Od przyszłego roku Ministerstwo Infrastruktury chce dopuścić możliwość wykupu na własność mieszkań w TBS-ach. Dziś osoby wynajmujące lokale w TBS-ach płacą wysokie czynsze – nawet o kilkaset złotych wyższe niż w lokalach komunalnych – i nie mają możliwości zostania właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań. Resort infrastruktury chce to zmienić.
– Chcemy wprowadzić możliwość wykupu istniejących obecnie mieszkań na wynajem. Własność mieszkań w TBS-ach będą jednak mogli otrzymać wyłącznie ci najemcy, którzy wnieśli tzw. partycypację (uczestniczyli w kosztach budowy mieszkań) – mówi Piotr Styczeń, wiceminister infrastruktury.
Wykup na własność
O możliwości sprzedaży będzie decydował właściciel mieszkania, czyli np. gmina lub deweloper. On też zdecyduje o cenie, za jaką najemca będzie mógł wykupić lokal na własność. Osoby mieszkające w TBS-ach nie mają więc co liczyć na to, że staną się właścicielami mieszkań za przysłowiową złotówkę. Wykup lokali będzie się bowiem odbywał na podstawie aktualnej, rynkowej wartości mieszkania.
– Dokładną cenę określi, zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami, rzeczoznawca. Nie będzie jej więc określał właściciel TBS-u – wyjaśnia Piotr Styczeń.
Zawsze jednak cena nie będzie mogła być niższa niż wszystkie zobowiązania związane z budową lokalu, czyli np. wysokość kredytu zaciągniętego na budowę. Zostanie ona jednak obniżona o wysokość wniesionego przez najemcę wkładu i wysokość kredytu, który najemca już spłacił w czynszu. Zdaniem osób zamieszkujących w TBS-ach będzie to jednak trudne do określenia.
– Kwota wniesiona w czynszu jest nie do wyliczenia. Żaden TBS nie informuje bowiem swoich najemców o wysokości spłaconego kredytu – mówi pan Paweł, mieszkaniec jednego z warszawskich TBS-ów.
Resort odpiera te zarzuty.
– Będzie to można określić np. na podstawie wysokości kredytu, jaki pozostał do spłacenia w BGK, lub też na podstawie ksiąg prowadzonych przez TBS – wyjaśnia Piotr Styczeń.
Nowe mieszkania
Poza wprowadzeniem możliwości wykupu obecnie istniejących mieszkań w TBS-ach na własność Ministerstwo Infrastruktury chce też zmienić zasady budowy nowych mieszkań pod wynajem. Zgodnie z nowymi propozycjami osoby, których nie stać na zakup mieszkania na własność, będą zgłaszały się do inwestora o wybudowanie im mieszkań pod wynajem. Po zebraniu odpowiedniej liczby zainteresowanych mieszkaniami na wynajem zawiążą one społeczne grupy mieszkaniowe (SGM). Członkowie SGM będą podpisywali z inwestorem umowy najmu mieszkań.
Podczas trwania umowy najemcy będą płacili wyższy czynsz, w którym będą spłacali wszystkie zobowiązania zaciągnięte w związku z budową mieszkania. W ten sposób będą oni podwyższali swój udział w inwestycji (wkład partycypacyjny). Po spłacie wszystkich zobowiązań dotychczasowi najemcy staną się automatycznie właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań. Stworzą oni wspólnotę mieszkaniową.
Zgodnie jednak z projektem nie wszyscy najemcy będą mieli prawo do wykupu mieszkań na własność. Prawo takie otrzymają jedynie ci, którzy wniosą tzw. partycypację, czyli wkład budowlany na rozpoczęcie inwestycji.
– Najemcy, którzy będą wyłącznie wynajmowali lokale mieszkalne na podstawie tytułu niezwiązanego z żadną partycypacją, nie będą mogli ich nigdy wykupić na własność – wyjaśnia Piotr Styczeń.
– Od razu będą oni jednak mieli taką informację i będą mogli zdecydować, czy chcą wnieść partycypację i otrzymać możliwość wykupu mieszkań na własność, czy też nie – dodaje wiceminister infrastruktury.
Na razie nie wiadomo, w jakiej wysokości trzeba będzie wnieść partycypację.
– Jeszcze o tym dyskutujemy. Nie chcemy usztywniać wysokości partycypacji. Rozważamy możliwość wprowadzenia widełek np. od 20 do 40 proc. kosztów budowy mieszkania – wyjaśnia Piotr Styczeń.
– Inwestor będzie miał wtedy możliwość podjęcia decyzji o wysokości tej partycypacji – dodaje.
Finansowe wsparcie
Poprzez wprowadzenie możliwości wykupu lokali w TBS-ach na własność resort infrastruktury chce zwiększyć liczbę mieszkań budowanych na wynajem.
– Chcemy zwiększyć podaż mieszkań na wynajem w obszarze społecznym i osiągnąć pewien poziom oddawanych do użytku tego typu lokali w sposób stabilny w okresie przynajmniej 8–10 lat – mówi Piotr Styczeń.
Z tego też względu nowe rozwiązania przewidują, że wszystkie dochody, jakie TBS-y osiągnęły ze sprzedaży mieszkań, będą musiały być przeznaczone na tworzenie nowego zasobu mieszkaniowego. TBS-y będą miały jednocześnie zakaz prowadzenia działalności deweloperskiej. Rozwiązania te popierają przedstawiciele TBS-ów.
– Konieczne jest pilne ożywienie budownictwa mieszkaniowego. Zwrot zaciągniętych kredytów w Banku Gospodarstwa Krajowego umożliwiłby bankowi finansowanie kolejnych inwestycji mieszkaniowych na wynajem, a zapotrzebowanie na te kredyty jest stale ogromne – mówi Barbara Czyż, sekretarz Stowarzyszenia Budownictwa Społecznego.
– Część środków pochodzących ze sprzedaży powinna zasilić fundusze, z których dokonywane są dopłaty do innych kredytów mieszkaniowych – np. Rodzina na swoim – dodaje.
Ministerstwo Infrastruktury chce także finansowo wspierać budownictwo społeczne. Inwestorzy budujący lokale na wynajem będą mogli liczyć na dofinansowanie części przedsięwzięcia. Będzie ono wynosiło ok. 30 proc. kosztów całej inwestycji. Jeżeli inwestor nie będzie chciał skorzystać z takiego wsparcia, to będzie mógł wystąpić do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) o preferencyjny kredyt na budowę. Inwestorzy budujący mieszkania na wynajem zostaną też zwolnieni od podatku CIT z tytułu dochodów uzyskanych z gospodarki zasobami mieszkaniowymi.
Uprawnieni inwestorzy
Mieszkania pod wynajem będą budowane przez samorządy gminne, towarzystwa budownictwa społecznego (TBS-y) oraz fundacje budownictwa społecznego.
– Fundacje budownictwa mieszkaniowego będą mogły budować wyłącznie mieszkania na wynajem bez możliwości ich wykupu na własność – mówi Piotr Styczeń.
W każdym przypadku gminy będą musiały być obowiązkowo udziałowcami w TBS-ach. Dodatkowo będą one miały wpływ na pozostałych inwestorów, poprzez coroczne uchwalanie regulaminu, w którym znajdą się limity dochodowe i kryteria naboru osób ubiegających się o mieszkanie społeczne.
10 lat musi upłynąć od momentu wybudowania mieszkania, aby można było wykupić je na własność
Arkadiusz Jaraszek
Od przyszłego roku Ministerstwo Infrastruktury chce dopuścić możliwość wykupu na własność mieszkań w TBS-ach. Dziś osoby wynajmujące lokale w TBS-ach płacą wysokie czynsze – nawet o kilkaset złotych wyższe niż w lokalach komunalnych – i nie mają możliwości zostania właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań. Resort infrastruktury chce to zmienić.
– Chcemy wprowadzić możliwość wykupu istniejących obecnie mieszkań na wynajem. Własność mieszkań w TBS-ach będą jednak mogli otrzymać wyłącznie ci najemcy, którzy wnieśli tzw. partycypację (uczestniczyli w kosztach budowy mieszkań) – mówi Piotr Styczeń, wiceminister infrastruktury.
Wykup na własność
O możliwości sprzedaży będzie decydował właściciel mieszkania, czyli np. gmina lub deweloper. On też zdecyduje o cenie, za jaką najemca będzie mógł wykupić lokal na własność. Osoby mieszkające w TBS-ach nie mają więc co liczyć na to, że staną się właścicielami mieszkań za przysłowiową złotówkę. Wykup lokali będzie się bowiem odbywał na podstawie aktualnej, rynkowej wartości mieszkania.
– Dokładną cenę określi, zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami, rzeczoznawca. Nie będzie jej więc określał właściciel TBS-u – wyjaśnia Piotr Styczeń.
Zawsze jednak cena nie będzie mogła być niższa niż wszystkie zobowiązania związane z budową lokalu, czyli np. wysokość kredytu zaciągniętego na budowę. Zostanie ona jednak obniżona o wysokość wniesionego przez najemcę wkładu i wysokość kredytu, który najemca już spłacił w czynszu. Zdaniem osób zamieszkujących w TBS-ach będzie to jednak trudne do określenia.
– Kwota wniesiona w czynszu jest nie do wyliczenia. Żaden TBS nie informuje bowiem swoich najemców o wysokości spłaconego kredytu – mówi pan Paweł, mieszkaniec jednego z warszawskich TBS-ów.
Resort odpiera te zarzuty.
– Będzie to można określić np. na podstawie wysokości kredytu, jaki pozostał do spłacenia w BGK, lub też na podstawie ksiąg prowadzonych przez TBS – wyjaśnia Piotr Styczeń.
Nowe mieszkania
Poza wprowadzeniem możliwości wykupu obecnie istniejących mieszkań w TBS-ach na własność Ministerstwo Infrastruktury chce też zmienić zasady budowy nowych mieszkań pod wynajem. Zgodnie z nowymi propozycjami osoby, których nie stać na zakup mieszkania na własność, będą zgłaszały się do inwestora o wybudowanie im mieszkań pod wynajem. Po zebraniu odpowiedniej liczby zainteresowanych mieszkaniami na wynajem zawiążą one społeczne grupy mieszkaniowe (SGM). Członkowie SGM będą podpisywali z inwestorem umowy najmu mieszkań.
Podczas trwania umowy najemcy będą płacili wyższy czynsz, w którym będą spłacali wszystkie zobowiązania zaciągnięte w związku z budową mieszkania. W ten sposób będą oni podwyższali swój udział w inwestycji (wkład partycypacyjny). Po spłacie wszystkich zobowiązań dotychczasowi najemcy staną się automatycznie właścicielami zajmowanych przez siebie mieszkań. Stworzą oni wspólnotę mieszkaniową.
Zgodnie jednak z projektem nie wszyscy najemcy będą mieli prawo do wykupu mieszkań na własność. Prawo takie otrzymają jedynie ci, którzy wniosą tzw. partycypację, czyli wkład budowlany na rozpoczęcie inwestycji.
– Najemcy, którzy będą wyłącznie wynajmowali lokale mieszkalne na podstawie tytułu niezwiązanego z żadną partycypacją, nie będą mogli ich nigdy wykupić na własność – wyjaśnia Piotr Styczeń.
– Od razu będą oni jednak mieli taką informację i będą mogli zdecydować, czy chcą wnieść partycypację i otrzymać możliwość wykupu mieszkań na własność, czy też nie – dodaje wiceminister infrastruktury.
Na razie nie wiadomo, w jakiej wysokości trzeba będzie wnieść partycypację.
– Jeszcze o tym dyskutujemy. Nie chcemy usztywniać wysokości partycypacji. Rozważamy możliwość wprowadzenia widełek np. od 20 do 40 proc. kosztów budowy mieszkania – wyjaśnia Piotr Styczeń.
– Inwestor będzie miał wtedy możliwość podjęcia decyzji o wysokości tej partycypacji – dodaje.
Finansowe wsparcie
Poprzez wprowadzenie możliwości wykupu lokali w TBS-ach na własność resort infrastruktury chce zwiększyć liczbę mieszkań budowanych na wynajem.
– Chcemy zwiększyć podaż mieszkań na wynajem w obszarze społecznym i osiągnąć pewien poziom oddawanych do użytku tego typu lokali w sposób stabilny w okresie przynajmniej 8–10 lat – mówi Piotr Styczeń.
Z tego też względu nowe rozwiązania przewidują, że wszystkie dochody, jakie TBS-y osiągnęły ze sprzedaży mieszkań, będą musiały być przeznaczone na tworzenie nowego zasobu mieszkaniowego. TBS-y będą miały jednocześnie zakaz prowadzenia działalności deweloperskiej. Rozwiązania te popierają przedstawiciele TBS-ów.
– Konieczne jest pilne ożywienie budownictwa mieszkaniowego. Zwrot zaciągniętych kredytów w Banku Gospodarstwa Krajowego umożliwiłby bankowi finansowanie kolejnych inwestycji mieszkaniowych na wynajem, a zapotrzebowanie na te kredyty jest stale ogromne – mówi Barbara Czyż, sekretarz Stowarzyszenia Budownictwa Społecznego.
– Część środków pochodzących ze sprzedaży powinna zasilić fundusze, z których dokonywane są dopłaty do innych kredytów mieszkaniowych – np. Rodzina na swoim – dodaje.
Ministerstwo Infrastruktury chce także finansowo wspierać budownictwo społeczne. Inwestorzy budujący lokale na wynajem będą mogli liczyć na dofinansowanie części przedsięwzięcia. Będzie ono wynosiło ok. 30 proc. kosztów całej inwestycji. Jeżeli inwestor nie będzie chciał skorzystać z takiego wsparcia, to będzie mógł wystąpić do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) o preferencyjny kredyt na budowę. Inwestorzy budujący mieszkania na wynajem zostaną też zwolnieni od podatku CIT z tytułu dochodów uzyskanych z gospodarki zasobami mieszkaniowymi.
Uprawnieni inwestorzy
Mieszkania pod wynajem będą budowane przez samorządy gminne, towarzystwa budownictwa społecznego (TBS-y) oraz fundacje budownictwa społecznego.
– Fundacje budownictwa mieszkaniowego będą mogły budować wyłącznie mieszkania na wynajem bez możliwości ich wykupu na własność – mówi Piotr Styczeń.
W każdym przypadku gminy będą musiały być obowiązkowo udziałowcami w TBS-ach. Dodatkowo będą one miały wpływ na pozostałych inwestorów, poprzez coroczne uchwalanie regulaminu, w którym znajdą się limity dochodowe i kryteria naboru osób ubiegających się o mieszkanie społeczne.
10 lat musi upłynąć od momentu wybudowania mieszkania, aby można było wykupić je na własność
Arkadiusz Jaraszek
Prawo polskie przewiduje cztery formy ochrony zabytków. Są nimi:
1. wpis do rejestru zabytków;
2. uznanie za pomnik historii;
3. utworzenie parku kulturowego;
4. ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
Jaki obiekt może być wpisany do rejestru zabytków?
Rejestr zabytków dla danego województwa prowadzony jest przez właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Do rejestru wpisuje się przede wszystkim zabytki nieruchome. Podstawą wpisu jest decyzja wojewódzkiego konserwatora zabytków, wydana z urzędu, na wniosek właściciela zabytku nieruchomego lub użytkownika wieczystego gruntu, na którym znajduje się zabytek nieruchomy. Jak wynika z ustawy, do rejestru mogą być wpisywane także inne elementy takie jak otoczenie zabytku wpisanego do rejestru oraz nazwa geograficzna, historyczna lub tradycyjna tego zabytku.
Prawo nie wyłącza możliwości wpisania do rejestru zabytków ruchomych - dokonywanego na wniosek właściciela jak i z urzędu w sytuacji uzasadnionej obawy zniszczenia, uszkodzenia lub nielegalnego wywiezienia zabytku za granicę albo wywiezienia za granicę zabytku o wyjątkowej wartości historycznej, artystycznej lub naukowej.
Wpisanie zabytku nieruchomego do rejestru ujawnia się w księdze wieczystej danej nieruchomości na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków, na podstawie decyzji o wpisie do rejestru tego zabytku. Wpis wolny jest od opłat.
Kto decyduje o uznaniu obiektu za pomnik historii?
Zbytek nieruchomy który został wpisany do rejestru może być uznany za pomnik historii. Decyzję o uznaniu obiektu za pomnik historii podejmuje i wydaje w formie rozporządzenia Prezydent RP, na wniosek ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego. Aktualnie w Polsce jest 36 pomników historii. Ostatnio za pomnik historii został uznany Zespół dawnego opactwa cysterskiego w Lądzie nad Wartą.
Jakie ustanowienie parku krajobrazowego wpływa na proces budowlany?
Ustanowienie parku krajobrazowego należy do zadań rady gminy, która podejmuje uchwałę, po zasięgnięciu opinii wojewódzkiego konserwatora zabytków. Uchwała określa nazwę parku kulturowego, jego granice, sposób ochrony, a także następujące zakazy i ograniczenia:
• prowadzenia robót budowlanych oraz działalności przemysłowej, rolniczej, hodowlanej, handlowej lub usługowej;
• zmiany sposobu korzystania z zabytków nieruchomych;
• umieszczania tablic, napisów, ogłoszeń reklamowych i innych znaków niezwiązanych z ochroną parku kulturowego, z wyjątkiem znaków drogowych i znaków związanych z ochroną porządku i bezpieczeństwa publicznego, z zastrzeżeniem art. 12 ust. 1;
• składowania lub magazynowania odpadów.
W przypadku objęcia danego terenu ochroną, istnieje możliwość domagania się odszkodowania za ograniczenie możliwości korzystania z nieruchomości a niekiedy nawet wykupu nieruchomości.
Ochrona w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego
Ochronę zabytków i opiekę nad zabytkami uwzględnia się także przy sporządzaniu i aktualizacji koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju, strategii rozwoju województw, planów zagospodarowania przestrzennego województw, analiz i studiów z zakresu zagospodarowania przestrzennego powiatu, strategii rozwoju gmin, studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wszelkie projekty i zmiany planu zagospodarowania przestrzennego województwa oraz miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego podlegają uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Jak kształtuje się postępowanie w stosunku do obiektów wpisanych do rejestru zabytków?
Prowadzenie robót budowlanych przy obiekcie budowlanym wpisanym do rejestru zabytków lub na obszarze wpisanym do rejestru zabytków wymaga, przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę, uzyskania pozwolenia na prowadzenie tych robót, wydanego przez właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Pozwolenie na rozbiórkę obiektu budowlanego wpisanego do rejestru zabytków może być wydane po uzyskaniu decyzji Generalnego Konserwatora Zabytków działającego w imieniu ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego o skreśleniu tego obiektu z rejestru zabytków.
