradca Home Broker w Lublinie. Dodaje, że był przypadek, w którym deweloper zdecydował się podzielić mieszkania 80-metrowe w pierwotnym projekcie na dwa mniejsze. Podobne przypadki zdarzają się m.in. w Krakowie i Warszawie. – Jeden z deweloperów, który dopiero za kilka miesięcy będzie oddawać mieszkania w Warszawie, pod koniec zeszłego roku zdecydował się podzielić 100-metrowe mieszkania i sprzedał już prawie wszystkie – mówi Włodzimierz Wielogórski, specjalista ds. rynku pierwotnego w Home Broker. – Nie jest to jednak zjawisko masowe. Wielu deweloperów liczy na to, że sprzeda w końcu lokale o większym metrażu i nie chce zdecydować się na podział– dodaje.

Katarzyna Siwek
Home Broker

jn

Źródło: inwestycje.pl

Ruszyły inwestycje na rynku mieszkaniowym

W grudniu, drugi miesiąc z rzędu rosła liczba nowych inwestycji budowlanych na rynku mieszkaniowym. Ponieważ jednocześnie wyhamowuje tendencja spadkowa w obszarze pozwoleń na budowę można przypuszczać, że rynek pierwotny stopniowo wychodzi z kryzysu. W tym roku kupujący będą się jednak musieli pogodzić się z mniejszym zaawansowaniem robót w momencie kupna.
W grudniu 2009 roku oddano do użytku 16,76 tys. mieszkań, o prawie 44% mniej niż przed rokiem – podał GUS. To efekt wysokiej bazy – w grudniu 2008 r. oddano do użytku rekordową liczbę  29,9 tys. lokali  (inwestorzy, którzy oddali mieszkania przed 1 stycznia 2009 roku uniknęli obowiązku certyfikacji energetycznej). W całym roku do użytkowania było oddawanych co miesiąc średnio 13,3 tys. To o ponad 7% więcej niż średnio w latach 2007-2008.

W grudniu wydano pozwolenia na budowę 14,6 tys. mieszkań, o 5,8% mniej niż przed rokiem. Miesięczna średnia  z 2009 roku -  niespełna 15 tys. mieszkań, dla których wydano pozwolenia na budowę – jest o ponad 25% niższa od średniej z lat 2007-2008, gdy co miesiąc rozpoczynano budowę przeciętnie 20 tys. mieszkań.

Ponadto w grudniu rozpoczęto budowę 8,4 tys. lokali, o 22% więcej niż przed rokiem.  Był to drugi z rzędu wzrostowy miesiąc, co – w połączeniu z wyhamowaniem dynamiki spadku pozwoleń na budowę – może być zwiastunem wychodzenia rynku budownictwa mieszkaniowego z kryzysu. Trzeba jednak pamiętać o niskiej bazie z końca ub.r. Dlatego konieczne jest potwierdzenie korzystnych danych w kolejnych miesiącach. Niemniej jednak, w całym 2009 r. rozpoczęto budowę 142,9 tys. mieszkań, czyli 12,2 tys. przeciętnie w miesiącu. W dwóch poprzednich latach co miesiąc rozpoczynano budowę prawie 15 tys. mieszkań, zatem w 2009 r. spadek wyniósł ponad 20%. 

Silna tendencja spadkowa w obszarze nowych inwestycji budowlanych, jaka rozpoczęła się w IV kwartale 2008 r. skutkuje już odczuwalnym ograniczeniem podaży mieszkań na rynku pierwotnym. Problem ten będzie bardziej widoczny w drugiej połowie roku. W efekcie osoby zainteresowane zakupem lokalu np. od dewelopera będą zmuszone zaakceptować niższy poziom zaawansowania prac budowlanych.

Możliwość zakupu mieszkaniu na rynku pierwotnym będzie zależała od gotowości banków do finansowania takich inwestycji. W okresie kryzysu finansowego banki znacznie ograniczyły udzielanie kredytów na zakup mieszkań w budowie. Wprowadziły nieformalne listy deweloperów, określiły minimalny stan zaawansowania robót, zastrzegły sobie indywidualne podejście do każdej inwestycji, uzależniały decyzje kredytowe od przebiegu innych inwestycji tego dewelopera, wymagały ponadto wielu dodatkowych dokumentów, które nie były potrzebne w przypadku zakupu mieszkania na rynku wtórnym. Tylko nieliczne deklarowały gotowość finansowania „dziury w ziemi”, godząc się na udzielenie takiego kredytu np. w sytuacji, gdy możliwe jest ustanowienie zabezpieczenia na innej nieruchomości. Jeżeli banki nie zliberalizują podejścia do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym, to biorąc pod uwagę ograniczenie podaży gotowych lokali, zakup mieszkania będzie trudniejszy. 
 
 


Katarzyna Siwek
Home Broker

jn

Źródło: inwestycje.pl

Ruszyły inwestycje na rynku mieszkaniowym

W grudniu, drugi miesiąc z rzędu rosła liczba nowych inwestycji budowlanych na rynku mieszkaniowym. Ponieważ jednocześnie wyhamowuje tendencja spadkowa w obszarze pozwoleń na budowę można przypuszczać, że rynek pierwotny stopniowo wychodzi z kryzysu. W tym roku kupujący będą się jednak musieli pogodzić się z mniejszym zaawansowaniem robót w momencie kupna.
W grudniu 2009 roku oddano do użytku 16,76 tys. mieszkań, o prawie 44% mniej niż przed rokiem – podał GUS. To efekt wysokiej bazy – w grudniu 2008 r. oddano do użytku rekordową liczbę  29,9 tys. lokali  (inwestorzy, którzy oddali mieszkania przed 1 stycznia 2009 roku uniknęli obowiązku certyfikacji energetycznej). W całym roku do użytkowania było oddawanych co miesiąc średnio 13,3 tys. To o ponad 7% więcej niż średnio w latach 2007-2008.

W grudniu wydano pozwolenia na budowę 14,6 tys. mieszkań, o 5,8% mniej niż przed rokiem. Miesięczna średnia  z 2009 roku -  niespełna 15 tys. mieszkań, dla których wydano pozwolenia na budowę – jest o ponad 25% niższa od średniej z lat 2007-2008, gdy co miesiąc rozpoczynano budowę przeciętnie 20 tys. mieszkań.

Ponadto w grudniu rozpoczęto budowę 8,4 tys. lokali, o 22% więcej niż przed rokiem.  Był to drugi z rzędu wzrostowy miesiąc, co – w połączeniu z wyhamowaniem dynamiki spadku pozwoleń na budowę – może być zwiastunem wychodzenia rynku budownictwa mieszkaniowego z kryzysu. Trzeba jednak pamiętać o niskiej bazie z końca ub.r. Dlatego konieczne jest potwierdzenie korzystnych danych w kolejnych miesiącach. Niemniej jednak, w całym 2009 r. rozpoczęto budowę 142,9 tys. mieszkań, czyli 12,2 tys. przeciętnie w miesiącu. W dwóch poprzednich latach co miesiąc rozpoczynano budowę prawie 15 tys. mieszkań, zatem w 2009 r. spadek wyniósł ponad 20%. 

Silna tendencja spadkowa w obszarze nowych inwestycji budowlanych, jaka rozpoczęła się w IV kwartale 2008 r. skutkuje już odczuwalnym ograniczeniem podaży mieszkań na rynku pierwotnym. Problem ten będzie bardziej widoczny w drugiej połowie roku. W efekcie osoby zainteresowane zakupem lokalu np. od dewelopera będą zmuszone zaakceptować niższy poziom zaawansowania prac budowlanych.

Możliwość zakupu mieszkaniu na rynku pierwotnym będzie zależała od gotowości banków do finansowania takich inwestycji. W okresie kryzysu finansowego banki znacznie ograniczyły udzielanie kredytów na zakup mieszkań w budowie. Wprowadziły nieformalne listy deweloperów, określiły minimalny stan zaawansowania robót, zastrzegły sobie indywidualne podejście do każdej inwestycji, uzależniały decyzje kredytowe od przebiegu innych inwestycji tego dewelopera, wymagały ponadto wielu dodatkowych dokumentów, które nie były potrzebne w przypadku zakupu mieszkania na rynku wtórnym. Tylko nieliczne deklarowały gotowość finansowania „dziury w ziemi”, godząc się na udzielenie takiego kredytu np. w sytuacji, gdy możliwe jest ustanowienie zabezpieczenia na innej nieruchomości. Jeżeli banki nie zliberalizują podejścia do kredytowania zakupu mieszkań na rynku pierwotnym, to biorąc pod uwagę ograniczenie podaży gotowych lokali, zakup mieszkania będzie trudniejszy. 
 
 


Katarzyna Siwek
Home Broker

jn

Źródło: inwestycje.pl

Sytuacja na rynku gruntów inwestycyjnych w Polsce w roku 2009 i prognoza na 2010

Colliers International, firma doradcza na rynku nieruchomości komercyjnych, publikuje najnowszy raport dotyczący sytuacji na rynku gruntów inwestycyjnych w Polsce.
Główne wnioski

Rok 2009 rozpoczął się od kontynuacji spadków cen gruntów zapoczątkowanych w II połowie 2008 roku. Druga połowa roku przyniosła natomiast optymistyczne dane ekonomiczne oraz zapewnienie wielu deweloperów o rozpoczęciu nowych inwestycji zarówno mieszkaniowych jak i biurowych. Firmy, które sprzedały w najkorzystniejszym okresie swoje aktywa i posiadają zasoby wolnej gotówki, bądź ich sytuacja jest na tyle dobra, że otrzymają finansowanie, szykują się już na „wyprzedaże”. Chociaż pierwsze znaczące transakcje spodziewane są na koniec I połowy 2010, właściciele przestali już obniżać ceny ofertowe z nadzieją, iż odrobią starty wywołane drastycznym spadkiem wartości nieruchomości na przełomie 2008 i 2009 roku.

Grunty pod zabudowę mieszkaniową

Grunty pod inwestycje mieszkaniowe okazały się najbardziej wrażliwe na recesję. Popyt na nie jest bowiem silnie powiązany ze sprzedażą mieszkań, która na przełomie 2008 i 2009 roku gwałtownie spadła.

Na spadek popytu na nowe mieszkania inwestorzy zareagowali wstrzymaniem wielu projektów. Według danych statystycznych GUS, liczba rozpoczętych inwestycji od stycznia do listopada 2009 r. spadła o blisko 20% w porównaniu z analogicznym okresem w roku 2008.

Najbardziej potaniały grunty zlokalizowane w miastach regionalnych np. Poznaniu i Trójmieście. Ceny w tych miastach są zbliżone i wynoszą od 100 euro do 300 euro za mkw PUM (Powierzchnia Użytkowa Mieszkalna).
Najdroższą lokalizacją w Polsce niezmiennie pozostaje Warszawa, w której ceny sięgają 650 euro za mkw PUM.

Grunty pod inwestycje komercyjne

Sytuacja na rynku działek pod zabudowę biurową w Polsce prezentuje się podobnie jak na rynku gruntów mieszkaniowych. Po zdecydowanym spadku cen w II połowie 2008 roku, sięgającym nawet 50% (ceny minimalne w Trójmieście) w 2009 roku zanotowaliśmy wyhamowanie spadków cen. Najwyższe ceny gruntów w Polsce pod zabudowę biurową występują w Warszawie i oscylują w przedziale od 220 do 700 euro z mkw GLA (Gross Leasable Area - Powierzchnia Najmu Brutto).  Ceny ofertowe w Warszawie w I połowie 2009 roku ustabilizowały się, natomiast w II połowie odnotowaliśmy wyraźne ich podniesienie.

Kryzys uderzył nie tylko w inwestorów lecz również w konsumentów. Sprzedaż detaliczna, pomimo iż w ostatnich miesiącach wzrosła, w ujęciu rocznym nadal pozostaje na relatywnie niskim poziomie. Deweloperzy odkładają więc plany zakupu nowych terenów pod inwestycje handlowe, a obecne projekty powstają często w mniejszej skali niż dotychczas planowano. Zastój w sprzedaży gruntów pod powierzchnie handlowe wynika również z faktu, że istnieje ograniczona ilość terenów, na których można budować obiekty o powierzchni przekraczającej 2000 mkw.

Ceny gruntów pod działalność logistyczną i produkcyjną na koniec roku 2009 wahały się w przedziale od 17 euro w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i III strefie Warszawy aż do 150 euro za najatrakcyjniejsze grunty w I strefie Warszawy. Ze względu jednak na fakt, że ok. 20 % powierzchni magazynowej jest w tej chwili niewynajęte (ok. 1 mln mkw.), deweloperzy odłożyli pozyskiwanie gruntów i skupili się na wynajmie posiadanych magazynów.

Komentarz eksperta Colliers International

Zdaniem Daniela Puchalskiego, Dyrektora Działu Gruntów Inwestycyjnych w Colliers International w najbliższych miesiącach nie należy spodziewać się gwałtownych zmian cen ofertowych. „W pierwszej połowie 2010 roku pojawią się prawdopodobnie informacje o szczęśliwcach, którzy nabyli atrakcyjne grunty po relatywnie niskich cenach. Nie należy się jednak spodziewać zbyt dużej liczby transakcji, ponieważ inwestorzy posiadają w swoich portfelach wiele nie rozpoczętych projektów i w pierwszej kolejności na nich skupią swoją uwagę”. – mówi Daniel Puchalski i dodaje – „Przy podejmowaniu decyzji o zakupach inwestorzy będą zwracali większa uwagę na lokalizację, cenę oraz możliwość wchłonięcia podaży danej powierzchni przez lokalny rynek. Chociaż czasy, kiedy stopy zwrotu z inwestycji nierzadko sięgały kilkudziesięciu a nawet więcej procent minęły, nadal na rynku można zaleźć bardzo atrakcyjne projekty”.

Colliers International

as

Źródło: inwestycje.pl

Sytuacja na rynku gruntów inwestycyjnych w Polsce w roku 2009 i prognoza na 2010

Colliers International, firma doradcza na rynku nieruchomości komercyjnych, publikuje najnowszy raport dotyczący sytuacji na rynku gruntów inwestycyjnych w Polsce.
Główne wnioski

Rok 2009 rozpoczął się od kontynuacji spadków cen gruntów zapoczątkowanych w II połowie 2008 roku. Druga połowa roku przyniosła natomiast optymistyczne dane ekonomiczne oraz zapewnienie wielu deweloperów o rozpoczęciu nowych inwestycji zarówno mieszkaniowych jak i biurowych. Firmy, które sprzedały w najkorzystniejszym okresie swoje aktywa i posiadają zasoby wolnej gotówki, bądź ich sytuacja jest na tyle dobra, że otrzymają finansowanie, szykują się już na „wyprzedaże”. Chociaż pierwsze znaczące transakcje spodziewane są na koniec I połowy 2010, właściciele przestali już obniżać ceny ofertowe z nadzieją, iż odrobią starty wywołane drastycznym spadkiem wartości nieruchomości na przełomie 2008 i 2009 roku.

Grunty pod zabudowę mieszkaniową

Grunty pod inwestycje mieszkaniowe okazały się najbardziej wrażliwe na recesję. Popyt na nie jest bowiem silnie powiązany ze sprzedażą mieszkań, która na przełomie 2008 i 2009 roku gwałtownie spadła.

Na spadek popytu na nowe mieszkania inwestorzy zareagowali wstrzymaniem wielu projektów. Według danych statystycznych GUS, liczba rozpoczętych inwestycji od stycznia do listopada 2009 r. spadła o blisko 20% w porównaniu z analogicznym okresem w roku 2008.

Najbardziej potaniały grunty zlokalizowane w miastach regionalnych np. Poznaniu i Trójmieście. Ceny w tych miastach są zbliżone i wynoszą od 100 euro do 300 euro za mkw PUM (Powierzchnia Użytkowa Mieszkalna).
Najdroższą lokalizacją w Polsce niezmiennie pozostaje Warszawa, w której ceny sięgają 650 euro za mkw PUM.

Grunty pod inwestycje komercyjne

Sytuacja na rynku działek pod zabudowę biurową w Polsce prezentuje się podobnie jak na rynku gruntów mieszkaniowych. Po zdecydowanym spadku cen w II połowie 2008 roku, sięgającym nawet 50% (ceny minimalne w Trójmieście) w 2009 roku zanotowaliśmy wyhamowanie spadków cen. Najwyższe ceny gruntów w Polsce pod zabudowę biurową występują w Warszawie i oscylują w przedziale od 220 do 700 euro z mkw GLA (Gross Leasable Area - Powierzchnia Najmu Brutto).  Ceny ofertowe w Warszawie w I połowie 2009 roku ustabilizowały się, natomiast w II połowie odnotowaliśmy wyraźne ich podniesienie.

Kryzys uderzył nie tylko w inwestorów lecz również w konsumentów. Sprzedaż detaliczna, pomimo iż w ostatnich miesiącach wzrosła, w ujęciu rocznym nadal pozostaje na relatywnie niskim poziomie. Deweloperzy odkładają więc plany zakupu nowych terenów pod inwestycje handlowe, a obecne projekty powstają często w mniejszej skali niż dotychczas planowano. Zastój w sprzedaży gruntów pod powierzchnie handlowe wynika również z faktu, że istnieje ograniczona ilość terenów, na których można budować obiekty o powierzchni przekraczającej 2000 mkw.

Ceny gruntów pod działalność logistyczną i produkcyjną na koniec roku 2009 wahały się w przedziale od 17 euro w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego i III strefie Warszawy aż do 150 euro za najatrakcyjniejsze grunty w I strefie Warszawy. Ze względu jednak na fakt, że ok. 20 % powierzchni magazynowej jest w tej chwili niewynajęte (ok. 1 mln mkw.), deweloperzy odłożyli pozyskiwanie gruntów i skupili się na wynajmie posiadanych magazynów.

Komentarz eksperta Colliers International

Zdaniem Daniela Puchalskiego, Dyrektora Działu Gruntów Inwestycyjnych w Colliers International w najbliższych miesiącach nie należy spodziewać się gwałtownych zmian cen ofertowych. „W pierwszej połowie 2010 roku pojawią się prawdopodobnie informacje o szczęśliwcach, którzy nabyli atrakcyjne grunty po relatywnie niskich cenach. Nie należy się jednak spodziewać zbyt dużej liczby transakcji, ponieważ inwestorzy posiadają w swoich portfelach wiele nie rozpoczętych projektów i w pierwszej kolejności na nich skupią swoją uwagę”. – mówi Daniel Puchalski i dodaje – „Przy podejmowaniu decyzji o zakupach inwestorzy będą zwracali większa uwagę na lokalizację, cenę oraz możliwość wchłonięcia podaży danej powierzchni przez lokalny rynek. Chociaż czasy, kiedy stopy zwrotu z inwestycji nierzadko sięgały kilkudziesięciu a nawet więcej procent minęły, nadal na rynku można zaleźć bardzo atrakcyjne projekty”.

Colliers International

as

Źródło: inwestycje.pl

Dobre wieści z Wielkiej Brytanii

Tydzień rozpoczął się dobrymi wiadomościami z rynku nieruchomości. Napłynęły one z Wielkiej Brytanii, gdzie Rightmove, największy serwis poświęcony nieruchomościom, wskazał na wzrost cen domów w styczniu o 4,1% w skali roku. w ujęciu miesięcznym wyniósł on 0,4%. W efekcie w tym miesiącu ceny znalazły się na poziomie niższym o 8,3% od szczytu z maja 2008 r. Mówimy tu nie o cenach transakcyjnych, a tych, jakich żądają sprzedający. Tym samym obraz prezentowany przez Rightmove może być podkoloryzowany. Tym bardziej, że przedstawiciele tej firmy zwracają uwagę na ograniczoną podaż domów, przez co sprzedający nie znajdują się pod dużą presją. Wskaźnik ilości nieruchomości wystawionych na sprzedaż przypadającej na agenta nieruchomościowego obniżyła się do najniższego poziomu od 2 lat (63). W dalszej części tego roku to może się zmienić. Miałoby to negatywny wpływ na ceny.
Mimo tego, że wczoraj nie pracowały amerykańskie rynki finansowe, to mieliśmy na nich symboliczne wydarzenie. Po raz pierwszy od 27 listopada 2009 r. podniósł się spread na obligacjach korporacyjnych, czyli różnica między ich rentownością a dochodowością papierów skarbowych. Był to minimalny ruch, o 1 pkt bazowy, do 161 pkt. Spadkowa seria rozpoczynała się z poziomu 191 pkt bazowych. Specjaliści upatrują przyczyny wzrostu spreadu w rosnących potrzebach pożyczkowych przedsiębiorstw na świecie, które potrzebują w tym roku zrefinansować długi o wartości 2 bln USD.

Dziś nastroje na rynkach Starego Kontynentu kształtować w dużym stopniu będzie przedpołudniowa publikacja styczniowego indeksu zaufania niemieckich inwestorów i analityków ZEW. Dla nas ważne będą wiadomości o płacach i zatrudnieniu w grudniu.

Zwróć uwagę:


Ceny, jakich żądają sprzedający nieruchomości w Wielkiej Brytanii, wzrosły w styczniu o 4,1% w porównaniu z tym samym miesiącem 2009 r., ale nastąpiło to przy niewielkiej podaży.

Czy nominalny wzrost płac w Polsce będzie w stanie zrekompensować spadek zatrudnienia i nie dopuścić do obniżenia się nominalnego funduszu płac.

Czy styczeń przyniesie dalszą poprawę nastrojów na amerykańskim rynku nieruchomości, obrazowaną indeksem NAHB.

Rynek dnia-Akcje deweloperów

Akcje deweloperów notowanych na warszawskim parkiecie nie dotrzymują w ostatnich tygodniach kroku innym branżom. W dużej mierze jest to pochodną szczególnego zainteresowania inwestorów największymi spółkami. Jednocześnie papiery deweloperów są ofiarą własnego sukcesu—wcześniej urosły tak mocno, że teraz nie ma na nie aż tak wielu chętnych. W tym roku gorzej od nich wypadają jedynie spółki informatyczne.

Czołowi przedstawiciele branży deweloperskiej na giełdzie wypadają w tym roku bardzo zróżnicowanie. Dom Development jest ok. 2% pod kreską, Marvipol zniżkuje o ok. 4%, ale J.W. Construction zyskuje ok. 8%. Na obrazie WIG-Deweloperzy ciąży ok. 4-proc. spadek walorów GTC, reprezentującego komercyjną, a nie mieszkaniową, sferę działalności. Jego rywal, Echo, natomiast idzie w górę o ok. 2%.

Prawie nie zmienia się kurs lidera ubiegłorocznych zwyżek na naszym parkiecie (ponad 700%), jakim był Immoeast. Traci inny zagraniczny reprezentant branży, Ronson. Podobnie jest z Warimpexem.

Katarzyna Siwek
Home Broker

js


Źródło: inwestycje.pl

Dobre wieści z Wielkiej Brytanii

Tydzień rozpoczął się dobrymi wiadomościami z rynku nieruchomości. Napłynęły one z Wielkiej Brytanii, gdzie Rightmove, największy serwis poświęcony nieruchomościom, wskazał na wzrost cen domów w styczniu o 4,1% w skali roku. w ujęciu miesięcznym wyniósł on 0,4%. W efekcie w tym miesiącu ceny znalazły się na poziomie niższym o 8,3% od szczytu z maja 2008 r. Mówimy tu nie o cenach transakcyjnych, a tych, jakich żądają sprzedający. Tym samym obraz prezentowany przez Rightmove może być podkoloryzowany. Tym bardziej, że przedstawiciele tej firmy zwracają uwagę na ograniczoną podaż domów, przez co sprzedający nie znajdują się pod dużą presją. Wskaźnik ilości nieruchomości wystawionych na sprzedaż przypadającej na agenta nieruchomościowego obniżyła się do najniższego poziomu od 2 lat (63). W dalszej części tego roku to może się zmienić. Miałoby to negatywny wpływ na ceny.
Mimo tego, że wczoraj nie pracowały amerykańskie rynki finansowe, to mieliśmy na nich symboliczne wydarzenie. Po raz pierwszy od 27 listopada 2009 r. podniósł się spread na obligacjach korporacyjnych, czyli różnica między ich rentownością a dochodowością papierów skarbowych. Był to minimalny ruch, o 1 pkt bazowy, do 161 pkt. Spadkowa seria rozpoczynała się z poziomu 191 pkt bazowych. Specjaliści upatrują przyczyny wzrostu spreadu w rosnących potrzebach pożyczkowych przedsiębiorstw na świecie, które potrzebują w tym roku zrefinansować długi o wartości 2 bln USD.

Dziś nastroje na rynkach Starego Kontynentu kształtować w dużym stopniu będzie przedpołudniowa publikacja styczniowego indeksu zaufania niemieckich inwestorów i analityków ZEW. Dla nas ważne będą wiadomości o płacach i zatrudnieniu w grudniu.

Zwróć uwagę:


Ceny, jakich żądają sprzedający nieruchomości w Wielkiej Brytanii, wzrosły w styczniu o 4,1% w porównaniu z tym samym miesiącem 2009 r., ale nastąpiło to przy niewielkiej podaży.

Czy nominalny wzrost płac w Polsce będzie w stanie zrekompensować spadek zatrudnienia i nie dopuścić do obniżenia się nominalnego funduszu płac.

Czy styczeń przyniesie dalszą poprawę nastrojów na amerykańskim rynku nieruchomości, obrazowaną indeksem NAHB.

Rynek dnia-Akcje deweloperów

Akcje deweloperów notowanych na warszawskim parkiecie nie dotrzymują w ostatnich tygodniach kroku innym branżom. W dużej mierze jest to pochodną szczególnego zainteresowania inwestorów największymi spółkami. Jednocześnie papiery deweloperów są ofiarą własnego sukcesu—wcześniej urosły tak mocno, że teraz nie ma na nie aż tak wielu chętnych. W tym roku gorzej od nich wypadają jedynie spółki informatyczne.

Czołowi przedstawiciele branży deweloperskiej na giełdzie wypadają w tym roku bardzo zróżnicowanie. Dom Development jest ok. 2% pod kreską, Marvipol zniżkuje o ok. 4%, ale J.W. Construction zyskuje ok. 8%. Na obrazie WIG-Deweloperzy ciąży ok. 4-proc. spadek walorów GTC, reprezentującego komercyjną, a nie mieszkaniową, sferę działalności. Jego rywal, Echo, natomiast idzie w górę o ok. 2%.

Prawie nie zmienia się kurs lidera ubiegłorocznych zwyżek na naszym parkiecie (ponad 700%), jakim był Immoeast. Traci inny zagraniczny reprezentant branży, Ronson. Podobnie jest z Warimpexem.

Katarzyna Siwek
Home Broker

js


Źródło: inwestycje.pl

W Warszawie powstanie ekologiczny park biznesowy

Firma SwedeCenter, deweloper należący do grupy Inter IKEA, wybuduje pierwszy w Polsce ekologiczny park biznesowy – Business Garden. Wyłącznym agentem odpowiedzialnym za komercjalizację kompleksu została firma Cushman & Wakefield, międzynarodowy doradca na rynku nieruchomości komercyjnych.
Park biznesowy Business Garden oprócz głównej funkcji biurowej łączyć będzie funkcje hotelowo-konferencyjne oraz handlowo-usługowe. Projekt zlokalizowany jest w odległości 2 km od lotniska i 5 km od centrum Warszawy, u zbiegu ulic Żwirki i Wigury, 1 Sierpnia oraz Iłżeckiej.
 

Business Garden powstanie na działce o powierzchni 6 ha, z czego tylko 40% zostanie zabudowane. Na pozostałych 60% powierzchni zaprojektowano ogród.

Kompleks będzie oferował docelowo 90.000 mkw. powierzchni komercyjnej. W pierwszej kolejności inwestor wybuduje dwa z siedmiu docelowo planowanych obiektów: budynek hotelowo-konferencyjno-biurowy o powierzchni 14.000 mkw. oraz budynek biurowy o powierzchni 17.300 mkw. (jednak w przypadku dużego zainteresowania ze strony potencjalnych najemców inwestor nie wyklucza wybudowania całości projektu w jednym czasie). Budowa pierwszego etapu kompleksu rozpocznie się w kwietniu br., a jego zakończenie planowane jest pod koniec 2011 r.

Projekt kompleksu przygotowała pracownia JSK Architekci

Obiekt będzie pierwszym w Polsce „zielonym” parkiem biznesowym spełniającym wszystkie istotne kryteria ekologiczne. Firma SwedeCenter zamierza ubiegać się o specjalny certyfikat LEED, który potwierdzi status ekologiczny obiektu. Celem LEED jest promowanie kompleksowego podejścia do zachowania równowagi ekologicznej poprzez spełnienie wymogów dotyczących m.in. lokalizacji, zarządzania wodą, wykorzystania energii, zastosowanych materiałów, gospodarowania odpadami czy innowacyjności projektowej.

as

Źródło: inwestycje.pl

W Warszawie powstanie ekologiczny park biznesowy

Firma SwedeCenter, deweloper należący do grupy Inter IKEA, wybuduje pierwszy w Polsce ekologiczny park biznesowy – Business Garden. Wyłącznym agentem odpowiedzialnym za komercjalizację kompleksu została firma Cushman & Wakefield, międzynarodowy doradca na rynku nieruchomości komercyjnych.
Park biznesowy Business Garden oprócz głównej funkcji biurowej łączyć będzie funkcje hotelowo-konferencyjne oraz handlowo-usługowe. Projekt zlokalizowany jest w odległości 2 km od lotniska i 5 km od centrum Warszawy, u zbiegu ulic Żwirki i Wigury, 1 Sierpnia oraz Iłżeckiej.
 

Business Garden powstanie na działce o powierzchni 6 ha, z czego tylko 40% zostanie zabudowane. Na pozostałych 60% powierzchni zaprojektowano ogród.

Kompleks będzie oferował docelowo 90.000 mkw. powierzchni komercyjnej. W pierwszej kolejności inwestor wybuduje dwa z siedmiu docelowo planowanych obiektów: budynek hotelowo-konferencyjno-biurowy o powierzchni 14.000 mkw. oraz budynek biurowy o powierzchni 17.300 mkw. (jednak w przypadku dużego zainteresowania ze strony potencjalnych najemców inwestor nie wyklucza wybudowania całości projektu w jednym czasie). Budowa pierwszego etapu kompleksu rozpocznie się w kwietniu br., a jego zakończenie planowane jest pod koniec 2011 r.

Projekt kompleksu przygotowała pracownia JSK Architekci

Obiekt będzie pierwszym w Polsce „zielonym” parkiem biznesowym spełniającym wszystkie istotne kryteria ekologiczne. Firma SwedeCenter zamierza ubiegać się o specjalny certyfikat LEED, który potwierdzi status ekologiczny obiektu. Celem LEED jest promowanie kompleksowego podejścia do zachowania równowagi ekologicznej poprzez spełnienie wymogów dotyczących m.in. lokalizacji, zarządzania wodą, wykorzystania energii, zastosowanych materiałów, gospodarowania odpadami czy innowacyjności projektowej.

as

Źródło: inwestycje.pl

Atal S.A: Wysoka sprzedaż na osiedlu Bronowice Kraków Apartamenty

Atal S.A. sprzedaje użytkownikom końcowym kolejne mieszkania w ramach niedawno ukończonej przez dewelopera inwestycji Bronowice Kraków Apartamenty. Spośród 163 wybudowanych apartamentów już 109 zostało sprzedanych, a kolejne 10 jest zarezerwowane.

Osiedle Bronowice Kraków Apartamenty posiada kubaturę liczącą 30 932,01 tysięcy metrów sześciennych i całkowitą  powierzchnię 14 969,52  metrów kwadratowych, z czego 11 875,62 metry kwadratowe  stanowi powierzchnia użytkowa. Inwestycja została zaprojektowana przez renomowane  krakowskie studio architektoniczne „Hofman Projekty – Budownictwo”, odpowiedzialne  również za projekt drugiej części inwestycji, której budowa rusza w kwietniu 2010. Bliźniaczy projekt zakłada wybudowanie 2 budynków, które łącznie będą posiadać 102 mieszkania. Deweloper przewiduje, że budowa zostanie ukończona w grudniu 2011 roku.

W ofercie posiadamy jeszcze ok. 45 mieszkań, a dla potencjalnych klientów wciąż przygotowujemy ciekawe promocje, aby zachęcić ich do wyboru osiedla Bronowice Kraków Apartamenty jako miejsca zamieszkania.” – mówi Zbigniew Juroszek, Prezes Zarządu Atal S.A.

Podstawowa cena za metr kwadratowy mieszkania to 6741 złotych brutto. Dodatkowo, dla mieszkańców dostępne są garaże w cenie 28060 złotych brutto, a wszystkie mieszkania wyposażone są w komórkę lokatorską w cenie 1605 złotych za metr kwadratowy. Bronowice Kraków Apartamenty są pierwszą inwestycją Atal S.A. w Krakowie.

Atal S.A.

kg

Źródło: inwestycje.pl

Atal S.A: Wysoka sprzedaż na osiedlu Bronowice Kraków Apartamenty

Atal S.A. sprzedaje użytkownikom końcowym kolejne mieszkania w ramach niedawno ukończonej przez dewelopera inwestycji Bronowice Kraków Apartamenty. Spośród 163 wybudowanych apartamentów już 109 zostało sprzedanych, a kolejne 10 jest zarezerwowane.

Osiedle Bronowice Kraków Apartamenty posiada kubaturę liczącą 30 932,01 tysięcy metrów sześciennych i całkowitą  powierzchnię 14 969,52  metrów kwadratowych, z czego 11 875,62 metry kwadratowe  stanowi powierzchnia użytkowa. Inwestycja została zaprojektowana przez renomowane  krakowskie studio architektoniczne „Hofman Projekty – Budownictwo”, odpowiedzialne  również za projekt drugiej części inwestycji, której budowa rusza w kwietniu 2010. Bliźniaczy projekt zakłada wybudowanie 2 budynków, które łącznie będą posiadać 102 mieszkania. Deweloper przewiduje, że budowa zostanie ukończona w grudniu 2011 roku.

W ofercie posiadamy jeszcze ok. 45 mieszkań, a dla potencjalnych klientów wciąż przygotowujemy ciekawe promocje, aby zachęcić ich do wyboru osiedla Bronowice Kraków Apartamenty jako miejsca zamieszkania.” – mówi Zbigniew Juroszek, Prezes Zarządu Atal S.A.

Podstawowa cena za metr kwadratowy mieszkania to 6741 złotych brutto. Dodatkowo, dla mieszkańców dostępne są garaże w cenie 28060 złotych brutto, a wszystkie mieszkania wyposażone są w komórkę lokatorską w cenie 1605 złotych za metr kwadratowy. Bronowice Kraków Apartamenty są pierwszą inwestycją Atal S.A. w Krakowie.

Atal S.A.

kg

Źródło: inwestycje.pl

BCC: Użytkowanie wieczyste – przeżytek z PRL-u

Business Centre Club sprzeciwia się postępowaniu samorządów, które w wyniku zaniedbań poprzednich lat obarczają mieszkańców i przedsiębiorców wysokimi podwyżkami za użytkowanie wieczyste gruntów.
Stawka opłaty rocznej za użytkowanie wieczyste stanowi procent równowartości gruntu, którą określa rzeczoznawca zależnie od statusu działki. W przypadku działki budowlanej jest to 1 proc. jej wartości, natomiast od działki przeznaczonej pod działalność usługową jest to już 3 proc.

Opłaty za niektóre działki nie były weryfikowane nawet od 10 lat. Teraz, gdy w obliczu problemów budżetowych samorządy urealniają ich wyceny zdarza się, że sumy do zapłacenia rosną kilka, a nawet kilkadziesiąt razy (rekord to 5600 proc.!). Wieloletnie zaległości w wycenach gruntów prowadzą do zachwiania budżetów, a nawet do bankructw firm. Podwyżki dotkną także osób prywatnych, ponieważ opłata za użytkowanie wieczyste jest częścią składową czynszów za mieszkania.

Wiele firm odwołało się od wprowadzanych przez samorządy wysokich podwyżek użytkowania wieczystego (np. ponad tysiąc spółek z Krakowa). W sumie liczba wypowiedzeń w ostatnich dwóch latach wzrosła trzykrotnie. Przedsiębiorcy rozważają też zmianę miejsca swoich siedzib lub fabryk w rejony, gdzie grunty są tańsze.

Samorządy tłumaczą, że muszą dbać o interes gminy i urealniać wartość gruntów. Trudno je oczywiście krytykować za to, że starają się zwiększyć wpływy do swoich budżetów. Należy jednak brać przy tym pod uwagę interes społeczny. Tym bardziej, że to właśnie inwestycje osób prywatnych i przedsiębiorców w użytkowane tereny doprowadziły do podniesienia ich atrakcyjności, co spowodowało wzrost wartości gruntów.

Opłaty za użytkowanie wieczyste gruntów ustalane są w oparciu o niejasne wyceny nieruchomości. Biegli biorą np. pod uwagę transakcje w sąsiedztwie. Efekt jest taki, że działka na warszawskim Mokotowie wyceniana jest na podstawie cen z dzielnicy Wilanów i odwrotnie. Stosowane przeliczniki i algorytmy pozwalają dowolnie określić cenę działki.

Poza wszystkim, obowiązkiem samorządów jest przekształcać użytkowanie wieczyste – które miało być tylko rozwiązaniem tymczasowym – we własność. Tymczasem robią one to opieszale, pobierając przez lata od mieszkańców haracz w postaci rocznych opłat za użytkowanie gruntu.

W projekcie ustawy o ograniczeniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców znajduje się zapis, że gminy będą mogły podnosić opłaty za użytkowanie wieczyste nie częściej, niż co trzy lata i maksymalnie o 50 proc. Zaproponowano też wprowadzenie górnego limitu opłat. To za mało. Opłaty za użytkowanie wieczyste gruntów należy w ogóle zlikwidować. Polska jest jedynym krajem w UE, w którym obowiązuje taka forma quasi własności.

Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest więc szybkie przekształcenie użytkowania wieczystego we własność i wprowadzenie podatku katastralnego, którego wysokość zależy od faktycznej wartości nieruchomości.

Arkadiusz Protas, wiceprezes BCC

jn


Źródło: inwestycje.pl

BCC: Użytkowanie wieczyste – przeżytek z PRL-u

Business Centre Club sprzeciwia się postępowaniu samorządów, które w wyniku zaniedbań poprzednich lat obarczają mieszkańców i przedsiębiorców wysokimi podwyżkami za użytkowanie wieczyste gruntów.
Stawka opłaty rocznej za użytkowanie wieczyste stanowi procent równowartości gruntu, którą określa rzeczoznawca zależnie od statusu działki. W przypadku działki budowlanej jest to 1 proc. jej wartości, natomiast od działki przeznaczonej pod działalność usługową jest to już 3 proc.

Opłaty za niektóre działki nie były weryfikowane nawet od 10 lat. Teraz, gdy w obliczu problemów budżetowych samorządy urealniają ich wyceny zdarza się, że sumy do zapłacenia rosną kilka, a nawet kilkadziesiąt razy (rekord to 5600 proc.!). Wieloletnie zaległości w wycenach gruntów prowadzą do zachwiania budżetów, a nawet do bankructw firm. Podwyżki dotkną także osób prywatnych, ponieważ opłata za użytkowanie wieczyste jest częścią składową czynszów za mieszkania.

Wiele firm odwołało się od wprowadzanych przez samorządy wysokich podwyżek użytkowania wieczystego (np. ponad tysiąc spółek z Krakowa). W sumie liczba wypowiedzeń w ostatnich dwóch latach wzrosła trzykrotnie. Przedsiębiorcy rozważają też zmianę miejsca swoich siedzib lub fabryk w rejony, gdzie grunty są tańsze.

Samorządy tłumaczą, że muszą dbać o interes gminy i urealniać wartość gruntów. Trudno je oczywiście krytykować za to, że starają się zwiększyć wpływy do swoich budżetów. Należy jednak brać przy tym pod uwagę interes społeczny. Tym bardziej, że to właśnie inwestycje osób prywatnych i przedsiębiorców w użytkowane tereny doprowadziły do podniesienia ich atrakcyjności, co spowodowało wzrost wartości gruntów.

Opłaty za użytkowanie wieczyste gruntów ustalane są w oparciu o niejasne wyceny nieruchomości. Biegli biorą np. pod uwagę transakcje w sąsiedztwie. Efekt jest taki, że działka na warszawskim Mokotowie wyceniana jest na podstawie cen z dzielnicy Wilanów i odwrotnie. Stosowane przeliczniki i algorytmy pozwalają dowolnie określić cenę działki.

Poza wszystkim, obowiązkiem samorządów jest przekształcać użytkowanie wieczyste – które miało być tylko rozwiązaniem tymczasowym – we własność. Tymczasem robią one to opieszale, pobierając przez lata od mieszkańców haracz w postaci rocznych opłat za użytkowanie gruntu.

W projekcie ustawy o ograniczeniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców znajduje się zapis, że gminy będą mogły podnosić opłaty za użytkowanie wieczyste nie częściej, niż co trzy lata i maksymalnie o 50 proc. Zaproponowano też wprowadzenie górnego limitu opłat. To za mało. Opłaty za użytkowanie wieczyste gruntów należy w ogóle zlikwidować. Polska jest jedynym krajem w UE, w którym obowiązuje taka forma quasi własności.

Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest więc szybkie przekształcenie użytkowania wieczystego we własność i wprowadzenie podatku katastralnego, którego wysokość zależy od faktycznej wartości nieruchomości.

Arkadiusz Protas, wiceprezes BCC

jn


Źródło: inwestycje.pl

Mieszkania kupują kobiety

Kobiety są motorem napędzającym machinę realizacji marzeń o lepszym lokum. Nie kierują się przy tym emocjami, ale bazują na chłodnej kalkulacji.
Panie szczegółowo rozpatrują wszystkie aspekty związane z mieszkaniem, włącznie z analizą techniki wykonania budynku i użytych materiałów. Stereotypowe postrzeganie kobiet, które wybierają samochód ze względu na kolor, ma się tu nijak do rzeczywistości. Panie okazują się być wytrawnymi graczami, inicjującymi i konsekwentnie realizującymi swoje plany. Rysują wizje przyszłego komfortu życia, co przyspiesza podjęcie wspólnej z partnerem decyzji o zakupie nowego mieszkania.

Ostateczna akceptacja mieszkania w biurze sprzedaży dewelopera jest domeną kobiet.   - Często zdarza się, że panowie przychodzą do biura po projekty, a kolejna wizyta jest już wspólna. Dla pań ważna jest kwestia bezpieczeństwa, funkcjonalność, rozkład i usytuowanie mieszkania w budynku. Wykonanie mieszkania pokazowego pomogło nam w dużym stopniu. Ułatwiło odwiedzającym naszą inwestycję klientkom wyobrażenie sobie całej przestrzeni lokalu. A jest to szczególnie trudne w przypadku niewielkich, najbardziej poszukiwanych dziś mieszkań. W realizowanym teraz, drugim etapie osiedla Alpha już lokale o powierzchni 30 mkw. możemy zaaranżować jako dwupokojowe, a w mieszkaniach o metrażu 50 mkw. mogą być trzy pokoje. W zaplanowaniu rozkładu pomaga nasz specjalista. Na tym etapie mamy możliwość zaprojektowania mieszkania w dokładnie takiej formie, jakiej życzą sobie kupujący – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w RED Real Estate Development.

Wystawionych na sprzedaż w Warszawie mieszkań, według wyliczeń firmy Reas, jest ponad 12 tys. Jest więc w czym wybierać. Jednak w całej propozycji rynkowej, jak sugerują eksperci z serwisu Tabelaofert.pl, najbardziej atrakcyjne mieszkania, w cenie 250-350 tys. złotych, stanowią tylko ok. 10 proc. oferty. Podobnych lokali, których budowa zakończy się w ciągu bieżącego kwartału można znaleźć w stolicy zaledwie ponad 300, a to już znacznie zawęża wybór i tym bardziej trzeba się nad nim dobrze zastanowić.     

Popularny stereotyp mówiący o tym, że kobiety na zakupach tracą głowę i nie zwracają uwagi na ceny obalają choćby wyniki badań zrobionych dwa lata temu przez GfK Polonia. Wynika z nich jasno, że panie kupując zachowują się bardziej racjonalnie od mężczyzn. Dla niemal 80 proc. kobiet podstawowym kryterium wyboru jest niska cena. Kierujących się tą przesłanką mężczyzn jest tylko 69 proc. Poza tym zdecydowanie więcej pań (41 proc.) niż panów (31 proc.) zwraca uwagę na promocje i obniżki.

RED Real Estate Development

kg

Źródło: inwestycje.pl

Mieszkania kupują kobiety

Kobiety są motorem napędzającym machinę realizacji marzeń o lepszym lokum. Nie kierują się przy tym emocjami, ale bazują na chłodnej kalkulacji.
Panie szczegółowo rozpatrują wszystkie aspekty związane z mieszkaniem, włącznie z analizą techniki wykonania budynku i użytych materiałów. Stereotypowe postrzeganie kobiet, które wybierają samochód ze względu na kolor, ma się tu nijak do rzeczywistości. Panie okazują się być wytrawnymi graczami, inicjującymi i konsekwentnie realizującymi swoje plany. Rysują wizje przyszłego komfortu życia, co przyspiesza podjęcie wspólnej z partnerem decyzji o zakupie nowego mieszkania.

Ostateczna akceptacja mieszkania w biurze sprzedaży dewelopera jest domeną kobiet.   - Często zdarza się, że panowie przychodzą do biura po projekty, a kolejna wizyta jest już wspólna. Dla pań ważna jest kwestia bezpieczeństwa, funkcjonalność, rozkład i usytuowanie mieszkania w budynku. Wykonanie mieszkania pokazowego pomogło nam w dużym stopniu. Ułatwiło odwiedzającym naszą inwestycję klientkom wyobrażenie sobie całej przestrzeni lokalu. A jest to szczególnie trudne w przypadku niewielkich, najbardziej poszukiwanych dziś mieszkań. W realizowanym teraz, drugim etapie osiedla Alpha już lokale o powierzchni 30 mkw. możemy zaaranżować jako dwupokojowe, a w mieszkaniach o metrażu 50 mkw. mogą być trzy pokoje. W zaplanowaniu rozkładu pomaga nasz specjalista. Na tym etapie mamy możliwość zaprojektowania mieszkania w dokładnie takiej formie, jakiej życzą sobie kupujący – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor sprzedaży w RED Real Estate Development.

Wystawionych na sprzedaż w Warszawie mieszkań, według wyliczeń firmy Reas, jest ponad 12 tys. Jest więc w czym wybierać. Jednak w całej propozycji rynkowej, jak sugerują eksperci z serwisu Tabelaofert.pl, najbardziej atrakcyjne mieszkania, w cenie 250-350 tys. złotych, stanowią tylko ok. 10 proc. oferty. Podobnych lokali, których budowa zakończy się w ciągu bieżącego kwartału można znaleźć w stolicy zaledwie ponad 300, a to już znacznie zawęża wybór i tym bardziej trzeba się nad nim dobrze zastanowić.     

Popularny stereotyp mówiący o tym, że kobiety na zakupach tracą głowę i nie zwracają uwagi na ceny obalają choćby wyniki badań zrobionych dwa lata temu przez GfK Polonia. Wynika z nich jasno, że panie kupując zachowują się bardziej racjonalnie od mężczyzn. Dla niemal 80 proc. kobiet podstawowym kryterium wyboru jest niska cena. Kierujących się tą przesłanką mężczyzn jest tylko 69 proc. Poza tym zdecydowanie więcej pań (41 proc.) niż panów (31 proc.) zwraca uwagę na promocje i obniżki.

RED Real Estate Development

kg

Źródło: inwestycje.pl

Spadek inwestycji w nieruchomości hotelowe w Europie do poziomu 3.2 mld

Jak pokazują najnowsze badania Cushman & Wakefield Hospitality poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%. Łączna wartość inwestycji w 2009 r. wyniosła 3,2 mld euro (w porównaniu do 6,4 mld euro w 2008 r.), przy czym 50% transakcji stanowiły tzw. sprzedaże wymuszone (distressed sales). Łączny wolumen w roku 2009 był mniejszy o 85% w stosunku do rekordowego wyniku z roku 2007, który wyniósł 19,8 mld euro.
Chociaż rynek w Wielkiej Brytanii odnotował największy spadek w ciągu ostatnich trzech lat, pozostał on najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA. Pomimo 50 proc. spadku w samym tylko roku 2009, wartość inwestycji w tym kraju osiągnęła poziom 935 milionów euro, co stanowi 29% łącznego wolumenu. Na kolejnych miejscach znajdują się Francja i Niemcy, których udział zainwestowanego kapitału w całkowitym wolumenie inwestycji wyniósł odpowiednio 16% oraz 9% (520 milionów oraz 300 milionów euro).

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.  Kolejną transakcją było nabycie kompleksu hotelowo-wypoczynkowego Aviemore Highland Resort w Szkocji przez grupę hotelową MacDonald Hotels od spółki PricewaterhouseCoopers, będącej syndykiem masy upadłościowej, za kwotę 153 milionów euro. Pod koniec roku została przeprowadzona transakcja nabycia projektu hotelowego przy ul. Strand w Londynie za sumę 125 milionów euro przez spółkę zależną banku BBVA.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.). Liczba inwestorów z Bliskiego Wschodu nieco zmalała - ich udział w łącznej liczbie w roku 2009 wyniósł 14%. Jednak oczekuje się, że rosnące tempo wzrostu gospodarczego przyczyni się w roku 2010 do zwiększenia aktywności inwestorów z tego rejonu podobnie jak nabywców z Dalekiego Wschodu.

Transakcje wymuszone stanowiły 50% łącznej wartości wolumenu inwestycji, przy czym część dotyczyła sprzedaży dokonywanych w postępowaniu upadłościowym, z wyraźnym nasileniem się tej tendencji pod koniec roku. Biorąc pod uwagę fakt, że na rynek trafią duże portfele nabyte w 2005 r., których dług uprzywilejowany staje się wymagalny, możemy się spodziewać dalszego wzrostu liczby transakcji wymuszonych.

Nick Pattie, dyrektor zarządzający firmy Cushman & Wakefield Hospitality, powiedział: „Potrzeba refinansowania pożyczek zaciągniętych w okresie hossy na realizację projektów hotelowych może spowodować ponowny wzrost liczby transakcji w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Na rynku jest wielu inwestorów dysponujących dużym kapitałem, którzy niecierpliwie czekają na takie okazje”.

Philip Camble, dyrektor firmy Cushman & Wakefield Hospitality, powiedział: „Profil inwestorów pod względem narodowości, którzy dokonywali zakupów w Europie w ostatnich pięciu latach zmienił się znacząco. Udział nabywców z USA wyraźnie zmalał na korzyść nabywców z Europy. Nabywcy z Wlk. Brytanii także skorzystali z okazji i zwiększyli swoją obecność na rynku, i chociaż aktywność graczy z Bliskiego Wschodu nieco spadła, oczekujemy jej wzrostu zarówno w tym roku, jak i w przyszłości”.


Cushman & Wakefield
Źródło: inwestycje.pl

Spadek inwestycji w nieruchomości hotelowe w Europie do poziomu 3.2 mld

Jak pokazują najnowsze badania Cushman & Wakefield Hospitality poziom inwestycji w nieruchomości hotelowe w rejonie Europy, Bliskiego Wschodu oraz Afryki (EMEA) w 2009 r. spadł o 50%. Łączna wartość inwestycji w 2009 r. wyniosła 3,2 mld euro (w porównaniu do 6,4 mld euro w 2008 r.), przy czym 50% transakcji stanowiły tzw. sprzedaże wymuszone (distressed sales). Łączny wolumen w roku 2009 był mniejszy o 85% w stosunku do rekordowego wyniku z roku 2007, który wyniósł 19,8 mld euro.
Chociaż rynek w Wielkiej Brytanii odnotował największy spadek w ciągu ostatnich trzech lat, pozostał on najbardziej aktywnym rynkiem w rejonie EMEA. Pomimo 50 proc. spadku w samym tylko roku 2009, wartość inwestycji w tym kraju osiągnęła poziom 935 milionów euro, co stanowi 29% łącznego wolumenu. Na kolejnych miejscach znajdują się Francja i Niemcy, których udział zainwestowanego kapitału w całkowitym wolumenie inwestycji wyniósł odpowiednio 16% oraz 9% (520 milionów oraz 300 milionów euro).

Największą transakcją przeprowadzoną w Europie w 2009 r. był zakup hotelu Radisson Blu Hotel w Hamburgu (560 pokoi hotelowych) przez fundusz Invesco Real Estate od spółki Azure Group za 155 milionów euro.  Kolejną transakcją było nabycie kompleksu hotelowo-wypoczynkowego Aviemore Highland Resort w Szkocji przez grupę hotelową MacDonald Hotels od spółki PricewaterhouseCoopers, będącej syndykiem masy upadłościowej, za kwotę 153 milionów euro. Pod koniec roku została przeprowadzona transakcja nabycia projektu hotelowego przy ul. Strand w Londynie za sumę 125 milionów euro przez spółkę zależną banku BBVA.

Rok 2009 charakteryzował się spadkiem liczby zagranicznych nabywców na rzecz inwestorów krajowych. Udział inwestorów z USA zmniejszył się o 68% (790 milionów euro) do poziom 252 milionów euro (93-proc. spadek od 2007 r.). Liczba inwestorów z Bliskiego Wschodu nieco zmalała - ich udział w łącznej liczbie w roku 2009 wyniósł 14%. Jednak oczekuje się, że rosnące tempo wzrostu gospodarczego przyczyni się w roku 2010 do zwiększenia aktywności inwestorów z tego rejonu podobnie jak nabywców z Dalekiego Wschodu.

Transakcje wymuszone stanowiły 50% łącznej wartości wolumenu inwestycji, przy czym część dotyczyła sprzedaży dokonywanych w postępowaniu upadłościowym, z wyraźnym nasileniem się tej tendencji pod koniec roku. Biorąc pod uwagę fakt, że na rynek trafią duże portfele nabyte w 2005 r., których dług uprzywilejowany staje się wymagalny, możemy się spodziewać dalszego wzrostu liczby transakcji wymuszonych.

Nick Pattie, dyrektor zarządzający firmy Cushman & Wakefield Hospitality, powiedział: „Potrzeba refinansowania pożyczek zaciągniętych w okresie hossy na realizację projektów hotelowych może spowodować ponowny wzrost liczby transakcji w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Na rynku jest wielu inwestorów dysponujących dużym kapitałem, którzy niecierpliwie czekają na takie okazje”.

Philip Camble, dyrektor firmy Cushman & Wakefield Hospitality, powiedział: „Profil inwestorów pod względem narodowości, którzy dokonywali zakupów w Europie w ostatnich pięciu latach zmienił się znacząco. Udział nabywców z USA wyraźnie zmalał na korzyść nabywców z Europy. Nabywcy z Wlk. Brytanii także skorzystali z okazji i zwiększyli swoją obecność na rynku, i chociaż aktywność graczy z Bliskiego Wschodu nieco spadła, oczekujemy jej wzrostu zarówno w tym roku, jak i w przyszłości”.


Cushman & Wakefield
Źródło: inwestycje.pl

Czy Katowice doczekają się „miejskiej sypialni”?

Katowickie przedmieścia przyciągają coraz więcej mieszkańców. Jednym z czynników, który przekonuje do wyprowadzki do powstającej miejskiej sypialni, jest odległość. Droga z centrum na przedmieścia zajmuje niecałe 15 minut i jest najkrótszą w Polsce w porównaniu z takimi gigantami przedmieść jak Wrocław, Kraków czy Warszawa.
Katowickie przedmieścia to nie warszawskie. Tutaj droga do centrum z Ligoty czy Zarzecza zajmuje mniej czasu niż przejazd przez samo śródmieście – mówi Monika Śleziońska z katowickiej firmy deweloperskiej MK Inwestycje. - Kusi także klimat, bo można wybierać między miejskim (Ligota, Brynów) albo typowo podmiejskim, cichym (Zarzecze, Podlesie) w niczym nie przypominającym sąsiedztwa Katowic.

Katowickie przedmieścia przed boomem?


W Katowicach blisko 70 proc. nowych inwestycji mieszkaniowych zlokalizowanych jest poza centrum. Zapowiadane przez deweloperów na 2010 i 2011 inwestycje mieszkaniowe i komercyjne, także będą rozkładać się głównie na południu miasta. Jak przewidują specjaliści w ciągu najbliższych lat  niedoszacowane katowickie przedmieścia czeka prawdziwy boom, porównywalny do tego sprzed kilku lat w podmiejskich dzielnicach Warszawy i Krakowa.

Katowickie przedmieścia dopiero się rozwijają, zwłaszcza południowe dzielnice. Niższe niż w centrum ceny działem budowlanych, a także rozwijająca  się infrastruktura sprawiają, że te tereny są atrakcyjne dla inwestorów, którzy od drogiej działki w centrum wolą wybrać tańszą, ale równie atrakcyjną na przedmieściach  – mówi Monika Śleziońska  dyrektor ds. marketingu i sprzedaży firmy MK Inwestycje, która w Katowicach - Zarzeczu wybudowała „Osiedle Zagajnik”.

- Deweloperami nie kierują jednak tylko względy oszczędnościowe. Buduje się tam gdzie ludzie chcą mieszkać, a firmy prowadzić interesy. Katowickie przedmieścia mają ogromny potencjał, który przez lata był niewykorzystany. Teraz każde nowe osiedle przyciąga biznesmenów, którzy lokują tu swoje biznesy – sklepy, salony fryzjerskie, przychodnie. Wszystko się samo nakręca. Katowice dopiero tworzą sobie swoją miejską sypialnię, a sama moda na przeprowadzkę na przedmieściach u nas dopiero się zaczyna – mówi Śleziońska.

Ale nie tylko deweloperzy uważają południe Katowic za dobrą inwestycję. Także mieszkańcy miasta coraz częściej zamiast M w bloku przy zatłoczonej drodze i na ciasnym osiedlu wybierają dom lub mieszkanie na terenach podmiejskich. – Rodziny, zwłaszcza z dziećmi są najczęstszymi kupcami lokali na przedmieściach decydują względy bezpieczeństwa, komfortu i infrastruktura. Także wartość nieruchomości, która wraz z rozwojem dzielnic będzie rosła – mówi. - Już dziś na przedmieściach nie brakuje szkół, sklepów, siłowni – to przyciąga. Większość najlepszych gabinetów lekarskich położona jest właśnie na terenach podmiejskich Katowic. W ciągu ostatniego roku w Zarzeczu i Podlesiu powstały nowe  przedszkola. Są ośrodki sportowe i prężnie działające domy kultury  – wylicza Śleziońska.

Południe Katowic dysponuje dziś aż 9 gotowymi osiedlami. Najpopularniejsze i jednocześnie najbardziej prestiżowe dziś dzielnice Ligota, Brynów, Zarzecze, Podlesie czy Ochojec maja dziś do zaoferowania kilka set lokali, dających szansę wprowadzenia się od zaraz. – Klient, który decyduje się na zakup domu lub mieszkania na południu ma dziś ogromny wybór. Może wybierać zarówno wśród osiedli o zabudowie rezydencjalnej, osiedli z tradycyjnymi blokami i z mieszaną zabudową. W ofercie są zarówno domy szeregowe, wolno stojące, bliźniacze i apartamenty. Może wybierać także klimat przedmieść. Do wyboru ma np. Ligotę – bardzo miejską albo  np. Zarzecze –  dzielnicę wyłącznie z zabudową rezydencjalną i bardzo podmiejskim klimatem, niepodobnym do Katowic. Ten wybór jednak z czasem będzie się zmniejszał. Dziś w sprzedaży są najatrakcyjniejsze gotowe lokale, a na nowe przyjdzie troszkę poczekać   - dodaje Śleziońska.
 
15 minut do centrum, a nie jak w Warszawie - 60


Chętnych nie brakuje, bo katowickie przedmieścia w odróżnieniu do warszawskich czy wrocławskich nie są położone na dalekich peryferiach miasta. Droga do cieszących się największą popularnością dzielnic zajmuje dziś niecałe 15 minut.  – Mieszkańcy Katowic nie mają tego dylematu, co Warszawiacy, bo przeprowadzka z centrum do Ligoty czy Zarzecza nie jest wyprawą na koniec świata. Większość nowych osiedli jest doskonale skomunikowana z centrum, między innymi dzięki drogom miejskim powstałym wokół inwestycji. Te czynniki sprawiają, że klienci szukając domu lub mieszkania na rynku pierwotnym biorą pod uwagę nie tylko centrum Katowic, ale także dzielnice położone na obrzeżach miasta – mówi Śleziońska.  – Tak najczęściej postępują rodziny z dziećmi, które od 100 metrowego mieszkania w centrum, chętniej wydają na dom, godząc się na 15 minutowy dojazd do pracy czy szkoły – dodaje.

Czy zatem Katowice mają szansę na stworzenie idealnej miejskiej sypialni? Zdaniem Śleziońskiej niczego Katowicom nie brakuje. - Przez lata przedmieścia były omijane szerokim łukiem. Zapominano o ich potencjale. Na szczęście ostatnie 10 lat zmieniło ten wizerunek. Najpierw południe Katowic docenili deweloperzy, teraz mieszkańcy. Kolejni będą inwestorzy, którzy w migracji  już teraz dostrzegają ogromny potencjał dla swoich firm. Dzięki nim dziś na południu nie brakuje kafejek, restauracji, firm aranżacyjnych, ogrodniczych czy sklepów. Wiele spraw jesteśmy w stanie załatwić w obrębie swojej dzielnicy – mówi Śleziońska.