W stosunku do obiektów budowlanych oraz obszarów niewpisanych do rejestru zabytków, a objętych ochroną konserwatorską na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na budowę lub rozbiórkę obiektu budowlanego wydaje właściwy organ w uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Jak kształtuje się postępowanie w stosunku do obiektów objętych ochroną konserwatorską?
W stosunku do obiektów budowlanych niewpisanych do rejestru zabytków, a objętych ochroną konserwatorską na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na budowę lub rozbiórkę wydaje właściwy organ administracji architektoniczno-budowlanej w uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków jest obowiązany zająć stanowisko w sprawie wniosku o pozwolenie na budowę lub rozbiórkę tych obiektów budowlanych w terminie 30 dni od dnia jego doręczenia. W przypadku niezajęcia przez niego stanowiska w tym terminie uznaje się to za brak zastrzeżeń do przedstawionych we wniosku rozwiązań projektowych. Jest to odmiennie uregulowane niż w przypadku obiektów wpisanych do rejestru zabytków, gdzie pozwolenie wojewódzkiego konserwatora zabytków na prowadzenie robót przy obiekcie zabytkowym oraz decyzja Generalnego Konserwatora Zabytków musi być wydane i nie jest ograniczone terminem.
Jak użytkować zabytek nieruchomy?
Właściciel lub posiadacz budynku jest zobowiązany zapewnić należyte warunki:
1. naukowego badania i dokumentowania zabytku;
2. prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych przy zabytku;
3. zabezpieczenia i utrzymania zabytku oraz jego otoczenia w jak najlepszym stanie;
4. korzystania z zabytku w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości;
5. popularyzowania i upowszechniania wiedzy o zabytku oraz jego znaczeniu dla historii i kultury.
Zagospodarowanie na cele użytkowe zabytku nieruchomego wpisanego do rejestru wymaga posiadania przez właściciela lub posiadacza:
• dokumentacji konserwatorskiej określającej stan zachowania zabytku nieruchomego i możliwości jego adaptacji, z uwzględnieniem historycznej funkcji i wartości tego zabytku;
• uzgodnionego z wojewódzkim konserwatorem zabytków programu prac konserwatorskich przy zabytku nieruchomym, określającego zakres i sposób ich prowadzenia oraz wskazującego niezbędne do zastosowania materiały i technologie;
• uzgodnionego z wojewódzkim konserwatorem zabytków programu zagospodarowania zabytku nieruchomego wraz z otoczeniem oraz dalszego korzystania z tego zabytku, z uwzględnieniem wyeksponowania jego wartości.
Wojewódzki konserwator zabytków jest obowiązany w powyższym zakresie nieodpłatnie udostępnić do wglądu właścicielowi lub posiadaczowi zabytku nieruchomego posiadaną przez siebie dokumentację tego zabytku oraz umożliwić dokonywanie niezbędnych odpisów z tej dokumentacji.
Czy podział nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków wymaga pozwolenia?
Tak. W przypadku podziału w drodze decyzji nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków konieczne jest uzyskanie pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków na podział nieruchomości.
Jak sprzedać nieruchomość wpisaną do rejestru zabytków?
Przede wszystkim należy wskazać, iż w przypadku gdy prywatny właściciel zamierza sprzedać nieruchomość wpisaną do rejestru zabytków (bądź prawo użytkowania wieczystego nieruchomości), gminie przysługuje prawo pierwokupu tej nieruchomości.
Prawo pierwokupu w tym wypadku polega na tym, że gdyby strona chciała sprzedać rzecz osobie trzeciej pierwszeństwo kupna będzie przysługiwało gminie. Rzecz, której dotyczy prawo pierwokupu, może być sprzedana osobie trzeciej tylko pod warunkiem, że uprawniony do pierwokupu swego prawa nie wykona. Prawo pierwokupu gmina wykonuje przez oświadczenie złożone zobowiązanemu. Jeżeli zawarcie umowy sprzedaży rzeczy, której dotyczy prawo pierwokupu, wymaga zachowania szczególnej formy, oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu powinno być złożone w tej samej formie (to znaczy, że w wypadku dotyczącym sprzedaży nieruchomości - oświadczenie powinno być złożone w akcie notarialnym).
Prawo pierwokupu nie przysługuje gminie w przypadkach, gdy prawo pierwokupu zabytku wpisanego do rejestru zabytków nie zostało ujawnione w księdze wieczystej, nie przysługuje ono także w przypadku, gdy sprzedaż nieruchomości następuje na rzecz osób bliskich dla sprzedawcy, bądź gdy sprzedaż nieruchomości następuje między osobami prawnymi tego samego kościoła lub związku wyznaniowego.
Pamiętaj, że:
• Osoby prowadzące roboty budowlane i ziemne w razie ujawnienia przedmiotu, który posiada cechy zabytku, obowiązane są niezwłocznie zawiadomić o tym właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta)
• Jednocześnie osoby te są obowiązane wstrzymać wszelkie roboty mogące uszkodzić lub zniszczyć odkryty przedmiot, zabezpieczyć, przy użyciu dostępnych środków, ten przedmiot i miejsce jego odkrycia. W ciągu 5 dni wojewódzki konserwator zabytków winien dokonać oględzin przedmiotu - i wydać odpowiednią decyzję. Jeśli nie dokona oględzin we wspomnianym terminie, możliwe będzie kontynuowanie prac.
• Gminie przysługuje prawo pierwokupu w przypadku sprzedaży nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków lub prawa użytkowania wieczystego takiej nieruchomości.
Podstawa prawna:
• Ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. 2003 r., Nr 162, poz. 1568 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 7 lipca 1994 r. prawo budowlane (Dz. U. 2000 r., Nr 106, poz. 1126 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 7 maja 1999 r. o ochronie terenów byłych hitlerowskich obozów zagłady (Dz. U. 1999 r., Nr 41, poz. 412 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz. U. 1964 r., Nr 16, poz. 93 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jednolity: Dz. U. 2004 r., Nr 261, poz. 2603 ze zmianami).
Źródło:e-prawnik.pl
otodom.pl
Prawo polskie przewiduje cztery formy ochrony zabytków. Są nimi:
1. wpis do rejestru zabytków;
2. uznanie za pomnik historii;
3. utworzenie parku kulturowego;
4. ustalenia ochrony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
Jaki obiekt może być wpisany do rejestru zabytków?
Rejestr zabytków dla danego województwa prowadzony jest przez właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Do rejestru wpisuje się przede wszystkim zabytki nieruchome. Podstawą wpisu jest decyzja wojewódzkiego konserwatora zabytków, wydana z urzędu, na wniosek właściciela zabytku nieruchomego lub użytkownika wieczystego gruntu, na którym znajduje się zabytek nieruchomy. Jak wynika z ustawy, do rejestru mogą być wpisywane także inne elementy takie jak otoczenie zabytku wpisanego do rejestru oraz nazwa geograficzna, historyczna lub tradycyjna tego zabytku.
Prawo nie wyłącza możliwości wpisania do rejestru zabytków ruchomych - dokonywanego na wniosek właściciela jak i z urzędu w sytuacji uzasadnionej obawy zniszczenia, uszkodzenia lub nielegalnego wywiezienia zabytku za granicę albo wywiezienia za granicę zabytku o wyjątkowej wartości historycznej, artystycznej lub naukowej.
Wpisanie zabytku nieruchomego do rejestru ujawnia się w księdze wieczystej danej nieruchomości na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków, na podstawie decyzji o wpisie do rejestru tego zabytku. Wpis wolny jest od opłat.
Kto decyduje o uznaniu obiektu za pomnik historii?
Zbytek nieruchomy który został wpisany do rejestru może być uznany za pomnik historii. Decyzję o uznaniu obiektu za pomnik historii podejmuje i wydaje w formie rozporządzenia Prezydent RP, na wniosek ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego. Aktualnie w Polsce jest 36 pomników historii. Ostatnio za pomnik historii został uznany Zespół dawnego opactwa cysterskiego w Lądzie nad Wartą.
Jakie ustanowienie parku krajobrazowego wpływa na proces budowlany?
Ustanowienie parku krajobrazowego należy do zadań rady gminy, która podejmuje uchwałę, po zasięgnięciu opinii wojewódzkiego konserwatora zabytków. Uchwała określa nazwę parku kulturowego, jego granice, sposób ochrony, a także następujące zakazy i ograniczenia:
• prowadzenia robót budowlanych oraz działalności przemysłowej, rolniczej, hodowlanej, handlowej lub usługowej;
• zmiany sposobu korzystania z zabytków nieruchomych;
• umieszczania tablic, napisów, ogłoszeń reklamowych i innych znaków niezwiązanych z ochroną parku kulturowego, z wyjątkiem znaków drogowych i znaków związanych z ochroną porządku i bezpieczeństwa publicznego, z zastrzeżeniem art. 12 ust. 1;
• składowania lub magazynowania odpadów.
W przypadku objęcia danego terenu ochroną, istnieje możliwość domagania się odszkodowania za ograniczenie możliwości korzystania z nieruchomości a niekiedy nawet wykupu nieruchomości.
Ochrona w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego
Ochronę zabytków i opiekę nad zabytkami uwzględnia się także przy sporządzaniu i aktualizacji koncepcji przestrzennego zagospodarowania kraju, strategii rozwoju województw, planów zagospodarowania przestrzennego województw, analiz i studiów z zakresu zagospodarowania przestrzennego powiatu, strategii rozwoju gmin, studiów uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Wszelkie projekty i zmiany planu zagospodarowania przestrzennego województwa oraz miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego podlegają uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Jak kształtuje się postępowanie w stosunku do obiektów wpisanych do rejestru zabytków?
Prowadzenie robót budowlanych przy obiekcie budowlanym wpisanym do rejestru zabytków lub na obszarze wpisanym do rejestru zabytków wymaga, przed wydaniem decyzji o pozwoleniu na budowę, uzyskania pozwolenia na prowadzenie tych robót, wydanego przez właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Pozwolenie na rozbiórkę obiektu budowlanego wpisanego do rejestru zabytków może być wydane po uzyskaniu decyzji Generalnego Konserwatora Zabytków działającego w imieniu ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego o skreśleniu tego obiektu z rejestru zabytków.
W stosunku do obiektów budowlanych oraz obszarów niewpisanych do rejestru zabytków, a objętych ochroną konserwatorską na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na budowę lub rozbiórkę obiektu budowlanego wydaje właściwy organ w uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.
Jak kształtuje się postępowanie w stosunku do obiektów objętych ochroną konserwatorską?
W stosunku do obiektów budowlanych niewpisanych do rejestru zabytków, a objętych ochroną konserwatorską na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na budowę lub rozbiórkę wydaje właściwy organ administracji architektoniczno-budowlanej w uzgodnieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Wojewódzki konserwator zabytków jest obowiązany zająć stanowisko w sprawie wniosku o pozwolenie na budowę lub rozbiórkę tych obiektów budowlanych w terminie 30 dni od dnia jego doręczenia. W przypadku niezajęcia przez niego stanowiska w tym terminie uznaje się to za brak zastrzeżeń do przedstawionych we wniosku rozwiązań projektowych. Jest to odmiennie uregulowane niż w przypadku obiektów wpisanych do rejestru zabytków, gdzie pozwolenie wojewódzkiego konserwatora zabytków na prowadzenie robót przy obiekcie zabytkowym oraz decyzja Generalnego Konserwatora Zabytków musi być wydane i nie jest ograniczone terminem.
Jak użytkować zabytek nieruchomy?
Właściciel lub posiadacz budynku jest zobowiązany zapewnić należyte warunki:
1. naukowego badania i dokumentowania zabytku;
2. prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych przy zabytku;
3. zabezpieczenia i utrzymania zabytku oraz jego otoczenia w jak najlepszym stanie;
4. korzystania z zabytku w sposób zapewniający trwałe zachowanie jego wartości;
5. popularyzowania i upowszechniania wiedzy o zabytku oraz jego znaczeniu dla historii i kultury.
Zagospodarowanie na cele użytkowe zabytku nieruchomego wpisanego do rejestru wymaga posiadania przez właściciela lub posiadacza:
• dokumentacji konserwatorskiej określającej stan zachowania zabytku nieruchomego i możliwości jego adaptacji, z uwzględnieniem historycznej funkcji i wartości tego zabytku;
• uzgodnionego z wojewódzkim konserwatorem zabytków programu prac konserwatorskich przy zabytku nieruchomym, określającego zakres i sposób ich prowadzenia oraz wskazującego niezbędne do zastosowania materiały i technologie;
• uzgodnionego z wojewódzkim konserwatorem zabytków programu zagospodarowania zabytku nieruchomego wraz z otoczeniem oraz dalszego korzystania z tego zabytku, z uwzględnieniem wyeksponowania jego wartości.
Wojewódzki konserwator zabytków jest obowiązany w powyższym zakresie nieodpłatnie udostępnić do wglądu właścicielowi lub posiadaczowi zabytku nieruchomego posiadaną przez siebie dokumentację tego zabytku oraz umożliwić dokonywanie niezbędnych odpisów z tej dokumentacji.
Czy podział nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków wymaga pozwolenia?
Tak. W przypadku podziału w drodze decyzji nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków konieczne jest uzyskanie pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków na podział nieruchomości.
Jak sprzedać nieruchomość wpisaną do rejestru zabytków?
Przede wszystkim należy wskazać, iż w przypadku gdy prywatny właściciel zamierza sprzedać nieruchomość wpisaną do rejestru zabytków (bądź prawo użytkowania wieczystego nieruchomości), gminie przysługuje prawo pierwokupu tej nieruchomości.
Prawo pierwokupu w tym wypadku polega na tym, że gdyby strona chciała sprzedać rzecz osobie trzeciej pierwszeństwo kupna będzie przysługiwało gminie. Rzecz, której dotyczy prawo pierwokupu, może być sprzedana osobie trzeciej tylko pod warunkiem, że uprawniony do pierwokupu swego prawa nie wykona. Prawo pierwokupu gmina wykonuje przez oświadczenie złożone zobowiązanemu. Jeżeli zawarcie umowy sprzedaży rzeczy, której dotyczy prawo pierwokupu, wymaga zachowania szczególnej formy, oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu powinno być złożone w tej samej formie (to znaczy, że w wypadku dotyczącym sprzedaży nieruchomości - oświadczenie powinno być złożone w akcie notarialnym).
Prawo pierwokupu nie przysługuje gminie w przypadkach, gdy prawo pierwokupu zabytku wpisanego do rejestru zabytków nie zostało ujawnione w księdze wieczystej, nie przysługuje ono także w przypadku, gdy sprzedaż nieruchomości następuje na rzecz osób bliskich dla sprzedawcy, bądź gdy sprzedaż nieruchomości następuje między osobami prawnymi tego samego kościoła lub związku wyznaniowego.
Pamiętaj, że:
• Osoby prowadzące roboty budowlane i ziemne w razie ujawnienia przedmiotu, który posiada cechy zabytku, obowiązane są niezwłocznie zawiadomić o tym właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków, a jeśli nie jest to możliwe, właściwego wójta (burmistrza, prezydenta miasta)
• Jednocześnie osoby te są obowiązane wstrzymać wszelkie roboty mogące uszkodzić lub zniszczyć odkryty przedmiot, zabezpieczyć, przy użyciu dostępnych środków, ten przedmiot i miejsce jego odkrycia. W ciągu 5 dni wojewódzki konserwator zabytków winien dokonać oględzin przedmiotu - i wydać odpowiednią decyzję. Jeśli nie dokona oględzin we wspomnianym terminie, możliwe będzie kontynuowanie prac.
• Gminie przysługuje prawo pierwokupu w przypadku sprzedaży nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków lub prawa użytkowania wieczystego takiej nieruchomości.
Podstawa prawna:
• Ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. 2003 r., Nr 162, poz. 1568 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 7 lipca 1994 r. prawo budowlane (Dz. U. 2000 r., Nr 106, poz. 1126 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 7 maja 1999 r. o ochronie terenów byłych hitlerowskich obozów zagłady (Dz. U. 1999 r., Nr 41, poz. 412 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny (Dz. U. 1964 r., Nr 16, poz. 93 ze zmianami),
• Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (tekst jednolity: Dz. U. 2004 r., Nr 261, poz. 2603 ze zmianami).
Źródło:e-prawnik.pl
otodom.pl
Co przyniosą najbliższe miesiące? - Rok 2010 powinien być lepszy od 2008 i 2009, choć należy się spodziewać, że proces ożywienia będzie raczej powolny i niepewny. Pozytywnym zjawiskiem są niskie stopy procentowe, sprzyjające firmom i konsumentom, co w połączeniu z niższymi czynszami, odnotowanymi w wielu krajach, powinno przyczynić się do ożywienia aktywności zarówno na rynku najmu, jak i rynku inwestycyjnym - przewiduje Darren Yates, analityk w zespole badań i analiz w Europie firmy Cushman & Wakefield.
Co przyniosą najbliższe miesiące? - Rok 2010 powinien być lepszy od 2008 i 2009, choć należy się spodziewać, że proces ożywienia będzie raczej powolny i niepewny. Pozytywnym zjawiskiem są niskie stopy procentowe, sprzyjające firmom i konsumentom, co w połączeniu z niższymi czynszami, odnotowanymi w wielu krajach, powinno przyczynić się do ożywienia aktywności zarówno na rynku najmu, jak i rynku inwestycyjnym - przewiduje Darren Yates, analityk w zespole badań i analiz w Europie firmy Cushman & Wakefield.
Jak podkreśla Emil Szweda z Open Finance nadal jednak można zakładać, że zakup mieszkania na wynajem przyniesie podobną stopę zwrotu co inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe i wyższą niż zdeponowanie środków na przeciętnie oprocentowanej lokacie.
Powód? Oprocentowanie obligacji 10-letnich ponownie zostało obniżone (po pierwszym roku marża odsetkowa spada aż o 0,9 proc.), banki obniżyły także - choć nieznacznie - średnie oprocentowanie lokat bankowych.
Rentowność najmu spadła przez ostatni miesiąc we wszystkich badanych miastach. - Można wytłumaczyć to kilkoma przyczynami. Między posiadaczami mieszkań przeznaczonymi na wynajem utrzymuje się duża konkurencja, ze względu na znaczący wzrost dostępności tego rodzaju mieszkań - podkreśla Szweda.
Zdaniem eksperta kolejna przyczyna spadku to zdecydowanie mniej gorący okres na rynku najmu niż sierpień i wrzesień, kiedy mieszkań poszukują powracający na uczelnie studenci. Mieszkania, które nie znalazły swoich lokatorów w gorącym okresie, teraz oferowane są po niższych cenach.
interia.pl
Jak podkreśla Emil Szweda z Open Finance nadal jednak można zakładać, że zakup mieszkania na wynajem przyniesie podobną stopę zwrotu co inwestycja w 10-letnie obligacje skarbowe i wyższą niż zdeponowanie środków na przeciętnie oprocentowanej lokacie.
Powód? Oprocentowanie obligacji 10-letnich ponownie zostało obniżone (po pierwszym roku marża odsetkowa spada aż o 0,9 proc.), banki obniżyły także - choć nieznacznie - średnie oprocentowanie lokat bankowych.
Rentowność najmu spadła przez ostatni miesiąc we wszystkich badanych miastach. - Można wytłumaczyć to kilkoma przyczynami. Między posiadaczami mieszkań przeznaczonymi na wynajem utrzymuje się duża konkurencja, ze względu na znaczący wzrost dostępności tego rodzaju mieszkań - podkreśla Szweda.
Zdaniem eksperta kolejna przyczyna spadku to zdecydowanie mniej gorący okres na rynku najmu niż sierpień i wrzesień, kiedy mieszkań poszukują powracający na uczelnie studenci. Mieszkania, które nie znalazły swoich lokatorów w gorącym okresie, teraz oferowane są po niższych cenach.
interia.pl
"Walczymy o godne warunki mieszkaniowe" i "Stop podwyżkom czynszów" - to niektóre z haseł, które widniały na transparentach. Protest zorganizował Komitet Obrony Lokatorów, we współpracy z kilkoma innymi organizacjami zrzeszającymi warszawskich i łódzkich lokatorów.
"Protestujemy przeciwko dyskryminacji lokatorów, przeciwko dawaniu jednym z nich mniejszych szans niż pozostały. Chodzi o zapis ustawy o ochronie praw lokatorów, która nie powala przekazywać lokali zamiennych lokatorom kamienic reprywatyzowanych, a takie prawo otrzymują lokatorzy kamienic sprzedanych" - powiedział podczas pikiety przedstawiciel Komitetu Jakub Gawlikowski. Podkreślił, że to niesprawiedliwy zapis, bo lokatorzy kamienic reprywatyzowanych są "narażeni na drastyczne podwyżki opłat czynszowych". Podczas pikiety protestujący spalili wydruk tej ustawy.
Gawlikowski przypomniał, że w czwartek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia odbędzie się rozprawa z powództwa jednego w lokatorów, Oskara Hejka, o niekonstytucyjne traktowanie lokatorów z kamienic reprywatyzowanych. "Liczymy na pozytywny wyrok sądu. Uważamy, że ustawa to bubel prawny, który nie chroni lokatorów przed podwyżkami, utratą miejsca zamieszkania. Tak naprawdę ta ustawa jest wyłącznie wygodna dla właścicieli kamienic" - dodał Gawlikowski.
Jego zdaniem, w przypadku wygranej sąd może zasądzić odszkodowanie dla pokrzywdzonych lokatorów w wysokości odpowiadającej różnicy pomiędzy czynszem komunalnym a czynszem, który musieli płacić w zreprywatyzowanym domu.
Drastyczne czynsze!
Komitet Obrony Lokatorów jest społeczną organizacją, która działa w obronie interesów lokatorów w całej Warszawie. Jak informują jego założyciele, głównym powodem jego powstania jest uchwała Rady m. st. Warszawy z października 2008 r. w sprawie uchwalenia wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym na lata 2008-2012.
Uchwała ta - zdaniem Komitetu - zakłada jednorazową podwyżkę czynszów w mieszkaniach komunalnych Warszawy w wysokości od 200 do 300 proc. stawki dotychczasowej.
PAP
interia.pl
"Walczymy o godne warunki mieszkaniowe" i "Stop podwyżkom czynszów" - to niektóre z haseł, które widniały na transparentach. Protest zorganizował Komitet Obrony Lokatorów, we współpracy z kilkoma innymi organizacjami zrzeszającymi warszawskich i łódzkich lokatorów.
"Protestujemy przeciwko dyskryminacji lokatorów, przeciwko dawaniu jednym z nich mniejszych szans niż pozostały. Chodzi o zapis ustawy o ochronie praw lokatorów, która nie powala przekazywać lokali zamiennych lokatorom kamienic reprywatyzowanych, a takie prawo otrzymują lokatorzy kamienic sprzedanych" - powiedział podczas pikiety przedstawiciel Komitetu Jakub Gawlikowski. Podkreślił, że to niesprawiedliwy zapis, bo lokatorzy kamienic reprywatyzowanych są "narażeni na drastyczne podwyżki opłat czynszowych". Podczas pikiety protestujący spalili wydruk tej ustawy.
Gawlikowski przypomniał, że w czwartek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Śródmieścia odbędzie się rozprawa z powództwa jednego w lokatorów, Oskara Hejka, o niekonstytucyjne traktowanie lokatorów z kamienic reprywatyzowanych. "Liczymy na pozytywny wyrok sądu. Uważamy, że ustawa to bubel prawny, który nie chroni lokatorów przed podwyżkami, utratą miejsca zamieszkania. Tak naprawdę ta ustawa jest wyłącznie wygodna dla właścicieli kamienic" - dodał Gawlikowski.
Jego zdaniem, w przypadku wygranej sąd może zasądzić odszkodowanie dla pokrzywdzonych lokatorów w wysokości odpowiadającej różnicy pomiędzy czynszem komunalnym a czynszem, który musieli płacić w zreprywatyzowanym domu.
Drastyczne czynsze!
Komitet Obrony Lokatorów jest społeczną organizacją, która działa w obronie interesów lokatorów w całej Warszawie. Jak informują jego założyciele, głównym powodem jego powstania jest uchwała Rady m. st. Warszawy z października 2008 r. w sprawie uchwalenia wieloletniego programu gospodarowania mieszkaniowym na lata 2008-2012.
Uchwała ta - zdaniem Komitetu - zakłada jednorazową podwyżkę czynszów w mieszkaniach komunalnych Warszawy w wysokości od 200 do 300 proc. stawki dotychczasowej.
PAP
interia.pl
Najwięcej, bo o 3,7 proc. w porównaniu z październikiem, spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Sopocie - do 10006 zł. Drugi był Lublin (spadek o 1 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4981 zł. W dalszej kolejności znalazł się Białystok. Ceny mieszkań spadły tam o 0,7 proc. do 4575 zł.
W listopadzie skala podwyżek w stolicy była niewielka. Średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie wzrosła o 0,7 proc. do 9033 zł.
Z analizy wynika, że ceny mieszkań najbardziej wzrosły w porównaniu z październikiem w Rzeszowie - o 3,3 proc. - oraz w Łodzi i Olsztynie, odpowiednio o 1,9 proc. i 1,8 proc. Metr kwadratowy mieszkania na rynku wtórnym kosztował w tych miastach odpowiednio: 4690 zł, 4339 zł oraz 4823 zł.
W raporcie uwzględniono 20 246 ofert mieszkań wystawionych w listopadzie do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.
INTERIA.PL/PAP
Najwięcej, bo o 3,7 proc. w porównaniu z październikiem, spadła średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Sopocie - do 10006 zł. Drugi był Lublin (spadek o 1 proc.) - za metr kwadratowy trzeba było zapłacić 4981 zł. W dalszej kolejności znalazł się Białystok. Ceny mieszkań spadły tam o 0,7 proc. do 4575 zł.
W listopadzie skala podwyżek w stolicy była niewielka. Średnia cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie wzrosła o 0,7 proc. do 9033 zł.
Z analizy wynika, że ceny mieszkań najbardziej wzrosły w porównaniu z październikiem w Rzeszowie - o 3,3 proc. - oraz w Łodzi i Olsztynie, odpowiednio o 1,9 proc. i 1,8 proc. Metr kwadratowy mieszkania na rynku wtórnym kosztował w tych miastach odpowiednio: 4690 zł, 4339 zł oraz 4823 zł.
W raporcie uwzględniono 20 246 ofert mieszkań wystawionych w listopadzie do sprzedaży przez agencje nieruchomości i osoby prywatne.
INTERIA.PL/PAP
W związku z medialnymi doniesieniami dotyczącymi trudności samorządu notarialnego z realizacją obowiązku organizowania i prowadzenia aplikacji notarialnej (uchwała m.in. Rady Izby Notarialnej w Warszawie z dnia 25 listopada 2009 r.), a także pytaniami kierowanymi w tym zakresie do Ministerstwa Sprawiedliwości, uprzejmie informujemy, że minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski wystąpił dzisiaj w tej sprawie do prezesa Krajowej Rady Notarialnej (pismo w załączeniu).
Pan Lech Borzemski Prezes Krajowej Rady Notarialnej
W nawiązaniu do rozmowy z Panem Prezesem, dotyczącej trudności samorządu notarialnego z realizacją obowiązku organizowania i prowadzenia aplikacji notarialnej, uprzejmie zauważam, że powinność ta wynika z przepisów ustawy - Prawo o notariacie. Żaden przepis ustawy nie przewiduje możliwości zawieszenia wykonywania tego obowiązku lub uzależnienia szkolenia od dokonania przez aplikantów czynności, które - zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa - spoczywają na samorządzie.
Nie ma obiektywnych przesłanek do oceny, że wyznaczenie patronów dla wszystkich aplikantów, którzy uzyskali wpis na listy aplikantów po egzaminie w dniu 19 września 2009r., jest - z powodu ich nadmiernej liczby - bardzo trudne czy niemożliwe.
Uprzejmie zauważam, że liczba notariuszy w poszczególnych izbach pozwala na objecie patronatem - chociażby w trybie par. 1 ust. 2 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 grudnia 2005 r. w sprawie organizacji aplikacji notarialnej (Dz. U. Nr 258, poz. 2169 ze zm.) - wszystkich wpisanych na listy aplikantów.
Wniosek taki płynie z porównania (w poszczególnych izbach) liczby notariuszy i aplikantów notarialnych. Z posiadanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości informacji wynika, że liczby notariuszy i aplikantów I i II roku aplikacji (poczynając od 1 maja 2010 roku) będą następujące:
Izba Notarialna w Białymstoku - notariuszy: 111, aplikantów I i II roku: 46
Izba Notarialna w Gdańsku - notariuszy: 256, aplikantów I i II roku: 131
Izba Notarialna w Katowicach - notariuszy: 199, aplikantów I i II roku: 97
Izba Notarialna w Krakowie - notariuszy: 256, aplikantów I i II roku: 152
Izba Notarialna w Lublinie - notariuszy: 157, aplikantów I i II roku: 77
Izba Notarialna w Łodzi - notariuszy: 142, aplikantów I i II roku: 81
Izba Notarialna w Poznaniu - notariuszy: 165, aplikantów I i II roku: 94
Izba Notarialna w Rzeszowie - notariuszy: 83, aplikantów I i II roku: 43
Izba Notarialna w Szczecinie - notariuszy: 121, aplikantów I i II roku: 80
Izba Notarialna w Warszawie - notariuszy: 392, aplikantów I i II roku: 372
Izba Notarialna we Wrocławiu - notariuszy: 186, aplikantów I i II roku: 108
Analiza tych danych wskazuje, że - z wyjątkiem Izby Notarialnej w Warszawie - liczba aplikantów w poszczególnych izbach stanowi około połowy liczby notariuszy. Twierdzenia o braku możliwości wyznaczenia patronów, z powodu zbyt dużej liczby aplikantów w stosunku do notariuszy, nie znajduje zatem oparcia w faktach.
Ponadto uprzejmie zauważam, że obowiązujące przepisy nie rozstrzygają, dla ilu aplikantów jednocześnie patronem może być jeden notariusz. Kryterium rozstrzygającym powyższy problem winny być możliwości efektywnego szkolenia aplikanta, jakkolwiek zauważam, że skoro aplikacje organizuje i prowadzi rada izby notarialnej, to decyzje w tym zakresie należą do niej.
Niezależnie od powyższego informuję, że starając się wesprzeć samorząd notarialny w realizacji jego ustawowego obowiązku, na naradzie z prezesami sądów apelacyjnych i okręgowych w dniu 7 grudnia 2009 r. uzgodniłem, że poczynając od stycznia 2010 r. wszyscy aplikanci notarialni I-go roku, wpisani na listy będą mogli rozpocząć odbywanie 6-miesięcznej aplikacji w sądach rejonowych. Analiza liczby wydziałów cywilnych, wieczystoksięgowych oraz gospodarczych prowadzących Krajowy Rejestr Sądowy pozwala na ocenę, że praktyki w tym okresie dla wszystkich aplikantów wpisanych na listy zostaną zrealizowane.
Okres 6-miesięcznej aplikacji notarialnej w sądach rejonowych pozwoli zapoznać się aplikantom - pod opieką sędziów - z istotnymi zagadnieniami z zakresu postępowania wieczystoksięgowego, rejestrowego oraz cywilnego. Ocena uzyskanej wiedzy i umiejętności stwierdzona zostanie w pisemnych opiniach sędziów.
Odbywanie aplikacji w sądzie zakończy się 30 czerwca 2010 r.
W tym czasie, z dniem 30 kwietnia 2010 r., aplikację notarialną ukończy 329 aplikantów III-go roku. W tej sytuacji notariusze, którzy do 30 kwietnia 2010 r. sprawowali patronat nad aplikantami III-go roku, zostaną zwolnieni z tego obowiązku i będą mogli objąć patronatem aplikantów I-go roku - po zakończeniu przez nich praktyk w sądach.
Jednocześnie informuję, że do rad izb notarialnych w Poznaniu, Warszawie i Katowicach, które podjęły sprzeczne z prawem uchwały o traktowaniu wpisu na listę aplikantów jako "rejestracji osób - kandydatów oczekujących na rozpoczęcie aplikacji" oraz odmówiły aplikantom wpisanym na listy rozpoczęcia szkolenia z powodu braku umów o zatrudnienie lub o patronat, skierowane zostały pisma wskazujące na sprzeczność z prawem przyjętych rozwiązań. Brak stosownej reakcji ze strony tych organów spowoduje zaskarżenie uchwał do Sądu Najwyższego.
Rozwiązanie problemu patronatu dla aplikantów - w sposób zgodny z obowiązującym prawem - jest konieczne w kontekście ochrony nabytych uprawnień osób, które zdały państwowy egzamin wstępny na aplikację notarialną, jak i leży w interesie społecznym, gdyż w dalszej perspektywie doprowadzi do zwiększenia dostępności usług prawniczych.
Chce podkreślić, że zgodnie z art. 17 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, piecza samorządu zawodowego notariuszy nad należytym wykonywaniem tego zawodu winna być sprawowana przede wszystkim w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Wierze, że mogę liczyć na Pana współpracę w działaniach na rzecz rozwoju zawodu notariusza, którego rola w zapewnieniu bezpieczeństwa i wysokich standardów obrotu prawnego w Rzeczypospolitej Polskiej jest nie do przecenienia.Mając na uwadze, że zgodnie z ustawą - Prawo o notariacie, aplikacja rozpoczyna się 1 stycznia 2010 r., uprzejmie proszę - w terminie do dnia 20 grudnia 2009 r. - o informację o podjętych działaniach i ich efektach.
Krzysztof Kwiatkowski
źródło informacji: INTERIA.PL
W związku z medialnymi doniesieniami dotyczącymi trudności samorządu notarialnego z realizacją obowiązku organizowania i prowadzenia aplikacji notarialnej (uchwała m.in. Rady Izby Notarialnej w Warszawie z dnia 25 listopada 2009 r.), a także pytaniami kierowanymi w tym zakresie do Ministerstwa Sprawiedliwości, uprzejmie informujemy, że minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski wystąpił dzisiaj w tej sprawie do prezesa Krajowej Rady Notarialnej (pismo w załączeniu).
Pan Lech Borzemski Prezes Krajowej Rady Notarialnej
W nawiązaniu do rozmowy z Panem Prezesem, dotyczącej trudności samorządu notarialnego z realizacją obowiązku organizowania i prowadzenia aplikacji notarialnej, uprzejmie zauważam, że powinność ta wynika z przepisów ustawy - Prawo o notariacie. Żaden przepis ustawy nie przewiduje możliwości zawieszenia wykonywania tego obowiązku lub uzależnienia szkolenia od dokonania przez aplikantów czynności, które - zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa - spoczywają na samorządzie.
Nie ma obiektywnych przesłanek do oceny, że wyznaczenie patronów dla wszystkich aplikantów, którzy uzyskali wpis na listy aplikantów po egzaminie w dniu 19 września 2009r., jest - z powodu ich nadmiernej liczby - bardzo trudne czy niemożliwe.
Uprzejmie zauważam, że liczba notariuszy w poszczególnych izbach pozwala na objecie patronatem - chociażby w trybie par. 1 ust. 2 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 grudnia 2005 r. w sprawie organizacji aplikacji notarialnej (Dz. U. Nr 258, poz. 2169 ze zm.) - wszystkich wpisanych na listy aplikantów.
Wniosek taki płynie z porównania (w poszczególnych izbach) liczby notariuszy i aplikantów notarialnych. Z posiadanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości informacji wynika, że liczby notariuszy i aplikantów I i II roku aplikacji (poczynając od 1 maja 2010 roku) będą następujące:
Izba Notarialna w Białymstoku - notariuszy: 111, aplikantów I i II roku: 46
Izba Notarialna w Gdańsku - notariuszy: 256, aplikantów I i II roku: 131
Izba Notarialna w Katowicach - notariuszy: 199, aplikantów I i II roku: 97
Izba Notarialna w Krakowie - notariuszy: 256, aplikantów I i II roku: 152
Izba Notarialna w Lublinie - notariuszy: 157, aplikantów I i II roku: 77
Izba Notarialna w Łodzi - notariuszy: 142, aplikantów I i II roku: 81
Izba Notarialna w Poznaniu - notariuszy: 165, aplikantów I i II roku: 94
Izba Notarialna w Rzeszowie - notariuszy: 83, aplikantów I i II roku: 43
Izba Notarialna w Szczecinie - notariuszy: 121, aplikantów I i II roku: 80
Izba Notarialna w Warszawie - notariuszy: 392, aplikantów I i II roku: 372
Izba Notarialna we Wrocławiu - notariuszy: 186, aplikantów I i II roku: 108
Analiza tych danych wskazuje, że - z wyjątkiem Izby Notarialnej w Warszawie - liczba aplikantów w poszczególnych izbach stanowi około połowy liczby notariuszy. Twierdzenia o braku możliwości wyznaczenia patronów, z powodu zbyt dużej liczby aplikantów w stosunku do notariuszy, nie znajduje zatem oparcia w faktach.