Jako przykład Śleziońska podaje Osiedle Zagajnik w Katowicach – Zarzeczu. – Zagajnik położony jest niecałe 13 km od katowickiego rynku. Osiedle jest zamknięte, położone w sąsiedztwie lasu. Zamieszkałe w dużej mierze przez rodziny z dziećmi. W jego sąsiedztwie znajdują się stadnina koni, korty tenisowe, ośrodek sportowy, przedszkole, boisko do piłki plażowej czy klimatyczny pub  - wylicza. Klient z kolei ma do wyboru aż 4 typy zabudowy w tym mieszkania w jedynym w dzielnicy czterokondygnacyjnym domu wielorodzinnym.

 - Potencjał tego regionu leży przede wszystkim w jego zróżnicowaniu. Nic tu nie jest szablonowe, katowickie przedmieścia w niczym nie przypominają tych jakie znamy z amerykańskich filmów. To właśnie ta różnorodność sprawia, że coraz więcej osób myśląc o nowym domu lub mieszkaniu, najpierw sprawdza co nowego słychać na przedmieściach – podsumowuje Śleziońska.



  Źródło: MK Inwestycje Sp. z o.o.

Czy Katowice doczekają się „miejskiej sypialni”?

Katowickie przedmieścia przyciągają coraz więcej mieszkańców. Jednym z czynników, który przekonuje do wyprowadzki do powstającej miejskiej sypialni, jest odległość. Droga z centrum na przedmieścia zajmuje niecałe 15 minut i jest najkrótszą w Polsce w porównaniu z takimi gigantami przedmieść jak Wrocław, Kraków czy Warszawa.
Katowickie przedmieścia to nie warszawskie. Tutaj droga do centrum z Ligoty czy Zarzecza zajmuje mniej czasu niż przejazd przez samo śródmieście – mówi Monika Śleziońska z katowickiej firmy deweloperskiej MK Inwestycje. - Kusi także klimat, bo można wybierać między miejskim (Ligota, Brynów) albo typowo podmiejskim, cichym (Zarzecze, Podlesie) w niczym nie przypominającym sąsiedztwa Katowic.

Katowickie przedmieścia przed boomem?


W Katowicach blisko 70 proc. nowych inwestycji mieszkaniowych zlokalizowanych jest poza centrum. Zapowiadane przez deweloperów na 2010 i 2011 inwestycje mieszkaniowe i komercyjne, także będą rozkładać się głównie na południu miasta. Jak przewidują specjaliści w ciągu najbliższych lat  niedoszacowane katowickie przedmieścia czeka prawdziwy boom, porównywalny do tego sprzed kilku lat w podmiejskich dzielnicach Warszawy i Krakowa.

Katowickie przedmieścia dopiero się rozwijają, zwłaszcza południowe dzielnice. Niższe niż w centrum ceny działem budowlanych, a także rozwijająca  się infrastruktura sprawiają, że te tereny są atrakcyjne dla inwestorów, którzy od drogiej działki w centrum wolą wybrać tańszą, ale równie atrakcyjną na przedmieściach  – mówi Monika Śleziońska  dyrektor ds. marketingu i sprzedaży firmy MK Inwestycje, która w Katowicach - Zarzeczu wybudowała „Osiedle Zagajnik”.

- Deweloperami nie kierują jednak tylko względy oszczędnościowe. Buduje się tam gdzie ludzie chcą mieszkać, a firmy prowadzić interesy. Katowickie przedmieścia mają ogromny potencjał, który przez lata był niewykorzystany. Teraz każde nowe osiedle przyciąga biznesmenów, którzy lokują tu swoje biznesy – sklepy, salony fryzjerskie, przychodnie. Wszystko się samo nakręca. Katowice dopiero tworzą sobie swoją miejską sypialnię, a sama moda na przeprowadzkę na przedmieściach u nas dopiero się zaczyna – mówi Śleziońska.

Ale nie tylko deweloperzy uważają południe Katowic za dobrą inwestycję. Także mieszkańcy miasta coraz częściej zamiast M w bloku przy zatłoczonej drodze i na ciasnym osiedlu wybierają dom lub mieszkanie na terenach podmiejskich. – Rodziny, zwłaszcza z dziećmi są najczęstszymi kupcami lokali na przedmieściach decydują względy bezpieczeństwa, komfortu i infrastruktura. Także wartość nieruchomości, która wraz z rozwojem dzielnic będzie rosła – mówi. - Już dziś na przedmieściach nie brakuje szkół, sklepów, siłowni – to przyciąga. Większość najlepszych gabinetów lekarskich położona jest właśnie na terenach podmiejskich Katowic. W ciągu ostatniego roku w Zarzeczu i Podlesiu powstały nowe  przedszkola. Są ośrodki sportowe i prężnie działające domy kultury  – wylicza Śleziońska.

Południe Katowic dysponuje dziś aż 9 gotowymi osiedlami. Najpopularniejsze i jednocześnie najbardziej prestiżowe dziś dzielnice Ligota, Brynów, Zarzecze, Podlesie czy Ochojec maja dziś do zaoferowania kilka set lokali, dających szansę wprowadzenia się od zaraz. – Klient, który decyduje się na zakup domu lub mieszkania na południu ma dziś ogromny wybór. Może wybierać zarówno wśród osiedli o zabudowie rezydencjalnej, osiedli z tradycyjnymi blokami i z mieszaną zabudową. W ofercie są zarówno domy szeregowe, wolno stojące, bliźniacze i apartamenty. Może wybierać także klimat przedmieść. Do wyboru ma np. Ligotę – bardzo miejską albo  np. Zarzecze –  dzielnicę wyłącznie z zabudową rezydencjalną i bardzo podmiejskim klimatem, niepodobnym do Katowic. Ten wybór jednak z czasem będzie się zmniejszał. Dziś w sprzedaży są najatrakcyjniejsze gotowe lokale, a na nowe przyjdzie troszkę poczekać   - dodaje Śleziońska.
 
15 minut do centrum, a nie jak w Warszawie - 60


Chętnych nie brakuje, bo katowickie przedmieścia w odróżnieniu do warszawskich czy wrocławskich nie są położone na dalekich peryferiach miasta. Droga do cieszących się największą popularnością dzielnic zajmuje dziś niecałe 15 minut.  – Mieszkańcy Katowic nie mają tego dylematu, co Warszawiacy, bo przeprowadzka z centrum do Ligoty czy Zarzecza nie jest wyprawą na koniec świata. Większość nowych osiedli jest doskonale skomunikowana z centrum, między innymi dzięki drogom miejskim powstałym wokół inwestycji. Te czynniki sprawiają, że klienci szukając domu lub mieszkania na rynku pierwotnym biorą pod uwagę nie tylko centrum Katowic, ale także dzielnice położone na obrzeżach miasta – mówi Śleziońska.  – Tak najczęściej postępują rodziny z dziećmi, które od 100 metrowego mieszkania w centrum, chętniej wydają na dom, godząc się na 15 minutowy dojazd do pracy czy szkoły – dodaje.

Czy zatem Katowice mają szansę na stworzenie idealnej miejskiej sypialni? Zdaniem Śleziońskiej niczego Katowicom nie brakuje. - Przez lata przedmieścia były omijane szerokim łukiem. Zapominano o ich potencjale. Na szczęście ostatnie 10 lat zmieniło ten wizerunek. Najpierw południe Katowic docenili deweloperzy, teraz mieszkańcy. Kolejni będą inwestorzy, którzy w migracji  już teraz dostrzegają ogromny potencjał dla swoich firm. Dzięki nim dziś na południu nie brakuje kafejek, restauracji, firm aranżacyjnych, ogrodniczych czy sklepów. Wiele spraw jesteśmy w stanie załatwić w obrębie swojej dzielnicy – mówi Śleziońska.

Jako przykład Śleziońska podaje Osiedle Zagajnik w Katowicach – Zarzeczu. – Zagajnik położony jest niecałe 13 km od katowickiego rynku. Osiedle jest zamknięte, położone w sąsiedztwie lasu. Zamieszkałe w dużej mierze przez rodziny z dziećmi. W jego sąsiedztwie znajdują się stadnina koni, korty tenisowe, ośrodek sportowy, przedszkole, boisko do piłki plażowej czy klimatyczny pub  - wylicza. Klient z kolei ma do wyboru aż 4 typy zabudowy w tym mieszkania w jedynym w dzielnicy czterokondygnacyjnym domu wielorodzinnym.

 - Potencjał tego regionu leży przede wszystkim w jego zróżnicowaniu. Nic tu nie jest szablonowe, katowickie przedmieścia w niczym nie przypominają tych jakie znamy z amerykańskich filmów. To właśnie ta różnorodność sprawia, że coraz więcej osób myśląc o nowym domu lub mieszkaniu, najpierw sprawdza co nowego słychać na przedmieściach – podsumowuje Śleziońska.



  Źródło: MK Inwestycje Sp. z o.o.

GUS: Duży wzrost liczby rozpoczętych budów

W grudniu liczba rozpoczętych budów mieszkań wzrosła o 21,9 proc. rdr i wyniosła 8 390 - podał GUS. W ciągu miesiąca liczba rozpoczętych budów spadła o 18,4 proc.

W ciągu dwunastu miesięcy rozpoczęto budowę 142 901 mieszkań, o 18,2 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

GUS: Liczba oddanych mieszkań w grudniu spadła o 43,9 proc.

Liczba oddanych do użytku mieszkań w grudniu 2009 wyniosła 16 tys. 762 i spadła rok do roku o 43,9 proc.; miesiąc do miesiąca wzrosła o 13,3 proc.

Od początku roku do użytku oddano 160 tys. 79 mieszkań, tj. o 3,1 proc. mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.

źródło informacji: PAP

GUS: Duży wzrost liczby rozpoczętych budów

W grudniu liczba rozpoczętych budów mieszkań wzrosła o 21,9 proc. rdr i wyniosła 8 390 - podał GUS. W ciągu miesiąca liczba rozpoczętych budów spadła o 18,4 proc.

W ciągu dwunastu miesięcy rozpoczęto budowę 142 901 mieszkań, o 18,2 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2008 roku.

GUS: Liczba oddanych mieszkań w grudniu spadła o 43,9 proc.

Liczba oddanych do użytku mieszkań w grudniu 2009 wyniosła 16 tys. 762 i spadła rok do roku o 43,9 proc.; miesiąc do miesiąca wzrosła o 13,3 proc.

Od początku roku do użytku oddano 160 tys. 79 mieszkań, tj. o 3,1 proc. mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.

źródło informacji: PAP

Lokale na rynku wtórnym nadal bez certyfikatów energetycznych

Przepisy Prawa budowlanego regulujące kwestie związane z ustalaniem charakterystyki energetycznej budynków nie przewidują rygoru nieważności umowy prowadzącej do zbycia lub wynajmu lokalu czy budynku na rynku wtórnym w przypadku braku certyfikatu energetycznego. Obowiązek sporządzenia świadectwa charakterystyki energetycznej dotyczy wyłącznie budynków i lokali oddawanych do użytkowania.
Obowiązek certyfikacji

Począwszy od 1 stycznia 2009 r. dla budynku oddawanego do użytkowania oraz dla budynku, lokalu mieszkalnego, a także części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową, w przypadku ich zbycia lub wynajmu, dokonuje się oceny charakterystyki energetycznej. Powinno to nastąpić w formie tzw. świadectwa charakterystyki energetycznej zawierającego:

  • określenie wielkości energii w kWh/m2/rok niezbędnej do zaspokojenia różnych potrzeb związanych z użytkowaniem budynku, a także
     
  • wskazanie możliwych do realizacji robót budowlanych, mogących poprawić pod względem opłacalności ich charakterystykę energetyczną.

Sposób sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej budynków, ich części oraz lokali mieszkalnych, a także wzory certyfikatów i metodologię obliczania wspomnianej charakterystyki określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury (Dz. U. z 2008 r. nr 201, poz. 1240). Taki certyfikat ważny jest przez okres 10 lat.

Wdrożenie obowiązku certyfikacji energetycznej budynków i lokali nałożyła na państwa członkowskie Dyrektywa 2002/91/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, która wpisuje się w politykę Wspólnoty ograniczania zużycia energii. Dyrektywa ta została wdrożona, zresztą z opóźnieniem, w Prawie budowlanym, zwłaszcza w przepisach art. 5.


Bez sankcji za brak świadectwa

Formalnie ustawodawca nakłada obowiązek wydania certyfikatu energetycznego w przypadku umów, na podstawie których następuje:

  • przeniesienie własności budynku, lokalu mieszkalnego (z wyjątkiem przeniesienia własności lokalu na podstawie umowy zawartej między osobą, której przysługuje spółdzielcze prawo do lokalu, a spółdzielnią mieszkaniową) lub będącej nieruchomością części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową,
     
  • zbycie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
     
  • powstanie stosunku najmu budynku, lokalu mieszkalnego lub części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową.

W ustawie nie ma jednak określenia konsekwencji na wypadek nieprzedstawienia świadectwa energetycznego przez sprzedawcę czy wynajmującego w tego rodzaju wypadkach. Notariusze nie mogą więc uzależniać sporządzenia aktu przenoszącego własność budynku bądź lokalu na rynku wtórnym od okazania przez sprzedawcę i udostępnienia kupującemu odpowiedniego świadectwa charakterystyki energetycznej. Ostatnia nowelizacja przepisów Prawa budowlanego, która weszła w życie z początkiem bieżącego roku, nic nowego w tej materii nie wniosła. To może być uznane za uchybienie w procesie wdrażana dyrektywy 2002/91/WE, za co Komisja Europejska może nałożyć na państwo polskie karę finansową.


Treść świadectwa

Certyfikat energetyczny zawiera informacje na temat: charakterystyki techniczno‑użytkowej budynku, zapotrzebowania na energię, ogrzewanie i wentylację, ciepłą wodę czy urządzenia pomocnicze łącznie z chłodzeniem pomieszczeń. Informacje te pozwolą zainteresowanym dokonać porównania energooszczędności nabywanych czy najmowanych budynków bądź lokali. Są również pomocne przy ocenie wysokości przyszłych rachunków za prąd i gaz.

WAŻNE! 
Świadectwo charakterystyki energetycznej zawierające nieprawdziwe informacje o wielkości energii jest wadą fizyczną rzeczy (np. lokalu) w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego.

Certyfikaty energetyczne mają jednak służyć nie tylko potencjalnym nabywcom i najemcom budynków czy lokali. Sporo miejsca w świadectwie zabierają adresowane do właścicieli (a przy okazji zarządców) uwagi dotyczące możliwości zmniejszenia zapotrzebowania na energię. Owe zalecenia służące poprawie charakterystyki energetycznej budynku/lokalu pod względem opłacalności są odpowiednio pogrupowane na możliwe zmiany w zakresie osłony zewnętrznej budynku, w zakresie techniki instalacyjnej i źródła energii, ograniczające zapotrzebowanie na energię końcową w czasie eksploatacji budynku czy związane z korzystaniem z ciepłej wody użytkowej.


Co nowego w 2010 r.?

W dniu 1 stycznia 2010 r. weszła w życie nowelizacja przepisów dotyczących certyfikacji energetycznej lokali i budynków. Ustawodawca postanowił, że w przypadku wymienionych wcześniej umów (prowadzących do zbycia lub wynajmu) świadec­two charakterystyki energetycznej nie może być sporządzone przez właściciela budynku, lokalu lub części budynku oraz osobę, której przysługuje spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu.

Nowe przepisy precyzują także obowiązek certyfikacji w budynkach zasilanych z sieci ciepłowniczej oraz w budynkach z instalacją centralnego ogrzewania. Mianowicie świadectwo charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego może być opracowane na podstawie certyfikatu dotyczącego budynku. Nie dotyczy to jednak lokali z własną instalacją grzewczą. Właściciel lub zarządca takiego budynku ma obowiązek uzyskania świadectwa charakterystyki energetycznej budynku i nieodpłatnego przekazania jego kopii właścicielowi lokalu w terminie 6 miesięcy od dnia złożenia przez niego wniosku w tej sprawie.


Obowiązek ubezpieczenia OC

Z początkiem br. osoby dokonujące ocen charakterystyki energetycznej podlegają obowiązkowi ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w związku ze sporządzaniem świadectw. Obowiązek ubezpieczenia OC powstaje nie później niż w dniu poprzedzającym dzień rozpoczęcia wykonywania czynności związanych ze sporządzaniem świadectwa charakterystyki energetycznej. Minimalna suma gwarancyjna ubezpieczenia OC, w odniesieniu do jednego zdarzenia, którego skutki są objęte tego rodzaju polisą, wynosi równowartość w złotych 25 tys. euro.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 7.07.1994 r. - Prawo budowlane (Dz. U. z 2006 r. nr 156, poz. 1118 ze zm.).

autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 630 z dnia 2010-01-21

Lokale na rynku wtórnym nadal bez certyfikatów energetycznych

Przepisy Prawa budowlanego regulujące kwestie związane z ustalaniem charakterystyki energetycznej budynków nie przewidują rygoru nieważności umowy prowadzącej do zbycia lub wynajmu lokalu czy budynku na rynku wtórnym w przypadku braku certyfikatu energetycznego. Obowiązek sporządzenia świadectwa charakterystyki energetycznej dotyczy wyłącznie budynków i lokali oddawanych do użytkowania.
Obowiązek certyfikacji

Począwszy od 1 stycznia 2009 r. dla budynku oddawanego do użytkowania oraz dla budynku, lokalu mieszkalnego, a także części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową, w przypadku ich zbycia lub wynajmu, dokonuje się oceny charakterystyki energetycznej. Powinno to nastąpić w formie tzw. świadectwa charakterystyki energetycznej zawierającego:

  • określenie wielkości energii w kWh/m2/rok niezbędnej do zaspokojenia różnych potrzeb związanych z użytkowaniem budynku, a także
     
  • wskazanie możliwych do realizacji robót budowlanych, mogących poprawić pod względem opłacalności ich charakterystykę energetyczną.

Sposób sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej budynków, ich części oraz lokali mieszkalnych, a także wzory certyfikatów i metodologię obliczania wspomnianej charakterystyki określa rozporządzenie Ministra Infrastruktury (Dz. U. z 2008 r. nr 201, poz. 1240). Taki certyfikat ważny jest przez okres 10 lat.

Wdrożenie obowiązku certyfikacji energetycznej budynków i lokali nałożyła na państwa członkowskie Dyrektywa 2002/91/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, która wpisuje się w politykę Wspólnoty ograniczania zużycia energii. Dyrektywa ta została wdrożona, zresztą z opóźnieniem, w Prawie budowlanym, zwłaszcza w przepisach art. 5.


Bez sankcji za brak świadectwa

Formalnie ustawodawca nakłada obowiązek wydania certyfikatu energetycznego w przypadku umów, na podstawie których następuje:

  • przeniesienie własności budynku, lokalu mieszkalnego (z wyjątkiem przeniesienia własności lokalu na podstawie umowy zawartej między osobą, której przysługuje spółdzielcze prawo do lokalu, a spółdzielnią mieszkaniową) lub będącej nieruchomością części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową,
     
  • zbycie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu,
     
  • powstanie stosunku najmu budynku, lokalu mieszkalnego lub części budynku stanowiącej samodzielną całość techniczno-użytkową.

W ustawie nie ma jednak określenia konsekwencji na wypadek nieprzedstawienia świadectwa energetycznego przez sprzedawcę czy wynajmującego w tego rodzaju wypadkach. Notariusze nie mogą więc uzależniać sporządzenia aktu przenoszącego własność budynku bądź lokalu na rynku wtórnym od okazania przez sprzedawcę i udostępnienia kupującemu odpowiedniego świadectwa charakterystyki energetycznej. Ostatnia nowelizacja przepisów Prawa budowlanego, która weszła w życie z początkiem bieżącego roku, nic nowego w tej materii nie wniosła. To może być uznane za uchybienie w procesie wdrażana dyrektywy 2002/91/WE, za co Komisja Europejska może nałożyć na państwo polskie karę finansową.


Treść świadectwa

Certyfikat energetyczny zawiera informacje na temat: charakterystyki techniczno‑użytkowej budynku, zapotrzebowania na energię, ogrzewanie i wentylację, ciepłą wodę czy urządzenia pomocnicze łącznie z chłodzeniem pomieszczeń. Informacje te pozwolą zainteresowanym dokonać porównania energooszczędności nabywanych czy najmowanych budynków bądź lokali. Są również pomocne przy ocenie wysokości przyszłych rachunków za prąd i gaz.

WAŻNE! 
Świadectwo charakterystyki energetycznej zawierające nieprawdziwe informacje o wielkości energii jest wadą fizyczną rzeczy (np. lokalu) w rozumieniu przepisów Kodeksu cywilnego.