Ponadto uprzejmie zauważam, że obowiązujące przepisy nie rozstrzygają, dla ilu aplikantów jednocześnie patronem może być jeden notariusz. Kryterium rozstrzygającym powyższy problem winny być możliwości efektywnego szkolenia aplikanta, jakkolwiek zauważam, że skoro aplikacje organizuje i prowadzi rada izby notarialnej, to decyzje w tym zakresie należą do niej.
Niezależnie od powyższego informuję, że starając się wesprzeć samorząd notarialny w realizacji jego ustawowego obowiązku, na naradzie z prezesami sądów apelacyjnych i okręgowych w dniu 7 grudnia 2009 r. uzgodniłem, że poczynając od stycznia 2010 r. wszyscy aplikanci notarialni I-go roku, wpisani na listy będą mogli rozpocząć odbywanie 6-miesięcznej aplikacji w sądach rejonowych. Analiza liczby wydziałów cywilnych, wieczystoksięgowych oraz gospodarczych prowadzących Krajowy Rejestr Sądowy pozwala na ocenę, że praktyki w tym okresie dla wszystkich aplikantów wpisanych na listy zostaną zrealizowane.
Okres 6-miesięcznej aplikacji notarialnej w sądach rejonowych pozwoli zapoznać się aplikantom - pod opieką sędziów - z istotnymi zagadnieniami z zakresu postępowania wieczystoksięgowego, rejestrowego oraz cywilnego. Ocena uzyskanej wiedzy i umiejętności stwierdzona zostanie w pisemnych opiniach sędziów.
Odbywanie aplikacji w sądzie zakończy się 30 czerwca 2010 r.
W tym czasie, z dniem 30 kwietnia 2010 r., aplikację notarialną ukończy 329 aplikantów III-go roku. W tej sytuacji notariusze, którzy do 30 kwietnia 2010 r. sprawowali patronat nad aplikantami III-go roku, zostaną zwolnieni z tego obowiązku i będą mogli objąć patronatem aplikantów I-go roku - po zakończeniu przez nich praktyk w sądach.
Jednocześnie informuję, że do rad izb notarialnych w Poznaniu, Warszawie i Katowicach, które podjęły sprzeczne z prawem uchwały o traktowaniu wpisu na listę aplikantów jako "rejestracji osób - kandydatów oczekujących na rozpoczęcie aplikacji" oraz odmówiły aplikantom wpisanym na listy rozpoczęcia szkolenia z powodu braku umów o zatrudnienie lub o patronat, skierowane zostały pisma wskazujące na sprzeczność z prawem przyjętych rozwiązań. Brak stosownej reakcji ze strony tych organów spowoduje zaskarżenie uchwał do Sądu Najwyższego.
Rozwiązanie problemu patronatu dla aplikantów - w sposób zgodny z obowiązującym prawem - jest konieczne w kontekście ochrony nabytych uprawnień osób, które zdały państwowy egzamin wstępny na aplikację notarialną, jak i leży w interesie społecznym, gdyż w dalszej perspektywie doprowadzi do zwiększenia dostępności usług prawniczych.
Chce podkreślić, że zgodnie z art. 17 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, piecza samorządu zawodowego notariuszy nad należytym wykonywaniem tego zawodu winna być sprawowana przede wszystkim w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Wierze, że mogę liczyć na Pana współpracę w działaniach na rzecz rozwoju zawodu notariusza, którego rola w zapewnieniu bezpieczeństwa i wysokich standardów obrotu prawnego w Rzeczypospolitej Polskiej jest nie do przecenienia.Mając na uwadze, że zgodnie z ustawą - Prawo o notariacie, aplikacja rozpoczyna się 1 stycznia 2010 r., uprzejmie proszę - w terminie do dnia 20 grudnia 2009 r. - o informację o podjętych działaniach i ich efektach.
Krzysztof Kwiatkowski
źródło informacji: INTERIA.PL
Kredytobiorców ucieszy także kurs franka szwajcarskiego, który teraz kosztuje 2,69 zł.
Źródło: interia.pl
Kredytobiorców ucieszy także kurs franka szwajcarskiego, który teraz kosztuje 2,69 zł.
Źródło: interia.pl
Właściciel nieruchomości będzie rozporządzał opróżnionym miejscem po wygasłej hipotece tylko w takich granicach, w jakich hipoteka była ustanowiona – zaznacza gazeta. Oznacza to, że jeżeli wygasła hipoteka zabezpieczała dług w wysokości 100 tys. zł, to nie będzie można sprzedać tego miejsca osobie, która chciałaby zabezpieczyć należność wynoszącą np. 101 tys. zł.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
Właściciel nieruchomości będzie rozporządzał opróżnionym miejscem po wygasłej hipotece tylko w takich granicach, w jakich hipoteka była ustanowiona – zaznacza gazeta. Oznacza to, że jeżeli wygasła hipoteka zabezpieczała dług w wysokości 100 tys. zł, to nie będzie można sprzedać tego miejsca osobie, która chciałaby zabezpieczyć należność wynoszącą np. 101 tys. zł.
Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”
Cięcia planowane są również w Chorzowie. Zamiast czterech powstanie tylko jedno boisko, pod znakiem zapytania są remonty w szkołach. Prezydenci i burmistrzowie zwalniać na razie nie chcą, ale będą ograniczać wydatki urzędów. W Będzinie
Źródło: „Dziennik Zachodni”
Cięcia planowane są również w Chorzowie. Zamiast czterech powstanie tylko jedno boisko, pod znakiem zapytania są remonty w szkołach. Prezydenci i burmistrzowie zwalniać na razie nie chcą, ale będą ograniczać wydatki urzędów. W Będzinie
Źródło: „Dziennik Zachodni”
Geodezyjny e-kiosk znajduje się w Biurze Obsługi Mieszkańca; przypomina elektroniczne kioski z bezpłatnym dostępem do internetu.
Przy pomocy e-kiosku geodezyjnego można bezpłatnie sprawdzić numer i położenie każdej działki w Radomiu. Firlej wyjaśniła, że jest to duże udogodnienie dla petentów.
- Do tej pory osoby załatwiające sprawy geodezyjne w urzędzie musiały w celu ustalenia tych danych korzystać z pomocy urzędników - podkreśliła. Teraz - dzięki e-kioskowi - można samodzielnie w przybliżeniu określić szerokość i długość wybranej nieruchomości, odległość od innych posesji lub sprawdzić numery sąsiednich działek.
Firlej dodała, że urząd planuje poszerzenie bazy danych. - Na mapie naniesione będą także budynki i punkty adresowe. Dzięki temu działkę będzie można szybko wyszukać po adresie - podkreśliła.
interia.pl
Geodezyjny e-kiosk znajduje się w Biurze Obsługi Mieszkańca; przypomina elektroniczne kioski z bezpłatnym dostępem do internetu.
Przy pomocy e-kiosku geodezyjnego można bezpłatnie sprawdzić numer i położenie każdej działki w Radomiu. Firlej wyjaśniła, że jest to duże udogodnienie dla petentów.
- Do tej pory osoby załatwiające sprawy geodezyjne w urzędzie musiały w celu ustalenia tych danych korzystać z pomocy urzędników - podkreśliła. Teraz - dzięki e-kioskowi - można samodzielnie w przybliżeniu określić szerokość i długość wybranej nieruchomości, odległość od innych posesji lub sprawdzić numery sąsiednich działek.
Firlej dodała, że urząd planuje poszerzenie bazy danych. - Na mapie naniesione będą także budynki i punkty adresowe. Dzięki temu działkę będzie można szybko wyszukać po adresie - podkreśliła.
interia.pl
Wyjaśnienia resortu finansów związane są z uchwaloną przez Sejm i przyjętą w ubiegłym tygodniu przez Senat nowelizacją ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy, Kodeksu cywilnego i innych ustaw.
Zgodnie z uzasadnieniem do ustawy, nowela miała zmniejszyć opodatkowanie przychodów z najmu mieszkań. Jednak okazało się, że obniżka będzie dotyczyła przychodów z najmu wszystkich nieruchomości, także np. sklepów czy centrów handlowych.
Nowela wprowadziła drobną zmianę w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Zniosła 20-proc. stawkę podatku, której podlegają przychody z najmu, i limit przychodów w wysokości 4 tys. euro, po przekroczeniu którego dochody z najmu podlegają tej stawce. Pozostawiła natomiast 8,5-proc. stawkę. Zmiana ma wejść w życie 1 stycznia 2010 r.
Rząd chciał w ten sposób zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań, co ograniczyłoby szarą strefę na tym rynku. "Mając na uwadze sytuację panującą zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i na rynkach finansowych, proponuje się wprowadzenie (...) zmiany w zakresie opodatkowania przychodów uzyskiwanych przez osoby fizyczne z tytułu najmu lokalu mieszkalnego" - napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Doradcy podatkowi, z którymi rozmawiała PAP nie mają wątpliwości, że - wbrew uzasadnieniu do ustawy - w nowelizacji zmieniono przepis podatkowy, który w ogóle nie jest powiązany z najmem mieszkań. Oznacza to, że stawce 8,5-proc. może podlegać najem każdej nieruchomości, bez względu na jej przeznaczenie.
PAP zapytała resort finansów, czy zmiana w ustawie o podatku ryczałtowym będzie miała zastosowanie tylko do najmu mieszkań, czy też każdego najmu np. nieruchomości komercyjnych i czy taka była intencja rządu.
"Przepisy o zryczałtowanym podatku dochodowym dotyczą nie tylko przychodów z najmu lokali mieszkalnych, ale i z innych tytułów" - poinformowało MF. Jako przykłady wskazało przychody z: najmu ściany budynku pod nośnik reklamowy, dzierżawy gruntu pod wiatraki czy konstrukcje nośników reklamowych, najmu garażu. "Zatem, ryczałtem mogą być opodatkowane także przychody z najmu +nieruchomości komercyjnych+, o ile stanowią one odrębne od pozarolniczej działalności gospodarczej źródło przychodów" - napisało MF.
Resort wyjaśnił, że "prognozowany w wysokości 81 mln zł skutek budżetowy spowodowany likwidacją 20-proc. stawki ryczałtu powinien zatem zostać zniwelowany wzrostem dochodów budżetowych wynikającym ze zwiększonego zainteresowania tą formą opodatkowania, a także absorpcją szarej strefy występującej w tym obszarze".
Według Marka Kolibskiego doradcy podatkowego z kancelarii Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy zmiana spowoduje, że właściciele nieruchomości komercyjnych, opodatkowani np. na zasadach ogólnych, będą mogli przejść na 8,5-proc. podatek ryczałtowy. "Muszą tylko przeliczyć czy, uwzględniając wysokość amortyzacji, będzie im się to opłacać" - powiedział Kolibski. Zaznaczył, że zmiana będzie opłacalna szczególnie dla posiadaczy lokali starszych, które się już zamortyzowały. Decyzję muszą podjąć do 20 stycznia przyszłego roku.
Obecnie limit 4 tys. euro powoduje, że opodatkowanie ryczałtem przychodów z nieruchomości komercyjnych nie opłaca się, bowiem po jego przekroczeniu trzeba płacić 20-proc. podatek. Poza tym do kosztów uzyskania przychodu nie można zaliczyć m.in. wartości amortyzacji oraz odsetek od rat kredytu, za który kupiono nieruchomość.
Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów reguluje kwestie tzw. najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną, ale nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali.
Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca zobowiązuje się w niej, że jeśli nie będzie przestrzegał warunków umowy, musi wyprowadzić się z zajmowanego mieszkania. Taki lokator będzie też musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Na żądanie wynajmującego, musi dołączyć do umowy oświadczenie z notarialnie poświadczonym podpisem. Ma to zapobiec podawaniu fikcyjnych adresów.
Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia tzw. szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.
źródło informacji: PAP
Wyjaśnienia resortu finansów związane są z uchwaloną przez Sejm i przyjętą w ubiegłym tygodniu przez Senat nowelizacją ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy, Kodeksu cywilnego i innych ustaw.
Zgodnie z uzasadnieniem do ustawy, nowela miała zmniejszyć opodatkowanie przychodów z najmu mieszkań. Jednak okazało się, że obniżka będzie dotyczyła przychodów z najmu wszystkich nieruchomości, także np. sklepów czy centrów handlowych.
Nowela wprowadziła drobną zmianę w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Zniosła 20-proc. stawkę podatku, której podlegają przychody z najmu, i limit przychodów w wysokości 4 tys. euro, po przekroczeniu którego dochody z najmu podlegają tej stawce. Pozostawiła natomiast 8,5-proc. stawkę. Zmiana ma wejść w życie 1 stycznia 2010 r.
Rząd chciał w ten sposób zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań, co ograniczyłoby szarą strefę na tym rynku. "Mając na uwadze sytuację panującą zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i na rynkach finansowych, proponuje się wprowadzenie (...) zmiany w zakresie opodatkowania przychodów uzyskiwanych przez osoby fizyczne z tytułu najmu lokalu mieszkalnego" - napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Doradcy podatkowi, z którymi rozmawiała PAP nie mają wątpliwości, że - wbrew uzasadnieniu do ustawy - w nowelizacji zmieniono przepis podatkowy, który w ogóle nie jest powiązany z najmem mieszkań. Oznacza to, że stawce 8,5-proc. może podlegać najem każdej nieruchomości, bez względu na jej przeznaczenie.
PAP zapytała resort finansów, czy zmiana w ustawie o podatku ryczałtowym będzie miała zastosowanie tylko do najmu mieszkań, czy też każdego najmu np. nieruchomości komercyjnych i czy taka była intencja rządu.
"Przepisy o zryczałtowanym podatku dochodowym dotyczą nie tylko przychodów z najmu lokali mieszkalnych, ale i z innych tytułów" - poinformowało MF. Jako przykłady wskazało przychody z: najmu ściany budynku pod nośnik reklamowy, dzierżawy gruntu pod wiatraki czy konstrukcje nośników reklamowych, najmu garażu. "Zatem, ryczałtem mogą być opodatkowane także przychody z najmu +nieruchomości komercyjnych+, o ile stanowią one odrębne od pozarolniczej działalności gospodarczej źródło przychodów" - napisało MF.
Resort wyjaśnił, że "prognozowany w wysokości 81 mln zł skutek budżetowy spowodowany likwidacją 20-proc. stawki ryczałtu powinien zatem zostać zniwelowany wzrostem dochodów budżetowych wynikającym ze zwiększonego zainteresowania tą formą opodatkowania, a także absorpcją szarej strefy występującej w tym obszarze".
Według Marka Kolibskiego doradcy podatkowego z kancelarii Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy zmiana spowoduje, że właściciele nieruchomości komercyjnych, opodatkowani np. na zasadach ogólnych, będą mogli przejść na 8,5-proc. podatek ryczałtowy. "Muszą tylko przeliczyć czy, uwzględniając wysokość amortyzacji, będzie im się to opłacać" - powiedział Kolibski. Zaznaczył, że zmiana będzie opłacalna szczególnie dla posiadaczy lokali starszych, które się już zamortyzowały. Decyzję muszą podjąć do 20 stycznia przyszłego roku.
Obecnie limit 4 tys. euro powoduje, że opodatkowanie ryczałtem przychodów z nieruchomości komercyjnych nie opłaca się, bowiem po jego przekroczeniu trzeba płacić 20-proc. podatek. Poza tym do kosztów uzyskania przychodu nie można zaliczyć m.in. wartości amortyzacji oraz odsetek od rat kredytu, za który kupiono nieruchomość.
Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów reguluje kwestie tzw. najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną, ale nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali.
Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca zobowiązuje się w niej, że jeśli nie będzie przestrzegał warunków umowy, musi wyprowadzić się z zajmowanego mieszkania. Taki lokator będzie też musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Na żądanie wynajmującego, musi dołączyć do umowy oświadczenie z notarialnie poświadczonym podpisem. Ma to zapobiec podawaniu fikcyjnych adresów.
Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia tzw. szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.
źródło informacji: PAP
Pytanie nr 1. Czy będzie łatwiej, czy trudniej uzyskać kredyt?
Na pewno łatwiej i to znacznie. Do gry wejdzie więcej banków, które znów zaczną rywalizować między sobą o klientów. Pojawią się więc oferty lepsze niż obecnie (niższe marże, mniejsze opłaty okołokredytowe, większa dostępność kredytów w walutach obcych). Ale na pewno sytuacja nie poprawi się znacząco, jeśli chodzi o badanie zdolności kredytowej. Duża grupa osób słabiej zarabiających, tak jak teraz nie ma szans na kredyt, tak też nie będzie ich miała w 2010 roku. Czekają nas więc - na pewno - zmiany na lepsze, ale nie w kwestii obniżania pułapu zdolności kredytowej.
Pytanie nr 2. Od kiedy będzie można liczyć na lepsze oferty?
Najwięcej zacznie się ich pojawiać pod koniec I kwartału 2010 r. Początek roku dla banków to okres ocen wyników za rok poprzedni (a te często będą słabiutkie) i czas na tworzenie polityki na okres następny, w tym - przede wszystkim - szukanie dochodów. Bankowcy jednym chórem dojdą do wniosku, że wyniki są słabe, bo było za mało kredytów. Gdzie więc jest szansa na zarobek w tej dziedzinie? Oczywiście w "hipotece". Pożyczki gotówkowe już spłacają się bardzo słabo, a kredyty dla firm nie mają takiego "wzięcia" na rynku, jak hipoteczne.
Co więcej, kredyty na działalność gospodarczą wciąż przez niektóre banki uważane są za kredyty wysokiego ryzyka. A więc po raportach i naradach (styczeń - luty 2010 r.) na wiosnę na pewno będziemy mieli znowu rozkwit bankowości hipotecznej i walkę o udział w rynku.
Pytanie nr 3. Jaka waluta kredytu będzie najbardziej popularna?
To, na co klient zwraca największą uwagę przy porównywaniu ofert, to wysokość miesięcznej raty, którą będzie spłacał. Spójrzmy na temat walut z punktu widzenia bankowców. Wrócić na rynek kredytów hipotecznych jest łatwo, ale czym przyciągnąć kredytobiorców? Co zrobić, aby odświeżona oferta dobrze się sprzedawała? Kredytem w rodzimej walucie rynku na pewno nie podbijemy, więc pozostają waluty. A więc, po kolei: frank szwajcarski - NIE (odchodzi powoli do lamusa - waluta trudno dostępna w dobrej cenie na rynku międzybankowym), dolar amerykański - NIE (bo kurs dolara wobec złotówki i euro jest w dużym stopniu nieprzewidywalny), pozostaje - euro. Można na 90 proc. zakładać, że królem "hipotek" w 2010 r. stanie się kredyt we wspólnej walucie. W mojej opinii już pod koniec pierwszego półrocza 2010 r. będzie on najczęściej wybierany przez rodzimych kredytobiorców.