Certyfikaty energetyczne mają jednak służyć nie tylko potencjalnym nabywcom i najemcom budynków czy lokali. Sporo miejsca w świadectwie zabierają adresowane do właścicieli (a przy okazji zarządców) uwagi dotyczące możliwości zmniejszenia zapotrzebowania na energię. Owe zalecenia służące poprawie charakterystyki energetycznej budynku/lokalu pod względem opłacalności są odpowiednio pogrupowane na możliwe zmiany w zakresie osłony zewnętrznej budynku, w zakresie techniki instalacyjnej i źródła energii, ograniczające zapotrzebowanie na energię końcową w czasie eksploatacji budynku czy związane z korzystaniem z ciepłej wody użytkowej.


Co nowego w 2010 r.?

W dniu 1 stycznia 2010 r. weszła w życie nowelizacja przepisów dotyczących certyfikacji energetycznej lokali i budynków. Ustawodawca postanowił, że w przypadku wymienionych wcześniej umów (prowadzących do zbycia lub wynajmu) świadec­two charakterystyki energetycznej nie może być sporządzone przez właściciela budynku, lokalu lub części budynku oraz osobę, której przysługuje spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu.

Nowe przepisy precyzują także obowiązek certyfikacji w budynkach zasilanych z sieci ciepłowniczej oraz w budynkach z instalacją centralnego ogrzewania. Mianowicie świadectwo charakterystyki energetycznej lokalu mieszkalnego może być opracowane na podstawie certyfikatu dotyczącego budynku. Nie dotyczy to jednak lokali z własną instalacją grzewczą. Właściciel lub zarządca takiego budynku ma obowiązek uzyskania świadectwa charakterystyki energetycznej budynku i nieodpłatnego przekazania jego kopii właścicielowi lokalu w terminie 6 miesięcy od dnia złożenia przez niego wniosku w tej sprawie.


Obowiązek ubezpieczenia OC

Z początkiem br. osoby dokonujące ocen charakterystyki energetycznej podlegają obowiązkowi ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej za szkody wyrządzone w związku ze sporządzaniem świadectw. Obowiązek ubezpieczenia OC powstaje nie później niż w dniu poprzedzającym dzień rozpoczęcia wykonywania czynności związanych ze sporządzaniem świadectwa charakterystyki energetycznej. Minimalna suma gwarancyjna ubezpieczenia OC, w odniesieniu do jednego zdarzenia, którego skutki są objęte tego rodzaju polisą, wynosi równowartość w złotych 25 tys. euro.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 7.07.1994 r. - Prawo budowlane (Dz. U. z 2006 r. nr 156, poz. 1118 ze zm.).

autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 630 z dnia 2010-01-21

4 miesiące na zwrot

Na zwrot części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych inwestorzy będą mieć nie 6 miesięcy, jak obecnie, ale cztery miesiące - zdecydował w piątek Sejm, nowelizując ustawę o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Zmianę wprowadzono jednogłośnie. Głosowało za nią 420 posłów.

Zgodnie z obecnymi przepisami, podatnicy, którzy tzw. systemem gospodarczym remontują mieszkania lub budują domy, mogą - w terminie 6 miesięcy - uzyskać zwrot kwoty odpowiadającej części VAT zawartego w cenie kupionych przez nich materiałów budowlanych. Odpowiada ona różnicy między 22-proc. stawką podatku VAT a 7-proc. stawką.

Pierwotny projekt zmian, przygotowany przez Komisję "Przyjazne Państwo", przewidywał skrócenie terminu do 60 dni, co ujednoliciłoby go z terminem zawartym w znowelizowanej w ubiegłym roku ustawie o podatku od towarów i usług. "Spowoduje to uwolnienie środków finansowych dotychczas zamrożonych poprzez niezgodne z zasadą neutralności brzmienie przepisu, przyczyniając się do zwiększenia możliwości szybszego ukończenia budowy lub remontu" - argumentowali autorzy projektu.

Skróceniu terminu do 60 dni sprzeciwił się rząd. Według resortu finansów analogia do zwrotu VAT jest nietrafna, w przypadku materiałów budowlanych nie ma mowy o zwrocie podatku, lecz jedynie części kwoty zapłaconej za materiały budowlane. Ministerstwo tłumaczyło, że urzędy skarbowe mają pół roku na weryfikację wniosku, a ich decyzja jest ostateczna. W przypadku VAT, czas na zwrot co prawda skrócono do 60 dni, ale urząd ma jeszcze pięć lat na kontrolę podatnika.

Połączone sejmowe komisje: finansów publicznych i infrastruktury, odpowiedziały na apel resortu finansów i zaproponowały kompromisowy termin 4 miesięcy. Ma on mieć zastosowanie do wniosków, które zostaną złożone po wejściu w życie ustawy. Ustawa ma zacząć obowiązywać z dniem ogłoszenia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

4 miesiące na zwrot

Na zwrot części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych inwestorzy będą mieć nie 6 miesięcy, jak obecnie, ale cztery miesiące - zdecydował w piątek Sejm, nowelizując ustawę o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Zmianę wprowadzono jednogłośnie. Głosowało za nią 420 posłów.

Zgodnie z obecnymi przepisami, podatnicy, którzy tzw. systemem gospodarczym remontują mieszkania lub budują domy, mogą - w terminie 6 miesięcy - uzyskać zwrot kwoty odpowiadającej części VAT zawartego w cenie kupionych przez nich materiałów budowlanych. Odpowiada ona różnicy między 22-proc. stawką podatku VAT a 7-proc. stawką.

Pierwotny projekt zmian, przygotowany przez Komisję "Przyjazne Państwo", przewidywał skrócenie terminu do 60 dni, co ujednoliciłoby go z terminem zawartym w znowelizowanej w ubiegłym roku ustawie o podatku od towarów i usług. "Spowoduje to uwolnienie środków finansowych dotychczas zamrożonych poprzez niezgodne z zasadą neutralności brzmienie przepisu, przyczyniając się do zwiększenia możliwości szybszego ukończenia budowy lub remontu" - argumentowali autorzy projektu.

Skróceniu terminu do 60 dni sprzeciwił się rząd. Według resortu finansów analogia do zwrotu VAT jest nietrafna, w przypadku materiałów budowlanych nie ma mowy o zwrocie podatku, lecz jedynie części kwoty zapłaconej za materiały budowlane. Ministerstwo tłumaczyło, że urzędy skarbowe mają pół roku na weryfikację wniosku, a ich decyzja jest ostateczna. W przypadku VAT, czas na zwrot co prawda skrócono do 60 dni, ale urząd ma jeszcze pięć lat na kontrolę podatnika.

Połączone sejmowe komisje: finansów publicznych i infrastruktury, odpowiedziały na apel resortu finansów i zaproponowały kompromisowy termin 4 miesięcy. Ma on mieć zastosowanie do wniosków, które zostaną złożone po wejściu w życie ustawy. Ustawa ma zacząć obowiązywać z dniem ogłoszenia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

NIK zawiadamia prokuraturę ws. budowy AOW

Delegatura Najwyższej Izby Kontroli we Wrocławiu zamierza w najbliższym czasie zawiadomić prokuraturę o nieprawidłowościach przy budowie Autostradowej Obwodnicy Wrocławia (AOW) i naruszeniu przepisów przetargowych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, głównego inwestora AOW.

Jak poinformował PAP w piątek Krzysztof Paliwoda, rzecznik prasowy wrocławskiej delegatury NIK, chodzi o nieprawidłowości proceduralne przy przetargach. - Kontrolowaliśmy nie tylko legalność budowy, ale i gospodarność - powiedział Paliwoda.

Przypomniał, że AOW miała być gotowa w 2008 r. Teraz jako termin zakończenia budowy podaje się 2011 r.; początkowo inwestycja miała kosztować 1,4 mld zł, teraz szacuje się koszty na 4 mld zł.

- Uważamy, że inwestycja jest bardzo rozwleczona w czasie. A w myśl zasady, kto długo buduje, ten drogo buduje - oceniamy źle tak wysokie koszty - mówił Paliwoda. Zaznaczył, że koszt AOW nie był przedmiotem kontroli, ale - jak mówił - nie sposób nie zwrócić uwagi na tak wysokie koszty.

Kontrola dotyczyła 2008 r. Jednostką kontrolowaną była Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, a także budowa AOW. - Kontrola trwała 10 miesięcy i zakończyła się w październiku 2009 r. - powiedział Paliwoda.

Według niego, pierwsze zawiadomienie do prokuratury NIK skierowała jeszcze w grudniu 2009 r. i chodziło w nim również o nieprawidłowości proceduralne ale wtedy dotyczyły one pozwoleń na budowę.

Do momentu nadania depeszy PAP nie uzyskała komentarza od rzeczniczki GDDKiA.

* * *

- Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad do północy czeka na informację, czy konsorcjum Autostrada Południe SA pozyskało pieniądze na budowę autostrady A1 Stryków - Pyrzowice - poinformował w piątek rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj. Jeżeli do tego czasu to nie nastąpi, to koncesja wygaśnie. Autostrada Południe odmawia komentarza w tej sprawie.

Jak poinformował Hadaj, konsorcjum Autostrada Południe SA, w skład którego wchodzą firmy: Budimex, Cintra, Ferrovial Agroman, ma zapewnić pełne finansowanie budowy 180 km autostrady. Inwestycja ma być gotowa na Euro 2012.

- Do tej pory nic jeszcze nie dostaliśmy od koncesjonariusza. Czekamy do północy - powiedział rzecznik.

Umowę na wybudowanie i eksploatację tego odcinka podpisano 22 stycznia 2009 r. między Skarbem Państwa a koncesjonariuszem, który jest odpowiedzialny za pozyskanie pieniędzy na projekt i budowę trasy. GDDKiA podała, że jeżeli do północy koncesjonariusz nie zamknie finansowania dla budowy tego odcinka trasy, koncesja wygaśnie.

Koszt budowy oszacowano na 7,5 mld zł. Gotowa autostrada A1 ma połączyć Trójmiasto z Górnym Śląskiem. W Strykowie, na północ od Łodzi, przetnie autostradę A2, natomiast w Gliwicach autostradę A4. Autostrada kończyć się będzie na przejściu granicznym w Gorzyczkach. Długość całkowita autostrady A1 to 568 km.

Zgodnie z koncesją, A1 od Strykowa do Częstochowy ma być gotowa do 31 maja 2012 roku, natomiast odcinek od Częstochowy do Pyrzowic - do 22 stycznia 2014 roku.

 

 

Źródło: INTERIA.PL/PAP

NIK zawiadamia prokuraturę ws. budowy AOW

Delegatura Najwyższej Izby Kontroli we Wrocławiu zamierza w najbliższym czasie zawiadomić prokuraturę o nieprawidłowościach przy budowie Autostradowej Obwodnicy Wrocławia (AOW) i naruszeniu przepisów przetargowych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, głównego inwestora AOW.

Jak poinformował PAP w piątek Krzysztof Paliwoda, rzecznik prasowy wrocławskiej delegatury NIK, chodzi o nieprawidłowości proceduralne przy przetargach. - Kontrolowaliśmy nie tylko legalność budowy, ale i gospodarność - powiedział Paliwoda.

Przypomniał, że AOW miała być gotowa w 2008 r. Teraz jako termin zakończenia budowy podaje się 2011 r.; początkowo inwestycja miała kosztować 1,4 mld zł, teraz szacuje się koszty na 4 mld zł.

- Uważamy, że inwestycja jest bardzo rozwleczona w czasie. A w myśl zasady, kto długo buduje, ten drogo buduje - oceniamy źle tak wysokie koszty - mówił Paliwoda. Zaznaczył, że koszt AOW nie był przedmiotem kontroli, ale - jak mówił - nie sposób nie zwrócić uwagi na tak wysokie koszty.

Kontrola dotyczyła 2008 r. Jednostką kontrolowaną była Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, a także budowa AOW. - Kontrola trwała 10 miesięcy i zakończyła się w październiku 2009 r. - powiedział Paliwoda.

Według niego, pierwsze zawiadomienie do prokuratury NIK skierowała jeszcze w grudniu 2009 r. i chodziło w nim również o nieprawidłowości proceduralne ale wtedy dotyczyły one pozwoleń na budowę.

Do momentu nadania depeszy PAP nie uzyskała komentarza od rzeczniczki GDDKiA.

* * *

- Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad do północy czeka na informację, czy konsorcjum Autostrada Południe SA pozyskało pieniądze na budowę autostrady A1 Stryków - Pyrzowice - poinformował w piątek rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj. Jeżeli do tego czasu to nie nastąpi, to koncesja wygaśnie. Autostrada Południe odmawia komentarza w tej sprawie.

Jak poinformował Hadaj, konsorcjum Autostrada Południe SA, w skład którego wchodzą firmy: Budimex, Cintra, Ferrovial Agroman, ma zapewnić pełne finansowanie budowy 180 km autostrady. Inwestycja ma być gotowa na Euro 2012.

- Do tej pory nic jeszcze nie dostaliśmy od koncesjonariusza. Czekamy do północy - powiedział rzecznik.

Umowę na wybudowanie i eksploatację tego odcinka podpisano 22 stycznia 2009 r. między Skarbem Państwa a koncesjonariuszem, który jest odpowiedzialny za pozyskanie pieniędzy na projekt i budowę trasy. GDDKiA podała, że jeżeli do północy koncesjonariusz nie zamknie finansowania dla budowy tego odcinka trasy, koncesja wygaśnie.

Koszt budowy oszacowano na 7,5 mld zł. Gotowa autostrada A1 ma połączyć Trójmiasto z Górnym Śląskiem. W Strykowie, na północ od Łodzi, przetnie autostradę A2, natomiast w Gliwicach autostradę A4. Autostrada kończyć się będzie na przejściu granicznym w Gorzyczkach. Długość całkowita autostrady A1 to 568 km.

Zgodnie z koncesją, A1 od Strykowa do Częstochowy ma być gotowa do 31 maja 2012 roku, natomiast odcinek od Częstochowy do Pyrzowic - do 22 stycznia 2014 roku.

 

 

Źródło: INTERIA.PL/PAP

USA: Spadek sprzedaży domów w USA wyższy od oczekiwań

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w grudniu spadła do 5,45 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).

W listopadzie liczba ta wyniosła 6,54 mln.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w grudniu spadku sprzedaży domów na rynku wtórnym do 5,9 mln.

 

 

Źródło: interia.pl

USA: Spadek sprzedaży domów w USA wyższy od oczekiwań

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w grudniu spadła do 5,45 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).

W listopadzie liczba ta wyniosła 6,54 mln.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w grudniu spadku sprzedaży domów na rynku wtórnym do 5,9 mln.

 

 

Źródło: interia.pl

Stolica sprzedaje ziemię

Warszawa planuje w tym roku wystawić pod młotek ok. 100 nieruchomości. - Końcówka ubiegłego roku była nie najgorsza, więc liczymy, że to już koniec kryzysu, powiedział "Życiu Warszawy" dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko.

Na sprzedaż jest m.in. działka, na której miał stanąć budynek KDT na placu Defilad i sąsiednia - z podziemnym parkingiem. Ogłoszenie przetargu nastąpi w drugiej połowie roku. Obszar, na którym miał stanąć kupiecki dom handlowy, wyceniony jest na ok. 60 mln zł.

W ub.r. miasto przeprowadziło 90 przetargów. Tylko 13 z nich zakończyło się sukcesem. Nie zrażony tym Ratusz przygotował już 11 tegorocznych przetargów. Większość z nich odbędzie się w drugiej połowie roku.

Analitycy rynku sceptycznie oceniają możliwość sprzedaży miejskich działek. - Wyceny są zawyżone nawet o 30 - 40 proc., bo rzeczoznawcy odnoszą się do transakcji sprzed dwóch lat, z czasów boomu. W ub.r. prawie ich nie było, tłumaczy Andrzej Brochocki z agencji Brochocki Nieruchomości.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Stolica sprzedaje ziemię

Warszawa planuje w tym roku wystawić pod młotek ok. 100 nieruchomości. - Końcówka ubiegłego roku była nie najgorsza, więc liczymy, że to już koniec kryzysu, powiedział "Życiu Warszawy" dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko.

Na sprzedaż jest m.in. działka, na której miał stanąć budynek KDT na placu Defilad i sąsiednia - z podziemnym parkingiem. Ogłoszenie przetargu nastąpi w drugiej połowie roku. Obszar, na którym miał stanąć kupiecki dom handlowy, wyceniony jest na ok. 60 mln zł.

W ub.r. miasto przeprowadziło 90 przetargów. Tylko 13 z nich zakończyło się sukcesem. Nie zrażony tym Ratusz przygotował już 11 tegorocznych przetargów. Większość z nich odbędzie się w drugiej połowie roku.

Analitycy rynku sceptycznie oceniają możliwość sprzedaży miejskich działek. - Wyceny są zawyżone nawet o 30 - 40 proc., bo rzeczoznawcy odnoszą się do transakcji sprzed dwóch lat, z czasów boomu. W ub.r. prawie ich nie było, tłumaczy Andrzej Brochocki z agencji Brochocki Nieruchomości.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Nowe mieszkania wolimy wykańczać sami

Zaledwie jeden na 20 klientów kupujących mieszkanie od dewelopera decyduje się na wybór opcji "pod klucz" - wskazują dane Home Broker. Wynika to z ograniczonej liczby tego typu ofert, a także stosunkowo wysokiej ceny. Alternatywą jest zakup mieszkania na rynku wtórnym.
Oferta mieszkań "pod klucz", czyli wykończonych lokali sprzedawanych przez deweloperów nie jest zbyt bogata. Przykładowo w Krakowie, na 23 inwestycje, które Home Broker ma teraz w sprzedaży, tylko jedna obejmuje ofertę mieszkań "pod klucz". - Ostatnio czterej deweloperzy zastanawiali się nad opcją sprzedaży mieszkań pod klucz, ale z niej zrezygnowali - mówi Grzegorz Maj, doradca ds. nieruchomości w krakowskim oddziale Home Broker.

Pojedyncze inwestycje z opcją "pod klucz"

W Poznaniu taka oferta dostępna jest w przypadku jednej inwestycji na 18, a w Gdańsku w przypadku dwóch inwestycji na 12. - Klienci pytają o mieszkania wykończone pod klucz, ale ostatecznie decydują się wykańczać je we własnym zakresie - przyznaje Wojciech Gutowski, doradca z Wrocławia. Jednocześnie deweloperzy, nie widząc zbyt dużego popytu nie wychodzą na rynek z ofertą gotowych lokali. W efekcie średnio jeden na 20 klientów, którzy kupili w ostatnich trzech miesiącach mieszkanie na rynku pierwotnym za pośrednictwem Home Broker wybrało opcję "pod klucz".

Różne standardy wykończenia

Jednym z powodów niewielkiego zainteresowania klientów zakupem wykończonych mieszkań od deweloperów jest wysoka cena za taką opcję. Zwykle cena metra kwadratowego rośnie w takim przypadku o 700-900 zł. - Cena zależy od standardu wykończenia, lokalizacji, standardu inwestycji czy wielkości mieszkania - mówi Krzysztof Kluska, doradca Home Broker w Warszawie. Zdarza się, że jeden deweloper oferuje kilka wariantów wykończenia. Przykładowo, opcja najtańsza w cenie 600-700 zł za m kw, standard podwyższony w cenie 900-1000 zł za m kw. oraz standard najwyższy w cenie 1200-1300 zł za m kw. W Warszawie, np. w dzielnicy Białołęka są oferty nawet w cenie 550 zł za m kw.

W Warszawie zakup gotowego M może się opłacić

W przypadku przeciętnej ceny wykończenia na poziomie 700-900 zł za m kw. koszt zakupu 60-metrowego mieszkania rośnie o 42-54 tys. zł. Przy średniej cenie metra kwadratowego nowego mieszkania w Warszawie na poziomie 9,3 tys. zł, może to oznaczać wzrost kosztu o prawie 10 proc. To jednak wciąż mniej, niż trzeba zapłacić za nowe mieszkanie na rynku wtórnym (tu większość lokali jest wykończona). Obecnie przeciętna cena dla Warszawy (mieszkania nie starsze niż 5 lat) wynosi 10,8 tys. zł. Do tego dochodzi dodatkowy koszt w postaci 2 proc. podatku od czynności cywilno-prawnych, który ponosi kupujący mieszkanie na rynku wtórnym (daje to łącznie przeciętną cenę metra kwadratowego na poziomie nieco ponad 11 tys. zł na rynku wtórnym, co oznacza, że rynek pierwotny jest przeciętnie o 1,7 tys. zł tańszy).