Pytanie nr 4. Na jakie marże można liczyć ubiegając się o kredyt w 2010 r.?
Banki, udzielając kredytów mają za zadanie na tym zarabiać, a koszt pieniądza na rynku międzybankowym obecnie jest (i pewno nie zmieni się to w przyszłym roku) znacznie wyższy niż w okresie "przed kryzysem". Nie liczmy zatem, że znowu pojawią się na rynku oferty kredytów hipotecznych z marżą poniżej 1 proc. Mniejsze pole do popisu dają bankowcom kredyty złotówkowe - jak nie ma spreadu (różnica pomiędzy kursem kupna (wypłaty) a sprzedaży (spłaty) zaciągniętego zobowiązania (kredytu walutowego) - red.), w trakcie spłaty bank zarabia tylko na marży. Uważam, że w tej sytuacji najniższe marże kredytów w złotych będą oscylować na poziomie 2 proc.-2,2 proc.
W dużo lepszej sytuacji będą te banki, które zdecydują się na sprzedaż kredytów w walutach obcych, w tym przede wszystkim w euro. Obecnie stosowane (i zaakceptowane przez rynek) "widełki kursowe", nazywane fachowo spreadem, to poziom 8-10 proc., czasem nawet więcej. Przy tak gigantycznym dochodzie na kursach walut, banki na pewno sukcesywnie będą schodzić z marż. Ale też nie sądzę, aby w pierwszej połowie przyszłego roku spadły one poniżej 1,7 - 2 proc.
Nawet przy marży (przy kredycie w euro) na poziomie 2 proc. dostaniemy kredyt z oprocentowaniem poniżej 3 proc., co będzie powodowało bardzo znaczące oszczędności przy każdej racie (kredyt w rodzimej walucie będzie kosztował od 6 proc. do 7 proc.). Jeśli banki zauważą, że przyszłość "hipotek" to kredyty walutowe, utrzyma się też tendencja stopniowego obniżania marż, a wtedy, pewnie pod koniec 2010 r., marże przy kredycie w euro na poziomie 1,5-1,7 proc. będą uznawane za dość normalne.
Pytanie nr 5. Co z "Rodziną na Swoim"? Czy kredyt dalej będzie u nas tak poszukiwany, jak obecnie?
ardzo liczę, że ktoś w końcu policzy koszty tej akcji (dla budżetu) i kredyt z dopłatą zostanie całkowicie wycofany ze sprzedaży. Na razie widać tylko powszechną radość, że liczba udzielanych kredytów w tej formie stale rośnie. Na pewno w roku bieżącym 31 000 szczęśliwców obdarowanych zostanie przez nasz hojny rząd kwotą ok. 100 000 zł. Obdarowanych właściwie za nic.
Miejmy nadzieję, że w końcu rządowy kurek z kosztownymi prezentami, jakimi są te kredyty, zostanie zakręcony, ponieważ obdarowanymi tak hojnie z państwowej kasy są - bardzo często - osoby zamożne. A z drugiej strony z braku kasy zamyka się szpitale, a oprócz służby zdrowia pewnie wkrótce rozłoży się na łopatki państwowe szkolnictwo (też ze względu na "cięcia" budżetowe na edukację i głodowe pensje dla nauczycieli z sektora publicznego).
Pytanie nr 6. Czy rynek nieruchomości się ożywi?
Oczywiście. Skoro będzie dużo łatwiej z kredytami, będzie też dużo więcej kupujących. Poza tym w ostatnich miesiącach znacznie poprawiły się tzw. nastroje społeczne, głównie w związku z tym, o czym informują nas wszystkie media: kryzys już za nami. Co prawda wcześniej - z tego samego źródła - płynęły informacje, że czeka nas na pewno bliska katastrofa i wszyscy pójdziemy z torbami, no ale to było przecież ponad rok temu...
Pytanie nr 7. Czy mieszkania będą tanieć?
Jak mogą tanieć, skoro na rynek szturmem wrócą kupujący, a deweloperzy przez długi okres pauzowali i nie rozpoczynali nowych inwestycji? Wniosek - będzie na pewno drożej.
Z pewnymi wyjątkami. Wciąż bardzo kiepsko wygląda rynek "dużych" mieszkań (i domów), czyli takich o powierzchni powyżej 80 m kw. Te niestety masowo zalegają u deweloperów. W związku z tym sądzę, że w tym segmencie rynku będzie można trafić naprawdę świetną okazję. Najszybciej będzie rosła cen mieszkań do ok. 50 m kw w dobrych lokalizacjach. Jeśli więc ktoś właśnie takiego lokalu szuka - radzę się mocno pośpieszyć.
Krzysztof Oppenheim
interia.pl
Pytanie nr 1. Czy będzie łatwiej, czy trudniej uzyskać kredyt?
Na pewno łatwiej i to znacznie. Do gry wejdzie więcej banków, które znów zaczną rywalizować między sobą o klientów. Pojawią się więc oferty lepsze niż obecnie (niższe marże, mniejsze opłaty okołokredytowe, większa dostępność kredytów w walutach obcych). Ale na pewno sytuacja nie poprawi się znacząco, jeśli chodzi o badanie zdolności kredytowej. Duża grupa osób słabiej zarabiających, tak jak teraz nie ma szans na kredyt, tak też nie będzie ich miała w 2010 roku. Czekają nas więc - na pewno - zmiany na lepsze, ale nie w kwestii obniżania pułapu zdolności kredytowej.
Pytanie nr 2. Od kiedy będzie można liczyć na lepsze oferty?
Najwięcej zacznie się ich pojawiać pod koniec I kwartału 2010 r. Początek roku dla banków to okres ocen wyników za rok poprzedni (a te często będą słabiutkie) i czas na tworzenie polityki na okres następny, w tym - przede wszystkim - szukanie dochodów. Bankowcy jednym chórem dojdą do wniosku, że wyniki są słabe, bo było za mało kredytów. Gdzie więc jest szansa na zarobek w tej dziedzinie? Oczywiście w "hipotece". Pożyczki gotówkowe już spłacają się bardzo słabo, a kredyty dla firm nie mają takiego "wzięcia" na rynku, jak hipoteczne.
Co więcej, kredyty na działalność gospodarczą wciąż przez niektóre banki uważane są za kredyty wysokiego ryzyka. A więc po raportach i naradach (styczeń - luty 2010 r.) na wiosnę na pewno będziemy mieli znowu rozkwit bankowości hipotecznej i walkę o udział w rynku.
Pytanie nr 3. Jaka waluta kredytu będzie najbardziej popularna?
To, na co klient zwraca największą uwagę przy porównywaniu ofert, to wysokość miesięcznej raty, którą będzie spłacał. Spójrzmy na temat walut z punktu widzenia bankowców. Wrócić na rynek kredytów hipotecznych jest łatwo, ale czym przyciągnąć kredytobiorców? Co zrobić, aby odświeżona oferta dobrze się sprzedawała? Kredytem w rodzimej walucie rynku na pewno nie podbijemy, więc pozostają waluty. A więc, po kolei: frank szwajcarski - NIE (odchodzi powoli do lamusa - waluta trudno dostępna w dobrej cenie na rynku międzybankowym), dolar amerykański - NIE (bo kurs dolara wobec złotówki i euro jest w dużym stopniu nieprzewidywalny), pozostaje - euro. Można na 90 proc. zakładać, że królem "hipotek" w 2010 r. stanie się kredyt we wspólnej walucie. W mojej opinii już pod koniec pierwszego półrocza 2010 r. będzie on najczęściej wybierany przez rodzimych kredytobiorców.
Pytanie nr 4. Na jakie marże można liczyć ubiegając się o kredyt w 2010 r.?
Banki, udzielając kredytów mają za zadanie na tym zarabiać, a koszt pieniądza na rynku międzybankowym obecnie jest (i pewno nie zmieni się to w przyszłym roku) znacznie wyższy niż w okresie "przed kryzysem". Nie liczmy zatem, że znowu pojawią się na rynku oferty kredytów hipotecznych z marżą poniżej 1 proc. Mniejsze pole do popisu dają bankowcom kredyty złotówkowe - jak nie ma spreadu (różnica pomiędzy kursem kupna (wypłaty) a sprzedaży (spłaty) zaciągniętego zobowiązania (kredytu walutowego) - red.), w trakcie spłaty bank zarabia tylko na marży. Uważam, że w tej sytuacji najniższe marże kredytów w złotych będą oscylować na poziomie 2 proc.-2,2 proc.
W dużo lepszej sytuacji będą te banki, które zdecydują się na sprzedaż kredytów w walutach obcych, w tym przede wszystkim w euro. Obecnie stosowane (i zaakceptowane przez rynek) "widełki kursowe", nazywane fachowo spreadem, to poziom 8-10 proc., czasem nawet więcej. Przy tak gigantycznym dochodzie na kursach walut, banki na pewno sukcesywnie będą schodzić z marż. Ale też nie sądzę, aby w pierwszej połowie przyszłego roku spadły one poniżej 1,7 - 2 proc.
Nawet przy marży (przy kredycie w euro) na poziomie 2 proc. dostaniemy kredyt z oprocentowaniem poniżej 3 proc., co będzie powodowało bardzo znaczące oszczędności przy każdej racie (kredyt w rodzimej walucie będzie kosztował od 6 proc. do 7 proc.). Jeśli banki zauważą, że przyszłość "hipotek" to kredyty walutowe, utrzyma się też tendencja stopniowego obniżania marż, a wtedy, pewnie pod koniec 2010 r., marże przy kredycie w euro na poziomie 1,5-1,7 proc. będą uznawane za dość normalne.
Pytanie nr 5. Co z "Rodziną na Swoim"? Czy kredyt dalej będzie u nas tak poszukiwany, jak obecnie?
ardzo liczę, że ktoś w końcu policzy koszty tej akcji (dla budżetu) i kredyt z dopłatą zostanie całkowicie wycofany ze sprzedaży. Na razie widać tylko powszechną radość, że liczba udzielanych kredytów w tej formie stale rośnie. Na pewno w roku bieżącym 31 000 szczęśliwców obdarowanych zostanie przez nasz hojny rząd kwotą ok. 100 000 zł. Obdarowanych właściwie za nic.
Miejmy nadzieję, że w końcu rządowy kurek z kosztownymi prezentami, jakimi są te kredyty, zostanie zakręcony, ponieważ obdarowanymi tak hojnie z państwowej kasy są - bardzo często - osoby zamożne. A z drugiej strony z braku kasy zamyka się szpitale, a oprócz służby zdrowia pewnie wkrótce rozłoży się na łopatki państwowe szkolnictwo (też ze względu na "cięcia" budżetowe na edukację i głodowe pensje dla nauczycieli z sektora publicznego).
Pytanie nr 6. Czy rynek nieruchomości się ożywi?
Oczywiście. Skoro będzie dużo łatwiej z kredytami, będzie też dużo więcej kupujących. Poza tym w ostatnich miesiącach znacznie poprawiły się tzw. nastroje społeczne, głównie w związku z tym, o czym informują nas wszystkie media: kryzys już za nami. Co prawda wcześniej - z tego samego źródła - płynęły informacje, że czeka nas na pewno bliska katastrofa i wszyscy pójdziemy z torbami, no ale to było przecież ponad rok temu...
Pytanie nr 7. Czy mieszkania będą tanieć?
Jak mogą tanieć, skoro na rynek szturmem wrócą kupujący, a deweloperzy przez długi okres pauzowali i nie rozpoczynali nowych inwestycji? Wniosek - będzie na pewno drożej.
Z pewnymi wyjątkami. Wciąż bardzo kiepsko wygląda rynek "dużych" mieszkań (i domów), czyli takich o powierzchni powyżej 80 m kw. Te niestety masowo zalegają u deweloperów. W związku z tym sądzę, że w tym segmencie rynku będzie można trafić naprawdę świetną okazję. Najszybciej będzie rosła cen mieszkań do ok. 50 m kw w dobrych lokalizacjach. Jeśli więc ktoś właśnie takiego lokalu szuka - radzę się mocno pośpieszyć.
Krzysztof Oppenheim
interia.pl
Przez ten czas ministerstwo przekazało do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) dane osób uprawnionych do wypłaty 23 tys. 266 odszkodowań.
"W listopadzie 2009 r. przekazano do BGK dane osób uprawnionych do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej, umożliwiające wypłatę w grudniu bieżącego roku 885 rekompensat" - napisano w komunikacie resortu.
Ustawa o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza granicami RP przyznaje uprawnionym osobom odszkodowania w wysokości 20 proc. wartości mienia.
Chodzi o mienie pozostawione przez osoby przesiedlone w latach 1944-1952 z terenów należących przed II wojną światową do Polski. Odszkodowania za mienie zabużańskie są wypłacane z Funduszu Rekompensacyjnego. Fundusz zasilają środki ze sprzedaży gruntów przez Agencję Nieruchomości Rolnych.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Przez ten czas ministerstwo przekazało do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) dane osób uprawnionych do wypłaty 23 tys. 266 odszkodowań.
"W listopadzie 2009 r. przekazano do BGK dane osób uprawnionych do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza obecnymi granicami Rzeczypospolitej Polskiej, umożliwiające wypłatę w grudniu bieżącego roku 885 rekompensat" - napisano w komunikacie resortu.
Ustawa o realizacji prawa do rekompensaty z tytułu pozostawienia nieruchomości poza granicami RP przyznaje uprawnionym osobom odszkodowania w wysokości 20 proc. wartości mienia.
Chodzi o mienie pozostawione przez osoby przesiedlone w latach 1944-1952 z terenów należących przed II wojną światową do Polski. Odszkodowania za mienie zabużańskie są wypłacane z Funduszu Rekompensacyjnego. Fundusz zasilają środki ze sprzedaży gruntów przez Agencję Nieruchomości Rolnych.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Chodzi o głośną przed laty sprawę zakupu przez łódzki oddział ZUS nieruchomości od firmy "Infolex". Drugim z oskarżonych w tej sprawie jest właściciel tej firmy Jerzy W.
Sąd odwoławczy uznał, iż sąd I instancji popełnił przede wszystkim błędy proceduralne. Okazało się, po rozpoczęciu od nowa procesu, który trzeba było zacząć po śmierci najpierw jednego z ławników, a później jednego z obrońców, że nie wszyscy członkowie składu orzekającego mieli dostęp do akt poufnych w tej sprawie. To - zdaniem sądu odwoławczego - "niedopuszczalny błąd w procedurze procesowej".
Sąd I instancji miał też naruszyć tzw. zasadę bezpośredniości. Powinien bowiem "bezpośrednio zetknąć się z dowodami, aby za ich pośrednictwem dokonać ustaleń faktycznych", a tego nie zrobił. Dlatego wyrok, który zapadł wobec oskarżonych, został uchylony w całości, a sprawa trafi do ponownego rozpoznania.
Wyrok w sprawie zakupu przez łódzki oddział ZUS nieruchomości od firmy "Infolex" zapadł w lipcu ub. roku. Łódzki sąd rejonowy skazał Bolesława P. na trzy lata więzienia; Jerzy W. został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Od wyroku apelację wniosła prokuratura i obrońcy, którzy chcieli ponownego procesu.
Sprawa sprzedaży budynku dotyczy końca lat 90. ub. stulecia. W lipcu 1999 r. łódzki oddział ZUS kupił od "Infoleksu" biurowiec i grunty na swoją nową siedzibę, przepłacając - według prokuratury - ponad 14,5 mln zł. Nieruchomość "Infolex" kupił kilka tygodni wcześniej od zakładu "Próchnik" za niespełna 10,5 mln zł, a sprzedał ZUS za ponad 25 mln zł. Tymczasem biegli oszacowali wówczas wartość obiektu na ok. 11 mln zł. Okazało się, że Bolesław P. był wcześniej pełnomocnikiem "Infoleksu".
Prokuratura zarzuciła dwóm oskarżonym z Łodzi, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podejmowali czynności mające doprowadzić do zakupu przez ZUS nieruchomości za cenę znacznie przekraczającą jej wartość. W sprawie oskarżono także dwoje urzędników centrali ZUS w Warszawie: ówczesnego członka zarządu Joannę L. oraz dyrektor Biura ds. Inwestycji Piotra G. Zarzucono im niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru nad transakcją.
Proces toczył się w sumie ponad siedem lat. Wszyscy oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy. Oskarżyciel domagał się dla nich kar od dwóch lat więzienia w zawieszeniu do 4,5 roku więzienia dla Bolesława P. W pewnym momencie proces został przerwany, bo zmarł jeden z ławników. Potem zginął tragicznie jeden z obrońców i proces musiał się rozpocząć od nowa.
Skazując oskarżonych sąd pierwszej instancji uznał, że Bolesław P. i Jerzy W. byli w zmowie i działali wspólnie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla "Infoleksu". Uznał, że nieruchomość była warta 10,5 mln zł i za tyle powinien ją kupić ZUS, który "przepłacił" 14,5 mln zł. Sąd surowiej ukarał Bolesława P., który jako dyrektor był odpowiedzialny za majątek ZUS. Jerzemu W. natomiast zawiesił karę m.in. dlatego, by mógł on poprzez swoją działalność gospodarczą spłacić wciąż ogromne należności wobec ZUS. Sąd uniewinnił natomiast urzędników z warszawskiej centrali ZUS uznając, że byli oni wprowadzani w błąd przez Bolesława P.
Na wniosek łódzkiej prokuratury sąd kilka lat temu unieważnił umowę kupna - sprzedaży między ZUS i "Infoleksem" jako naruszającą przepisy ustawy o zamówieniach publicznych. Wyrok ten dał podstawę ZUS do domagania się od "Infoleksu" zwrotu poniesionych nakładów. Budynek niszczał; zajął go komornik. Obiekt był kilkakrotnie wystawiany na licytację. W końcu dwa lata temu udało się go sprzedać inwestorowi za ponad 19 mln zł.
Chodzi o głośną przed laty sprawę zakupu przez łódzki oddział ZUS nieruchomości od firmy "Infolex". Drugim z oskarżonych w tej sprawie jest właściciel tej firmy Jerzy W.