W Krakowie nowe mieszkania są relatywnie drogie

Także w Poznaniu różnica między średnią ceną metra kwadratowego z rynku wtórnego i pierwotnego jest na tyle wysoka (821 zł), że zakup mieszkania z opcją "pod klucz" może być opłacalny. Nieco inaczej jest we Wrocławiu, gdzie różnica wynosi już tylko 552 zł - wskazują dane Home Broker. Jeżeli uwzględnimy jednak koszt podatku od czynności cywilno-prawnych to różnica wzrośnie do 719 zł, a zatem też w granicach ceny za wykończenie lokalu przez dewelopera. Ale już w Krakowie metr kwadratowy nowego mieszkania jest przeciętnie o 68 zł niższy od rynku wtórnego. Zatem zakup pod klucz w tym mieście jest w większości wypadków nieopłacalny, aczkolwiek każdą ofertę trzeba rozpatrywać indywidualnie. Trzeba też pamiętać, że w poszczególnych dzielnicach relacje między cenami mogą kształtować się odmiennie.

Różnica w cenie metra kwadratowego między nowymi i wykończonymi mieszkaniami


Informacja prasowa

Źródło: Home Broker

Uwaga na termin realizacji

Na wykończone mieszkania od deweloperów zwykle decydują się osoby kupujące mieszkanie poza miastem zamieszkania lub osoby, które chcą szybko się wprowadzić. Zdarza się jednak, że mieszkanie z opcją "pod klucz" wcale nie jest szybciej gotowe do zamieszkania. Przykładowo, w jednej z wrocławskich inwestycji, trzeba obecnie czekać na wykończenie lokalu przez dewelopera ok. 3-4 miesięcy. Niektórzy deweloperzy proponują wykończenie mieszkania bez dopłaty. - Taka oferta może znaleźć więcej nabywców niż w przypadku częściej stosowanych promocji cenowych - twierdzi Rafał Stenclik, doradca z poznańskiego oddziału Home Broker.

Katarzyna Siwek, współpraca Bartosz Turek

analitycy Home Broker

Źródło: interia.pl

Nowe mieszkania wolimy wykańczać sami

Zaledwie jeden na 20 klientów kupujących mieszkanie od dewelopera decyduje się na wybór opcji "pod klucz" - wskazują dane Home Broker. Wynika to z ograniczonej liczby tego typu ofert, a także stosunkowo wysokiej ceny. Alternatywą jest zakup mieszkania na rynku wtórnym.
Oferta mieszkań "pod klucz", czyli wykończonych lokali sprzedawanych przez deweloperów nie jest zbyt bogata. Przykładowo w Krakowie, na 23 inwestycje, które Home Broker ma teraz w sprzedaży, tylko jedna obejmuje ofertę mieszkań "pod klucz". - Ostatnio czterej deweloperzy zastanawiali się nad opcją sprzedaży mieszkań pod klucz, ale z niej zrezygnowali - mówi Grzegorz Maj, doradca ds. nieruchomości w krakowskim oddziale Home Broker.

Pojedyncze inwestycje z opcją "pod klucz"

W Poznaniu taka oferta dostępna jest w przypadku jednej inwestycji na 18, a w Gdańsku w przypadku dwóch inwestycji na 12. - Klienci pytają o mieszkania wykończone pod klucz, ale ostatecznie decydują się wykańczać je we własnym zakresie - przyznaje Wojciech Gutowski, doradca z Wrocławia. Jednocześnie deweloperzy, nie widząc zbyt dużego popytu nie wychodzą na rynek z ofertą gotowych lokali. W efekcie średnio jeden na 20 klientów, którzy kupili w ostatnich trzech miesiącach mieszkanie na rynku pierwotnym za pośrednictwem Home Broker wybrało opcję "pod klucz".

Różne standardy wykończenia

Jednym z powodów niewielkiego zainteresowania klientów zakupem wykończonych mieszkań od deweloperów jest wysoka cena za taką opcję. Zwykle cena metra kwadratowego rośnie w takim przypadku o 700-900 zł. - Cena zależy od standardu wykończenia, lokalizacji, standardu inwestycji czy wielkości mieszkania - mówi Krzysztof Kluska, doradca Home Broker w Warszawie. Zdarza się, że jeden deweloper oferuje kilka wariantów wykończenia. Przykładowo, opcja najtańsza w cenie 600-700 zł za m kw, standard podwyższony w cenie 900-1000 zł za m kw. oraz standard najwyższy w cenie 1200-1300 zł za m kw. W Warszawie, np. w dzielnicy Białołęka są oferty nawet w cenie 550 zł za m kw.

W Warszawie zakup gotowego M może się opłacić

W przypadku przeciętnej ceny wykończenia na poziomie 700-900 zł za m kw. koszt zakupu 60-metrowego mieszkania rośnie o 42-54 tys. zł. Przy średniej cenie metra kwadratowego nowego mieszkania w Warszawie na poziomie 9,3 tys. zł, może to oznaczać wzrost kosztu o prawie 10 proc. To jednak wciąż mniej, niż trzeba zapłacić za nowe mieszkanie na rynku wtórnym (tu większość lokali jest wykończona). Obecnie przeciętna cena dla Warszawy (mieszkania nie starsze niż 5 lat) wynosi 10,8 tys. zł. Do tego dochodzi dodatkowy koszt w postaci 2 proc. podatku od czynności cywilno-prawnych, który ponosi kupujący mieszkanie na rynku wtórnym (daje to łącznie przeciętną cenę metra kwadratowego na poziomie nieco ponad 11 tys. zł na rynku wtórnym, co oznacza, że rynek pierwotny jest przeciętnie o 1,7 tys. zł tańszy).

W Krakowie nowe mieszkania są relatywnie drogie

Także w Poznaniu różnica między średnią ceną metra kwadratowego z rynku wtórnego i pierwotnego jest na tyle wysoka (821 zł), że zakup mieszkania z opcją "pod klucz" może być opłacalny. Nieco inaczej jest we Wrocławiu, gdzie różnica wynosi już tylko 552 zł - wskazują dane Home Broker. Jeżeli uwzględnimy jednak koszt podatku od czynności cywilno-prawnych to różnica wzrośnie do 719 zł, a zatem też w granicach ceny za wykończenie lokalu przez dewelopera. Ale już w Krakowie metr kwadratowy nowego mieszkania jest przeciętnie o 68 zł niższy od rynku wtórnego. Zatem zakup pod klucz w tym mieście jest w większości wypadków nieopłacalny, aczkolwiek każdą ofertę trzeba rozpatrywać indywidualnie. Trzeba też pamiętać, że w poszczególnych dzielnicach relacje między cenami mogą kształtować się odmiennie.

Różnica w cenie metra kwadratowego między nowymi i wykończonymi mieszkaniami


Informacja prasowa

Źródło: Home Broker

Uwaga na termin realizacji

Na wykończone mieszkania od deweloperów zwykle decydują się osoby kupujące mieszkanie poza miastem zamieszkania lub osoby, które chcą szybko się wprowadzić. Zdarza się jednak, że mieszkanie z opcją "pod klucz" wcale nie jest szybciej gotowe do zamieszkania. Przykładowo, w jednej z wrocławskich inwestycji, trzeba obecnie czekać na wykończenie lokalu przez dewelopera ok. 3-4 miesięcy. Niektórzy deweloperzy proponują wykończenie mieszkania bez dopłaty. - Taka oferta może znaleźć więcej nabywców niż w przypadku częściej stosowanych promocji cenowych - twierdzi Rafał Stenclik, doradca z poznańskiego oddziału Home Broker.

Katarzyna Siwek, współpraca Bartosz Turek

analitycy Home Broker

Źródło: interia.pl

Od dzisiaj łatwiej eksmitować

Od dzisiaj właściciele mieszkań i domów mogą wynajmować je bez obawy, że nie będą w stanie pozbyć się lokatorów niepłacących czynszu - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Taki komfort daje im nowa umowa najmu okazjonalnego i załączone do niej oświadczenie najemcy o dobrowolnym poddaniu się eksmisji. Wprowadzając przepisy o najmie okazjonalnym rząd chce walczyć z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań. Zdaniem Ministerstwa Infrastruktury ich właściciele nie chcą zawierać formalnych umów z obawy przed niekończącymi się procedurami eksmisyjnymi.

Z nowej formy najmu mogą korzystać zarówno właściciele mieszkań i domów, jak i spółdzielcy posiadający mieszkania własnościowe. Umowa najmu okazjonalnego pozwoli na uproszczoną eksmisję uciążliwych najemców tylko w przypadku jej wcześniejszego zgłoszenia w urzędzie skarbowym - zastrzega "DGP".

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Od dzisiaj łatwiej eksmitować

Od dzisiaj właściciele mieszkań i domów mogą wynajmować je bez obawy, że nie będą w stanie pozbyć się lokatorów niepłacących czynszu - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Taki komfort daje im nowa umowa najmu okazjonalnego i załączone do niej oświadczenie najemcy o dobrowolnym poddaniu się eksmisji. Wprowadzając przepisy o najmie okazjonalnym rząd chce walczyć z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań. Zdaniem Ministerstwa Infrastruktury ich właściciele nie chcą zawierać formalnych umów z obawy przed niekończącymi się procedurami eksmisyjnymi.

Z nowej formy najmu mogą korzystać zarówno właściciele mieszkań i domów, jak i spółdzielcy posiadający mieszkania własnościowe. Umowa najmu okazjonalnego pozwoli na uproszczoną eksmisję uciążliwych najemców tylko w przypadku jej wcześniejszego zgłoszenia w urzędzie skarbowym - zastrzega "DGP".

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Koniec kryzysu w mieszkaniówce?

Rosnąca sprzedaż, wyraźnie większa liczba mieszkań wprowadzanych na rynek, stabilizujące się ceny pozwalają przypuszczać, że mamy do czynienia ze zmianą trendu i początkiem dobrej koniunktury - tak wynika z raportu pt. Rynek mieszkaniowy w Polsce, sporządzonego przez firmę doradzającą deweloperom i inwestorom działającym na rynku mieszkaniowym Reas.

- Najważniejsze rynki mieszkaniowe w Polsce powoli wychodzą z kryzysu - oceniają analitycy Reas.

Wskazują oni przede wszystkim na zachowanie deweloperów wobec inwestycji na największym rynku w Polsce - w Warszawie. O ile w trzech pierwszych kwartałach 2009 wprowadzono na rynek 2,5 tys. mieszkań, tak w samym IV kwartale 2009 było to ponad 3 tys.

- Ta poprawa sytuacji jest wynikiem kilku czynników: znacznego zwiększenia przez banki liczby udzielonych kredytów hipotecznych, redukcji cen, sprzyjającej poprawie relacji popytu do podaży, a także wyraźnemu zmniejszeniu się wielkości oferty, jak i dostosowaniu jej do charakterystyki zmienionego popytu - czytamy w raporcie.

W ocenie analityków Reas, na początku 2010 roku uczestnicy patrzą na perspektywy rozwoju polskiego rynku mieszkaniowego z ostrożnym optymizmem.

Banki zapowiadają dalszy wzrost akcji kredytowej dla klientów indywidualnych i powrót do ostrożnego finansowania deweloperów. Deweloperzy z kolei mają dość duże rezerwy projektów z pozwoleniami na budowę i są w stanie płynnie wprowadzać je do realizacji.

 

Źródło: money.pl

Koniec kryzysu w mieszkaniówce?

Rosnąca sprzedaż, wyraźnie większa liczba mieszkań wprowadzanych na rynek, stabilizujące się ceny pozwalają przypuszczać, że mamy do czynienia ze zmianą trendu i początkiem dobrej koniunktury - tak wynika z raportu pt. Rynek mieszkaniowy w Polsce, sporządzonego przez firmę doradzającą deweloperom i inwestorom działającym na rynku mieszkaniowym Reas.

- Najważniejsze rynki mieszkaniowe w Polsce powoli wychodzą z kryzysu - oceniają analitycy Reas.

Wskazują oni przede wszystkim na zachowanie deweloperów wobec inwestycji na największym rynku w Polsce - w Warszawie. O ile w trzech pierwszych kwartałach 2009 wprowadzono na rynek 2,5 tys. mieszkań, tak w samym IV kwartale 2009 było to ponad 3 tys.

- Ta poprawa sytuacji jest wynikiem kilku czynników: znacznego zwiększenia przez banki liczby udzielonych kredytów hipotecznych, redukcji cen, sprzyjającej poprawie relacji popytu do podaży, a także wyraźnemu zmniejszeniu się wielkości oferty, jak i dostosowaniu jej do charakterystyki zmienionego popytu - czytamy w raporcie.

W ocenie analityków Reas, na początku 2010 roku uczestnicy patrzą na perspektywy rozwoju polskiego rynku mieszkaniowego z ostrożnym optymizmem.

Banki zapowiadają dalszy wzrost akcji kredytowej dla klientów indywidualnych i powrót do ostrożnego finansowania deweloperów. Deweloperzy z kolei mają dość duże rezerwy projektów z pozwoleniami na budowę i są w stanie płynnie wprowadzać je do realizacji.

 

Źródło: money.pl

W ubiegłym roku przybyło 160 tys. mieszkań

Liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia w grudniu 2009 roku, wzrosła o 26,4 proc. w ujęciu miesięcznym do 14 tys. 606 szt., zaś w ujęciu rocznym zmniejszyła się o 5,8 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.
W grudniu - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń wzrosła w kategorii pozostałe - o 44,2 proc. do 982 szt. W pozostałych kategoriach zanotowano spadek, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 26,8 proc. do 5525 lokali, a w budownictwie indywidualnym - o 3,3 proc. do 7916 lokali.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w grudniu, wyniosła 8390, co oznacza wzrost o 21,9 m/m, ale spadek w ujęciu rocznym o 18,4 proc.. W całym 2009 r. spadek wyniósł 18,2 proc. do 142 tys. 901mieszkań.

W całym 2009 r. liczba pozwoleń na budowę spadła o 22,3 proc. do 178 tys. 801 szt.

W grudniu oddano do użytkowania 16 tys. 762 mieszkania, czyli o 43,9 proc. mniej niż przed miesiącem, ale o 13,3 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-grudzień liczba mieszkań oddanych do użytku wyniosła 160 tys. 079 szt., co oznacza spadek o 3,1 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-grudzień 2009 r. oddali 72 tys. 353 mieszkania, tj. o 8,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku, co stanowiło 45,2 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania - informuje GUS.

W ciągu dwunastu miesięcy minionego roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 44 323 mieszkań, tj. o 33,9 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 63 411, tj. o 37,3 proc.

 

Źródło: money.pl

W ubiegłym roku przybyło 160 tys. mieszkań

Liczba mieszkań, na realizację których wydano pozwolenia w grudniu 2009 roku, wzrosła o 26,4 proc. w ujęciu miesięcznym do 14 tys. 606 szt., zaś w ujęciu rocznym zmniejszyła się o 5,8 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.
W grudniu - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń wzrosła w kategorii pozostałe - o 44,2 proc. do 982 szt. W pozostałych kategoriach zanotowano spadek, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 26,8 proc. do 5525 lokali, a w budownictwie indywidualnym - o 3,3 proc. do 7916 lokali.

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w grudniu, wyniosła 8390, co oznacza wzrost o 21,9 m/m, ale spadek w ujęciu rocznym o 18,4 proc.. W całym 2009 r. spadek wyniósł 18,2 proc. do 142 tys. 901mieszkań.

W całym 2009 r. liczba pozwoleń na budowę spadła o 22,3 proc. do 178 tys. 801 szt.

W grudniu oddano do użytkowania 16 tys. 762 mieszkania, czyli o 43,9 proc. mniej niż przed miesiącem, ale o 13,3 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-grudzień liczba mieszkań oddanych do użytku wyniosła 160 tys. 079 szt., co oznacza spadek o 3,1 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-grudzień 2009 r. oddali 72 tys. 353 mieszkania, tj. o 8,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku, co stanowiło 45,2 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania - informuje GUS.

W ciągu dwunastu miesięcy minionego roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 44 323 mieszkań, tj. o 33,9 proc. mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 63 411, tj. o 37,3 proc.

 

Źródło: money.pl

Wenecja: 10 tys. euro za metr mieszkania

We Włoszech najwięcej za mieszkanie w dobrym, centralnym punkcie dużego miasta trzeba zapłacić w Wenecji.
Drugie miejsce w rankingu opracowanym przez stowarzyszenie deweloperów i firm budowlanych (Confedilizia) zajmuje Rzym, gdzie metr kwadratowy mieszkania w centrum kosztuje 8 tys. euro. W Mediolanie trzeba zapłacić 7570 euro, a w Sienie - 5300 euro.

W Bolonii, Florencji i Turynie cena metra waha się od 4500 do 4900 euro.

Na peryferiach wielkich miast ceny za metr kwadratowy spadają o jedną trzecią czy prawie nawet o połowę. I tak na przykład w Wenecji poza ścisłym centrum wynosi ona 6300 euro, a w Rzymie - 4800 euro.

Sporządzono również ranking miast, gdzie budownictwo jest najtańsze. Prowadzi miasto Trapani na Sycylii - 520 euro za metr w centrum. Na drugim miejscu znalazło się Nuoro na Sardynii - 560 euro.

Stowarzyszenie Confedilizia prognozuje, że sytuacja na pogrążonym w kryzysie rynku budowlanym we Włoszech poprawi się pod koniec 2010 roku.


Źródło: (PAP)
money.pl

Wenecja: 10 tys. euro za metr mieszkania

We Włoszech najwięcej za mieszkanie w dobrym, centralnym punkcie dużego miasta trzeba zapłacić w Wenecji.
Drugie miejsce w rankingu opracowanym przez stowarzyszenie deweloperów i firm budowlanych (Confedilizia) zajmuje Rzym, gdzie metr kwadratowy mieszkania w centrum kosztuje 8 tys. euro. W Mediolanie trzeba zapłacić 7570 euro, a w Sienie - 5300 euro.

W Bolonii, Florencji i Turynie cena metra waha się od 4500 do 4900 euro.

Na peryferiach wielkich miast ceny za metr kwadratowy spadają o jedną trzecią czy prawie nawet o połowę. I tak na przykład w Wenecji poza ścisłym centrum wynosi ona 6300 euro, a w Rzymie - 4800 euro.

Sporządzono również ranking miast, gdzie budownictwo jest najtańsze. Prowadzi miasto Trapani na Sycylii - 520 euro za metr w centrum. Na drugim miejscu znalazło się Nuoro na Sardynii - 560 euro.

Stowarzyszenie Confedilizia prognozuje, że sytuacja na pogrążonym w kryzysie rynku budowlanym we Włoszech poprawi się pod koniec 2010 roku.


Źródło: (PAP)
money.pl

10-latki lepsze niż wynajem

W grudniu rentowność z inwestycji w mieszkania pod wynajem ponownie spadła - do 4,63 proc. netto. Nadal jednak jest wyższa niż większości lokat bankowych, a niższa od zwrotu z inwestycji w obligacje skarbowe.

Jeszcze w listopadzie rentowność najmu sięgała 4,87 proc., można zatem mówić o poważnym spadku wyliczanej przez nas średniej. W większości miast spadły w tym czasie żądania cenowe posiadaczy mieszkań na wynajem, jednak w dużej mierze wpływ na niższą średnią miała zmiana metodologii liczenia rentowności. W poprzednich obliczeniach braliśmy pod uwagę ogłoszenia najmu ze 180 dni, obecnie pod uwagę bierzemy ogłoszenia aktualizowane na 60 dni przed powstaniem wyliczeń. Dla większości miast taka zmiana metodologii nie miała znaczenia dla wyników, za wyjątkiem Gdańska, gdzie ze statystyk wypadły mieszkania oferowane pod wynajem letnikom, co dotąd podnosiło średnią cenę najmu.

Gdyby nie uwzględniać zmian w metodologii średnia rentowność najmu także spadłaby, choć nie tak mocno - do 4,81 proc., a gdyby w ogóle nie uwzględniać Gdańska z 4,62 proc. w listopadzie do 4,53 proc. w grudniu. Spadek rentowności najmu ma związek z obniżającymi się wymaganiami posiadaczy mieszkań wobec przyszłych najemców. Dostępność ofert nadal jest wysoka, natomiast chętni są wybredni. Jednocześnie jednak na korzyść inwestycji w mieszkania pod wynajem przemawia spadek cen transakcyjnych, na podstawie których wyliczana jest rentowność najmu.


Open Finance

Spadek rentowności najmu zanotowano we wszystkich miastach za wyjątkiem Wrocławia (gdzie zmian nie było) i Łodzi (gdzie rentowność wzrosła). Mimo to i pomimo utrzymania średniego oprocentowania lokat na niezmienionym poziomie, inwestycja w zakup mieszkania nadal jest bardziej opłacalna niż trzymanie pieniędzy w banku, choć należy tu dodać, że cały czas posługujemy się średnimi, które nie muszą odzwierciedlać rzeczywistości. Na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami) wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontu, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.