Sąd odwoławczy uznał, iż sąd I instancji popełnił przede wszystkim błędy proceduralne. Okazało się, po rozpoczęciu od nowa procesu, który trzeba było zacząć po śmierci najpierw jednego z ławników, a później jednego z obrońców, że nie wszyscy członkowie składu orzekającego mieli dostęp do akt poufnych w tej sprawie. To - zdaniem sądu odwoławczego - "niedopuszczalny błąd w procedurze procesowej".
Sąd I instancji miał też naruszyć tzw. zasadę bezpośredniości. Powinien bowiem "bezpośrednio zetknąć się z dowodami, aby za ich pośrednictwem dokonać ustaleń faktycznych", a tego nie zrobił. Dlatego wyrok, który zapadł wobec oskarżonych, został uchylony w całości, a sprawa trafi do ponownego rozpoznania.
Wyrok w sprawie zakupu przez łódzki oddział ZUS nieruchomości od firmy "Infolex" zapadł w lipcu ub. roku. Łódzki sąd rejonowy skazał Bolesława P. na trzy lata więzienia; Jerzy W. został skazany na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Od wyroku apelację wniosła prokuratura i obrońcy, którzy chcieli ponownego procesu.
Sprawa sprzedaży budynku dotyczy końca lat 90. ub. stulecia. W lipcu 1999 r. łódzki oddział ZUS kupił od "Infoleksu" biurowiec i grunty na swoją nową siedzibę, przepłacając - według prokuratury - ponad 14,5 mln zł. Nieruchomość "Infolex" kupił kilka tygodni wcześniej od zakładu "Próchnik" za niespełna 10,5 mln zł, a sprzedał ZUS za ponad 25 mln zł. Tymczasem biegli oszacowali wówczas wartość obiektu na ok. 11 mln zł. Okazało się, że Bolesław P. był wcześniej pełnomocnikiem "Infoleksu".
Prokuratura zarzuciła dwóm oskarżonym z Łodzi, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podejmowali czynności mające doprowadzić do zakupu przez ZUS nieruchomości za cenę znacznie przekraczającą jej wartość. W sprawie oskarżono także dwoje urzędników centrali ZUS w Warszawie: ówczesnego członka zarządu Joannę L. oraz dyrektor Biura ds. Inwestycji Piotra G. Zarzucono im niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru nad transakcją.
Proces toczył się w sumie ponad siedem lat. Wszyscy oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy. Oskarżyciel domagał się dla nich kar od dwóch lat więzienia w zawieszeniu do 4,5 roku więzienia dla Bolesława P. W pewnym momencie proces został przerwany, bo zmarł jeden z ławników. Potem zginął tragicznie jeden z obrońców i proces musiał się rozpocząć od nowa.
Skazując oskarżonych sąd pierwszej instancji uznał, że Bolesław P. i Jerzy W. byli w zmowie i działali wspólnie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla "Infoleksu". Uznał, że nieruchomość była warta 10,5 mln zł i za tyle powinien ją kupić ZUS, który "przepłacił" 14,5 mln zł. Sąd surowiej ukarał Bolesława P., który jako dyrektor był odpowiedzialny za majątek ZUS. Jerzemu W. natomiast zawiesił karę m.in. dlatego, by mógł on poprzez swoją działalność gospodarczą spłacić wciąż ogromne należności wobec ZUS. Sąd uniewinnił natomiast urzędników z warszawskiej centrali ZUS uznając, że byli oni wprowadzani w błąd przez Bolesława P.
Na wniosek łódzkiej prokuratury sąd kilka lat temu unieważnił umowę kupna - sprzedaży między ZUS i "Infoleksem" jako naruszającą przepisy ustawy o zamówieniach publicznych. Wyrok ten dał podstawę ZUS do domagania się od "Infoleksu" zwrotu poniesionych nakładów. Budynek niszczał; zajął go komornik. Obiekt był kilkakrotnie wystawiany na licytację. W końcu dwa lata temu udało się go sprzedać inwestorowi za ponad 19 mln zł.
Właścicielami znacznej części nieruchomości historycznych w Polsce są Skarb Państwa, głównie Agencja Nieruchomości Rolnych, i gminy. Mają z nimi coraz poważniejszy dylemat: albo zrujnować swoje finanse, by nie dopuścić do ruiny, albo być świadkiem ich samozniszczenia. Nic dziwnego, że pukają do różnych drzwi, za którymi jest kapitał, który mógłby wesprzeć cenne zabytki. Najczęściej w sukurs gminom przychodził przemysł i prywatni przedsiębiorcy. Ostatnio jednak ten trend zamiera. Co więcej, wiele firm, które weszły w posiadanie zabytkowych nieruchomości, teraz chciałoby się ich pozbyć.
Właścicielami znacznej części nieruchomości historycznych w Polsce są Skarb Państwa, głównie Agencja Nieruchomości Rolnych, i gminy. Mają z nimi coraz poważniejszy dylemat: albo zrujnować swoje finanse, by nie dopuścić do ruiny, albo być świadkiem ich samozniszczenia. Nic dziwnego, że pukają do różnych drzwi, za którymi jest kapitał, który mógłby wesprzeć cenne zabytki. Najczęściej w sukurs gminom przychodził przemysł i prywatni przedsiębiorcy. Ostatnio jednak ten trend zamiera. Co więcej, wiele firm, które weszły w posiadanie zabytkowych nieruchomości, teraz chciałoby się ich pozbyć.
O złożeniu do szefowej komisji Elżbiety Jakubiak (PiS), podpisanego przez ponad 15 posłów wniosku o zwołanie posiedzenia w tej sprawie, poinformował w poniedziałek podczas konferencji prasowej w Katowicach poseł PiS Grzegorz Janik.
Dodał, że decyzja o terminie spotkania komisji ma zapaść najdalej na początku przyszłego tygodnia. Według posła, jest "wielce prawdopodobne", że mimo okresu przedświątecznego, posiedzenie w tej sprawie odbędzie się jeszcze przed końcem grudnia.
"Jest sprawą bulwersującą, że szefowie spółki przyznają sobie nagrody - ponad 100 tys. zł - mimo iż jest to spółka Skarbu Państwa. Mają jakieś pozawierane tajne kontrakty z rządem, których nie chcą udostępnić (). Tam rzeczywiście muszą być zapisane jakieś rzeczy niestworzone, skoro wszyscy boją się pokazać te kontrakty" - ocenił Janik.
Według niego, przedstawiciele Ministerstwa Sportu deklarowali wcześniej, że udostępnią kontrakty komisji, tak się jednak nie stało.
"Gdy dochodzi do konkretów, zaczynają się wykręcać; ktoś powiedział, że one (kontrakty - PAP) są tajne. To spółka Skarbu Państwa i tutaj nie ma mowy o tajności tych kontraktów (). Nie wiem, ile jest w tym prawdy, ale mówi się, że po zakończonych mistrzostwach mają być wypłacone według tych kontraktów wielomilionowe premie dla zarządu PL.2012" - mówił Janik.
Uczestniczący w katowickiej konferencji inny poseł PiS, Jacek Falfus, uważa, że kontraktami szefów PL.2012 powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli.
"W wyniku tego posiedzenia (komisji - PAP) niewątpliwie wystąpimy - jeżeli nie decyzją całej komisji, to na pewno jako posłowie PiS - do NIK-u o kontrolę kwestii zarobkowania zarządu, i nie tylko zarządu, spółki PL.2012 i doprowadzimy do dodatkowej kontroli NIK-u" - zapowiedział Falfus.
Pos. Janik ubolewał, że posłowie nie mogą uzyskać dostępu do treści kontraktów, które powinny być jawne. Ironizował, że parlamentarzyści powinni stworzyć stronę internetową z adresem "panowie pokażcie kontrakty", na wzór założonej przez środowisko kibiców strony "koniec PZPN".
Posłowie komisji sportu, kultury fizycznej i turystyki zajmowali się sprawą spółki PL.2012 m.in. w listopadzie, kiedy odrzucili w pierwszym czytaniu poselski projekt nowelizacji ustawy o przygotowaniu Euro 2012, zakładający uchylenie punktu wyłączającego zarządy spółek celowych z przepisów tzw. ustawy kominowej. Ogranicza ona wynagrodzenia do wysokości sześciu średnich krajowych. Dla spółki PL.2012 zmiana skutkowałaby ograniczeniem wynagrodzenia z ok. 30 do niespełna 20 tys. zł.
Minister sportu zapewniał wówczas posłów, że resort ma plan obniżenia kosztów funkcjonowania spółek, a już w 2009 r. budżet spółki PL.2012 udało się zredukować z blisko 37 do ok. 24 mln zł.
Podczas posiedzenia posłowie PiS i Lewicy przypominali, że komisja od kilku miesięcy bezskutecznie domaga się od ministerstwa udostępnienia kontraktów menedżerskich prezesów spółek. Szefowa komisji, Elżbieta Jakubiak, zastanawiała się, czy od strony prawnej legalne jest zawieranie kontraktów z członkami zarządów spółek Skarbu Państwa.
Posłowie Janik i Falfus uczestniczyli w poniedziałek w Katowicach w konferencji, podczas której reprezentanci regionalnego PiS negatywnie ocenili skutki dwóch lat rządów PO w woj. śląskim.
Mówiąc o rządowym programie budowy boisk "Orlik", Janik ocenił, że w istocie ich budowę finansują samorządy. Jego zdaniem, przy średnim koszcie obiektu rzędu 1,5 mln zł, samorząd odprowadza ok. 330 tys. zł podatku VAT - mniej więcej tyle ile na budowę daje budżet państwa. "Łatwo wyliczyć, że budżet państwa do budowy +Orlików+ nie dołożył ani złotówki" - uważa Janik.
O złożeniu do szefowej komisji Elżbiety Jakubiak (PiS), podpisanego przez ponad 15 posłów wniosku o zwołanie posiedzenia w tej sprawie, poinformował w poniedziałek podczas konferencji prasowej w Katowicach poseł PiS Grzegorz Janik.
Dodał, że decyzja o terminie spotkania komisji ma zapaść najdalej na początku przyszłego tygodnia. Według posła, jest "wielce prawdopodobne", że mimo okresu przedświątecznego, posiedzenie w tej sprawie odbędzie się jeszcze przed końcem grudnia.
"Jest sprawą bulwersującą, że szefowie spółki przyznają sobie nagrody - ponad 100 tys. zł - mimo iż jest to spółka Skarbu Państwa. Mają jakieś pozawierane tajne kontrakty z rządem, których nie chcą udostępnić (). Tam rzeczywiście muszą być zapisane jakieś rzeczy niestworzone, skoro wszyscy boją się pokazać te kontrakty" - ocenił Janik.
Według niego, przedstawiciele Ministerstwa Sportu deklarowali wcześniej, że udostępnią kontrakty komisji, tak się jednak nie stało.
"Gdy dochodzi do konkretów, zaczynają się wykręcać; ktoś powiedział, że one (kontrakty - PAP) są tajne. To spółka Skarbu Państwa i tutaj nie ma mowy o tajności tych kontraktów (). Nie wiem, ile jest w tym prawdy, ale mówi się, że po zakończonych mistrzostwach mają być wypłacone według tych kontraktów wielomilionowe premie dla zarządu PL.2012" - mówił Janik.
Uczestniczący w katowickiej konferencji inny poseł PiS, Jacek Falfus, uważa, że kontraktami szefów PL.2012 powinna zająć się Najwyższa Izba Kontroli.
"W wyniku tego posiedzenia (komisji - PAP) niewątpliwie wystąpimy - jeżeli nie decyzją całej komisji, to na pewno jako posłowie PiS - do NIK-u o kontrolę kwestii zarobkowania zarządu, i nie tylko zarządu, spółki PL.2012 i doprowadzimy do dodatkowej kontroli NIK-u" - zapowiedział Falfus.
Pos. Janik ubolewał, że posłowie nie mogą uzyskać dostępu do treści kontraktów, które powinny być jawne. Ironizował, że parlamentarzyści powinni stworzyć stronę internetową z adresem "panowie pokażcie kontrakty", na wzór założonej przez środowisko kibiców strony "koniec PZPN".
Posłowie komisji sportu, kultury fizycznej i turystyki zajmowali się sprawą spółki PL.2012 m.in. w listopadzie, kiedy odrzucili w pierwszym czytaniu poselski projekt nowelizacji ustawy o przygotowaniu Euro 2012, zakładający uchylenie punktu wyłączającego zarządy spółek celowych z przepisów tzw. ustawy kominowej. Ogranicza ona wynagrodzenia do wysokości sześciu średnich krajowych. Dla spółki PL.2012 zmiana skutkowałaby ograniczeniem wynagrodzenia z ok. 30 do niespełna 20 tys. zł.
Minister sportu zapewniał wówczas posłów, że resort ma plan obniżenia kosztów funkcjonowania spółek, a już w 2009 r. budżet spółki PL.2012 udało się zredukować z blisko 37 do ok. 24 mln zł.
Podczas posiedzenia posłowie PiS i Lewicy przypominali, że komisja od kilku miesięcy bezskutecznie domaga się od ministerstwa udostępnienia kontraktów menedżerskich prezesów spółek. Szefowa komisji, Elżbieta Jakubiak, zastanawiała się, czy od strony prawnej legalne jest zawieranie kontraktów z członkami zarządów spółek Skarbu Państwa.
Posłowie Janik i Falfus uczestniczyli w poniedziałek w Katowicach w konferencji, podczas której reprezentanci regionalnego PiS negatywnie ocenili skutki dwóch lat rządów PO w woj. śląskim.
Mówiąc o rządowym programie budowy boisk "Orlik", Janik ocenił, że w istocie ich budowę finansują samorządy. Jego zdaniem, przy średnim koszcie obiektu rzędu 1,5 mln zł, samorząd odprowadza ok. 330 tys. zł podatku VAT - mniej więcej tyle ile na budowę daje budżet państwa. "Łatwo wyliczyć, że budżet państwa do budowy +Orlików+ nie dołożył ani złotówki" - uważa Janik.
Rynek mieszkaniowy rośnie systematycznie od 2004 r. Deweloperzy oddali wówczas do użytku 24 tys. mieszkań, a cztery lata później już ponad 66 tys. Udział przedsiębiorstw deweloperskich w całkowitej podaży wzrósł w ciągu 4 lat z 9 do 40 proc. Według raportu CEE Property Group, w ciągu trzech ostatnich lat liczba nowych mieszkań wzrosła o 43 proc. ze 115 tys. w roku 2006 do 165 tys. w ub.r. W pierwszych 9 miesiącach 2009 r. do użytku oddano 115 tys. mieszkań. Autorzy raportu szacują, że w ciągu całego roku liczba nowych mieszkań wahać się będzie między 160-170 tys., czyli podobnie jak w roku ubiegłym. Oznacza to, że kryzys nie odcisnął jeszcze piętna na branży budowlanej, a spadek nowo oddawanych mieszkań może być widoczny dopiero w 2010 i 2011 r.
W bieżącym roku największe miasta zapewne nie zanotują spadku liczby mieszkań oddawanych do użytkowania (z wyjątkiem Gdańska). W Warszawie liczba mieszkań oddanych do użytku w pierwszej połowie 2009 r. była o 11 proc. wyższa niż rok temu, w Krakowie o 73 proc., Wrocławiu o 81 proc., a w Poznaniu o 31 proc. Tylko w Gdańsku zanotowano spadek o 14 proc. Analiza cen transakcyjnych mieszkań w latach 2006-2009 dla wybranych miast Polski wg danych ZBP wskazuje, że po okresie gwałtownych wzrostów w latach 2006-2007 rok 2008 przyniósł istotną zmianę. Nastąpiło wynikające z naturalnego cyklu koniunkturalnego wyhamowanie dynamiki wzrostu cen. W drugiej połowie roku, na skutek m.in. ograniczeń kredytowania, znacznie zmalała liczba zawieranych transakcji, zmieniła się struktura obrotu, a także wystąpiły realne spadki cen. Zmiana struktury polegała głównie na spadku udziału mieszkań droższych w obrocie m.in. na skutek wprowadzenia programu „Rodzina na swoim”.
Najgłębsze zmiany występują na największych rynkach, gdzie w okresie boomu dochodziło do zakupów inwestycyjnych na dużą skalę. Począwszy od drugiego kwartału 2009 można mówić o stabilizacji cen transakcyjnych. Jednocześnie widać wzrost ilości transakcji. Obecnie zarówno po stronie podażowej jak i popytowej brak jest przesłanek, które wskazywałyby na radykalne zmiany cen w najbliższym okresie.
Dane dotyczące cen transakcyjnych zakupu nieruchomości pokazują, że spadek cen wyhamował, a w kilku dużych miastach, takich jak Wrocław, Łódź czy Katowice w ostatnich kwartałach ceny nieruchomości pozostawały niemalże na tym samym poziomie. Odnotowano natomiast wzrost cen transakcyjnych gruntów rolnych, widoczny praktycznie we wszystkich województwach w Polsce. Kolejne kwartały pozwolą na zdefiniowanie trendu na rynku nieruchomości.
Najwyższe są ceny mieszkań warszawskich. Osiągają nawet 10 tys. zł za metr kwadratowy. Średnia cena dla Warszawy to 6,83 tys. zł za metr kwadratowy, podczas gdy w drugiej co do wysokości cen Małopolsce metr kwadratowy mieszkania kosztuje średnio 5,97 tys. zł. Najniższe ceny notuje się w województwie lubuskim – 2,92 tys. zł za metr kwadratowy.
Rynek mieszkaniowy rośnie systematycznie od 2004 r. Deweloperzy oddali wówczas do użytku 24 tys. mieszkań, a cztery lata później już ponad 66 tys. Udział przedsiębiorstw deweloperskich w całkowitej podaży wzrósł w ciągu 4 lat z 9 do 40 proc. Według raportu CEE Property Group, w ciągu trzech ostatnich lat liczba nowych mieszkań wzrosła o 43 proc. ze 115 tys. w roku 2006 do 165 tys. w ub.r. W pierwszych 9 miesiącach 2009 r. do użytku oddano 115 tys. mieszkań. Autorzy raportu szacują, że w ciągu całego roku liczba nowych mieszkań wahać się będzie między 160-170 tys., czyli podobnie jak w roku ubiegłym. Oznacza to, że kryzys nie odcisnął jeszcze piętna na branży budowlanej, a spadek nowo oddawanych mieszkań może być widoczny dopiero w 2010 i 2011 r.
W bieżącym roku największe miasta zapewne nie zanotują spadku liczby mieszkań oddawanych do użytkowania (z wyjątkiem Gdańska). W Warszawie liczba mieszkań oddanych do użytku w pierwszej połowie 2009 r. była o 11 proc. wyższa niż rok temu, w Krakowie o 73 proc., Wrocławiu o 81 proc., a w Poznaniu o 31 proc. Tylko w Gdańsku zanotowano spadek o 14 proc. Analiza cen transakcyjnych mieszkań w latach 2006-2009 dla wybranych miast Polski wg danych ZBP wskazuje, że po okresie gwałtownych wzrostów w latach 2006-2007 rok 2008 przyniósł istotną zmianę. Nastąpiło wynikające z naturalnego cyklu koniunkturalnego wyhamowanie dynamiki wzrostu cen. W drugiej połowie roku, na skutek m.in. ograniczeń kredytowania, znacznie zmalała liczba zawieranych transakcji, zmieniła się struktura obrotu, a także wystąpiły realne spadki cen. Zmiana struktury polegała głównie na spadku udziału mieszkań droższych w obrocie m.in. na skutek wprowadzenia programu „Rodzina na swoim”.
Najgłębsze zmiany występują na największych rynkach, gdzie w okresie boomu dochodziło do zakupów inwestycyjnych na dużą skalę. Począwszy od drugiego kwartału 2009 można mówić o stabilizacji cen transakcyjnych. Jednocześnie widać wzrost ilości transakcji. Obecnie zarówno po stronie podażowej jak i popytowej brak jest przesłanek, które wskazywałyby na radykalne zmiany cen w najbliższym okresie.
Dane dotyczące cen transakcyjnych zakupu nieruchomości pokazują, że spadek cen wyhamował, a w kilku dużych miastach, takich jak Wrocław, Łódź czy Katowice w ostatnich kwartałach ceny nieruchomości pozostawały niemalże na tym samym poziomie. Odnotowano natomiast wzrost cen transakcyjnych gruntów rolnych, widoczny praktycznie we wszystkich województwach w Polsce. Kolejne kwartały pozwolą na zdefiniowanie trendu na rynku nieruchomości.
Najwyższe są ceny mieszkań warszawskich. Osiągają nawet 10 tys. zł za metr kwadratowy. Średnia cena dla Warszawy to 6,83 tys. zł za metr kwadratowy, podczas gdy w drugiej co do wysokości cen Małopolsce metr kwadratowy mieszkania kosztuje średnio 5,97 tys. zł. Najniższe ceny notuje się w województwie lubuskim – 2,92 tys. zł za metr kwadratowy.
Banki nie dają kredytów deweloperom mającym nadwyżkę mieszkań lub gruntów pod budowę. Ograniczanie dostępu do kredytów zredukowało nowe budowy nawet o 75 proc. Kupujący mieszkanie powinni dokładnie sprawdzić dewelopera i źródła finansowania inwestycji.
Banki coraz częściej odmawiają deweloperom przyznania kredytów na inwestycje. Powstają nawet tzw. czarne listy deweloperów, a firmy budowlane, które się na nich znajdą, nie mają szans na kredyt. Bez kredytu ukończenie dużej inwestycji mieszkaniowej może okazać się niewykonalne. Zagrożenie dla kupujących nowe mieszkania jest bardzo duże. Przekonali się o tym ostatnio klienci spółki Management, dewelopera spod Szczecina, którzy na skutek upadłości dewelopera zostali bez pieniędzy i mieszkań.
Mała liczba nowo rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych powoduje, że już w przyszłym roku większość gotowych mieszkań zostanie sprzedana. Wyczerpanie się zasobów mieszkaniowych doprowadzi z kolei do wzrostu cen. Zdaniem niektórych ekspertów może on wynieść nawet 10 proc.
– Trudno jest powiedzieć dziś, o ile mieszkania zdrożeją. Zawsze jednak nadwyżka popytu nad podażą prowadzi do wzrostu cen – uważa ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Ochrona konsumentów
Tworzenie czarnych list deweloperów skutkuje nie tylko ograniczeniami w dostępie do kredytów, a w konsekwencji wzrostem cen mieszkań. To także przestroga dla osób, które są zainteresowane zakupem mieszkania. Przed podjęciem takiej decyzji powinny one dokładnie sprawdzić, czy dany deweloper jest wypłacalny i czy ma zabezpieczone środki finansowe na dokończenie inwestycji. Jeśli bowiem deweloper, z którym podpisaliśmy umowę, ogłosi upadłość, znajdziemy się w ciężkiej sytuacji. Szanse na odzyskanie pieniędzy są znikome.
Zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym nabywcy mieszkań są dopiero w III grupie wierzycieli. W pierwszej kolejności z majątku upadłego dewelopera zaspokajane są m.in. wszystkie koszty postępowania upadłościowego, należności z tytułu składek na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i chorobowe pracowników oraz należności ze stosunku pracy. Pozostała część majątku przekazywana jest na pokrycie wszystkich zobowiązań podatkowych dłużnika. Dopiero po uregulowaniu tych należności, jeżeli z majątku dewelopera jeszcze coś zostanie, swoich roszczeń mogą dochodzić klienci.
– Osoby, które wpłaciły pieniądze na poczet nabycia mieszkań, są w zasadzie takimi wierzycielami dewelopera, jak firmy budowlane, dostawcy materiałów, zakłady energetyczne oraz inne podmioty, którym deweloper był winny pieniądze – mówi Aneta Styrnik z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Kontrola dewelopera
Klienci, którzy chcą ograniczyć ryzyko utraty pieniędzy i mieszkania, powinni bardzo dokładnie sprawdzić, jaka jest kondycja finansowa dewelopera. Można to zrobić na wiele sposobów. Przede wszystkim należy przeczytać uważnie umowę i skonsultować ją z prawnikiem. Warto zwrócić uwagę na niedozwolone klauzule, które stosują nieuczciwi deweloperzy. Można je sprawdzić w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wypłacalność firmy klienci mogą sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym. Ważnym źródłem informacji może być też internet, w którym bardzo szybko pojawiają się informacje o problemach finansowych danej spółki. W internecie funkcjonują też czarne listy deweloperów, które są tworzone przez klientów, którzy przy zakupie mieszkania mieli problemy z daną firmą.
166 tys. mieszkań oddano do użytkowania w 2008 roku
Arkadiusz Jaraszek
Banki nie dają kredytów deweloperom mającym nadwyżkę mieszkań lub gruntów pod budowę. Ograniczanie dostępu do kredytów zredukowało nowe budowy nawet o 75 proc. Kupujący mieszkanie powinni dokładnie sprawdzić dewelopera i źródła finansowania inwestycji.
Banki coraz częściej odmawiają deweloperom przyznania kredytów na inwestycje. Powstają nawet tzw. czarne listy deweloperów, a firmy budowlane, które się na nich znajdą, nie mają szans na kredyt. Bez kredytu ukończenie dużej inwestycji mieszkaniowej może okazać się niewykonalne. Zagrożenie dla kupujących nowe mieszkania jest bardzo duże. Przekonali się o tym ostatnio klienci spółki Management, dewelopera spod Szczecina, którzy na skutek upadłości dewelopera zostali bez pieniędzy i mieszkań.
Mała liczba nowo rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych powoduje, że już w przyszłym roku większość gotowych mieszkań zostanie sprzedana. Wyczerpanie się zasobów mieszkaniowych doprowadzi z kolei do wzrostu cen. Zdaniem niektórych ekspertów może on wynieść nawet 10 proc.
– Trudno jest powiedzieć dziś, o ile mieszkania zdrożeją. Zawsze jednak nadwyżka popytu nad podażą prowadzi do wzrostu cen – uważa ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Ochrona konsumentów
Tworzenie czarnych list deweloperów skutkuje nie tylko ograniczeniami w dostępie do kredytów, a w konsekwencji wzrostem cen mieszkań. To także przestroga dla osób, które są zainteresowane zakupem mieszkania. Przed podjęciem takiej decyzji powinny one dokładnie sprawdzić, czy dany deweloper jest wypłacalny i czy ma zabezpieczone środki finansowe na dokończenie inwestycji. Jeśli bowiem deweloper, z którym podpisaliśmy umowę, ogłosi upadłość, znajdziemy się w ciężkiej sytuacji. Szanse na odzyskanie pieniędzy są znikome.
Zgodnie z prawem upadłościowym i naprawczym nabywcy mieszkań są dopiero w III grupie wierzycieli. W pierwszej kolejności z majątku upadłego dewelopera zaspokajane są m.in. wszystkie koszty postępowania upadłościowego, należności z tytułu składek na ubezpieczenie emerytalne, rentowe i chorobowe pracowników oraz należności ze stosunku pracy. Pozostała część majątku przekazywana jest na pokrycie wszystkich zobowiązań podatkowych dłużnika. Dopiero po uregulowaniu tych należności, jeżeli z majątku dewelopera jeszcze coś zostanie, swoich roszczeń mogą dochodzić klienci.
– Osoby, które wpłaciły pieniądze na poczet nabycia mieszkań, są w zasadzie takimi wierzycielami dewelopera, jak firmy budowlane, dostawcy materiałów, zakłady energetyczne oraz inne podmioty, którym deweloper był winny pieniądze – mówi Aneta Styrnik z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Kontrola dewelopera
Klienci, którzy chcą ograniczyć ryzyko utraty pieniędzy i mieszkania, powinni bardzo dokładnie sprawdzić, jaka jest kondycja finansowa dewelopera. Można to zrobić na wiele sposobów. Przede wszystkim należy przeczytać uważnie umowę i skonsultować ją z prawnikiem. Warto zwrócić uwagę na niedozwolone klauzule, które stosują nieuczciwi deweloperzy. Można je sprawdzić w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wypłacalność firmy klienci mogą sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym. Ważnym źródłem informacji może być też internet, w którym bardzo szybko pojawiają się informacje o problemach finansowych danej spółki. W internecie funkcjonują też czarne listy deweloperów, które są tworzone przez klientów, którzy przy zakupie mieszkania mieli problemy z daną firmą.
166 tys. mieszkań oddano do użytkowania w 2008 roku
Arkadiusz Jaraszek
- Miernikiem może być zmiana cen w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Średnie ceny w tym okresie wzrosły w Krakowie (0,1 proc.), Poznaniu (0,1 proc.), Gdańsku (1,3 proc.) i Gdyni (0,4 proc.). - czytamy w raporcie.
W skali roku mamy do czynienia z bardzo zbliżonym, w ujęciu procentowym, spadkiem cen we wszystkich omawianych miastach, wynoszącym około 6 proc..
Natomiast spadek średnich cen od września 2008, kiedy to osiągnęły one najwyższy poziom, jest nieco wyższy i wynosi odpowiednio: 6 proc. w Gdańsku, 7 proc. w Poznaniu, 8 proc. w Warszawie, 10 proc. w Krakowie i 11 proc. we Wrocławiu i Sopocie.
RAPORT SZYBKO.PL i EXPANDERA W SKRÓCIE:
- Rynek kredytów mieszkaniowych wykazuje coraz więcej oznak ożywienia. Kolejne banki wprowadzają promocyjne oferty. Nowością jest poprawa przeciętnych warunków kredytowania
- Grudzień jest drugim miesiącem z rzędu w którym spadła przeciętna marża kredytów w złotych. Po ośmiomiesięcznej stabilizacji na poziomie 2,8 proc.,spadła ona do 2,5 proc..Na korzystniejszych warunkach można też zaciągnąć kredyt w euro
- Rata nowego kredytu w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat) jest w grudniu o 20 zł niższa niż w listopadzie. Rata nowego kredytu w euro spadła o 28 zł
- Rozbieżność w racie między najdroższym i najtańszym kredytem w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat) wynosi 671 zł. W przypadku oferty w euro różnica wynosi 917 zł
- Listopad na wtórnym rynku nieruchomości nie przyniósł żadnych niespodzianek. W grupie najdroższych miast średnie ceny spadły w listopadzie o 0,4 proc., a w miastach ze średnimi cenami na poziomie od 4 do 5 tys. o 0,2 proc.
- W listopadzie największa obniżka miała miejsce w Szczecinie -2,2 proc.
* Koszty wynajmu mieszkań spadają nadal i to w zdecydowanie szybszym tempie niż koszty zakupu. Największe 13 proc. obniżki opłat za wynajem, w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku, miały miejsce w Warszawie i we Wrocławiu- W najmniejszym stopniu staniał wynajem kawalerek: od 3 proc. w Gdańsku do 11 proc. w Warszawie.
Źródło: money.pl
- Miernikiem może być zmiana cen w ciągu ostatnich 3 miesięcy. Średnie ceny w tym okresie wzrosły w Krakowie (0,1 proc.), Poznaniu (0,1 proc.), Gdańsku (1,3 proc.) i Gdyni (0,4 proc.). - czytamy w raporcie.
W skali roku mamy do czynienia z bardzo zbliżonym, w ujęciu procentowym, spadkiem cen we wszystkich omawianych miastach, wynoszącym około 6 proc..
Natomiast spadek średnich cen od września 2008, kiedy to osiągnęły one najwyższy poziom, jest nieco wyższy i wynosi odpowiednio: 6 proc. w Gdańsku, 7 proc. w Poznaniu, 8 proc. w Warszawie, 10 proc. w Krakowie i 11 proc. we Wrocławiu i Sopocie.
RAPORT SZYBKO.PL i EXPANDERA W SKRÓCIE:
- Rynek kredytów mieszkaniowych wykazuje coraz więcej oznak ożywienia. Kolejne banki wprowadzają promocyjne oferty. Nowością jest poprawa przeciętnych warunków kredytowania
- Grudzień jest drugim miesiącem z rzędu w którym spadła przeciętna marża kredytów w złotych. Po ośmiomiesięcznej stabilizacji na poziomie 2,8 proc.,spadła ona do 2,5 proc..Na korzystniejszych warunkach można też zaciągnąć kredyt w euro
- Rata nowego kredytu w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat) jest w grudniu o 20 zł niższa niż w listopadzie. Rata nowego kredytu w euro spadła o 28 zł
- Rozbieżność w racie między najdroższym i najtańszym kredytem w złotych na kwotę 300 tys. zł (30 lat) wynosi 671 zł. W przypadku oferty w euro różnica wynosi 917 zł
- Listopad na wtórnym rynku nieruchomości nie przyniósł żadnych niespodzianek. W grupie najdroższych miast średnie ceny spadły w listopadzie o 0,4 proc., a w miastach ze średnimi cenami na poziomie od 4 do 5 tys. o 0,2 proc.
- W listopadzie największa obniżka miała miejsce w Szczecinie -2,2 proc.
* Koszty wynajmu mieszkań spadają nadal i to w zdecydowanie szybszym tempie niż koszty zakupu. Największe 13 proc. obniżki opłat za wynajem, w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku, miały miejsce w Warszawie i we Wrocławiu- W najmniejszym stopniu staniał wynajem kawalerek: od 3 proc. w Gdańsku do 11 proc. w Warszawie.
Źródło: money.pl
Prawidłowe oświetlenie w biurze to podstawa. W dużej mierze to, jakie panują pod tym względem warunki w miejscu pracy, przekłada się bezpośrednio na samopoczucie pracowników i skuteczność wykonywanych przez nich obowiązków. Podstawą właściwego funkcjonowania w pomieszczeniach biurowych jest dobranie optymalnego oświetlenia.
Dlatego też, aby zapobiec spadkowi energii i motywacji do działania, powinno ono być zaprojektowane w sposób konsekwentny i rozsądny. Kiedy możliwości wykorzystania światła dziennego się kończą, należy więc pomyśleć o właściwym doświetleniu wnętrza za pomocą sztucznego światła.
- Przy projektowaniu oświetlenia we wnętrzu biurowym trzeba wziąć pod uwagę kilka bardzo istotnych kwestii, m.in. położenie obiektu oraz wymiary powierzchni, następnie tryb pracy (nocny lub dzienny) oraz jej charakter (np. praca głównie przed komputerem) – wyjaśnia Maciej Leonhard z firmy LARS.
Równie ważne jest określenie, czy dana przestrzeń biurowa jest zbudowana na planie otwartym czy dominują w niej raczej mniejsze pomieszczenia przeznaczone dla maksymalnie kilku osób. Dobór oświetlenia determinuje również rodzaj wnętrza biurowego oraz funkcja, jaką powinno spełniać. Zatem bez względu na to czy projektujemy oświetlenie call center, sali konferencyjnej, holu, recepcji, pokoju szkoleniowego czy nawet pomieszczenia gospodarczego, powinno być ono zorganizowane w sposób elastyczny, dopasowane do przeznaczenia przestrzeni oraz potrzeb użytkowników.
- Oświetlenie może pełnić również funkcję drogowskazu, ułatwiając poruszanie się po całej przestrzeni biurowej, może także wskazywać istotne punkty czy miejsca, jak np. wyjście na klatkę schodową czy wyjście ewakuacyjne. Jest to istotne szczególnie z punktu widzenia bezpieczeństwa pracy – podkreśla Leonhard.
Światło jako element dekoracyjny może także pomóc podkreślić walory estetyczne wnętrza, tworząc w nim przyjazny nastrój i klimat.
Światło w biurze
Oświetlenie biurowe można podzielić na główne i miejscowe (punktowe). W pierwszej kolejności konieczne jest zaprojektowanie oświetlenia głównego, ponieważ dostarcza ono najwięcej światła, doświetlając całą przestrzeń biurową.
W biurach o charakterze otwartego planu i rozległej powierzchni, najczęściej stosuje się świetlówki liniowe, umieszczane w płytach sufitów podwieszanych. Taki rodzaj oświetlenia jednak rzadko występuje samodzielnie. - Aby uzyskać możliwie najlepszy efekt, oświetlenie główne często wspomaga skoncentrowane oświetlenie miejscowe, czyli różnego typu lampki, halogeny oraz bardzo modne i popularne produkty korzystające z technologii LED (m.in. węże świetlne, neony, światłowody, przewody, panele, tuby, dostępne w różnych kolorach i kształtach) – tłumaczy Maciej Leonhard.
Światło punktowe jest nie tylko użytecznym rozwiązaniem, ale również bardzo wygodnym z punktu widzenia indywidualnego użytkownika. Dodatkowe źródło światła na biurku (np. lampkę), można bowiem dowolnie ustawiać na wysokość oraz optymalnie regulować kąt padania wiązki światła. – Szczególnie dobrze sprawdzają się w biurach wszelkie elementy świetlne, w których zamiast tradycyjnych żarówek czy świetlówek, znajdują się diody LED. Są one zdecydowanie trwalsze i bardziej energooszczędne, a i możliwości ich zastosowania stale rosną – mówi Maciej Leonhard.
Praca biurowa to wbrew pozorom bardzo męczące zajęcie. Od długiego siedzenia za biurkiem może ucierpieć nasz kręgosłup, a od ciągłego patrzenia w ekran monitora - również wzrok. Aby wypełnianie obowiązków służbowych było sprawne i efektywne, a wśród pracowników panowało zadowolenie i wysoka motywacja, konieczne jest zapewnienie optymalnych warunków do pracy. Właściwie dobrane oświetlenie to jeden z podstawowych wyznaczników komfortu i bezpieczeństwa w miejscu pracy.
Źródło: Yasna
Prawidłowe oświetlenie w biurze to podstawa. W dużej mierze to, jakie panują pod tym względem warunki w miejscu pracy, przekłada się bezpośrednio na samopoczucie pracowników i skuteczność wykonywanych przez nich obowiązków. Podstawą właściwego funkcjonowania w pomieszczeniach biurowych jest dobranie optymalnego oświetlenia.
Dlatego też, aby zapobiec spadkowi energii i motywacji do działania, powinno ono być zaprojektowane w sposób konsekwentny i rozsądny. Kiedy możliwości wykorzystania światła dziennego się kończą, należy więc pomyśleć o właściwym doświetleniu wnętrza za pomocą sztucznego światła.
- Przy projektowaniu oświetlenia we wnętrzu biurowym trzeba wziąć pod uwagę kilka bardzo istotnych kwestii, m.in. położenie obiektu oraz wymiary powierzchni, następnie tryb pracy (nocny lub dzienny) oraz jej charakter (np. praca głównie przed komputerem) – wyjaśnia Maciej Leonhard z firmy LARS.
Równie ważne jest określenie, czy dana przestrzeń biurowa jest zbudowana na planie otwartym czy dominują w niej raczej mniejsze pomieszczenia przeznaczone dla maksymalnie kilku osób. Dobór oświetlenia determinuje również rodzaj wnętrza biurowego oraz funkcja, jaką powinno spełniać. Zatem bez względu na to czy projektujemy oświetlenie call center, sali konferencyjnej, holu, recepcji, pokoju szkoleniowego czy nawet pomieszczenia gospodarczego, powinno być ono zorganizowane w sposób elastyczny, dopasowane do przeznaczenia przestrzeni oraz potrzeb użytkowników.
- Oświetlenie może pełnić również funkcję drogowskazu, ułatwiając poruszanie się po całej przestrzeni biurowej, może także wskazywać istotne punkty czy miejsca, jak np. wyjście na klatkę schodową czy wyjście ewakuacyjne. Jest to istotne szczególnie z punktu widzenia bezpieczeństwa pracy – podkreśla Leonhard.
Światło jako element dekoracyjny może także pomóc podkreślić walory estetyczne wnętrza, tworząc w nim przyjazny nastrój i klimat.
Światło w biurze
Oświetlenie biurowe można podzielić na główne i miejscowe (punktowe). W pierwszej kolejności konieczne jest zaprojektowanie oświetlenia głównego, ponieważ dostarcza ono najwięcej światła, doświetlając całą przestrzeń biurową.
W biurach o charakterze otwartego planu i rozległej powierzchni, najczęściej stosuje się świetlówki liniowe, umieszczane w płytach sufitów podwieszanych. Taki rodzaj oświetlenia jednak rzadko występuje samodzielnie. - Aby uzyskać możliwie najlepszy efekt, oświetlenie główne często wspomaga skoncentrowane oświetlenie miejscowe, czyli różnego typu lampki, halogeny oraz bardzo modne i popularne produkty korzystające z technologii LED (m.in. węże świetlne, neony, światłowody, przewody, panele, tuby, dostępne w różnych kolorach i kształtach) – tłumaczy Maciej Leonhard.
Światło punktowe jest nie tylko użytecznym rozwiązaniem, ale również bardzo wygodnym z punktu widzenia indywidualnego użytkownika. Dodatkowe źródło światła na biurku (np. lampkę), można bowiem dowolnie ustawiać na wysokość oraz optymalnie regulować kąt padania wiązki światła. – Szczególnie dobrze sprawdzają się w biurach wszelkie elementy świetlne, w których zamiast tradycyjnych żarówek czy świetlówek, znajdują się diody LED. Są one zdecydowanie trwalsze i bardziej energooszczędne, a i możliwości ich zastosowania stale rosną – mówi Maciej Leonhard.
Praca biurowa to wbrew pozorom bardzo męczące zajęcie. Od długiego siedzenia za biurkiem może ucierpieć nasz kręgosłup, a od ciągłego patrzenia w ekran monitora - również wzrok. Aby wypełnianie obowiązków służbowych było sprawne i efektywne, a wśród pracowników panowało zadowolenie i wysoka motywacja, konieczne jest zapewnienie optymalnych warunków do pracy. Właściwie dobrane oświetlenie to jeden z podstawowych wyznaczników komfortu i bezpieczeństwa w miejscu pracy.
Źródło: Yasna
- Pierwszą zmianę tłumaczyć należy przede wszystkim rozpoczęciem sprzedaży nowych inwestycji wycenionych z uwagi na aktualne warunki rynkowe poniżej średniej ceny dotychczasowej oferty, natomiast wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych najlepiej tłumaczy proces wyprzedawania się najbardziej atrakcyjnych cenowo lokali - zauważają autorzy opracowania.
Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie w siedmiu głównych miastach ukształtowała się w listopadzie na poziomie 7786 złłmkw. Z kolei średnia cena mieszkań sprzedanych utrzymuje się od początku roku praktycznie na stałym poziomie. W listopadzie wyniosła 7033 zł/mkw.
Co przyniosą najbliższe miesiące? Według autorów raportu po okresie wstrzymywania się deweloperów z wprowadzaniem do sprzedaży nowych inwestycji, od wakacji obserwujemy pewne ożywienie inwestycyjne na rynku mieszkaniowym. O ile w Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie na rynek nadal trafiają pojedyncze, zwykle kameralne projekty, to w Warszawie i Trójmieście deweloperzy rozpoczynają sprzedaż nowych lokali zdecydowanie częściej niż w I połowie roku.
Nadal dominują inwestycje bądź ich etapy z niewielką liczbą mieszkań w ofercie, pojawiają się jednak także duże inwestycje z kilkuset mieszkaniami do nabycia.
- Rozpoczynanie przez deweloperów coraz liczniejszych projektów sprawia, że oferta mieszkaniowa na poszczególnych rynkach staje się coraz bardziej zróżnicowana - dostępne są zarówno mieszkania gotowe jak i te znajdujące się na etapie tzw. dziury w ziemi, co zwiększa możliwości wyboru klientów i uchroni rynek mieszkaniowy przed dużą luką podażową na przełomie 2010 i 2011 roku.
- Pierwszą zmianę tłumaczyć należy przede wszystkim rozpoczęciem sprzedaży nowych inwestycji wycenionych z uwagi na aktualne warunki rynkowe poniżej średniej ceny dotychczasowej oferty, natomiast wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych najlepiej tłumaczy proces wyprzedawania się najbardziej atrakcyjnych cenowo lokali - zauważają autorzy opracowania.
Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie w siedmiu głównych miastach ukształtowała się w listopadzie na poziomie 7786 złłmkw. Z kolei średnia cena mieszkań sprzedanych utrzymuje się od początku roku praktycznie na stałym poziomie. W listopadzie wyniosła 7033 zł/mkw.
Co przyniosą najbliższe miesiące? Według autorów raportu po okresie wstrzymywania się deweloperów z wprowadzaniem do sprzedaży nowych inwestycji, od wakacji obserwujemy pewne ożywienie inwestycyjne na rynku mieszkaniowym. O ile w Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie na rynek nadal trafiają pojedyncze, zwykle kameralne projekty, to w Warszawie i Trójmieście deweloperzy rozpoczynają sprzedaż nowych lokali zdecydowanie częściej niż w I połowie roku.
Nadal dominują inwestycje bądź ich etapy z niewielką liczbą mieszkań w ofercie, pojawiają się jednak także duże inwestycje z kilkuset mieszkaniami do nabycia.
- Rozpoczynanie przez deweloperów coraz liczniejszych projektów sprawia, że oferta mieszkaniowa na poszczególnych rynkach staje się coraz bardziej zróżnicowana - dostępne są zarówno mieszkania gotowe jak i te znajdujące się na etapie tzw. dziury w ziemi, co zwiększa możliwości wyboru klientów i uchroni rynek mieszkaniowy przed dużą luką podażową na przełomie 2010 i 2011 roku.
Przeprowadzana dwa razy do roku ankieta stawek czynszowych w biurowcach na całym świecie pokazuje, że londyński West End, gdzie za metr kwadratowy trzeba zapłacić ponad 113 EUR, prześcignął Tokio, które ze stawkami około 105 EUR w dzielnicach centralnych i 85 EUR poza centrum, zajmuje drugie i trzecie miejsce. Hong Kong znalazł się na czwartym, a Moskwa na piątym miejscu. Warszawa zajmuje 45 miejsce ze stawkami około 32 EUR.
Analizy czynszów najmu w raporcie Global Office Rents podane są w EUR za m.kw. miesięcznie, włączając opłaty dodatkowe oraz lokalne podatki. Ranking obejmuje ponad 180 miast na całym świecie.
Kijów (-64,6 proc.), Singapur (-53,4 proc.) i Ho Chi Minh (-45,4 proc.) odnotowały największy spadek procentowy czynszów, natomiast największy wzrost zanotowano w Aberdeen (12,3 proc.), Rio de Janeiro (12,1 proc.) i Istanbule (9 proc.).
Podczas, gdy wartości nieruchomości komercyjnych stabilizują się w części rynków azjatyckich oraz w niektórych dzielnicach Londynu, finansowe fundamenty rynku nieruchomości nadal pozostają osłabione. Jednakże rynek nieruchomości biurowych przechodzi z "intensywnej terapii" na etap "odzyskiwania sił" - czyli jest na najlepszej drodze do powrotu do dobrej kondycji.
- W Warszawie największe spadki mamy już za sobą. Pod koniec roku czynsze osiągną poziom 20 - 23 EUR plus koszty eksploatacyjne na poziomie 5 - 6 EUR miesięcznie za mkw. Spadek Warszawy z pozycji 33 w zeszłym roku na miejsce 45 może tylko zadziałać na naszą korzyść i zainteresować korporacje poszukujące dobrej lokalizacji za niewygórowaną cenę, jak również zachęcić inwestorów do zakupów na naszym rynku (ze względu na możliwe wzrosty wartości kapitałowej projektów) - powiedziała Joanna Mroczek, dyrektor działu badań rynku i doradztwa.
Przeprowadzana dwa razy do roku ankieta stawek czynszowych w biurowcach na całym świecie pokazuje, że londyński West End, gdzie za metr kwadratowy trzeba zapłacić ponad 113 EUR, prześcignął Tokio, które ze stawkami około 105 EUR w dzielnicach centralnych i 85 EUR poza centrum, zajmuje drugie i trzecie miejsce. Hong Kong znalazł się na czwartym, a Moskwa na piątym miejscu. Warszawa zajmuje 45 miejsce ze stawkami około 32 EUR.
Analizy czynszów najmu w raporcie Global Office Rents podane są w EUR za m.kw. miesięcznie, włączając opłaty dodatkowe oraz lokalne podatki. Ranking obejmuje ponad 180 miast na całym świecie.
Kijów (-64,6 proc.), Singapur (-53,4 proc.) i Ho Chi Minh (-45,4 proc.) odnotowały największy spadek procentowy czynszów, natomiast największy wzrost zanotowano w Aberdeen (12,3 proc.), Rio de Janeiro (12,1 proc.) i Istanbule (9 proc.).
Podczas, gdy wartości nieruchomości komercyjnych stabilizują się w części rynków azjatyckich oraz w niektórych dzielnicach Londynu, finansowe fundamenty rynku nieruchomości nadal pozostają osłabione. Jednakże rynek nieruchomości biurowych przechodzi z "intensywnej terapii" na etap "odzyskiwania sił" - czyli jest na najlepszej drodze do powrotu do dobrej kondycji.
- W Warszawie największe spadki mamy już za sobą. Pod koniec roku czynsze osiągną poziom 20 - 23 EUR plus koszty eksploatacyjne na poziomie 5 - 6 EUR miesięcznie za mkw. Spadek Warszawy z pozycji 33 w zeszłym roku na miejsce 45 może tylko zadziałać na naszą korzyść i zainteresować korporacje poszukujące dobrej lokalizacji za niewygórowaną cenę, jak również zachęcić inwestorów do zakupów na naszym rynku (ze względu na możliwe wzrosty wartości kapitałowej projektów) - powiedziała Joanna Mroczek, dyrektor działu badań rynku i doradztwa.
Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze, które zorganizowało przetarg, powiedział PAP że spółka planuje podpisanie umowy z wykonawcą pod koniec tego lub na początku przyszłego roku.
- Budowa potrwa 12 miesięcy, więc najpóźniej na początku 2011 roku dokończony terminal powinien zostać oddany do użytku - dodał Wnuk.
W przetargu na dokończenie terminala ostateczne oferty złożyło sześć konsorcjów:
- Hochtief Polska Sp. z o.o., Hochtief Construction AG oferta za 93,379 mln zł;
- Mostostal Warszawa SA, Acciona Infraestructuras SA, Eiffage Budownictwo Mitex SA - wartość oferty to 97,542 mln zł;
- Karmar SA, Bouygues Bâtiment International SA, Warbud SA - wartość oferty to 102,333 mln zł;
- Konsorcjum Polimex-Mostostal SA, Astaldi S.p.A. złożyło ofertę za 103,254 mln zł;
- Konsorcjum Porr (Polska) SA, Porr Projekt und Hochbau AG, Porr GmbH, Absberggasse 47 złożyło ofertę za 103,441 mln zł;
- Budimex Dromex SA, Ferrovial Agroman SA, Mostostal Kraków SA - wartość oferty wyniosła 124,196 mln zł.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze, które zorganizowało przetarg, powiedział PAP że spółka planuje podpisanie umowy z wykonawcą pod koniec tego lub na początku przyszłego roku.
- Budowa potrwa 12 miesięcy, więc najpóźniej na początku 2011 roku dokończony terminal powinien zostać oddany do użytku - dodał Wnuk.
W przetargu na dokończenie terminala ostateczne oferty złożyło sześć konsorcjów:
- Hochtief Polska Sp. z o.o., Hochtief Construction AG oferta za 93,379 mln zł;
- Mostostal Warszawa SA, Acciona Infraestructuras SA, Eiffage Budownictwo Mitex SA - wartość oferty to 97,542 mln zł;
- Karmar SA, Bouygues Bâtiment International SA, Warbud SA - wartość oferty to 102,333 mln zł;
- Konsorcjum Polimex-Mostostal SA, Astaldi S.p.A. złożyło ofertę za 103,254 mln zł;
- Konsorcjum Porr (Polska) SA, Porr Projekt und Hochbau AG, Porr GmbH, Absberggasse 47 złożyło ofertę za 103,441 mln zł;
- Budimex Dromex SA, Ferrovial Agroman SA, Mostostal Kraków SA - wartość oferty wyniosła 124,196 mln zł.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Nowelizację ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy, Kodeksu cywilnego i innych ustawach przygotowało Ministerstwo Infrastruktury. Sejm uchwalił ją 5 listopada 2009 r., a Senat przyjął 3 grudnia.
Nowela wprowadza drobną zmianę w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Znosi 20-proc. stawkę podatku, której podlegają przychody z najmu, i limit przychodów w wysokości 4 tys. euro, po przekroczeniu którego dochodyPozostawia natomiast 8,5-proc. stawkę.
Rząd chciał w ten sposób zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań, co ograniczyłoby szarą strefę na tym rynku. "Mając na uwadze sytuację panującą zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i na rynkach finansowych, proponuje się wprowadzenie (...) zmiany w zakresie opodatkowania przychodów uzyskiwanych przez osoby fizyczne z tytułu najmu lokalu mieszkalnego" - napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Rząd chce zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań
Marek Kolibski, doradca podatkowy z kancelarii Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy, zwraca jednak uwagę, że - wbrew uzasadnieniu do ustawy - w nowelizacji zmieniono przepis podatkowy, który w ogóle nie jest powiązany z najmem mieszkań."To oznacza, że stawce 8,5-proc. może podlegać najem każdej nieruchomości, bez względu na jej przeznaczenie, np. lokali użytkowych, sklepów, czy centrów handlowych, z których dochody mogą być bardzo wysokie, pod warunkiem, że ich właściciel jest osobą fizyczną i wybrał tę formę opodatkowania" - wyjaśnił Kolibski.
Podobnego zdania jest menadżer w spółce doradztwa podatkowego Accreo Taxand Michał Galejczuk. "Jest oczywiste, że nowelizacja nie ogranicza zniesienia limitu do najmu mieszkań, ale odnosi się do każdego rodzaju umowy najmu, dzierżawy i innych wymienionych w art. 6a ustawy" - potwierdził. Zaznaczył, że zgodnie z ustawą, podatkiem 8,5-proc. będą objęte dochody z umów, które nie są zawierane w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.
Obecnie limit 4 tys. euro
powoduje, że opodatkowanie ryczałtem przychodów z nieruchomości komercyjnych nie opłaca się, bowiem po jego przekroczeniu trzeba płacić 20-proc. podatek. Poza tym do kosztów uzyskania przychodu nie można zaliczyć m.in. wartości amortyzacji oraz odsetek od rat kredytu, za który kupiono nieruchomość. "Teraz system jest domknięty.
Ale właściciele nieruchomości komercyjnych, opodatkowani np. na zasadach ogólnych, będą mogli przejść na 8,5-proc. podatek ryczałtowy. Muszą tylko przeliczyć czy, uwzględniając wysokość amortyzacji, będzie im się to opłacać" - dodał Marek Kolibski. Według niego, zmiana będzie opłacalna szczególnie dla posiadaczy lokali starszych, które się już zamortyzowały. Decyzję muszą podjąć do 20 stycznia przyszłego roku.
MF milczy!
Do czasu publikacji tej depeszy nie otrzymaliśmy stanowiska resortu finansów w tej sprawie.
Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów reguluje kwestie tzw. najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną, ale nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali.
Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca zobowiązuje się w niej, że jeśli nie będzie przestrzegał warunków umowy, musi wyprowadzić się z zajmowanego mieszkania. Taki lokator będzie też musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Na żądanie wynajmującego, musi dołączyć do umowy oświadczenie z notarialnie poświadczonym podpisem.
Ma to zapobiec podawaniu fikcyjnych adresów.
Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia tzw. szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
średnia ocen: 4,3