Pozostając przy średnich - rentowność inwestycji w mieszkanie pod wynajem jest niższa niż zwrot z inwestycji w obligacje 10-letnie i to wyraźniej niż przed miesiącem. W styczniowej ofercie obligacji Ministerstwo Finansów podniosło o 20 punktów bazowych marże dla obligacji 10-letnich po pierwszym roku od ich zakupu. Jednocześnie można spodziewać się - w związku ze wzrostem inflacji w styczniu - że za miesiąc podobne statystyki także będą przemawiały za wyborem obligacji. Jednak już w perspektywie kilku miesięcy, kiedy oczekiwany jest spadek inflacji, to wynajem mieszkania da lepszy zwrot na kapitale, bowiem oprocentowanie obligacji opartych o wskaźnik inflacji może spadać (oczekujemy, że inflacja w połowie roku spadnie do 2 proc. z 3,5 proc. obecnie). Z kolei w drugim półroczu oczekiwany jest ponowny wzrost inflacji i - o ile stawki najmu i ceny mieszkań nie zmienią się do tego czasu - rentowność najmu i obligacji 10-letnich może ponownie się wyrównać.

Warto zwrócić uwagę na różnicę między rentownością brutto i netto między rodzajami inwestycji. Przychody z najmu mieszkań obłożone są 8,5-proc. zryczałtowanym podatkiem dochodowym, podczas gdy zyski z inwestycji kapitałowych opodatkowane są na 19 proc. Stąd mimo słabszej pozycji wyjściowej, mieszkania wygrywają rentownością z większością lokat bankowych.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

10-latki lepsze niż wynajem

W grudniu rentowność z inwestycji w mieszkania pod wynajem ponownie spadła - do 4,63 proc. netto. Nadal jednak jest wyższa niż większości lokat bankowych, a niższa od zwrotu z inwestycji w obligacje skarbowe.

Jeszcze w listopadzie rentowność najmu sięgała 4,87 proc., można zatem mówić o poważnym spadku wyliczanej przez nas średniej. W większości miast spadły w tym czasie żądania cenowe posiadaczy mieszkań na wynajem, jednak w dużej mierze wpływ na niższą średnią miała zmiana metodologii liczenia rentowności. W poprzednich obliczeniach braliśmy pod uwagę ogłoszenia najmu ze 180 dni, obecnie pod uwagę bierzemy ogłoszenia aktualizowane na 60 dni przed powstaniem wyliczeń. Dla większości miast taka zmiana metodologii nie miała znaczenia dla wyników, za wyjątkiem Gdańska, gdzie ze statystyk wypadły mieszkania oferowane pod wynajem letnikom, co dotąd podnosiło średnią cenę najmu.

Gdyby nie uwzględniać zmian w metodologii średnia rentowność najmu także spadłaby, choć nie tak mocno - do 4,81 proc., a gdyby w ogóle nie uwzględniać Gdańska z 4,62 proc. w listopadzie do 4,53 proc. w grudniu. Spadek rentowności najmu ma związek z obniżającymi się wymaganiami posiadaczy mieszkań wobec przyszłych najemców. Dostępność ofert nadal jest wysoka, natomiast chętni są wybredni. Jednocześnie jednak na korzyść inwestycji w mieszkania pod wynajem przemawia spadek cen transakcyjnych, na podstawie których wyliczana jest rentowność najmu.


Open Finance

Spadek rentowności najmu zanotowano we wszystkich miastach za wyjątkiem Wrocławia (gdzie zmian nie było) i Łodzi (gdzie rentowność wzrosła). Mimo to i pomimo utrzymania średniego oprocentowania lokat na niezmienionym poziomie, inwestycja w zakup mieszkania nadal jest bardziej opłacalna niż trzymanie pieniędzy w banku, choć należy tu dodać, że cały czas posługujemy się średnimi, które nie muszą odzwierciedlać rzeczywistości. Na rentowność najmu mieszkania wpływ mają takie czynniki jak cena zakupu (wraz z dodatkowymi opłatami) wynegocjowana wysokość czynszu, okresy przestoju, koszty remontu, wysokość opłat dla administracji czy wreszcie zmiana wartości samego mieszkania.

Pozostając przy średnich - rentowność inwestycji w mieszkanie pod wynajem jest niższa niż zwrot z inwestycji w obligacje 10-letnie i to wyraźniej niż przed miesiącem. W styczniowej ofercie obligacji Ministerstwo Finansów podniosło o 20 punktów bazowych marże dla obligacji 10-letnich po pierwszym roku od ich zakupu. Jednocześnie można spodziewać się - w związku ze wzrostem inflacji w styczniu - że za miesiąc podobne statystyki także będą przemawiały za wyborem obligacji. Jednak już w perspektywie kilku miesięcy, kiedy oczekiwany jest spadek inflacji, to wynajem mieszkania da lepszy zwrot na kapitale, bowiem oprocentowanie obligacji opartych o wskaźnik inflacji może spadać (oczekujemy, że inflacja w połowie roku spadnie do 2 proc. z 3,5 proc. obecnie). Z kolei w drugim półroczu oczekiwany jest ponowny wzrost inflacji i - o ile stawki najmu i ceny mieszkań nie zmienią się do tego czasu - rentowność najmu i obligacji 10-letnich może ponownie się wyrównać.

Warto zwrócić uwagę na różnicę między rentownością brutto i netto między rodzajami inwestycji. Przychody z najmu mieszkań obłożone są 8,5-proc. zryczałtowanym podatkiem dochodowym, podczas gdy zyski z inwestycji kapitałowych opodatkowane są na 19 proc. Stąd mimo słabszej pozycji wyjściowej, mieszkania wygrywają rentownością z większością lokat bankowych.


Open Finance

Emil Szweda, Open Finance

KNF: Kredyty nie podbiją cen!

Komisja Nadzoru Finansowego oczekuje, że dynamika akcji kredytowej sektora bankowego będzie w 2010 roku wyższa niż w 2009 roku - poinformował PAP Andrzej Stopczyński, dyrektor Pionu Nadzoru Bankowego Komisji Nadzoru Finansowego.

"Spodziewamy się, że w 2010 roku dynamika akcji kredytowej sektora bankowego będzie wyższa niż w ubiegłym roku.

Banki dysponują wystarczającym poziomem kapitałów, by prowadzić akcję w sposób bezpieczny. Stare portfele są w znacznym stopniu wyrezerwowane. Widzimy też zmiany procedur kredytowych w kierunku finansowania bezpieczniejszych należności" - powiedział Stopczyński. "W naszej ocenie dynamika akcji kredytowej w sektorach mniej ryzykownych powinna się zwiększyć. Zakładamy wzrost w finansowaniu jednostek budżetowych, samorządowych, liczymy na wzrost w kredytach inwestycyjnych" - dodał. Zdaniem dyrektora nie należy się jednak spodziewać podobnej skali wzrostów kredytów jak w okresie przed kryzysem. "Z punktu widzenia stabilności sektora, ale też bezpieczeństwa finansowego klientów powrót do boomu kredytowego nie byłby korzystny. Ten +kranik+ z kredytami powinien być odkręcany w sposób kontrolowany, nie powodując zagrożenia wystąpienia problemu nadmiernego zadłużenia klientów banków" - powiedział Stopczyński. Zdaniem dyrektora 2010 rok przyniesie ożywienie w kredytach hipotecznych, ale spadek aktywności w kredytach gotówkowych. "Myślę, że kredyt gotówkowy będzie w 2010 roku ograniczany, co nie oznacza, że inne formy kredytowania gospodarstw domowych będą zaniechane. Proporcje pomiędzy kredytami gotówkowymi a kredytami ratalnymi mogą się odwrócić na korzyść tych ostatnich"- powiedział Stopczyński. "Możemy też liczyć się z ożywieniem w kredytach hipotecznych, choć oczywiście nie będą to poziomy sprzedaży z lat 2006-2007" - dodał. Dyrektor podał, że KNF obserwuje ponowny wzrost popularności kredytów walutowych, których nominalne oprocentowanie jest niższe od kredytów złotowych. "Jednak zaciągając kredyt walutowy klient nie uwzględnia kosztów przewalutowania, jak również nie bierze pod uwagę ryzyka walutowego, które jest dla niego w zasadzie niezarządzalne" - powiedział Stopczyński.

"Uważamy jednak, że kredyt walutowy powinien mieć znaczenie specjalne i nie powinien stać się powszechnym sposobem finansowania budownictwa mieszkaniowego" - dodał. Kwestię badania zdolności kredytowej regulować ma przygotowywana właśnie przez KNF Rekomendacja T. "Stwierdziliśmy z niepokojem, że przy dużej części kredytów długoterminowych banki największą wagę przywiązują do zabezpieczenia. Badanie zdolności kredytowej było mniej istotne. Chcemy, żeby to się zmieniło" - powiedział Stopczyński.

Dyrektor poinformował, że część zapisów nowej rekomendacji może zacząć obowiązywać od połowy 2010 roku, a całość - prawdopodobnie na początku 2011 r. "Rekomendacja będzie przedstawiona na jednym z najbliższych posiedzeń KNF. Spodziewamy się, że w połowie roku będzie już w dużej części stosowana przez banki, tym bardziej, że wiele banków dostosowało się już do tych przepisów, natomiast na dostosowanie się do bardziej skomplikowanych zaleceń będą miały kilka miesięcy" - powiedział Stopczyński.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

KNF: Kredyty nie podbiją cen!

Komisja Nadzoru Finansowego oczekuje, że dynamika akcji kredytowej sektora bankowego będzie w 2010 roku wyższa niż w 2009 roku - poinformował PAP Andrzej Stopczyński, dyrektor Pionu Nadzoru Bankowego Komisji Nadzoru Finansowego.

"Spodziewamy się, że w 2010 roku dynamika akcji kredytowej sektora bankowego będzie wyższa niż w ubiegłym roku.

Banki dysponują wystarczającym poziomem kapitałów, by prowadzić akcję w sposób bezpieczny. Stare portfele są w znacznym stopniu wyrezerwowane. Widzimy też zmiany procedur kredytowych w kierunku finansowania bezpieczniejszych należności" - powiedział Stopczyński. "W naszej ocenie dynamika akcji kredytowej w sektorach mniej ryzykownych powinna się zwiększyć. Zakładamy wzrost w finansowaniu jednostek budżetowych, samorządowych, liczymy na wzrost w kredytach inwestycyjnych" - dodał. Zdaniem dyrektora nie należy się jednak spodziewać podobnej skali wzrostów kredytów jak w okresie przed kryzysem. "Z punktu widzenia stabilności sektora, ale też bezpieczeństwa finansowego klientów powrót do boomu kredytowego nie byłby korzystny. Ten +kranik+ z kredytami powinien być odkręcany w sposób kontrolowany, nie powodując zagrożenia wystąpienia problemu nadmiernego zadłużenia klientów banków" - powiedział Stopczyński. Zdaniem dyrektora 2010 rok przyniesie ożywienie w kredytach hipotecznych, ale spadek aktywności w kredytach gotówkowych. "Myślę, że kredyt gotówkowy będzie w 2010 roku ograniczany, co nie oznacza, że inne formy kredytowania gospodarstw domowych będą zaniechane. Proporcje pomiędzy kredytami gotówkowymi a kredytami ratalnymi mogą się odwrócić na korzyść tych ostatnich"- powiedział Stopczyński. "Możemy też liczyć się z ożywieniem w kredytach hipotecznych, choć oczywiście nie będą to poziomy sprzedaży z lat 2006-2007" - dodał. Dyrektor podał, że KNF obserwuje ponowny wzrost popularności kredytów walutowych, których nominalne oprocentowanie jest niższe od kredytów złotowych. "Jednak zaciągając kredyt walutowy klient nie uwzględnia kosztów przewalutowania, jak również nie bierze pod uwagę ryzyka walutowego, które jest dla niego w zasadzie niezarządzalne" - powiedział Stopczyński.

"Uważamy jednak, że kredyt walutowy powinien mieć znaczenie specjalne i nie powinien stać się powszechnym sposobem finansowania budownictwa mieszkaniowego" - dodał. Kwestię badania zdolności kredytowej regulować ma przygotowywana właśnie przez KNF Rekomendacja T. "Stwierdziliśmy z niepokojem, że przy dużej części kredytów długoterminowych banki największą wagę przywiązują do zabezpieczenia. Badanie zdolności kredytowej było mniej istotne. Chcemy, żeby to się zmieniło" - powiedział Stopczyński.

Dyrektor poinformował, że część zapisów nowej rekomendacji może zacząć obowiązywać od połowy 2010 roku, a całość - prawdopodobnie na początku 2011 r. "Rekomendacja będzie przedstawiona na jednym z najbliższych posiedzeń KNF. Spodziewamy się, że w połowie roku będzie już w dużej części stosowana przez banki, tym bardziej, że wiele banków dostosowało się już do tych przepisów, natomiast na dostosowanie się do bardziej skomplikowanych zaleceń będą miały kilka miesięcy" - powiedział Stopczyński.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

MSW: Mostostal ws. stadionu chce bronić swoich interesów prawnie

Konsorcjum, z którym władze Wrocławia zerwały umowę na budowę stadionu, zamierza skorzystać z wszelkich przysługujących mu środków ochrony prawnej, żeby bronić swoich interesów, dobrego imienia i wizerunku - poinformował w środę Mostostal Warszawa.

Władze Wrocławia wypowiedziały podpisaną w kwietniu zeszłego roku umowę na budowę stadionu, ponieważ ich zdaniem wykonawca miał wielomiesięczne opóźnienia i nie był w stanie zakończyć prac w terminie, czyli w połowie 2011 r.

W sobotę podpisano umowę z nowym wykonawcą - z firmą Max Boegl, która ma wybudować stadion właśnie do tego czasu.

Mostostal Warszawa wydał w środę komunikat w tej sprawie, w którym poinformował, że odrzuca w całości argumentację przyjętą przez władze Wrocławia za podstawę do rozwiązania umowy i uważa jego decyzję za bezpodstawną i prawnie nieskuteczną.

- Nie chcemy opóźniać, ani utrudniać budowy stadionu na EURO 2012 we Wrocławiu, ale w grę wchodzi obrona dobrego imienia konsorcjum, dlatego nie wykluczamy wejścia na drogę sądową - powiedziała w środę PAP Kinga Drózd z biura prasowego Mostostalu Warszawa. - Ale tylko jeśli zajdzie taka konieczność - podkreśliła.

- Przedstawiliśmy już naszą argumentację zamawiającemu - powiedziała Drózd. Nie chciała komentować, jakie konkretne środki ochrony prawnej bierze pod uwagę spółka, ponieważ, jak mówiła, rozmowy z inwestorem wciąż trwają.

Sprawdź bieżące notowania Mostostalu Warszawa na naszych stronach

Stadion we Wrocławiu ma mieć ok. 42 tys. miejsc. Dokończenie budowy będzie kosztowało ok. 655 mln zł. Oprócz meczów piłkarskich, będzie można organizować na nim organizować m.in. koncerty. Pod trybunami znajdą się cztery niezależne pomieszczenia, w których powstanie m.in. największy we Wrocławiu klub fitness, kasyno, dyskoteka oraz sale konferencyjne i biurowe.

* * *

Wrocław chce pozwać Mostostal Warszawa S.A. - firmę, która stała na czele konsorcjum budującego stadion na mistrzostwa Europy w 2012 r. Miasto będzie się domagać od firmy 70 mln zł odszkodowania.

O pozwie sądowym przeciwko Mostostalowi Warszawa S.A. poinformował dziennikarzy w środę prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. - Mostostal Warszawa S.A. wykonał wrogi gest wobec nas i dlatego też zdecydowaliśmy się wystąpić o odszkodowanie - powiedział prezydent.

W poniedziałek władze Wrocławia podpisały umowę z firmą Max Boegl - nowym wykonawcą stadionu na piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 r. Ma ona wybudować obiekt do końca czerwca 2011 r.

Na stanowisku generalnego wykonawcy Max Boegl zastąpił polsko-greckie konsorcjum pod przewodnictwem Mostostalu Warszawa S.A., któremu miasto wypowiedziało umowę 30 grudnia 2009 r. Umowę wypowiedziano ponieważ, jak mówił Dutkiewicz, konsorcjum nie było w stanie zakończyć budowy stadionu w wyznaczonym terminie.

Źródło: interia.pl

MSW: Mostostal ws. stadionu chce bronić swoich interesów prawnie

Konsorcjum, z którym władze Wrocławia zerwały umowę na budowę stadionu, zamierza skorzystać z wszelkich przysługujących mu środków ochrony prawnej, żeby bronić swoich interesów, dobrego imienia i wizerunku - poinformował w środę Mostostal Warszawa.

Władze Wrocławia wypowiedziały podpisaną w kwietniu zeszłego roku umowę na budowę stadionu, ponieważ ich zdaniem wykonawca miał wielomiesięczne opóźnienia i nie był w stanie zakończyć prac w terminie, czyli w połowie 2011 r.

W sobotę podpisano umowę z nowym wykonawcą - z firmą Max Boegl, która ma wybudować stadion właśnie do tego czasu.

Mostostal Warszawa wydał w środę komunikat w tej sprawie, w którym poinformował, że odrzuca w całości argumentację przyjętą przez władze Wrocławia za podstawę do rozwiązania umowy i uważa jego decyzję za bezpodstawną i prawnie nieskuteczną.

- Nie chcemy opóźniać, ani utrudniać budowy stadionu na EURO 2012 we Wrocławiu, ale w grę wchodzi obrona dobrego imienia konsorcjum, dlatego nie wykluczamy wejścia na drogę sądową - powiedziała w środę PAP Kinga Drózd z biura prasowego Mostostalu Warszawa. - Ale tylko jeśli zajdzie taka konieczność - podkreśliła.

- Przedstawiliśmy już naszą argumentację zamawiającemu - powiedziała Drózd. Nie chciała komentować, jakie konkretne środki ochrony prawnej bierze pod uwagę spółka, ponieważ, jak mówiła, rozmowy z inwestorem wciąż trwają.

Sprawdź bieżące notowania Mostostalu Warszawa na naszych stronach

Stadion we Wrocławiu ma mieć ok. 42 tys. miejsc. Dokończenie budowy będzie kosztowało ok. 655 mln zł. Oprócz meczów piłkarskich, będzie można organizować na nim organizować m.in. koncerty. Pod trybunami znajdą się cztery niezależne pomieszczenia, w których powstanie m.in. największy we Wrocławiu klub fitness, kasyno, dyskoteka oraz sale konferencyjne i biurowe.

* * *

Wrocław chce pozwać Mostostal Warszawa S.A. - firmę, która stała na czele konsorcjum budującego stadion na mistrzostwa Europy w 2012 r. Miasto będzie się domagać od firmy 70 mln zł odszkodowania.

O pozwie sądowym przeciwko Mostostalowi Warszawa S.A. poinformował dziennikarzy w środę prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. - Mostostal Warszawa S.A. wykonał wrogi gest wobec nas i dlatego też zdecydowaliśmy się wystąpić o odszkodowanie - powiedział prezydent.

W poniedziałek władze Wrocławia podpisały umowę z firmą Max Boegl - nowym wykonawcą stadionu na piłkarskie mistrzostwa Europy w 2012 r. Ma ona wybudować obiekt do końca czerwca 2011 r.

Na stanowisku generalnego wykonawcy Max Boegl zastąpił polsko-greckie konsorcjum pod przewodnictwem Mostostalu Warszawa S.A., któremu miasto wypowiedziało umowę 30 grudnia 2009 r. Umowę wypowiedziano ponieważ, jak mówił Dutkiewicz, konsorcjum nie było w stanie zakończyć budowy stadionu w wyznaczonym terminie.

Źródło: interia.pl

Mieszkaniówka: Rekordu nie ma, ale są nadzieje

W 2009 roku liczba mieszkań oddanych do użytku była o 3,1 proc. niższa niż w roku 2008 - podał we wtorek GUS, potwierdzając tym samym nasze wcześniejsze przypuszczenia.

Jeszcze przed miesiącem liczba mieszkań oddanych w okresie styczeń-listopad 2009 była o 5,9 proc. wyższa niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Ale nie należy zapominać, że w końcówce 2008 roku mieliśmy do czynienia z przyspieszeniem odbiorów technicznych mieszkań, ponieważ od stycznia 2009 roku dokumentacja oddawanych budynków musi być wzbogacona o certyfikat energetyczny, którego zdobycie jest dodatkowym kosztem dla inwestorów (zwłaszcza inwestorzy indywidualni przyspieszyli oddawanie budynków w końcówce 2008 roku).

Dlatego w grudniu 2008 roku liczba mieszkań oddawanych do użytku skokowo wzrosła, czego nie obserwowano już w grudniu 2009 roku. Stąd ostatecznie liczba mieszkań oddanych do użytku w minionym roku była niższa o 3,1 proc. od oddanych w 2008 roku. Tym samym ostatnie dane statystyczne, potwierdzające kontynuację hossy w budownictwie mieszkaniowym, odchodzą w przeszłość.

Dla przyszłości ważniejsze są inne dane GUS. Liczba rozpoczętych inwestycji wyniosła w 2009 roku 142,9 tys. mieszkań i domów i była o 18,2 proc. niższa niż w 2008 roku. Dane obrazują spadek zainteresowania inwestorów budową nowych mieszkań, ale tylko pozornie są bardzo złe, ponieważ od wakacji ten wskaźnik stale się poprawa. W sierpniu GUS informował o spadku liczby rozpoczętych inwestycji o 25 proc. (w ujęciu narastającym - od początku roku).

Najwięcej wigoru utracili deweloperzy. Liczba rozpoczętych przez nich inwestycji spadła o 37,3 proc., ale jeszcze w sierpniu ich aktywność była aż o połowę niższa niż w 2008 roku. Możemy więc mówić o stopniowym powrocie deweloperów na rynek, choć rzecz jasna nie w takiej skali jak w latach ubiegłych. Statystyki GUS pozwalają jednocześnie wykluczyć pojawienie się dziury podażowej na rynku nowych mieszkań w przyszłym roku, a w związku z tym także artykułowane w mediach obawy o pojawienie się bańki cenowej na tym tle (niedoboru nowych mieszkań) zostają rozwiane.

Liczba budów domów rozpoczętych przez inwestorów indywidualnych wyniosła w ubiegłym roku 89,8 tys. i była o 6,8 proc. niższa niż przed rokiem. W porównaniu do deweloperów inwestorzy indywidualni niemal nie zwolnili tempa w budowie własnych domów, co nie może dziwić, jeśli porównać koszty budowy metra kwadratowego domu z cenami metra mieszkania dyktowanymi przez deweloperów. W 2009 roku udział inwestorów indywidualnych w nowych inwestycjach wyniósł 63 proc., a deweloperów 31 proc. Na jedno nowe mieszkanie przypadły więc dwa nowe domy, których budowę rozpoczęto.

Mieszkania oddane do użytkowania w kolejnych okresach 12-miesięcznych


Open Finance

Liczba wydanych pozwoleń na budowę spadła w 2009 roku o 22,8 proc. i jest to wynik zbliżony do tych z ostatnich miesięcy, przy czym deweloperzy odebrali o 33,9 proc. mniej pozwoleń na budowę, a inwestorzy indywidualni o 9,1 proc. mniej.

Możemy zatem z dużym prawdopodobieństwem założyć, że w 2010 i w 2011 roku liczba ukończonych i rozpoczynanych inwestycji nie zbliży się do rekordowego pod tym względem roku 2008, niemniej nie jest to powód do obaw o wystąpienie dziury podażowej prowadzącej do wzrostu cen nieruchomości. Ponieważ z innych źródeł wiemy także, że liczba udzielonych kredytów hipotecznych skurczyła się w 2009 roku o ok. 35 proc. (dane do III kwartału 2009), można zaryzykować twierdzenie, że na rynku mieszkaniowym podaż dostosowała się do możliwości popytu, a konsekwencją powinna być długo wyczekiwana stabilizacja tego rynku.

Emil Szweda

Źródło: interia.pl

Mieszkaniówka: Rekordu nie ma, ale są nadzieje

W 2009 roku liczba mieszkań oddanych do użytku była o 3,1 proc. niższa niż w roku 2008 - podał we wtorek GUS, potwierdzając tym samym nasze wcześniejsze przypuszczenia.

Jeszcze przed miesiącem liczba mieszkań oddanych w okresie styczeń-listopad 2009 była o 5,9 proc. wyższa niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Ale nie należy zapominać, że w końcówce 2008 roku mieliśmy do czynienia z przyspieszeniem odbiorów technicznych mieszkań, ponieważ od stycznia 2009 roku dokumentacja oddawanych budynków musi być wzbogacona o certyfikat energetyczny, którego zdobycie jest dodatkowym kosztem dla inwestorów (zwłaszcza inwestorzy indywidualni przyspieszyli oddawanie budynków w końcówce 2008 roku).

Dlatego w grudniu 2008 roku liczba mieszkań oddawanych do użytku skokowo wzrosła, czego nie obserwowano już w grudniu 2009 roku. Stąd ostatecznie liczba mieszkań oddanych do użytku w minionym roku była niższa o 3,1 proc. od oddanych w 2008 roku. Tym samym ostatnie dane statystyczne, potwierdzające kontynuację hossy w budownictwie mieszkaniowym, odchodzą w przeszłość.

Dla przyszłości ważniejsze są inne dane GUS. Liczba rozpoczętych inwestycji wyniosła w 2009 roku 142,9 tys. mieszkań i domów i była o 18,2 proc. niższa niż w 2008 roku. Dane obrazują spadek zainteresowania inwestorów budową nowych mieszkań, ale tylko pozornie są bardzo złe, ponieważ od wakacji ten wskaźnik stale się poprawa. W sierpniu GUS informował o spadku liczby rozpoczętych inwestycji o 25 proc. (w ujęciu narastającym - od początku roku).

Najwięcej wigoru utracili deweloperzy. Liczba rozpoczętych przez nich inwestycji spadła o 37,3 proc., ale jeszcze w sierpniu ich aktywność była aż o połowę niższa niż w 2008 roku. Możemy więc mówić o stopniowym powrocie deweloperów na rynek, choć rzecz jasna nie w takiej skali jak w latach ubiegłych. Statystyki GUS pozwalają jednocześnie wykluczyć pojawienie się dziury podażowej na rynku nowych mieszkań w przyszłym roku, a w związku z tym także artykułowane w mediach obawy o pojawienie się bańki cenowej na tym tle (niedoboru nowych mieszkań) zostają rozwiane.

Liczba budów domów rozpoczętych przez inwestorów indywidualnych wyniosła w ubiegłym roku 89,8 tys. i była o 6,8 proc. niższa niż przed rokiem. W porównaniu do deweloperów inwestorzy indywidualni niemal nie zwolnili tempa w budowie własnych domów, co nie może dziwić, jeśli porównać koszty budowy metra kwadratowego domu z cenami metra mieszkania dyktowanymi przez deweloperów. W 2009 roku udział inwestorów indywidualnych w nowych inwestycjach wyniósł 63 proc., a deweloperów 31 proc. Na jedno nowe mieszkanie przypadły więc dwa nowe domy, których budowę rozpoczęto.

Mieszkania oddane do użytkowania w kolejnych okresach 12-miesięcznych


Open Finance

Liczba wydanych pozwoleń na budowę spadła w 2009 roku o 22,8 proc. i jest to wynik zbliżony do tych z ostatnich miesięcy, przy czym deweloperzy odebrali o 33,9 proc. mniej pozwoleń na budowę, a inwestorzy indywidualni o 9,1 proc. mniej.

Możemy zatem z dużym prawdopodobieństwem założyć, że w 2010 i w 2011 roku liczba ukończonych i rozpoczynanych inwestycji nie zbliży się do rekordowego pod tym względem roku 2008, niemniej nie jest to powód do obaw o wystąpienie dziury podażowej prowadzącej do wzrostu cen nieruchomości. Ponieważ z innych źródeł wiemy także, że liczba udzielonych kredytów hipotecznych skurczyła się w 2009 roku o ok. 35 proc. (dane do III kwartału 2009), można zaryzykować twierdzenie, że na rynku mieszkaniowym podaż dostosowała się do możliwości popytu, a konsekwencją powinna być długo wyczekiwana stabilizacja tego rynku.

Emil Szweda

Źródło: interia.pl

Coraz większe mieszkania na kredyt

Dużo wyższy od oczekiwanego wzrost średniej krajowej pensji poskutkował dynamicznym wzrostem powierzchni mieszkań dostępnych na kredyt.
Jak co miesiąc w Open Finance policzyliśmy, jak wygląda zdolność kredytowa osób zarabiających dokładnie tyle, ile według Głównego Urzędu Statystycznego wynosi średnie wynagrodzenie i sprawdziliśmy, jak duże mieszkanie można było kupić za taki kredyt w poszczególnych miastach. GUS poinformował, że w grudniu 2009 roku przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3652,40 zł, o 6,5 proc. więcej w ujęciu rocznym i o 7,3 proc. więcej w ujęciu miesięcznym.

Taka zmiana pociągnęła za sobą znaczny wzrost zdolności kredytowej Polaków oraz dostępnego metrażu mieszkania. Tym razem najwięcej zyskali mieszkańcy Gdańska, gdzie dodatkowy wpływ na zmianę miały spadki cen nieruchomości. Mediana ceny transakcyjnej w grudniu wyniosła 5575 zł, o prawie 100 zł mniej niż w listopadzie (dane z raportu cen transakcyjnych Open Finance). Wskutek tego rodzina 2+1, której miesięczne zarobki każdego z rodziców wynoszą dokładnie 3652,40 zł, otrzyma w banku kredyt pozwalający jej na zakup mieszkania o powierzchni 68,6 m2, o 17,68 proc. więcej niż miesiąc temu. O 9,17 proc., do 31,3 m2, wzrosły możliwości singla o pensji równej średniej krajowej.

Jak duże mieszkanie można na kredyt kupić w danym mieście

Open Finance

Kilkunastoprocentowe wzrosty powierzchni mieszkania dostępnego na kredyt dla rodziny o średnich krajowych zarobkach zanotowaliśmy także w pozostałych pięciu badanych miastach: Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu. Najmniejsza dynamika wystąpiła w stolicy Wielkopolski, jest to spowodowane wzrostem cen nieruchomości. Grudniowa mediana cen transakcyjnych wyniosła 5621 zł, o prawie 200 zł więcej niż listopadowa (5432 zł).

Tradycyjnie najmniejsze mieszkanie na kredyt można za średnią pensję kupić w Warszawie, lecz tym razem i tu wzrosty były znaczne. Dla modelowej rodziny 2+1 powierzchnia dostępnego na kredyt mieszkania zwiększyła się o 16 proc., do 49,1 m2. Są spore szanse, że za miesiąc przekroczona zostanie bariera 50 m2. Nadal trudno ma singiel, który zarabiając brutto 3652,40 zł dostanie kredyt wystarczający mu na 22,4-metrową kawalerkę.

Praktycznie w każdym miesiącu obserwujemy spory wzrost dostępności mieszkań w Łodzi, nie inaczej było i tym razem. Procentowo wzrost powierzchni był nieco niższy niż w Gdańsku, lecz ze względu na wysoką bazę, nominalnie łódzka rodzina może kupić mieszkanie o 14 m2 większe niż przed miesiącem (93,7 m2 w stosunku do 79,8 m2 w listopadzie). Do 100 m2 coraz bliżej.

Oprócz wzrostu płac, duży wpływ na taki wynik obliczeń ma dalsza liberalizacja na rynku kredytów hipotecznych. Od połowy jesieni ubiegłego roku rynek powoli się odradza, co bezpośrednio przekłada się na lepszą sytuację osób zamierzających kupić mieszkanie.

Marcin Krasoń

Źródło: interia.pl

Coraz większe mieszkania na kredyt

Dużo wyższy od oczekiwanego wzrost średniej krajowej pensji poskutkował dynamicznym wzrostem powierzchni mieszkań dostępnych na kredyt.
Jak co miesiąc w Open Finance policzyliśmy, jak wygląda zdolność kredytowa osób zarabiających dokładnie tyle, ile według Głównego Urzędu Statystycznego wynosi średnie wynagrodzenie i sprawdziliśmy, jak duże mieszkanie można było kupić za taki kredyt w poszczególnych miastach. GUS poinformował, że w grudniu 2009 roku przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3652,40 zł, o 6,5 proc. więcej w ujęciu rocznym i o 7,3 proc. więcej w ujęciu miesięcznym.

Taka zmiana pociągnęła za sobą znaczny wzrost zdolności kredytowej Polaków oraz dostępnego metrażu mieszkania. Tym razem najwięcej zyskali mieszkańcy Gdańska, gdzie dodatkowy wpływ na zmianę miały spadki cen nieruchomości. Mediana ceny transakcyjnej w grudniu wyniosła 5575 zł, o prawie 100 zł mniej niż w listopadzie (dane z raportu cen transakcyjnych Open Finance). Wskutek tego rodzina 2+1, której miesięczne zarobki każdego z rodziców wynoszą dokładnie 3652,40 zł, otrzyma w banku kredyt pozwalający jej na zakup mieszkania o powierzchni 68,6 m2, o 17,68 proc. więcej niż miesiąc temu. O 9,17 proc., do 31,3 m2, wzrosły możliwości singla o pensji równej średniej krajowej.

Jak duże mieszkanie można na kredyt kupić w danym mieście

Open Finance

Kilkunastoprocentowe wzrosty powierzchni mieszkania dostępnego na kredyt dla rodziny o średnich krajowych zarobkach zanotowaliśmy także w pozostałych pięciu badanych miastach: Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Warszawie i Wrocławiu. Najmniejsza dynamika wystąpiła w stolicy Wielkopolski, jest to spowodowane wzrostem cen nieruchomości. Grudniowa mediana cen transakcyjnych wyniosła 5621 zł, o prawie 200 zł więcej niż listopadowa (5432 zł).

Tradycyjnie najmniejsze mieszkanie na kredyt można za średnią pensję kupić w Warszawie, lecz tym razem i tu wzrosty były znaczne. Dla modelowej rodziny 2+1 powierzchnia dostępnego na kredyt mieszkania zwiększyła się o 16 proc., do 49,1 m2. Są spore szanse, że za miesiąc przekroczona zostanie bariera 50 m2. Nadal trudno ma singiel, który zarabiając brutto 3652,40 zł dostanie kredyt wystarczający mu na 22,4-metrową kawalerkę.

Praktycznie w każdym miesiącu obserwujemy spory wzrost dostępności mieszkań w Łodzi, nie inaczej było i tym razem. Procentowo wzrost powierzchni był nieco niższy niż w Gdańsku, lecz ze względu na wysoką bazę, nominalnie łódzka rodzina może kupić mieszkanie o 14 m2 większe niż przed miesiącem (93,7 m2 w stosunku do 79,8 m2 w listopadzie). Do 100 m2 coraz bliżej.

Oprócz wzrostu płac, duży wpływ na taki wynik obliczeń ma dalsza liberalizacja na rynku kredytów hipotecznych. Od połowy jesieni ubiegłego roku rynek powoli się odradza, co bezpośrednio przekłada się na lepszą sytuację osób zamierzających kupić mieszkanie.

Marcin Krasoń

Źródło: interia.pl

4 miesiące na zwrot

Na zwrot części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych inwestorzy będą mieć nie 6 miesięcy, jak obecnie, ale cztery miesiące - zdecydował w piątek Sejm, nowelizując ustawę o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Zmianę wprowadzono jednogłośnie. Głosowało za nią 420 posłów.

Zgodnie z obecnymi przepisami, podatnicy, którzy tzw. systemem gospodarczym remontują mieszkania lub budują domy, mogą - w terminie 6 miesięcy - uzyskać zwrot kwoty odpowiadającej części VAT zawartego w cenie kupionych przez nich materiałów budowlanych. Odpowiada ona różnicy między 22-proc. stawką podatku VAT a 7-proc. stawką.

Pierwotny projekt zmian, przygotowany przez Komisję "Przyjazne Państwo", przewidywał skrócenie terminu do 60 dni, co ujednoliciłoby go z terminem zawartym w znowelizowanej w ubiegłym roku ustawie o podatku od towarów i usług. "Spowoduje to uwolnienie środków finansowych dotychczas zamrożonych poprzez niezgodne z zasadą neutralności brzmienie przepisu, przyczyniając się do zwiększenia możliwości szybszego ukończenia budowy lub remontu" - argumentowali autorzy projektu.

Skróceniu terminu do 60 dni sprzeciwił się rząd. Według resortu finansów analogia do zwrotu VAT jest nietrafna, w przypadku materiałów budowlanych nie ma mowy o zwrocie podatku, lecz jedynie części kwoty zapłaconej za materiały budowlane. Ministerstwo tłumaczyło, że urzędy skarbowe mają pół roku na weryfikację wniosku, a ich decyzja jest ostateczna. W przypadku VAT, czas na zwrot co prawda skrócono do 60 dni, ale urząd ma jeszcze pięć lat na kontrolę podatnika.

Połączone sejmowe komisje: finansów publicznych i infrastruktury, odpowiedziały na apel resortu finansów i zaproponowały kompromisowy termin 4 miesięcy. Ma on mieć zastosowanie do wniosków, które zostaną złożone po wejściu w życie ustawy. Ustawa ma zacząć obowiązywać z dniem ogłoszenia.

 

Źródło: interia.pl

4 miesiące na zwrot

Na zwrot części VAT zawartego w cenie materiałów budowlanych inwestorzy będą mieć nie 6 miesięcy, jak obecnie, ale cztery miesiące - zdecydował w piątek Sejm, nowelizując ustawę o zwrocie osobom fizycznym niektórych wydatków związanych z budownictwem mieszkaniowym.

Zmianę wprowadzono jednogłośnie. Głosowało za nią 420 posłów.

Zgodnie z obecnymi przepisami, podatnicy, którzy tzw. systemem gospodarczym remontują mieszkania lub budują domy, mogą - w terminie 6 miesięcy - uzyskać zwrot kwoty odpowiadającej części VAT zawartego w cenie kupionych przez nich materiałów budowlanych. Odpowiada ona różnicy między 22-proc. stawką podatku VAT a 7-proc. stawką.

Pierwotny projekt zmian, przygotowany przez Komisję "Przyjazne Państwo", przewidywał skrócenie terminu do 60 dni, co ujednoliciłoby go z terminem zawartym w znowelizowanej w ubiegłym roku ustawie o podatku od towarów i usług. "Spowoduje to uwolnienie środków finansowych dotychczas zamrożonych poprzez niezgodne z zasadą neutralności brzmienie przepisu, przyczyniając się do zwiększenia możliwości szybszego ukończenia budowy lub remontu" - argumentowali autorzy projektu.

Skróceniu terminu do 60 dni sprzeciwił się rząd. Według resortu finansów analogia do zwrotu VAT jest nietrafna, w przypadku materiałów budowlanych nie ma mowy o zwrocie podatku, lecz jedynie części kwoty zapłaconej za materiały budowlane. Ministerstwo tłumaczyło, że urzędy skarbowe mają pół roku na weryfikację wniosku, a ich decyzja jest ostateczna. W przypadku VAT, czas na zwrot co prawda skrócono do 60 dni, ale urząd ma jeszcze pięć lat na kontrolę podatnika.

Połączone sejmowe komisje: finansów publicznych i infrastruktury, odpowiedziały na apel resortu finansów i zaproponowały kompromisowy termin 4 miesięcy. Ma on mieć zastosowanie do wniosków, które zostaną złożone po wejściu w życie ustawy. Ustawa ma zacząć obowiązywać z dniem ogłoszenia.

 

Źródło: interia.pl

Ile kosztuje mieszkanie w Italii?

We Włoszech najwięcej za mieszkanie w dobrym, centralnym punkcie dużego miasta trzeba zapłacić w Wenecji. Metr kwadratowy kosztuje tam średnio 9570 euro - podano w raporcie na temat cen mieszkań, opracowanym przez stowarzyszenie deweloperów i firm budowlanych (Confedilizia).

Drugie miejsce w tym rankingu zajmuje Rzym, gdzie metr kwadratowy mieszkania w centrum kosztuje 8 tys. euro. W Mediolanie trzeba zapłacić 7570 euro, a w Sienie - 5300 euro. W Bolonii, Florencji i Turynie cena metra waha się od 4500 do 4900 euro.

Na peryferiach wielkich miast ceny za metr kwadratowy spadają o jedną trzecią czy prawie nawet o połowę. I tak na przykład w Wenecji poza ścisłym centrum wynosi ona 6300 euro, a w Rzymie - 4800 euro.

Sporządzono również ranking miast, gdzie budownictwo jest najtańsze. Prowadzi miasto Trapani na Sycylii - 520 euro za metr w centrum. Na drugim miejscu znalazło się Nuoro na Sardynii - 560 euro.

Stowarzyszenie Confedilizia prognozuje, że sytuacja na pogrążonym w kryzysie rynku budowlanym we Włoszech poprawi się pod koniec 2010 roku.

 


Źródło: interia.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies