Ze świata nieruchomości - strona 65

MF: 8,5-procentowy podatek dla wszystkich!

8,5-proc. podatek ryczałtowy będzie dotyczył nie tylko dochodów z najmu mieszkań - jak chciał rząd - ale z wszystkich nieruchomości, np. sklepów czy centrów handlowych - przewiduje nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów. Potwierdzają to eksperci podatkowi.

Nowelizację ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy, Kodeksu cywilnego i innych ustawach przygotowało Ministerstwo Infrastruktury. Sejm uchwalił ją 5 listopada 2009 r., a Senat przyjął 3 grudnia.

Nowela wprowadza drobną zmianę w ustawie o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Znosi 20-proc. stawkę podatku, której podlegają przychody z najmu, i limit przychodów w wysokości 4 tys. euro, po przekroczeniu którego dochody

Pozostawia natomiast 8,5-proc. stawkę.

Rząd chciał w ten sposób zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań, co ograniczyłoby szarą strefę na tym rynku. "Mając na uwadze sytuację panującą zarówno na rynku mieszkaniowym, jak i na rynkach finansowych, proponuje się wprowadzenie (...) zmiany w zakresie opodatkowania przychodów uzyskiwanych przez osoby fizyczne z tytułu najmu lokalu mieszkalnego" - napisano w uzasadnieniu do projektu ustawy.

Rząd chce zachęcić do legalnego wynajmu mieszkań

Marek Kolibski, doradca podatkowy z kancelarii Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy, zwraca jednak uwagę, że - wbrew uzasadnieniu do ustawy - w nowelizacji zmieniono przepis podatkowy, który w ogóle nie jest powiązany z najmem mieszkań."To oznacza, że stawce 8,5-proc. może podlegać najem każdej nieruchomości, bez względu na jej przeznaczenie, np. lokali użytkowych, sklepów, czy centrów handlowych, z których dochody mogą być bardzo wysokie, pod warunkiem, że ich właściciel jest osobą fizyczną i wybrał tę formę opodatkowania" - wyjaśnił Kolibski.

Podobnego zdania jest menadżer w spółce doradztwa podatkowego Accreo Taxand Michał Galejczuk. "Jest oczywiste, że nowelizacja nie ogranicza zniesienia limitu do najmu mieszkań, ale odnosi się do każdego rodzaju umowy najmu, dzierżawy i innych wymienionych w art. 6a ustawy" - potwierdził. Zaznaczył, że zgodnie z ustawą, podatkiem 8,5-proc. będą objęte dochody z umów, które nie są zawierane w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.

Obecnie limit 4 tys. euro

powoduje, że opodatkowanie ryczałtem przychodów z nieruchomości komercyjnych nie opłaca się, bowiem po jego przekroczeniu trzeba płacić 20-proc. podatek. Poza tym do kosztów uzyskania przychodu nie można zaliczyć m.in. wartości amortyzacji oraz odsetek od rat kredytu, za który kupiono nieruchomość. "Teraz system jest domknięty.

Ale właściciele nieruchomości komercyjnych, opodatkowani np. na zasadach ogólnych, będą mogli przejść na 8,5-proc. podatek ryczałtowy. Muszą tylko przeliczyć czy, uwzględniając wysokość amortyzacji, będzie im się to opłacać" - dodał Marek Kolibski. Według niego, zmiana będzie opłacalna szczególnie dla posiadaczy lokali starszych, które się już zamortyzowały. Decyzję muszą podjąć do 20 stycznia przyszłego roku.

MF milczy!

Do czasu publikacji tej depeszy nie otrzymaliśmy stanowiska resortu finansów w tej sprawie.

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów reguluje kwestie tzw. najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, który jest osobą fizyczną, ale nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali.

Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca zobowiązuje się w niej, że jeśli nie będzie przestrzegał warunków umowy, musi wyprowadzić się z zajmowanego mieszkania. Taki lokator będzie też musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Na żądanie wynajmującego, musi dołączyć do umowy oświadczenie z notarialnie poświadczonym podpisem.

Ma to zapobiec podawaniu fikcyjnych adresów.

Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia tzw. szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Szwedzki gigant da pracę 2,5 tys. Polaków

Grupa Ikea wybuduje w Świlczy koło Rzeszowa centrum handlowe o powierzchni ok. 110 tys. m kw. Inwestycja, dzięki której pracę znajdzie ok. 2,5 tys. osób, kosztować będzie ok. pół miliarda zł.

Jak poinformowała PAP w środę Izabela Sawicka z Ikea, centrum zlokalizowane będzie wzdłuż drogi krajowej nr 4, na ponad 50 hektarach terenu.

- Oprócz naszego sklepu, w centrum znajdować się będą stoiska innych firm, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Podobnie, jak w innych naszych przedsięwzięciach inwestorem jest - należąca do grupy Ikea - Inter Ikea Centre Polska, która zajmie się również kompleksową obsługą obiektu - dodała Sawicka.

W centrum będzie też m.in. szwedzka restauracja oraz specjalny pokój zabaw dla dzieci. Przed budynkiem znajdzie się parking na ponad 1,4 tys. samochodów.

Ikea to szwedzka firma, produkująca i sprzedająca produkty do wyposażenia domu. W Polsce spółka ma osiem sklepów.

Interia.pl

Szwedzki gigant da pracę 2,5 tys. Polaków

Grupa Ikea wybuduje w Świlczy koło Rzeszowa centrum handlowe o powierzchni ok. 110 tys. m kw. Inwestycja, dzięki której pracę znajdzie ok. 2,5 tys. osób, kosztować będzie ok. pół miliarda zł.

Jak poinformowała PAP w środę Izabela Sawicka z Ikea, centrum zlokalizowane będzie wzdłuż drogi krajowej nr 4, na ponad 50 hektarach terenu.

- Oprócz naszego sklepu, w centrum znajdować się będą stoiska innych firm, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Podobnie, jak w innych naszych przedsięwzięciach inwestorem jest - należąca do grupy Ikea - Inter Ikea Centre Polska, która zajmie się również kompleksową obsługą obiektu - dodała Sawicka.

W centrum będzie też m.in. szwedzka restauracja oraz specjalny pokój zabaw dla dzieci. Przed budynkiem znajdzie się parking na ponad 1,4 tys. samochodów.

Ikea to szwedzka firma, produkująca i sprzedająca produkty do wyposażenia domu. W Polsce spółka ma osiem sklepów.

Interia.pl

Oferta spółki Hochtief na terminal lotniczy w Warszawie najkorzystniejsza

Hochtief złożył najkorzystniejszą ofertę na dokończenie budowy terminala na warszawskim lotnisku na Okęciu, oferta opiewa na 93,379 mln zł. Wszystkie spółki giełdowe, które startowały w przetargu zaproponowały wyższe ceny.

Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze, które zorganizowało przetarg, powiedział PAP że spółka planuje podpisanie umowy z wykonawcą pod koniec tego lub na początku przyszłego roku.

- Budowa potrwa 12 miesięcy, więc najpóźniej na początku 2011 roku dokończony terminal powinien zostać oddany do użytku - dodał Wnuk.

W przetargu na dokończenie terminala ostateczne oferty złożyło sześć konsorcjów:

- Hochtief Polska Sp. z o.o., Hochtief Construction AG oferta za 93,379 mln zł;

- Mostostal Warszawa SA, Acciona Infraestructuras SA, Eiffage Budownictwo Mitex SA - wartość oferty to 97,542 mln zł;

- Karmar SA, Bouygues Bâtiment International SA, Warbud SA - wartość oferty to 102,333 mln zł;

- Konsorcjum Polimex-Mostostal SA, Astaldi S.p.A. złożyło ofertę za 103,254 mln zł;

- Konsorcjum Porr (Polska) SA, Porr Projekt und Hochbau AG, Porr GmbH, Absberggasse 47 złożyło ofertę za 103,441 mln zł;

- Budimex Dromex SA, Ferrovial Agroman SA, Mostostal Kraków SA - wartość oferty wyniosła 124,196 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Oferta spółki Hochtief na terminal lotniczy w Warszawie najkorzystniejsza

Hochtief złożył najkorzystniejszą ofertę na dokończenie budowy terminala na warszawskim lotnisku na Okęciu, oferta opiewa na 93,379 mln zł. Wszystkie spółki giełdowe, które startowały w przetargu zaproponowały wyższe ceny.

Kamil Wnuk, rzecznik prasowy Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze, które zorganizowało przetarg, powiedział PAP że spółka planuje podpisanie umowy z wykonawcą pod koniec tego lub na początku przyszłego roku.

- Budowa potrwa 12 miesięcy, więc najpóźniej na początku 2011 roku dokończony terminal powinien zostać oddany do użytku - dodał Wnuk.

W przetargu na dokończenie terminala ostateczne oferty złożyło sześć konsorcjów:

- Hochtief Polska Sp. z o.o., Hochtief Construction AG oferta za 93,379 mln zł;

- Mostostal Warszawa SA, Acciona Infraestructuras SA, Eiffage Budownictwo Mitex SA - wartość oferty to 97,542 mln zł;

- Karmar SA, Bouygues Bâtiment International SA, Warbud SA - wartość oferty to 102,333 mln zł;

- Konsorcjum Polimex-Mostostal SA, Astaldi S.p.A. złożyło ofertę za 103,254 mln zł;

- Konsorcjum Porr (Polska) SA, Porr Projekt und Hochbau AG, Porr GmbH, Absberggasse 47 złożyło ofertę za 103,441 mln zł;

- Budimex Dromex SA, Ferrovial Agroman SA, Mostostal Kraków SA - wartość oferty wyniosła 124,196 mln zł.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Indeks cen mieszkań spadł o 0,7 proc.

[07.12.2009] W listopadzie ceny mieszkań spadły o 0,7 proc. w porównaniu do października i były o 1,75 proc. niższe niż przed rokiem - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance, Home Broker i Dom Banku.

Listopad był drugim z kolei miesiącem spadku wartości naszego indeksu, po tym jak w okresie czerwiec-wrzesień obserwowaliśmy jego nieznaczny wzrost. Przez ostatnich dziewięć miesięcy (od marca) amplituda wahań naszego indeksu zamknęła się w przedziale 875-906 pkt, a więc wąskim zakresie. Możemy więc mówić o stabilizacji cen w tym czasie, po okresie wcześniejszego dynamicznego spadku cen (od grudnia 2007 r. nasz indeks stracił 10,4 proc.).

Odnotowaliśmy kolejny miesiąc wzrostu liczby transakcji (tym razem wzięliśmy pod uwagę 2951 transakcji), co potwierdza obserwowane ożywienie na rynku kredytów hipotecznych, ale jest również pochodną rozwoju grupy. Nie mniej, liczba wziętych pod uwagę transakcji w żadnej mierze nie jest tożsama z liczbą klientów grupy.

Źródło: Open Finance. Więcej o konstrukcji indeksu poniżej

Również wahania cen w skali rocznej zaczynają się wywłaszczać, wskazując na trwającą już dość długo stabilizację cenową. Tylko w dwóch z szesnastu miast skala zmian w ujęciu rocznym przekracza jeszcze 10 proc. Nadal jednak w większości (dziesiątce) miast ceny transakcyjne są niższe niż przed rokiem. W skali miesiąca odnotowaliśmy taką samą liczbę miast gdzie ceny rosły i spadały (po osiem). Największy wpływ na wartość naszego indeksu mają ceny w Warszawie i Krakowie, gdzie odnotowaliśmy najwięcej transakcji. W tych dwóch miastach ceny spadły, co zadecydowało o ujemnym odczycie indeksu.

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach

miasto

mediana ceny m2 w listopadzie 2009 r.

roczna
zmiana ceny

miesięczna zmiana ceny

mediana ceny nieruchomości
w listopadzie 2009 r.

Bydgoszcz

4096 zł

4.6%

2.0%

214 250 zł

Gdańsk

5683 zł

-3.4%

0.2%

297 750 zł

Gdynia

5580 zł

-2.5%

0.1%

298 405 zł

Kraków

6331 zł

0.4%

-0.6%

329 415 zł

Lublin

4651 zł

-2.8%

-0.5%

233 150 zł

Łódź

4150 zł

-0.3%

-2.6%

199 200 zł

Poznań

5432 zł

-3.9%

0.7%

273 750 zł

Szczecin

4851 zł

0.0%

1.9%

275 400 zł

Warszawa

7817 zł

-2.8%

-0.8%

401 800 zł

Wrocław

6214 zł

0.8%

1.8%

300 073 zł

Źródło: Open Finance, Home Broker i DomBank na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.
Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz i prognoza

W grudniu nie spodziewamy się rewolucji na rynku mieszkaniowym, choć trzeba pamiętać, że miesiące zimowe zwykle nie służą dobrze sprzedającym mieszkania i mogą przynieść spadek średnich cen. W dłuższym okresie tendencje cenowe mogą zależeć od losów programu "Rodzina na Swoim" oraz implementacji w bankach "Rekomendacji T".

Gdyby te dwa czynniki miały pozostać niezmienne, oczekiwalibyśmy stabilizacji cen z tendencją do ich niewielkiego spadku, ze względu na stopniowe wprowadzanie na rynek nowych projektów realizowanych po niższych kosztach. Również oczekiwane obniżenie limitów cenowych w ramach programu RnS może zmusić sprzedających do obniżenia cen.

Jednak trzeba pamiętać, że deweloperzy dostosowali swoją ofertę do obniżonego popytu (liczba nowych projektów deweloperskich spadła o 40 proc., a liczba nowych kredytów hipotecznych o 35 proc.). Natomiast sam popyt - w obliczu lepszej niż oczekiwano sytuacji na rynku pracy i w całej gospodarce - powinien utrzymać się na dotychczasowym poziomie lub nawet nieznacznie wzrosnąć względem 2009 roku.

W stabilizacji mediany cen pomaga też struktura rynku, na którym większość transakcji dotyczy mieszkań małych i średnich, które w znacznym stopniu oparły się przecenie. Natomiast spadek cen mieszkań dużych może w niewielkim tylko stopniu być odzwierciedlany w danych zbiorczych, ze względu na niewielką liczbę tego typu transakcji.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk

Open Finance

skarbiec.biz

Indeks cen mieszkań spadł o 0,7 proc.

[07.12.2009] W listopadzie ceny mieszkań spadły o 0,7 proc. w porównaniu do października i były o 1,75 proc. niższe niż przed rokiem - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance, Home Broker i Dom Banku.

Listopad był drugim z kolei miesiącem spadku wartości naszego indeksu, po tym jak w okresie czerwiec-wrzesień obserwowaliśmy jego nieznaczny wzrost. Przez ostatnich dziewięć miesięcy (od marca) amplituda wahań naszego indeksu zamknęła się w przedziale 875-906 pkt, a więc wąskim zakresie. Możemy więc mówić o stabilizacji cen w tym czasie, po okresie wcześniejszego dynamicznego spadku cen (od grudnia 2007 r. nasz indeks stracił 10,4 proc.).

Odnotowaliśmy kolejny miesiąc wzrostu liczby transakcji (tym razem wzięliśmy pod uwagę 2951 transakcji), co potwierdza obserwowane ożywienie na rynku kredytów hipotecznych, ale jest również pochodną rozwoju grupy. Nie mniej, liczba wziętych pod uwagę transakcji w żadnej mierze nie jest tożsama z liczbą klientów grupy.

Źródło: Open Finance. Więcej o konstrukcji indeksu poniżej

Również wahania cen w skali rocznej zaczynają się wywłaszczać, wskazując na trwającą już dość długo stabilizację cenową. Tylko w dwóch z szesnastu miast skala zmian w ujęciu rocznym przekracza jeszcze 10 proc. Nadal jednak w większości (dziesiątce) miast ceny transakcyjne są niższe niż przed rokiem. W skali miesiąca odnotowaliśmy taką samą liczbę miast gdzie ceny rosły i spadały (po osiem). Największy wpływ na wartość naszego indeksu mają ceny w Warszawie i Krakowie, gdzie odnotowaliśmy najwięcej transakcji. W tych dwóch miastach ceny spadły, co zadecydowało o ujemnym odczycie indeksu.

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach

miasto

mediana ceny m2 w listopadzie 2009 r.

roczna
zmiana ceny

miesięczna zmiana ceny

mediana ceny nieruchomości
w listopadzie 2009 r.

Bydgoszcz

4096 zł

4.6%

2.0%

214 250 zł

Gdańsk

5683 zł

-3.4%

0.2%

297 750 zł

Gdynia

5580 zł

-2.5%

0.1%

298 405 zł

Kraków

6331 zł

0.4%

-0.6%

329 415 zł

Lublin

4651 zł

-2.8%

-0.5%

233 150 zł

Łódź

4150 zł

-0.3%

-2.6%

199 200 zł

Poznań

5432 zł

-3.9%

0.7%

273 750 zł

Szczecin

4851 zł

0.0%

1.9%

275 400 zł

Warszawa

7817 zł

-2.8%

-0.8%

401 800 zł

Wrocław

6214 zł

0.8%

1.8%

300 073 zł

Źródło: Open Finance, Home Broker i DomBank na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.
Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz i prognoza

W grudniu nie spodziewamy się rewolucji na rynku mieszkaniowym, choć trzeba pamiętać, że miesiące zimowe zwykle nie służą dobrze sprzedającym mieszkania i mogą przynieść spadek średnich cen. W dłuższym okresie tendencje cenowe mogą zależeć od losów programu "Rodzina na Swoim" oraz implementacji w bankach "Rekomendacji T".

Gdyby te dwa czynniki miały pozostać niezmienne, oczekiwalibyśmy stabilizacji cen z tendencją do ich niewielkiego spadku, ze względu na stopniowe wprowadzanie na rynek nowych projektów realizowanych po niższych kosztach. Również oczekiwane obniżenie limitów cenowych w ramach programu RnS może zmusić sprzedających do obniżenia cen.

Jednak trzeba pamiętać, że deweloperzy dostosowali swoją ofertę do obniżonego popytu (liczba nowych projektów deweloperskich spadła o 40 proc., a liczba nowych kredytów hipotecznych o 35 proc.). Natomiast sam popyt - w obliczu lepszej niż oczekiwano sytuacji na rynku pracy i w całej gospodarce - powinien utrzymać się na dotychczasowym poziomie lub nawet nieznacznie wzrosnąć względem 2009 roku.

W stabilizacji mediany cen pomaga też struktura rynku, na którym większość transakcji dotyczy mieszkań małych i średnich, które w znacznym stopniu oparły się przecenie. Natomiast spadek cen mieszkań dużych może w niewielkim tylko stopniu być odzwierciedlany w danych zbiorczych, ze względu na niewielką liczbę tego typu transakcji.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk

Open Finance

skarbiec.biz

UE osiąga porozumienie w sprawie energooszczędnego budownictwa

Parlament Europejski i Rada Europy osiągnęły 17 listopada porozumienie dotyczące zakresu zmian w Dyrektywie w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Mają one przyspieszyć proces poprawy standardu energetycznego obiektów, zarówno nowych, jak i już istniejących, w celu ograniczenia zużycia energii przez budynki przy jednoczesnym zapewnieniu milionom Europejczyków komfortu i niskich kosztów ich użytkowania.
Zgodnie z wprowadzonymi zmianami w Dyrektywie EPBD, już od 2020 r., powinny być wznoszone wyłącznie budynki o bardzo niskim zapotrzebowaniu na energię, w tym oczywiście ciepło, zasilane, choćby częściowo, z odnawialnych źródeł energii. Natomiast systematyczną poprawę standardu energetycznego istniejących obiektów ma zapewnić zobowiązanie państw członkowskich do wdrożenia różnorodnych systemów finansowego wsparcia dla termomodernizacji.
Przyjęte zmiany zobowiązują państwa Unii Europejskiej do takiego zorganizowania systemów certyfikacji energetycznej budynków, by każdy potencjalny nabywca i najemca miał dostęp do świadectwa energetycznego i nie musiał rezygnować ze swych praw z braku możliwości wyegzekwowania ich przez państwo.    
Wdrożenie nowych rozwiązań w Polsce pomoże poprawić nasz krajowy system certyfikacji tak, by bardziej służył
ludziom
– komentuje Maria Dreger, Manager ds. Norm i Standardów ROCKWOOL Polska. Im szybciej się to stanie, tym więcej zaoszczędzimy energii i pieniędzy, czyli poprawimy warunki życia ludzi, a jednocześnie pomożemy w racjonalizowaniu polityki energetycznej państwa i zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego dodaje Maria Dreger.
 
Andris Piebalgs, Komisarz Unii Europejskiej ds. polityki energetycznej podkreśla, że osiągnięte porozumienie to także klucz do realizacji celów pakietu klimatyczno-energetycznego, a przede wszystkim do redukcji emisji gazów cieplarnianych i uzyskania oszczędności energii. Przyjęte uzgodnienia mają więc duże znaczenie dla zbliżającego się szczytu klimatycznego COP 15 w Kopenhadze. Poprawa efektywności energetycznej budynków to skuteczny sposób walki ze zmianami klimatu i poprawy bezpieczeństwa energetycznego – dodaje Andris Piebalgs.
 
Obecnie budynki na terenie Unii Europejskiej są odpowiedzialne za zużycie 40 proc. energii i produkcję 36 proc. CO2 emitowanego przez państwa członkowskie. Szacuje się, że wprowadzenie zmian w Dyrektywie EPBD pozwoli na redukcję emisji gazów cieplarnianych aż o 70 proc. w stosunku do obecnego limitu przyznanego UE przez protokół z Kioto. Ponadto, dzięki inwestycjom w lepszy standard energetyczny budynków, przeciętne statystyczne europejskie gospodarstwo domowe będzie mogło zaoszczędzić rocznie na ogrzewaniu około 1200 złotych. 
 
Zmiany w Dyrektywie EPBD muszą jeszcze zostać formalnie przyjęte przez Radę Europy, co najprawdopodobniej będzie miało miejsce podczas jej grudniowego posiedzenia. Następnie państwa członkowskie będą zobowiązane
do wprowadzenia ich w życie do końca 2011 r.

 

Źródło: Partner of Promotion

UE osiąga porozumienie w sprawie energooszczędnego budownictwa

Parlament Europejski i Rada Europy osiągnęły 17 listopada porozumienie dotyczące zakresu zmian w Dyrektywie w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Mają one przyspieszyć proces poprawy standardu energetycznego obiektów, zarówno nowych, jak i już istniejących, w celu ograniczenia zużycia energii przez budynki przy jednoczesnym zapewnieniu milionom Europejczyków komfortu i niskich kosztów ich użytkowania.
Zgodnie z wprowadzonymi zmianami w Dyrektywie EPBD, już od 2020 r., powinny być wznoszone wyłącznie budynki o bardzo niskim zapotrzebowaniu na energię, w tym oczywiście ciepło, zasilane, choćby częściowo, z odnawialnych źródeł energii. Natomiast systematyczną poprawę standardu energetycznego istniejących obiektów ma zapewnić zobowiązanie państw członkowskich do wdrożenia różnorodnych systemów finansowego wsparcia dla termomodernizacji.
Przyjęte zmiany zobowiązują państwa Unii Europejskiej do takiego zorganizowania systemów certyfikacji energetycznej budynków, by każdy potencjalny nabywca i najemca miał dostęp do świadectwa energetycznego i nie musiał rezygnować ze swych praw z braku możliwości wyegzekwowania ich przez państwo.    
Wdrożenie nowych rozwiązań w Polsce pomoże poprawić nasz krajowy system certyfikacji tak, by bardziej służył
ludziom
– komentuje Maria Dreger, Manager ds. Norm i Standardów ROCKWOOL Polska. Im szybciej się to stanie, tym więcej zaoszczędzimy energii i pieniędzy, czyli poprawimy warunki życia ludzi, a jednocześnie pomożemy w racjonalizowaniu polityki energetycznej państwa i zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego dodaje Maria Dreger.
 
Andris Piebalgs, Komisarz Unii Europejskiej ds. polityki energetycznej podkreśla, że osiągnięte porozumienie to także klucz do realizacji celów pakietu klimatyczno-energetycznego, a przede wszystkim do redukcji emisji gazów cieplarnianych i uzyskania oszczędności energii. Przyjęte uzgodnienia mają więc duże znaczenie dla zbliżającego się szczytu klimatycznego COP 15 w Kopenhadze. Poprawa efektywności energetycznej budynków to skuteczny sposób walki ze zmianami klimatu i poprawy bezpieczeństwa energetycznego – dodaje Andris Piebalgs.
 
Obecnie budynki na terenie Unii Europejskiej są odpowiedzialne za zużycie 40 proc. energii i produkcję 36 proc. CO2 emitowanego przez państwa członkowskie. Szacuje się, że wprowadzenie zmian w Dyrektywie EPBD pozwoli na redukcję emisji gazów cieplarnianych aż o 70 proc. w stosunku do obecnego limitu przyznanego UE przez protokół z Kioto. Ponadto, dzięki inwestycjom w lepszy standard energetyczny budynków, przeciętne statystyczne europejskie gospodarstwo domowe będzie mogło zaoszczędzić rocznie na ogrzewaniu około 1200 złotych. 
 
Zmiany w Dyrektywie EPBD muszą jeszcze zostać formalnie przyjęte przez Radę Europy, co najprawdopodobniej będzie miało miejsce podczas jej grudniowego posiedzenia. Następnie państwa członkowskie będą zobowiązane
do wprowadzenia ich w życie do końca 2011 r.

 

Źródło: Partner of Promotion

Nieruchomości: Przedmieścia coraz popularniejsze

Podmiejskie inwestycje stają się realną alternatywą dla mieszkań w centrach miast. Czyżby Polacy masowo pokochali przedmieścia? Tak, szczególnie, że za tę samą cenę mieszkania w aglomeracji można kupić o wiele większe pod miastem.
Konkurencyjność cen sprawia, że coraz więcej rodzin świadomie rezygnuje z 2-pokojowego mieszkania w sercu miasta na rzecz 100-metrowego lokum na obrzeżach. Tym bardziej, że za takim rozwiązaniem przemawia coraz lepiej rozwinięta infrastruktura „peryferii”, a jednocześnie otoczenie przyrody.

- Mniejsze miejscowości wokół wielkich miast dostrzegają swój potencjał, dlatego co chwilę powstają nowe udogodnienia dla mieszkańców – drogi, szkoły i przedszkola, jak również zaplecze handlowo-usługowe – zauważa Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie – inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że nasycenie inwestycji w centrach sprawia, iż deweloperzy szukają nowych miejsc na realizację swoich projektów, zatem i oferta jest dużo bardziej rozbudowana.

Batalię o klienta wygrywają ci, którzy już kilka lat temu zauważyli, że duże mieszkanie za miastem w otoczeniu zieleni skusi poszukujących własnego M bardziej niż życie wśród miejskiego hałasu.

Teraz, kiedy ten trend staje się coraz bardziej popularny, oni oferuję ukończone mieszkania, które czekają tylko na lokatorów.

- Wśród naszych klientów przeważają szczególnie małżeństwa z małymi dziećmi lub tacy, którzy dopiero planują powiększenie rodziny – mówi Zielińska. – Wprost przyznają, że o zakupie nieruchomości decyduje cena. Jeżeli za tę samą otrzymują większe mieszkanie, czyli większy komfort użytkowania, zdrowsze powietrze, sąsiedztwo Lasu Kabackiego, to nawet nieco wydłużona droga do pracy nie jest w stanie im przeszkodzić.

Szczególnie w czasach, gdy banki mocno ograniczają zdolność kredytową, mniej środków na zakup nieruchomości może być – wbrew pozorom – dobrym bodźcem do dokładniejszego przyjrzenia się, w co zainwestować dorobek swojego życia.

as

Nieruchomości: Przedmieścia coraz popularniejsze

Podmiejskie inwestycje stają się realną alternatywą dla mieszkań w centrach miast. Czyżby Polacy masowo pokochali przedmieścia? Tak, szczególnie, że za tę samą cenę mieszkania w aglomeracji można kupić o wiele większe pod miastem.
Konkurencyjność cen sprawia, że coraz więcej rodzin świadomie rezygnuje z 2-pokojowego mieszkania w sercu miasta na rzecz 100-metrowego lokum na obrzeżach. Tym bardziej, że za takim rozwiązaniem przemawia coraz lepiej rozwinięta infrastruktura „peryferii”, a jednocześnie otoczenie przyrody.

- Mniejsze miejscowości wokół wielkich miast dostrzegają swój potencjał, dlatego co chwilę powstają nowe udogodnienia dla mieszkańców – drogi, szkoły i przedszkola, jak również zaplecze handlowo-usługowe – zauważa Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie – inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że nasycenie inwestycji w centrach sprawia, iż deweloperzy szukają nowych miejsc na realizację swoich projektów, zatem i oferta jest dużo bardziej rozbudowana.

Batalię o klienta wygrywają ci, którzy już kilka lat temu zauważyli, że duże mieszkanie za miastem w otoczeniu zieleni skusi poszukujących własnego M bardziej niż życie wśród miejskiego hałasu.

Teraz, kiedy ten trend staje się coraz bardziej popularny, oni oferuję ukończone mieszkania, które czekają tylko na lokatorów.

- Wśród naszych klientów przeważają szczególnie małżeństwa z małymi dziećmi lub tacy, którzy dopiero planują powiększenie rodziny – mówi Zielińska. – Wprost przyznają, że o zakupie nieruchomości decyduje cena. Jeżeli za tę samą otrzymują większe mieszkanie, czyli większy komfort użytkowania, zdrowsze powietrze, sąsiedztwo Lasu Kabackiego, to nawet nieco wydłużona droga do pracy nie jest w stanie im przeszkodzić.

Szczególnie w czasach, gdy banki mocno ograniczają zdolność kredytową, mniej środków na zakup nieruchomości może być – wbrew pozorom – dobrym bodźcem do dokładniejszego przyjrzenia się, w co zainwestować dorobek swojego życia.

as

Pro-sprzedażowe kuszenie deweloperów

Sytuacja na rynku wymusza na deweloperach poszukiwanie kolejnych rozwiązań, mających ułatwić klientom zakup mieszkań w ich inwestycjach. Programy przyjmowania w rozliczeniu mieszkań, czy wykończenia lokali pod klucz nie są nowością, ale teraz dopiero, kiedy banki zakręciły kurki z kredytami i na nabywcę trzeba czekać wiele miesięcy, stały się bardziej atrakcyjne.

Niektórzy inwestorzy idą też o krok dalej, proponują przyjęcie w rozliczeniu mieszkania większego i zwrot części pieniędzy, kiedy klienci tego potrzebują. Jeszcze inną, nie nową już, ale wyprzedzającą obecne pomysły rządu, propozycją firm deweloperskich jest umożliwienie wynajmu nowych mieszkań z opcją wykupu po kilku latach. Pojawiają się też absolutne nowości w kreowaniu sprzedaży. Są nimi aukcje mieszkań, czy kontrowersyjne licytacje internetowe.

Deweloperzy zidentyfikowali podstawowe problemy dzisiejszego rynku, a konsekwencją tego jest dostosowanie oferty do realnych potrzeb kupujących. Tendencją jest zmniejszanie powierzchni użytkowych nowych mieszkań. Wzrasta liczba lokali o mniejszym metrażu przy podobnej liczbie pokoi, co oznacza niższe ceny całkowite. W ramach ceny deweloperzy dokonują także zmian w układzie mieszkań, tak aby stały się bardziej funkcjonalne. – „Kup mieszkanie, a my zaprojektujemy je dla Ciebie” to propozycja w ramach, której wykonujemy zmiany aranżacyjne w mieszkaniach, które powstają w kolejnym etapie osiedla Alpha w Ursusie, zgodne z indywidualnymi preferencjami każdego kupującego. Wszystko oczywiście w cenie lokalu. Jeśli klient zdecyduje się np. na mieszkanie dwupokojowe, przedstawimy kilka możliwości aranżacji powierzchni, także takie z wydzielonym dodatkowym pokojem – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

Ponieważ głównym problemem w czasie kryzysu stała się dostępność kredytowania, kolejną propozycją tego dewelopera są „Mieszkania w rozliczeniu” dotycząca wybranych mieszkań w zakończonej już pierwszej fazie budowy osiedla. Kupujący mogą oddać w rozliczeniu posiadane stare mieszkanie, którego wartość zaliczana jest do kwoty wkładu własnego na poczet nowo nabywanej nieruchomości. Inwestor wrócił też do systemu płatności 10/90, który oferuje dla nowo realizowanych lokali.

Poza rozwojem kreatywności deweloperów, najważniejszą zmianą dla nabywców jest poprawa, nie tylko jakości obsługi, ale także podniesienie standardu wykonania inwestycji, które teraz powstają. Przychodzący do biura sprzedaży klient jest teraz osobą, która może zachęcić innego kupującego do nabycia mieszkania w tej samej inwestycji, a nie natrętem dopytującym o konkretne punkty umowy.

A co z najważniejszym impulsem zakupu, cenami? Rabaty udzielane przez deweloperów to obniżka rzędu od kilku do kilkudziesięciu procent ceny wyjściowej. Indywidualne negocjacje to dziś standard. Jesień przyniosła wyliczankę: „Ceny niższe niż kiedykolwiek”, „Im większe mieszkanie, tym większy rabat”, „Nie dajemy bonusów – dajemy dobrą cenę”, i oczywiście nieśmiertelne „Rabaty na ostatnie mieszkania”.

Pro-sprzedażowe kuszenie deweloperów

Sytuacja na rynku wymusza na deweloperach poszukiwanie kolejnych rozwiązań, mających ułatwić klientom zakup mieszkań w ich inwestycjach. Programy przyjmowania w rozliczeniu mieszkań, czy wykończenia lokali pod klucz nie są nowością, ale teraz dopiero, kiedy banki zakręciły kurki z kredytami i na nabywcę trzeba czekać wiele miesięcy, stały się bardziej atrakcyjne.

Niektórzy inwestorzy idą też o krok dalej, proponują przyjęcie w rozliczeniu mieszkania większego i zwrot części pieniędzy, kiedy klienci tego potrzebują. Jeszcze inną, nie nową już, ale wyprzedzającą obecne pomysły rządu, propozycją firm deweloperskich jest umożliwienie wynajmu nowych mieszkań z opcją wykupu po kilku latach. Pojawiają się też absolutne nowości w kreowaniu sprzedaży. Są nimi aukcje mieszkań, czy kontrowersyjne licytacje internetowe.

Deweloperzy zidentyfikowali podstawowe problemy dzisiejszego rynku, a konsekwencją tego jest dostosowanie oferty do realnych potrzeb kupujących. Tendencją jest zmniejszanie powierzchni użytkowych nowych mieszkań. Wzrasta liczba lokali o mniejszym metrażu przy podobnej liczbie pokoi, co oznacza niższe ceny całkowite. W ramach ceny deweloperzy dokonują także zmian w układzie mieszkań, tak aby stały się bardziej funkcjonalne. – „Kup mieszkanie, a my zaprojektujemy je dla Ciebie” to propozycja w ramach, której wykonujemy zmiany aranżacyjne w mieszkaniach, które powstają w kolejnym etapie osiedla Alpha w Ursusie, zgodne z indywidualnymi preferencjami każdego kupującego. Wszystko oczywiście w cenie lokalu. Jeśli klient zdecyduje się np. na mieszkanie dwupokojowe, przedstawimy kilka możliwości aranżacji powierzchni, także takie z wydzielonym dodatkowym pokojem – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

Ponieważ głównym problemem w czasie kryzysu stała się dostępność kredytowania, kolejną propozycją tego dewelopera są „Mieszkania w rozliczeniu” dotycząca wybranych mieszkań w zakończonej już pierwszej fazie budowy osiedla. Kupujący mogą oddać w rozliczeniu posiadane stare mieszkanie, którego wartość zaliczana jest do kwoty wkładu własnego na poczet nowo nabywanej nieruchomości. Inwestor wrócił też do systemu płatności 10/90, który oferuje dla nowo realizowanych lokali.

Poza rozwojem kreatywności deweloperów, najważniejszą zmianą dla nabywców jest poprawa, nie tylko jakości obsługi, ale także podniesienie standardu wykonania inwestycji, które teraz powstają. Przychodzący do biura sprzedaży klient jest teraz osobą, która może zachęcić innego kupującego do nabycia mieszkania w tej samej inwestycji, a nie natrętem dopytującym o konkretne punkty umowy.

A co z najważniejszym impulsem zakupu, cenami? Rabaty udzielane przez deweloperów to obniżka rzędu od kilku do kilkudziesięciu procent ceny wyjściowej. Indywidualne negocjacje to dziś standard. Jesień przyniosła wyliczankę: „Ceny niższe niż kiedykolwiek”, „Im większe mieszkanie, tym większy rabat”, „Nie dajemy bonusów – dajemy dobrą cenę”, i oczywiście nieśmiertelne „Rabaty na ostatnie mieszkania”.

Małe mieszkania poszukiwane

Niewielkie mieszkania w możliwie najniższej cenie są najbardziej poszukiwane przez kupujących, którymi są najczęściej młodzi ludzie.

Cena mieszkania to dziś najważniejsze kryterium przy podejmowaniu decyzji o zakupie dla większości nabywców. Mniejsze znaczenie ma lokalizacja, czy architektura.

Najatrakcyjniejsze dla kupujących są mieszkania dwu- i trzypokojowe o powierzchni do 60 mkw. Zainteresowani zakupem szukają po prostu mieszkań, które są w zasięgu ich możliwości nabywczych. I właśnie takich lokali poszukiwali klienci podczas Dnia Otwartego na osiedlu Alpha w Ursusie.

- Nasza oferta cieszyła się największym zainteresowaniem wśród ludzi młodych, zwłaszcza młodych małżeństw. Przeważali klienci, którzy planowali zakup swojego pierwszego mieszkania lub chcieli kupić większe ze względu na powiększenie się rodziny. Wiele młodych par nosiło się z zamiarem skorzystania z rządowego dofinansowania i zaciągnięcia pożyczki w ramach programu „Rodzina na swoim”. Niektórzy kupujący ze względu na to planowali nawet przyśpieszenie zawarcia związku małżeńskiego. Odwiedziło nas wiele osób, bo wszystkie mieszkania na osiedlu kwalifikują się do zaciągnięcia najatrakcyjniejszej na rynku pożyczki z państwową dopłatą – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

mieszkanie_dla_malzenstwa

Średnia cena

Czy rzeczywiście młodych ludzi stać dziś na zakup mieszkania w stolicy? Cena mieszkań sprzedawanych na rynku pierwotnym jest tu niezmiennie najwyższa w kraju.

Z obliczeń Tabelaofert.pl wynika, że w kwietniu br. metr kwadratowy lokalu w Warszawie kosztował średnio 9,5 tys. zł i był droższy niż w styczniu, kiedy średnia cena wynosiła 9,1 tys. zł. Powodem takie sytuacji jest to, że najszybciej sprzedają się tańsze lokale, a ponieważ nowych ofert przybywa niewiele, na rynku pozostają droższe mieszkania.

Deweloperzy starają się dostosowywać do sytuacji rynkowej. Średnia cena mieszkań wprowadzonych do oferty w pierwszym kwartale 2009 r. według obliczeń Reas wyniosła niespełna 8,1 tys. zł. Ceny transakcyjne są natomiast przeciętnie o 10-15 proc. niższe od ofertowych.

Zdolność kredytowa

Optymistyczny jest fakt, że w I kwartale br. wzrosła średnia zdolność kredytowa i dla pożyczek udzielanych złotówkach wynosi obecnie 192 tys. zł.

Z raportu Expandera i Szybko.pl wynika również, że na początku kwietnia 4-osobowej rodzinie o dochodach 3,5 tys. zł netto najwyższą kwotę kredytu w złotych udzielał BGŻ- 353,3 tys., a największą pożyczkę we frankach i euro przyznawał Polbank – odpowiednio 266 tys. zł i 306 tys. zł.

Analitycy z firmy Reas szacują, że liczba udzielanych przez banki kredytów spadła o 40-45 proc., dlatego w pierwszym kwartale 2009 r. sprzedano w Warszawie łącznie niespełna 1,7 tys. mieszkań. Dla porównania w I kwartale 2008 r. 3,6 tys., a w I kwartale 2007r. 6,8 tys. Obniżanie stóp procentowych, a co za tym idzie zmniejszenie oprocentowania pożyczek sprawia jednak, że kredyty hipoteczne stają się coraz bardziej dostępne dla pożyczkobiorców.

Źródło: RED Real Estate Development
dom.pl

Małe mieszkania poszukiwane

Niewielkie mieszkania w możliwie najniższej cenie są najbardziej poszukiwane przez kupujących, którymi są najczęściej młodzi ludzie.

Cena mieszkania to dziś najważniejsze kryterium przy podejmowaniu decyzji o zakupie dla większości nabywców. Mniejsze znaczenie ma lokalizacja, czy architektura.

Najatrakcyjniejsze dla kupujących są mieszkania dwu- i trzypokojowe o powierzchni do 60 mkw. Zainteresowani zakupem szukają po prostu mieszkań, które są w zasięgu ich możliwości nabywczych. I właśnie takich lokali poszukiwali klienci podczas Dnia Otwartego na osiedlu Alpha w Ursusie.

- Nasza oferta cieszyła się największym zainteresowaniem wśród ludzi młodych, zwłaszcza młodych małżeństw. Przeważali klienci, którzy planowali zakup swojego pierwszego mieszkania lub chcieli kupić większe ze względu na powiększenie się rodziny. Wiele młodych par nosiło się z zamiarem skorzystania z rządowego dofinansowania i zaciągnięcia pożyczki w ramach programu „Rodzina na swoim”. Niektórzy kupujący ze względu na to planowali nawet przyśpieszenie zawarcia związku małżeńskiego. Odwiedziło nas wiele osób, bo wszystkie mieszkania na osiedlu kwalifikują się do zaciągnięcia najatrakcyjniejszej na rynku pożyczki z państwową dopłatą – twierdzi Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development.

mieszkanie_dla_malzenstwa

Średnia cena

Czy rzeczywiście młodych ludzi stać dziś na zakup mieszkania w stolicy? Cena mieszkań sprzedawanych na rynku pierwotnym jest tu niezmiennie najwyższa w kraju.

Z obliczeń Tabelaofert.pl wynika, że w kwietniu br. metr kwadratowy lokalu w Warszawie kosztował średnio 9,5 tys. zł i był droższy niż w styczniu, kiedy średnia cena wynosiła 9,1 tys. zł. Powodem takie sytuacji jest to, że najszybciej sprzedają się tańsze lokale, a ponieważ nowych ofert przybywa niewiele, na rynku pozostają droższe mieszkania.

Deweloperzy starają się dostosowywać do sytuacji rynkowej. Średnia cena mieszkań wprowadzonych do oferty w pierwszym kwartale 2009 r. według obliczeń Reas wyniosła niespełna 8,1 tys. zł. Ceny transakcyjne są natomiast przeciętnie o 10-15 proc. niższe od ofertowych.

Zdolność kredytowa

Optymistyczny jest fakt, że w I kwartale br. wzrosła średnia zdolność kredytowa i dla pożyczek udzielanych złotówkach wynosi obecnie 192 tys. zł.

Z raportu Expandera i Szybko.pl wynika również, że na początku kwietnia 4-osobowej rodzinie o dochodach 3,5 tys. zł netto najwyższą kwotę kredytu w złotych udzielał BGŻ- 353,3 tys., a największą pożyczkę we frankach i euro przyznawał Polbank – odpowiednio 266 tys. zł i 306 tys. zł.

Analitycy z firmy Reas szacują, że liczba udzielanych przez banki kredytów spadła o 40-45 proc., dlatego w pierwszym kwartale 2009 r. sprzedano w Warszawie łącznie niespełna 1,7 tys. mieszkań. Dla porównania w I kwartale 2008 r. 3,6 tys., a w I kwartale 2007r. 6,8 tys. Obniżanie stóp procentowych, a co za tym idzie zmniejszenie oprocentowania pożyczek sprawia jednak, że kredyty hipoteczne stają się coraz bardziej dostępne dla pożyczkobiorców.

Źródło: RED Real Estate Development
dom.pl

Czym się kierować przy zakupie gotowego projek

Przy wyborze gotowego projektu domu powinniśmy uwzględnić zarówno swoje zasoby finansowe, jak i potrzeby w zakresie ilości i wielkości pomieszczeń w budynku.

Jeśli nasze oczekiwania skonfrontowaliśmy z rodziną i możliwościami finansowymi, poświęćmy czas na dokładną analizę, na co zwrócić uwagę przy wyborze projektu naszego domu.

projekt_domu

Miejscowy plan zagospodarowani przestrzennego – Jeszcze przed zakupem gruntu powinniśmy sprawdzić w Urzędzie Gminy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Dowiemy się, czy na naszej działce jest w ogóle planowana zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna, czy np. wielorodzinna, publiczna, handlowa, usługowa, a może nawet szkoła lub szpital.

Wielkość domu – Im większy dom, tym wygodniejszy, ale i droższy w utrzymaniu. Dlatego, jeśli planujemy stworzyć dom wielopokoleniowy, warto pomyśleć o małym domu z możliwością późniejszego zaadaptowania poddasza. Czteroosobowa rodzina będzie się komfortowo czuć w domu już od 120 mkw.

Warunki działki – Odległości od granicy działki budowlanej powinny wynosić:

a) przy ścianie z otworami okiennymi lub drzwiowymi – 4 m

b) przy ścianie bez w/w otworów – 3 m

c) od najbliższej krawędzi otworu okiennego umieszczonego na dachu lub w połaci dachowej – nie mniej niż 4 m mierzone w poziomie

d) okapy i gzymsy nie mogą pomniejszać tych odległości o więcej niż 0,5 m e) balkon, galerie, werandy, tarasy i schody zewnętrzne nie mogą pomniejszać tych odległości o więcej niż 1,0 m.

Przyjmuje się, że minimalna powierzchnia działki pod zabudowę domu jednorodzinnego wynosi 450 m2, z tym, że jej szerokość nie powinna być mniejsza niż 14 m.

Rozplanowanie wnętrza – Dom powinien dzielić się na trzy podstawowe strefy. Część oficjalną stanowi komfortowy przedpokój, również wejście do domu powinno być proste i wygodne. Część dzienna to salon oraz kuchnia, czyli pomieszczenia, w których spotykają się wszyscy domownicy. Natomiast część nocna – sypialnie, łazienki, garderoby, znajduje się na poddaszu, jeśli dom takie posiada, bądź jest oddzielona korytarzem od części dziennej w domach parterowych.

Właściwe nasłonecznienie – Najlepsze ustawienie domu w stosunku do stron świata to: elewacją frontową na północ (lub północ–południe) a elewacją ogrodową na południe (lub południowy–zachód).

dreamstimesmall_1981601_1.jpg

W naszej bazie gotowych projektów jest ich ponad 8000 – to największa baza w Polsce! Biorąc pod uwagę powyższe podpowiedzi, na pewno znajdziemy projekt, który będzie spełniał nasze oczekiwania – dziś i jutro. Jeśli jednak nadal będą mieli Państwo wątpliwości, nasi Konsultanci są do Państwa dyspozycji. Telefonicznie, mailowo, również i na czacie – pomogą Państwu wybrać odpowiedni projekt, wyjaśnią wątpliwości, a także znajdą architekta z Państwa rejonu, który zakupiony projekt zaadaptuje do lokalnych warunków zabudowy! W szerokiej gamie projektów gotowych prawie każdy znajdzie coś dla siebie, ale modyfikacja w ramach adaptacji, dostosuje go do projektu naszego wymarzonego domu. Warto bowiem pamiętać, że każdy projekt gotowy musi zostać zaadaptowany przez architekta z uprawnieniami.

Dom buduje się zwykle raz w życiu. Warto, aby nasza inwestycja nie tylko spełniała nasze wyobrażenia estetyczne, ale przede wszystkim była funkcjonalna, wygodna i trwała.

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: dom.pl

Czym się kierować przy zakupie gotowego projek

Przy wyborze gotowego projektu domu powinniśmy uwzględnić zarówno swoje zasoby finansowe, jak i potrzeby w zakresie ilości i wielkości pomieszczeń w budynku.

Jeśli nasze oczekiwania skonfrontowaliśmy z rodziną i możliwościami finansowymi, poświęćmy czas na dokładną analizę, na co zwrócić uwagę przy wyborze projektu naszego domu.

projekt_domu

Miejscowy plan zagospodarowani przestrzennego – Jeszcze przed zakupem gruntu powinniśmy sprawdzić w Urzędzie Gminy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Dowiemy się, czy na naszej działce jest w ogóle planowana zabudowa mieszkaniowa jednorodzinna, czy np. wielorodzinna, publiczna, handlowa, usługowa, a może nawet szkoła lub szpital.

Wielkość domu – Im większy dom, tym wygodniejszy, ale i droższy w utrzymaniu. Dlatego, jeśli planujemy stworzyć dom wielopokoleniowy, warto pomyśleć o małym domu z możliwością późniejszego zaadaptowania poddasza. Czteroosobowa rodzina będzie się komfortowo czuć w domu już od 120 mkw.

Warunki działki – Odległości od granicy działki budowlanej powinny wynosić:

a) przy ścianie z otworami okiennymi lub drzwiowymi – 4 m

b) przy ścianie bez w/w otworów – 3 m

c) od najbliższej krawędzi otworu okiennego umieszczonego na dachu lub w połaci dachowej – nie mniej niż 4 m mierzone w poziomie

d) okapy i gzymsy nie mogą pomniejszać tych odległości o więcej niż 0,5 m e) balkon, galerie, werandy, tarasy i schody zewnętrzne nie mogą pomniejszać tych odległości o więcej niż 1,0 m.

Przyjmuje się, że minimalna powierzchnia działki pod zabudowę domu jednorodzinnego wynosi 450 m2, z tym, że jej szerokość nie powinna być mniejsza niż 14 m.

Rozplanowanie wnętrza – Dom powinien dzielić się na trzy podstawowe strefy. Część oficjalną stanowi komfortowy przedpokój, również wejście do domu powinno być proste i wygodne. Część dzienna to salon oraz kuchnia, czyli pomieszczenia, w których spotykają się wszyscy domownicy. Natomiast część nocna – sypialnie, łazienki, garderoby, znajduje się na poddaszu, jeśli dom takie posiada, bądź jest oddzielona korytarzem od części dziennej w domach parterowych.

Właściwe nasłonecznienie – Najlepsze ustawienie domu w stosunku do stron świata to: elewacją frontową na północ (lub północ–południe) a elewacją ogrodową na południe (lub południowy–zachód).

dreamstimesmall_1981601_1.jpg

W naszej bazie gotowych projektów jest ich ponad 8000 – to największa baza w Polsce! Biorąc pod uwagę powyższe podpowiedzi, na pewno znajdziemy projekt, który będzie spełniał nasze oczekiwania – dziś i jutro. Jeśli jednak nadal będą mieli Państwo wątpliwości, nasi Konsultanci są do Państwa dyspozycji. Telefonicznie, mailowo, również i na czacie – pomogą Państwu wybrać odpowiedni projekt, wyjaśnią wątpliwości, a także znajdą architekta z Państwa rejonu, który zakupiony projekt zaadaptuje do lokalnych warunków zabudowy! W szerokiej gamie projektów gotowych prawie każdy znajdzie coś dla siebie, ale modyfikacja w ramach adaptacji, dostosuje go do projektu naszego wymarzonego domu. Warto bowiem pamiętać, że każdy projekt gotowy musi zostać zaadaptowany przez architekta z uprawnieniami.

Dom buduje się zwykle raz w życiu. Warto, aby nasza inwestycja nie tylko spełniała nasze wyobrażenia estetyczne, ale przede wszystkim była funkcjonalna, wygodna i trwała.

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: dom.pl

Dom na wsi

Czy dom jednorodzinny na wsi powinien być taki sam jak dom miejski? Nie ma najmniejszego powodu, aby miał być domem gorszym, brzydszym, czy mniej wygodnym. Jest jednak kilka przyczyn, które sprawiają, że dom wiejski powinien być nieco inny od domu miejskiego.

Po pierwsze: dom na wsi często bywa domem wielopokoleniowym. W mieście młodsze pokolenie częściej zmienia miejsce zamieszkania w poszukiwaniu pracy i rodzina jest zazwyczaj dwupokoleniowa. Na wsi starsze pokolenie przekazuje “warsztat pracy” w postaci gospodarstwa rolnego swoim następcom i wszyscy nadal mieszkaja razem – często trzy pokolenia.

Taka rodzina potrzebuje nieco innego domu. Dobrze jest, kiedy w budynku możliwe jest wydzielenie dwóch niezależnych mieszkań – większego i mniejszego. Wtedy wszyscy mieszkańcy – starsi i młodsi mogą mieszkać blisko siebie, ale bezkonfliktowo, a w razie potrzeby liczyć na wzajemną pomoc.

Wszystkie te potrzeby uwzględnia projekt Murena pracowni MTM Styl. Największym atutem projektu jest to, iż pozwala na wspólne zamieszkanie rodziców z dorosłymi dziećmi bądź dziadkami, jednocześnie nie ograniczając swobody żadnej z rodzin. Budynek funkcjonalnie podzielony jest na dwa odrębne mieszkania, które w jednej bryle stanowią wygodną całość.

murena

Przeznaczony jest dla rodziny wielopokoleniowej o zróżnicowanych potrzebach, którychh odzwierciedlenia nie można znaleźć w projekcie domu bliźniaczego. Jedna z części jest znacznie mniejsza, zaprojektowana na parterze, przeznaczona dla rodziców bądź dziadków. Mieści salon z wyjściem na taras i ogród, otwartą kuchnię oraz sypialnię z garderobą i łazienką. Druga – większa część przeznaczona dla rodziny z dziećmi, w parterze mieści otwarty salon z tarasem, kuchnię z jadalnią, kotłownię i wc, a na poddaszu trzy przestronne sypialnię z garderobami i dużą łazienkę.

Po drugie: w mieście dom spełnia jedną funkcję – mieszkania, a jego właściciele pracują poza domem.

Dom na wsi łączy dwie funkcję. Mieszkańcy pracują w gospodarstwie, a dom jest jego integralną częścią. Ważnym elementem domu wiejskiego i drugim punktem, który powinien różnić domy wiejskie od miejskich jest wejściej gospodarcze – tzw. “śluza brudu”. Przechodnie pomieszczenie, które w domach miejskich nie jest potrzebne, na wsi pozwala na oddzielenie pracy od życia rodzinnego.

Członkom rodziny pracującym w gospodarstwie, pozwala wejść do zapleczowej części domu i przebrać się, pozostawiając ubranie robocze w wydzielonym pomieszczeniu, bez ingerencji w czystą część domu.

Śluza brudu doskonale sprawdza się również przy wiejskich kotłowniach. Domy w mieście z zasady ogrzewane są gazem z sieci miejskiej, więc niewielka czysta kotłownia bezpośrednio łączy się z mieszkalną częścią domu.

Mieszkańcy wsi najczęściej ogrzewają domy paliwem stałym. Opał gromadzony poza domem dostarczany jest do kotłowni odrębnym wejściem gospodarczym. Śluza brudu skutecznie oddziela kotłownię od czystej części domu, gdzie skupia się życie rodzinne.

Po trzecie: dom wiejski częściej niż w mieście powinien być domem o tradycyjnym wyglądzie. Przemawia za tym krajobraz, otoczenie, charakter sąsiedniej zabudowy. Tradycyjny wcale nie musi być staroświecki.

Przykład projektu Szpak dowodzi, iż zachowując dawny charakter domu, jego bryłę, dwuspadowy kształt dachu, sposób wykończenia elewacji – można uzyskać w istocie dom nowoczesny. Nowoczesny – bo szanujący to, co jest wartościowe w naszym tradycyjnym regionalnym budownictwie, a jednocześnie zawierający współczesne wnętrze i wyposażenie techniczne.

szpak

Wielofunkcyjną w tradycyjnych domach sień, zastąpił tu prosty wiatrołap. Kuchnia otwarta jest na pokój dzienny. Sytuowane niegdyś na środku domu piece grzewcze i chlebowe zastąpił kominek i zamknięta w odrębnym pomieszczeniu kotłownia. W razie potrzeby wyjście na ogród można swobodnie zamknąć śluzą brudu.

Poddasze w dawnych domach nieużytkowe, w projekcie Szpak wykorzystane jest na sypialnie, łazienkę i garderobę. Bryła budynku i dach jest prosty, oparty na rzucie prostokąta. Materiały budowlane, mimo iż nowoczesne dzięki szalunkowi bez zgrzytu wpiszą dom w tradycyjną zabudowę. Podziały okien i okiennice pozwolą na przywołanie charakterystycznego w danej miejscowości detalu.

Sztuką jest takie zaprojektowanie wiejskiego domu, aby jego funkcja odpowiadała wymogom życia na wsi, aby wykorzystać walory otaczającej tradycyjnej zabudowy, jednocześnie nie rezygnując z komfortu współczesnego stylu mieszkania.

Źródło: arch. Tomasz Sobieszuk MTM Styl
dom.pl

Dom na wsi

Czy dom jednorodzinny na wsi powinien być taki sam jak dom miejski? Nie ma najmniejszego powodu, aby miał być domem gorszym, brzydszym, czy mniej wygodnym. Jest jednak kilka przyczyn, które sprawiają, że dom wiejski powinien być nieco inny od domu miejskiego.

Po pierwsze: dom na wsi często bywa domem wielopokoleniowym. W mieście młodsze pokolenie częściej zmienia miejsce zamieszkania w poszukiwaniu pracy i rodzina jest zazwyczaj dwupokoleniowa. Na wsi starsze pokolenie przekazuje “warsztat pracy” w postaci gospodarstwa rolnego swoim następcom i wszyscy nadal mieszkaja razem – często trzy pokolenia.

Taka rodzina potrzebuje nieco innego domu. Dobrze jest, kiedy w budynku możliwe jest wydzielenie dwóch niezależnych mieszkań – większego i mniejszego. Wtedy wszyscy mieszkańcy – starsi i młodsi mogą mieszkać blisko siebie, ale bezkonfliktowo, a w razie potrzeby liczyć na wzajemną pomoc.

Wszystkie te potrzeby uwzględnia projekt Murena pracowni MTM Styl. Największym atutem projektu jest to, iż pozwala na wspólne zamieszkanie rodziców z dorosłymi dziećmi bądź dziadkami, jednocześnie nie ograniczając swobody żadnej z rodzin. Budynek funkcjonalnie podzielony jest na dwa odrębne mieszkania, które w jednej bryle stanowią wygodną całość.

murena

Przeznaczony jest dla rodziny wielopokoleniowej o zróżnicowanych potrzebach, którychh odzwierciedlenia nie można znaleźć w projekcie domu bliźniaczego. Jedna z części jest znacznie mniejsza, zaprojektowana na parterze, przeznaczona dla rodziców bądź dziadków. Mieści salon z wyjściem na taras i ogród, otwartą kuchnię oraz sypialnię z garderobą i łazienką. Druga – większa część przeznaczona dla rodziny z dziećmi, w parterze mieści otwarty salon z tarasem, kuchnię z jadalnią, kotłownię i wc, a na poddaszu trzy przestronne sypialnię z garderobami i dużą łazienkę.

Po drugie: w mieście dom spełnia jedną funkcję – mieszkania, a jego właściciele pracują poza domem.

Dom na wsi łączy dwie funkcję. Mieszkańcy pracują w gospodarstwie, a dom jest jego integralną częścią. Ważnym elementem domu wiejskiego i drugim punktem, który powinien różnić domy wiejskie od miejskich jest wejściej gospodarcze – tzw. “śluza brudu”. Przechodnie pomieszczenie, które w domach miejskich nie jest potrzebne, na wsi pozwala na oddzielenie pracy od życia rodzinnego.

Członkom rodziny pracującym w gospodarstwie, pozwala wejść do zapleczowej części domu i przebrać się, pozostawiając ubranie robocze w wydzielonym pomieszczeniu, bez ingerencji w czystą część domu.

Śluza brudu doskonale sprawdza się również przy wiejskich kotłowniach. Domy w mieście z zasady ogrzewane są gazem z sieci miejskiej, więc niewielka czysta kotłownia bezpośrednio łączy się z mieszkalną częścią domu.

Mieszkańcy wsi najczęściej ogrzewają domy paliwem stałym. Opał gromadzony poza domem dostarczany jest do kotłowni odrębnym wejściem gospodarczym. Śluza brudu skutecznie oddziela kotłownię od czystej części domu, gdzie skupia się życie rodzinne.

Po trzecie: dom wiejski częściej niż w mieście powinien być domem o tradycyjnym wyglądzie. Przemawia za tym krajobraz, otoczenie, charakter sąsiedniej zabudowy. Tradycyjny wcale nie musi być staroświecki.

Przykład projektu Szpak dowodzi, iż zachowując dawny charakter domu, jego bryłę, dwuspadowy kształt dachu, sposób wykończenia elewacji – można uzyskać w istocie dom nowoczesny. Nowoczesny – bo szanujący to, co jest wartościowe w naszym tradycyjnym regionalnym budownictwie, a jednocześnie zawierający współczesne wnętrze i wyposażenie techniczne.

szpak

Wielofunkcyjną w tradycyjnych domach sień, zastąpił tu prosty wiatrołap. Kuchnia otwarta jest na pokój dzienny. Sytuowane niegdyś na środku domu piece grzewcze i chlebowe zastąpił kominek i zamknięta w odrębnym pomieszczeniu kotłownia. W razie potrzeby wyjście na ogród można swobodnie zamknąć śluzą brudu.

Poddasze w dawnych domach nieużytkowe, w projekcie Szpak wykorzystane jest na sypialnie, łazienkę i garderobę. Bryła budynku i dach jest prosty, oparty na rzucie prostokąta. Materiały budowlane, mimo iż nowoczesne dzięki szalunkowi bez zgrzytu wpiszą dom w tradycyjną zabudowę. Podziały okien i okiennice pozwolą na przywołanie charakterystycznego w danej miejscowości detalu.

Sztuką jest takie zaprojektowanie wiejskiego domu, aby jego funkcja odpowiadała wymogom życia na wsi, aby wykorzystać walory otaczającej tradycyjnej zabudowy, jednocześnie nie rezygnując z komfortu współczesnego stylu mieszkania.

Źródło: arch. Tomasz Sobieszuk MTM Styl
dom.pl

Dubaj tonie w długach

Kontrolowany przez rząd potężny holding Dubai World, który przez lata w imponującym stylu rozbudowywał kraj, teraz poprosił o przesunięcie terminu spłaty swoich obligacji wartych 3,5 mld dol. – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Otwarcie najwyższego na świecie, 818-metrowego, wieżowca Burj Dubai jest zapowiadane na 4 stycznia 2010 r. Już rok temu czołowa agencja ratingowa Moody's ostrzegała, że Dubaj ma przynajmniej 80 mld dol. długu, z czego jedna czwarta jest prawdopodobnie nie do odzyskania – podkreśla dziennik. Aż do tej pory jednak rzutki emirat dbał o przekonanie swoich wierzycieli, że nie ma takiej sumy, której nie byłby w stanie spłacić. Majątek emira Muhammada ibn Raszida Al-Maktuma, który miał ambicje stworzenia na piaskach pustyni arabskiej bajkowego centrum finansowego przyszłości, szacuje się dziś na 16 mld dol., co czyni go czwartym najbogatszym monarchą na świecie. W Dubaju stworzono cały system przyciągania inwestorów, zwłaszcza z branży budowlanej. Lokalna biurokracja została ograniczona do minimum. Kontraktami zajmowały się małe wyspecjalizowane firmy będące bezpośrednio pod obserwacją emira. Najbardziej intratne pozwolenia rozdawał osobiście sam monarcha. Dubaj był jak dotąd na tyle atrakcyjny, że wiele firm przymykało oczy na dolegliwe życzenia gospodarzy i różnice kulturowe – czytamy.

Pomocy ma udzielić Dubajowi sąsiednie Abu Zabi, które da mu 5 mld dol. kredytu – informuje gazeta. Dubaj mają wspierać też turyści, głównie Hindusi i Chińczycy. Eksperci przewidują, że światowa gospodarka wyjdzie raczej bez szwanku, ponieważ Dubaj nie znaczył jeszcze tak wiele w globalnym systemie finansowym – podsumowuje dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Dubaj tonie w długach

Kontrolowany przez rząd potężny holding Dubai World, który przez lata w imponującym stylu rozbudowywał kraj, teraz poprosił o przesunięcie terminu spłaty swoich obligacji wartych 3,5 mld dol. – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Otwarcie najwyższego na świecie, 818-metrowego, wieżowca Burj Dubai jest zapowiadane na 4 stycznia 2010 r. Już rok temu czołowa agencja ratingowa Moody's ostrzegała, że Dubaj ma przynajmniej 80 mld dol. długu, z czego jedna czwarta jest prawdopodobnie nie do odzyskania – podkreśla dziennik. Aż do tej pory jednak rzutki emirat dbał o przekonanie swoich wierzycieli, że nie ma takiej sumy, której nie byłby w stanie spłacić. Majątek emira Muhammada ibn Raszida Al-Maktuma, który miał ambicje stworzenia na piaskach pustyni arabskiej bajkowego centrum finansowego przyszłości, szacuje się dziś na 16 mld dol., co czyni go czwartym najbogatszym monarchą na świecie. W Dubaju stworzono cały system przyciągania inwestorów, zwłaszcza z branży budowlanej. Lokalna biurokracja została ograniczona do minimum. Kontraktami zajmowały się małe wyspecjalizowane firmy będące bezpośrednio pod obserwacją emira. Najbardziej intratne pozwolenia rozdawał osobiście sam monarcha. Dubaj był jak dotąd na tyle atrakcyjny, że wiele firm przymykało oczy na dolegliwe życzenia gospodarzy i różnice kulturowe – czytamy.

Pomocy ma udzielić Dubajowi sąsiednie Abu Zabi, które da mu 5 mld dol. kredytu – informuje gazeta. Dubaj mają wspierać też turyści, głównie Hindusi i Chińczycy. Eksperci przewidują, że światowa gospodarka wyjdzie raczej bez szwanku, ponieważ Dubaj nie znaczył jeszcze tak wiele w globalnym systemie finansowym – podsumowuje dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Rok w kryzysie – podsumowanie

Od momentu kiedy apogeum recesji objęło gospodarkę naszego kraju minął ponad rok. Niewątpliwie kryzys wpłynął znacząco na nasz kraj, ale czy spowodował takie spustoszenie, jak głosiły prognozy? Analitycy Związku Firm Doradztwa Finansowego zgadzają się, co to tego, że panika i reakcje związane ze spowolnieniem gospodarczym były przesadzone.

Paweł Satalecki, Analityk Finamo S.A., Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

(Związek Firm Doradztwa Finansowego)

Użycie słowa kryzys w odniesieniu do sytuacji w Polsce wydaje się nieco nieadekwatne. Wydaje się, że powinniśmy rozważać kwestię spowolnienia – wszakże nasza gospodarka cały czas rozwijała się, nie kurczyła i według wszystkich prognoz będzie rozwijać się nadal.

Podsumowując ostatni rok trzeba wspomnieć o dwóch kluczowych jego następstwach: wzroście bezrobocia i ograniczeniu akcji kredytowej przez banki. Mniejsza liczba udzielanych kredytów to główna bolączka systemu finansowego w ubiegłych 12 miesiącach spowodowana światowym kryzysem. Gdy dzieje się gorzej w gospodarce i u kredytobiorców – banki muszą zakręcać kurek z pieniędzmi, aby uniknąć nadmiernego ryzyka.

Zmiany na rynku bankowym

W czasie spowolnienia gospodarczego słowem odmienianym przez wszystkie przypadki na rynku bankowym było „ryzyko”. To właśnie ryzyko niewypłacalności klientów zmieniło oferty instytucji finansowych, wymagania i samo podejście do klienta.

Za najważniejszą zmianę można uznać zakończenie udzielania kredytów na ponad 100 proc. wartości nieruchomości z minimalnym wkładem własnym. Ta zmiana wyraźnie zatrzymała okres prosperity na rynku nieruchomości, a co za tym idzie, powiązanych z nim branż.

Obecnie zdolność kredytowa klienta jest o wiele bardziej dokładnie weryfikowana, w ocenie przyjmuje się ostrzejsze kryteria – Kowalski nie może więc już „przeżyć” miesiąca za 400 złotych, jak wynikało z niektórych badań zdolności kredytowej przed kryzysem. Z punktu widzenia klienta spowolnienie gospodarcze w Polsce mogło być szokiem – w bardzo krótkim czasie z ogromnej podaży kredytów, walki o klienta coraz bardziej wyśrubowanymi warunkami banki przeszły do sytuacji zupełnie odwrotnej.

Pewnym zaskoczeniem mógł być rządowy program Rodzina na swoim, który istniał oczywiście już wcześniej, ale to dzięki spadającym cenom mieszkań w okresie największych kłopotów zyskał tak bardzo na popularności i de facto stał się podporą całego rynku nieruchomości w Polsce w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Kluczowe wydarzenia na rynku finansowym

Kryzys na świecie sprawił, że miniony rok obfitował w istotne wydarzenia także na naszym rynku finansowym. Najważniejszym procesem było najpierw załamanie się rynku kredytów hipotecznych, a potem jego normalizowanie się, aż do stanu dzisiejszego.

Frank przestał być ulubioną walutą naszych kredytobiorców – Polacy wolą złotego i euro. W tym kontekście ważnym wydarzeniem było wprowadzenie rekomendacji SII pozwalającej klientom banków uniknąć wysokich spreadów i walutę na spłatę kredytu kupować samemu w kantorach.

Nie można także zapomnieć o tak ważnych wydarzeniach jak zgoda pomiędzy PZU a Eureko czy ogromna dywidenda i emisja akcji PKO BP. Trochę wcześniej niż dokładnie rok temu na rynek weszły także dwa nowe banki – Allior Bank i Allianz Bank.

Ze względu na światowy kryzys i stymulowanie naszej gospodarki warto też zwrócić uwagę na rekordowo niskie stopy procentowe w Polsce, które spadły z 6 proc. na jesieni ubiegłego roku do 3,5 proc. obecnie

Wydarzeniem były także problemy przedsiębiorców z opcjami walutowymi – okazało się, że także i ludzie teoretycznie świadomi ryzyka nie potrafili obronić się przed ogromnymi stratami i spekulacją na naszej walucie.

W kontekście całej polskiej gospodarki kryzys nie był tak dotkliwy jak go opisywały media, które zbyt pesymistycznie, podobnie jak np. amerykańscy ekonomiści, podeszły do problemu kryzysu. Okazało się, że polscy konsumenci zachowali optymizm i nie zaprzestali zakupów. Nasza gospodarka, właśnie ze względu na popyt wewnętrzny, mniejszy niż w innych krajach udział eksportu czy brak ryzykownych instrumentów w aktywach banków, jest obecnie jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie.

Z drugiej strony na przełomie roku na rynku kredytowym nastąpił prawdziwy kryzys – akcje kredytowa praktycznie zamarła, cena pieniądza na rynku międzybankowy wzrosła do wyjątkowo wysokich poziomów. Na szczęście ten trudny okres jest już za nami i banki coraz chętniej, choć jeszcze nie na wielką skalę, pożyczają pieniądze.

Wnioski

Na wyciąganie wniosków płynących z kryzysu na świecie i tego, co działo się w Polsce, jest jeszcze za wcześnie. Dziś banki postępują bardzo zachowawczo i w większości dokładnie prześwietlają swoich klientów, zwiększają swoje kapitały (to wpływ przede wszystkim zaleceń KNF) oraz dbają o jakość portfela kredytowego. W przypadku przedsiębiorstw działania te wydają się nawet zbyt zachowawcze. O tym jakie wnioski i czy w ogóle banki wyciągnęły z kryzysowej sytuacji przekonamy się prawdopodobnie wtedy, gdy rynek zapomni o kryzysie i słowem najczęściej powtarzanym nie będzie „ryzyko”, lecz „zysk”. Rynki finansowe z reguły mają bowiem krótką pamięć.

Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Kryzys dotknął nas rykoszetem, a więc trochę pośrednio, wchodząc bocznymi drzwiami. Jeśli chodzi o system bankowy, powyższe stwierdzenia są jak najbardziej uzasadnione.

Żaden działający w Polsce bank ani przez moment nie był zagrożony, nie wymagał dokapitalizowania. Zła sytuacja zagranicznych banków, będących głównymi udziałowcami rodzimych banków, nie przełożyła się na naszą sytuację niemal wcale.

Udział złych kredytów rośnie bardzo powoli, a skala tego zjawiska daleka jest od tego, co widzieliśmy na początku okresu transformacji polskiej gospodarki. Skala tegorocznego zamieszania z toksycznymi opcjami nie dorównuje w żaden sposób problemom sprzed 15-16 lat. Bilanse naszych banków wolne są nie tylko od złych kredytów, w skali zagrażającej ich stabilności, ale także od toksycznych papierów zagranicznych banków. Jeśli jakieś „trefne” pozycje się pojawiły, to w żadnym razie nie były w stanie zachwiać bilansem naszych banków.

Mimo to, najbardziej dokuczliwym następstwem kryzysu było poważne ograniczenie kredytowania przede wszystkim firm, a w nieco mniejszej skali klientów indywidualnych. Wiązało się to nie tyle z rzeczywistymi problemami naszych banków, co z brakiem zaufania w globalnym systemie finansowym. Szło za tym ograniczenie dostępu do pieniądza i praktyczne zablokowanie transakcji międzybankowych, spowodowane ucieczką banków od jakiegokolwiek ryzyka. Pieniądza w naszym systemie nie brakuje, lecz jest on kierowany w większości do najbardziej bezpiecznych transakcji NBP, a nie do kredytowania przedsiębiorstw.

Zmiany na rynku bankowym

Banki bardzo zaostrzyły kryteria udzielania kredytów zarówno dla przedsiębiorstw, jak i klientów indywidualnych. Częściowo wynikało to z inicjatywy samych banków, częściowo z rekomendacji wydawanych przez Komisję Nadzoru Finansowego. KNF dyscyplinował banki w wielu kwestiach. Przestrzegał między innymi przed ryzykiem kursowym, związanym z kredytami walutowymi i nadmierną ekspozycją banków na to zagrożenie, a także przed zbyt liberalnym podejściem do ustalania zdolności kredytowej klientów.

Skutkiem tego było wyraźne zmniejszenie dynamiki akcji kredytowej w bankach. Odbija się to i będzie się odbijać między innymi na popycie wewnętrznym, również konsumpcyjnym. Skutki odczuje także rynek mieszkaniowy. Ma to także wpływ na mniejszą zdolność przedsiębiorstw do inwestycji i ekspansji. W przypadku klientów indywidualnych, po okresie udzielania lekką ręką zarówno kredytów hipotecznych, jak i gotówkowych, można mówić o powrocie do normalności.

Kluczowe wydarzenia na rynku finansowym

Najważniejszym wydarzeniem były zawirowania na rynku walutowym, związane z transakcjami opcyjnymi. Ich skutki trudno jednak jednoznacznie ocenić. Z jednej strony były one zdecydowanie negatywne dla wielu firm, które zaangażowały się w nie z własnej woli lub zostały w nie uwikłane. Dla części z nich skończyło się to potężnymi stratami, dla niektórych nawet upadłością. Z drugiej strony opcje zachwiały w poważnym stopniu zaufaniem między firmami a bankami. Jednak dynamiczne osłabienie naszej waluty pomogło gospodarce w przetrwaniu globalnego spowolnienia gospodarczego.

Słaby złoty pomagał eksporterom i eksportowi, dzięki czemu nasza gospodarka nie zanotowała spadku PKB w żadnym z ostatnich kwartałów. „Import” recesji z innych krajów miał bardzo ograniczony wymiar.

Czy kryzys był dotkliwy

Kryzys był dotkliwy szczególnie dla realnej gospodarki. Był i jest on szczególnie odczuwalny poprzez spadek produkcji, sprzedaży, wyników finansowych firm i wzrost bezrobocia. Skala tych negatywnych zjawisk jest o wiele mniejsza niż w bardziej rozwiniętych gospodarkach europejskich i światowych, ale wyraźnie dostrzegalna. Banki, szczególnie te największe, przetrwały jednak kryzys w bardzo dobrej kondycji.

To trochę kontrastuje z sytuacją przedsiębiorstw, które odczuły go o wiele mocniej. Jedną z bardziej dotkliwych konsekwencji kryzysu jest też wzrost bezrobocia. Nie przybrał on aż takiej skali jak w innych krajach, lecz jest wyraźnie dostrzegalny. Skala zwolnień jest również bardzo widoczna w samym systemie bankowym, który po okresie boomu i rozwijania sieci zmuszony jest do oszczędności. Jeśli pojedyncze, wcale nie największe banki, zwalniają po 800 osób, to widać, jak przeszacowały wcześniej perspektywy swojego biznesu.

Kryzys z perspektywy klienta

Jako klient banku dostrzegam konsekwencje kryzysu w postaci zwiększonych kosztów kredytu, przede wszystkim w postaci wzrostu marży oraz innych dodatkowych opłat.

Mam świadomość, że to wynik zwiększonego ryzyka, związanego z działalnością bankową. Jednak odnoszę wrażenie, że płacę za ryzyko, na które banki z własnej woli i świadomie narażały się w okresie kredytowego boomu. Z jednej strony udzielając kredytów zbyt lekką ręką, a z drugiej – tocząc wojnę odsetkową o depozyty i nie zwracając większej uwagi na efektywność tej ekspansji.

Emil Szweda, Open Finance S.A., Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Szczęśliwie w Polsce nie doszło do najbardziej spektakularnych następstw kryzysu finansowego, za jaki można byłoby uznać bankructwo lub rzeczywistą groźbę bankructwa któregoś z banków. Niemniej pewne skutki kryzysu były aż nadto odczuwalne. Znaczącym jego następstwem była zmiana ustawy o bankowym funduszu gwarancyjnym i podniesienie gwarancji depozytów do równowartości 50 tys. Euro. Również zwiększenie odpowiedzialności Narodowego Banku Polskiego za stabilność systemu finansowego należy uznać za fundamentalną zmianę. Mam tu na myśli zarówno silne, zdecydowane cięcia stóp procentowych, jak również ułatwienia w dostępie do płynności dla banków (m.in. w transakcjach repo).

Zmiany na rynku bankowym

Większości klientów banków kryzys finansowy kojarzy się z zupełnie innymi jego objawami. Jednym z nich było nagłe odcięcie szeregu grup klientów banków od kredytów. W pierwszym rzędzie dotyczyło to małych i średnich przedsiębiorstw, którzy zostali pozbawieni możliwości ubiegania się o kredyty hipoteczne.

Wiele banków wycofało się z udzielania kredytów w walutach obcych (co akurat uważam za pożądaną zmianę), na całej linii produktów bankowych wzrosły ceny (marże) kredytów.

Drugim aspektem kryzysu była rozpaczliwa walka banków o utrzymanie bieżącej płynności, co doprowadziło do wzrostu oprocentowania depozytów i lokat bankowych (mimo jednoczesnego spadku stop procentowych!).

Wnioski

Dziś – mniej więcej rok po tamtych wydarzeniach – sytuacja powoli się stabilizuje. Po wojnie depozytowej zostały nam już tylko wspomnienia, natomiast dostęp do kredytów systematycznie się poprawia, powoli spadają też ich ceny. Dlatego wielu postronnych obserwatorów może mieć wrażenie, że kryzys miał wymiar wyłącznie medialny. Tak jednak nie było.

Można śmiało stwierdzić, że dzięki odpowiedzialnej postawie rządu, instytucji nadzoru, NBP, jak i samych klientów banków, którzy zachowali sporo rozsądku wcześniej nie zaciągając nadmiernych obciążeń kredytowych, a później nie poddając się panice i nie wypłacając środków z banków, Polska znalazła się tylko na obrzeżach kryzysu, nie poznając głębi jego gorzkiego smaku.

Ryzyko jego pogłębienia było wystarczająco wysokie, by wyciągnąć z niego właściwe wnioski. Najważniejszym z nich jest prowadzenie odpowiedzialnej i konserwatywnej polityki kredytowej przez banki, co -  przy sporym udziale Komisji Nadzoru Finansowego – rzeczywiście ma miejsce.

Sylwester Kowalski, Credit House Polska, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Przymierzając się do podsumowania tego okresu, da się zauważyć kilka najbardziej charakterystycznych symptomów tego wydarzenia. Patrząc na polską gospodarkę i banki należy zwrócić uwagę zwłaszcza na jedno podstawowe następstwo – zmianę w nastawieniu, jak również samych instytucji finansowych do kredytów, swobody ich udzielania. Spadek w analizowanym okresie  sprawił, że banki wywróciły do góry nogami swoje oferty kredytowe. Klienci natomiast zaczęli chaotycznie i równie nerwowo wycofywać środki z banków.

Zdarzały się sytuacje, kiedy banki dotychczas finansujące nawet do 110-120 procent wartości nieruchomości po tąpnięciu z dnia na dzień wycofały się z takich ofert. Z kolei klienci słysząc doniesienia medialne i widząc zewsząd pojawiające się słowa „kryzys” i „bankructwo” wypłacali środki z lokat a zwłaszcza funduszy inwestycyjnych.

Problemem stało się również uzyskanie zdolności kredytowej wymaganej przez bank. Nie wystarczało już dwóch wnioskodawców osiągających całkiem przyzwoity dochód i wkład własny rzędu 20 procent wartości nieruchomości. Niejednokrotnie klienci musieli legitymować się poręczycielami lub dodatkowymi współkredytobiorcami, Oczywistym jest, że w okresie zawirowań i niepokoju należy baczniej przyglądać się zmieniającej sytuacji i na nią stosownie reagować. Biorąc pod uwagę kondycję i polskiej gospodarki i portfeli kredytowych polskich banków można stwierdzić, iż banki zbyt nerwowo zareagowały na napływające informacje i nadmiernie przykręcały kurek z kredytami.

Najgorsze za nami

Obecnie od przynajmniej dwóch lub trzech miesięcy możemy zaobserwować wyraźne ożywienie na rynku. W porównaniu z ostatnim kwartałem ubiegłego roku zwiększa się ilość składanych w bankach wniosków kredytowych. Widać także liberalizację polityki kredytowej i złagodzenie kryteriów ich przyznawania. Nie wiadomo, co prawda czy ta tendencja się utrzyma, ale zakładając rosnący entuzjazm do zakupów wśród konsumentów i powolne aczkolwiek systematyczne otwieranie się banków na klienta można dojść do wniosku, że najgorsze już za nami. Pozostaje nam mieć nadzieję, że sytuacja ta nie zmieni się.

Chyba tylko jeden element nie wróci do stanu z okresu prosperity, a mianowicie dostępność i popularność kredytów w obcych walutach. O ile euro, w perspektywie jego wprowadzenia w niedługim czasie, jako waluty obowiązującej w naszym kraju, będzie zyskiwało na popularności, o tyle możemy już chyba zapomnieć o wszechobecnym franku i możliwości otrzymania korzystnego kredytu w tej walucie.

Bogusław Półtorak, Główny Ekonomista Bankier.pl SA, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Następstwa kryzysu

Po roku od apogeum kryzysu widać już pewne symptomy poprawy w gospodarce, ale też i niekorzystne zjawiska. Obecnie w Polsce zarządy banków głowią się nad tym, jak wytłumaczyć akcjonariuszom dwukrotnie niższe zyski w stosunku do roku ubiegłego niż nad poprawą oferty dla klientów. Walczą o większe przychody z prowizji i opłat, drenując kieszenie klientów poprzez nowe cenniki usług. Kontrolują również mocno koszty działalności, co przejawia się w licznych programach naprawczych i restrukturyzacjach. Nie dane im bowiem są, tak jak w Stanach Zjednoczonych, możliwości poprawy wyników finansowych zabiegami księgowymi. Relatywna poprawa koniunktury i odwołanie kryzysu po rocznicy upadku banku Lehman Brothers pozwoliło amerykańskim bankom znów sięgnąć do kieszeni klientów i podatników. Premie dla bankowców z Wall Street w tym roku sięgną rekordowych 140 mld USD. Przykładowo Goldman Sachs już szykuje ponad 20 mld USD na wypłaty premii.

Sytuację w amerykańskim sektorze bankowym można podsumować krótko: to co nas nie zabiło, to nas wzmocniło. Okazało się, że na mniej konkurencyjnym rynku ci najwięksi – o ile przetrwali – mogą zarabiać jeszcze więcej. Kłopot w tym, że znaczna część tych wyników jest podkoloryzowana wirtualną księgowością w zakresie wyceny wątpliwej jakości aktywów.

Rynek bankowy

Warto zdać sobie sprawę z tego, że przeważająca większość banków działających w Polsce nadal podlega polskiemu nadzorowi finansowemu i ma polską licencję. Komisja Nadzoru Finansowego ma dość rygorystyczne narzędzia kontrolowania banków. Jednak cały czas na polskim rynku kapitałowo dominują zagraniczne grupy finansowe. Można zastanawiać się więc nad przenoszeniem praktyk ich zagranicznych właścicieli na polski rynek. Niewątpliwie walka o wyniki finansowe trwa w najlepsze i w ostatniej fazie roku weszła w fazę rozstrzygającą.

Analizując aktualne wyniki sektora bankowego widać wyraźną tendencję do gorszych wyników w stosunku do roku 2008 r. Co ciekawe o połowę niższym zyskom towarzyszy wzrost przychodów o 28 proc. Dużo wyższa jest jednak dynamika kosztów, które pompowane są coraz wyższymi kosztami depozytów i aż niemal czterokrotnym wzrostem rezerw. Właśnie rosnąca wartość rezerw i wysokie koszty działalności bankowej stawiają pod znakiem zapytania plany ekspansji rynkowej wielu banków. Dla klientów może oznaczać to mniejszą konkurencję wśród banków i mniej dostępną ofertę.

Dziś niektóre banki płacą za zbyt agresywne wejście w rynek kredytowy w latach 2005-2007. Pierwszą namacalną konsekwencją są prowadzone postępowania naprawcze. Nadzór finansowy zdecydował, że są one konieczne w aż 9 bankach komercyjnych i w 9 spółdzielczych.

Banki szukają kapitału i  jednocześnie zmagają się z restrukturyzacją kosztów, co nie pozostanie bez wpływu na ich relacje z kredytobiorcami, czy deponentami. Sam program naprawczy oczywiście nie przesądza, że bank zagrożony jest bankructwem. Z punktu widzenia klientów grozi gorszą jakością obsługi, mniejszą liczbą pracowników obsługujących klienta, a w konsekwencji uboższą i mniej atrakcyjną paletą usług bankowych. Kryzys to jednak też szansa dla najbardziej innowacyjnych i patrzących strategicznie banków. Ten promyk nadziei przyświeca wyborom klientów, którzy powinni dokładniej przyglądać się przedstawianym im ofertom.

Źródło: Związek Firm Doradztwa Finansowego

Rok w kryzysie – podsumowanie

Od momentu kiedy apogeum recesji objęło gospodarkę naszego kraju minął ponad rok. Niewątpliwie kryzys wpłynął znacząco na nasz kraj, ale czy spowodował takie spustoszenie, jak głosiły prognozy? Analitycy Związku Firm Doradztwa Finansowego zgadzają się, co to tego, że panika i reakcje związane ze spowolnieniem gospodarczym były przesadzone.

Paweł Satalecki, Analityk Finamo S.A., Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

(Związek Firm Doradztwa Finansowego)

Użycie słowa kryzys w odniesieniu do sytuacji w Polsce wydaje się nieco nieadekwatne. Wydaje się, że powinniśmy rozważać kwestię spowolnienia – wszakże nasza gospodarka cały czas rozwijała się, nie kurczyła i według wszystkich prognoz będzie rozwijać się nadal.

Podsumowując ostatni rok trzeba wspomnieć o dwóch kluczowych jego następstwach: wzroście bezrobocia i ograniczeniu akcji kredytowej przez banki. Mniejsza liczba udzielanych kredytów to główna bolączka systemu finansowego w ubiegłych 12 miesiącach spowodowana światowym kryzysem. Gdy dzieje się gorzej w gospodarce i u kredytobiorców – banki muszą zakręcać kurek z pieniędzmi, aby uniknąć nadmiernego ryzyka.

Zmiany na rynku bankowym

W czasie spowolnienia gospodarczego słowem odmienianym przez wszystkie przypadki na rynku bankowym było „ryzyko”. To właśnie ryzyko niewypłacalności klientów zmieniło oferty instytucji finansowych, wymagania i samo podejście do klienta.

Za najważniejszą zmianę można uznać zakończenie udzielania kredytów na ponad 100 proc. wartości nieruchomości z minimalnym wkładem własnym. Ta zmiana wyraźnie zatrzymała okres prosperity na rynku nieruchomości, a co za tym idzie, powiązanych z nim branż.

Obecnie zdolność kredytowa klienta jest o wiele bardziej dokładnie weryfikowana, w ocenie przyjmuje się ostrzejsze kryteria – Kowalski nie może więc już „przeżyć” miesiąca za 400 złotych, jak wynikało z niektórych badań zdolności kredytowej przed kryzysem. Z punktu widzenia klienta spowolnienie gospodarcze w Polsce mogło być szokiem – w bardzo krótkim czasie z ogromnej podaży kredytów, walki o klienta coraz bardziej wyśrubowanymi warunkami banki przeszły do sytuacji zupełnie odwrotnej.

Pewnym zaskoczeniem mógł być rządowy program Rodzina na swoim, który istniał oczywiście już wcześniej, ale to dzięki spadającym cenom mieszkań w okresie największych kłopotów zyskał tak bardzo na popularności i de facto stał się podporą całego rynku nieruchomości w Polsce w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Kluczowe wydarzenia na rynku finansowym

Kryzys na świecie sprawił, że miniony rok obfitował w istotne wydarzenia także na naszym rynku finansowym. Najważniejszym procesem było najpierw załamanie się rynku kredytów hipotecznych, a potem jego normalizowanie się, aż do stanu dzisiejszego.

Frank przestał być ulubioną walutą naszych kredytobiorców – Polacy wolą złotego i euro. W tym kontekście ważnym wydarzeniem było wprowadzenie rekomendacji SII pozwalającej klientom banków uniknąć wysokich spreadów i walutę na spłatę kredytu kupować samemu w kantorach.

Nie można także zapomnieć o tak ważnych wydarzeniach jak zgoda pomiędzy PZU a Eureko czy ogromna dywidenda i emisja akcji PKO BP. Trochę wcześniej niż dokładnie rok temu na rynek weszły także dwa nowe banki – Allior Bank i Allianz Bank.

Ze względu na światowy kryzys i stymulowanie naszej gospodarki warto też zwrócić uwagę na rekordowo niskie stopy procentowe w Polsce, które spadły z 6 proc. na jesieni ubiegłego roku do 3,5 proc. obecnie

Wydarzeniem były także problemy przedsiębiorców z opcjami walutowymi – okazało się, że także i ludzie teoretycznie świadomi ryzyka nie potrafili obronić się przed ogromnymi stratami i spekulacją na naszej walucie.

W kontekście całej polskiej gospodarki kryzys nie był tak dotkliwy jak go opisywały media, które zbyt pesymistycznie, podobnie jak np. amerykańscy ekonomiści, podeszły do problemu kryzysu. Okazało się, że polscy konsumenci zachowali optymizm i nie zaprzestali zakupów. Nasza gospodarka, właśnie ze względu na popyt wewnętrzny, mniejszy niż w innych krajach udział eksportu czy brak ryzykownych instrumentów w aktywach banków, jest obecnie jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek na świecie.

Z drugiej strony na przełomie roku na rynku kredytowym nastąpił prawdziwy kryzys – akcje kredytowa praktycznie zamarła, cena pieniądza na rynku międzybankowy wzrosła do wyjątkowo wysokich poziomów. Na szczęście ten trudny okres jest już za nami i banki coraz chętniej, choć jeszcze nie na wielką skalę, pożyczają pieniądze.

Wnioski

Na wyciąganie wniosków płynących z kryzysu na świecie i tego, co działo się w Polsce, jest jeszcze za wcześnie. Dziś banki postępują bardzo zachowawczo i w większości dokładnie prześwietlają swoich klientów, zwiększają swoje kapitały (to wpływ przede wszystkim zaleceń KNF) oraz dbają o jakość portfela kredytowego. W przypadku przedsiębiorstw działania te wydają się nawet zbyt zachowawcze. O tym jakie wnioski i czy w ogóle banki wyciągnęły z kryzysowej sytuacji przekonamy się prawdopodobnie wtedy, gdy rynek zapomni o kryzysie i słowem najczęściej powtarzanym nie będzie „ryzyko”, lecz „zysk”. Rynki finansowe z reguły mają bowiem krótką pamięć.

Roman Przasnyski, Główny Analityk Gold Finance, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Kryzys dotknął nas rykoszetem, a więc trochę pośrednio, wchodząc bocznymi drzwiami. Jeśli chodzi o system bankowy, powyższe stwierdzenia są jak najbardziej uzasadnione.

Żaden działający w Polsce bank ani przez moment nie był zagrożony, nie wymagał dokapitalizowania. Zła sytuacja zagranicznych banków, będących głównymi udziałowcami rodzimych banków, nie przełożyła się na naszą sytuację niemal wcale.

Udział złych kredytów rośnie bardzo powoli, a skala tego zjawiska daleka jest od tego, co widzieliśmy na początku okresu transformacji polskiej gospodarki. Skala tegorocznego zamieszania z toksycznymi opcjami nie dorównuje w żaden sposób problemom sprzed 15-16 lat. Bilanse naszych banków wolne są nie tylko od złych kredytów, w skali zagrażającej ich stabilności, ale także od toksycznych papierów zagranicznych banków. Jeśli jakieś „trefne” pozycje się pojawiły, to w żadnym razie nie były w stanie zachwiać bilansem naszych banków.

Mimo to, najbardziej dokuczliwym następstwem kryzysu było poważne ograniczenie kredytowania przede wszystkim firm, a w nieco mniejszej skali klientów indywidualnych. Wiązało się to nie tyle z rzeczywistymi problemami naszych banków, co z brakiem zaufania w globalnym systemie finansowym. Szło za tym ograniczenie dostępu do pieniądza i praktyczne zablokowanie transakcji międzybankowych, spowodowane ucieczką banków od jakiegokolwiek ryzyka. Pieniądza w naszym systemie nie brakuje, lecz jest on kierowany w większości do najbardziej bezpiecznych transakcji NBP, a nie do kredytowania przedsiębiorstw.

Zmiany na rynku bankowym

Banki bardzo zaostrzyły kryteria udzielania kredytów zarówno dla przedsiębiorstw, jak i klientów indywidualnych. Częściowo wynikało to z inicjatywy samych banków, częściowo z rekomendacji wydawanych przez Komisję Nadzoru Finansowego. KNF dyscyplinował banki w wielu kwestiach. Przestrzegał między innymi przed ryzykiem kursowym, związanym z kredytami walutowymi i nadmierną ekspozycją banków na to zagrożenie, a także przed zbyt liberalnym podejściem do ustalania zdolności kredytowej klientów.

Skutkiem tego było wyraźne zmniejszenie dynamiki akcji kredytowej w bankach. Odbija się to i będzie się odbijać między innymi na popycie wewnętrznym, również konsumpcyjnym. Skutki odczuje także rynek mieszkaniowy. Ma to także wpływ na mniejszą zdolność przedsiębiorstw do inwestycji i ekspansji. W przypadku klientów indywidualnych, po okresie udzielania lekką ręką zarówno kredytów hipotecznych, jak i gotówkowych, można mówić o powrocie do normalności.

Kluczowe wydarzenia na rynku finansowym

Najważniejszym wydarzeniem były zawirowania na rynku walutowym, związane z transakcjami opcyjnymi. Ich skutki trudno jednak jednoznacznie ocenić. Z jednej strony były one zdecydowanie negatywne dla wielu firm, które zaangażowały się w nie z własnej woli lub zostały w nie uwikłane. Dla części z nich skończyło się to potężnymi stratami, dla niektórych nawet upadłością. Z drugiej strony opcje zachwiały w poważnym stopniu zaufaniem między firmami a bankami. Jednak dynamiczne osłabienie naszej waluty pomogło gospodarce w przetrwaniu globalnego spowolnienia gospodarczego.

Słaby złoty pomagał eksporterom i eksportowi, dzięki czemu nasza gospodarka nie zanotowała spadku PKB w żadnym z ostatnich kwartałów. „Import” recesji z innych krajów miał bardzo ograniczony wymiar.

Czy kryzys był dotkliwy

Kryzys był dotkliwy szczególnie dla realnej gospodarki. Był i jest on szczególnie odczuwalny poprzez spadek produkcji, sprzedaży, wyników finansowych firm i wzrost bezrobocia. Skala tych negatywnych zjawisk jest o wiele mniejsza niż w bardziej rozwiniętych gospodarkach europejskich i światowych, ale wyraźnie dostrzegalna. Banki, szczególnie te największe, przetrwały jednak kryzys w bardzo dobrej kondycji.

To trochę kontrastuje z sytuacją przedsiębiorstw, które odczuły go o wiele mocniej. Jedną z bardziej dotkliwych konsekwencji kryzysu jest też wzrost bezrobocia. Nie przybrał on aż takiej skali jak w innych krajach, lecz jest wyraźnie dostrzegalny. Skala zwolnień jest również bardzo widoczna w samym systemie bankowym, który po okresie boomu i rozwijania sieci zmuszony jest do oszczędności. Jeśli pojedyncze, wcale nie największe banki, zwalniają po 800 osób, to widać, jak przeszacowały wcześniej perspektywy swojego biznesu.

Kryzys z perspektywy klienta

Jako klient banku dostrzegam konsekwencje kryzysu w postaci zwiększonych kosztów kredytu, przede wszystkim w postaci wzrostu marży oraz innych dodatkowych opłat.

Mam świadomość, że to wynik zwiększonego ryzyka, związanego z działalnością bankową. Jednak odnoszę wrażenie, że płacę za ryzyko, na które banki z własnej woli i świadomie narażały się w okresie kredytowego boomu. Z jednej strony udzielając kredytów zbyt lekką ręką, a z drugiej – tocząc wojnę odsetkową o depozyty i nie zwracając większej uwagi na efektywność tej ekspansji.

Emil Szweda, Open Finance S.A., Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Szczęśliwie w Polsce nie doszło do najbardziej spektakularnych następstw kryzysu finansowego, za jaki można byłoby uznać bankructwo lub rzeczywistą groźbę bankructwa któregoś z banków. Niemniej pewne skutki kryzysu były aż nadto odczuwalne. Znaczącym jego następstwem była zmiana ustawy o bankowym funduszu gwarancyjnym i podniesienie gwarancji depozytów do równowartości 50 tys. Euro. Również zwiększenie odpowiedzialności Narodowego Banku Polskiego za stabilność systemu finansowego należy uznać za fundamentalną zmianę. Mam tu na myśli zarówno silne, zdecydowane cięcia stóp procentowych, jak również ułatwienia w dostępie do płynności dla banków (m.in. w transakcjach repo).

Zmiany na rynku bankowym

Większości klientów banków kryzys finansowy kojarzy się z zupełnie innymi jego objawami. Jednym z nich było nagłe odcięcie szeregu grup klientów banków od kredytów. W pierwszym rzędzie dotyczyło to małych i średnich przedsiębiorstw, którzy zostali pozbawieni możliwości ubiegania się o kredyty hipoteczne.

Wiele banków wycofało się z udzielania kredytów w walutach obcych (co akurat uważam za pożądaną zmianę), na całej linii produktów bankowych wzrosły ceny (marże) kredytów.

Drugim aspektem kryzysu była rozpaczliwa walka banków o utrzymanie bieżącej płynności, co doprowadziło do wzrostu oprocentowania depozytów i lokat bankowych (mimo jednoczesnego spadku stop procentowych!).

Wnioski

Dziś – mniej więcej rok po tamtych wydarzeniach – sytuacja powoli się stabilizuje. Po wojnie depozytowej zostały nam już tylko wspomnienia, natomiast dostęp do kredytów systematycznie się poprawia, powoli spadają też ich ceny. Dlatego wielu postronnych obserwatorów może mieć wrażenie, że kryzys miał wymiar wyłącznie medialny. Tak jednak nie było.

Można śmiało stwierdzić, że dzięki odpowiedzialnej postawie rządu, instytucji nadzoru, NBP, jak i samych klientów banków, którzy zachowali sporo rozsądku wcześniej nie zaciągając nadmiernych obciążeń kredytowych, a później nie poddając się panice i nie wypłacając środków z banków, Polska znalazła się tylko na obrzeżach kryzysu, nie poznając głębi jego gorzkiego smaku.

Ryzyko jego pogłębienia było wystarczająco wysokie, by wyciągnąć z niego właściwe wnioski. Najważniejszym z nich jest prowadzenie odpowiedzialnej i konserwatywnej polityki kredytowej przez banki, co -  przy sporym udziale Komisji Nadzoru Finansowego – rzeczywiście ma miejsce.

Sylwester Kowalski, Credit House Polska, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Najbardziej dokuczliwe następstwa kryzysu

Przymierzając się do podsumowania tego okresu, da się zauważyć kilka najbardziej charakterystycznych symptomów tego wydarzenia. Patrząc na polską gospodarkę i banki należy zwrócić uwagę zwłaszcza na jedno podstawowe następstwo – zmianę w nastawieniu, jak również samych instytucji finansowych do kredytów, swobody ich udzielania. Spadek w analizowanym okresie  sprawił, że banki wywróciły do góry nogami swoje oferty kredytowe. Klienci natomiast zaczęli chaotycznie i równie nerwowo wycofywać środki z banków.

Zdarzały się sytuacje, kiedy banki dotychczas finansujące nawet do 110-120 procent wartości nieruchomości po tąpnięciu z dnia na dzień wycofały się z takich ofert. Z kolei klienci słysząc doniesienia medialne i widząc zewsząd pojawiające się słowa „kryzys” i „bankructwo” wypłacali środki z lokat a zwłaszcza funduszy inwestycyjnych.

Problemem stało się również uzyskanie zdolności kredytowej wymaganej przez bank. Nie wystarczało już dwóch wnioskodawców osiągających całkiem przyzwoity dochód i wkład własny rzędu 20 procent wartości nieruchomości. Niejednokrotnie klienci musieli legitymować się poręczycielami lub dodatkowymi współkredytobiorcami, Oczywistym jest, że w okresie zawirowań i niepokoju należy baczniej przyglądać się zmieniającej sytuacji i na nią stosownie reagować. Biorąc pod uwagę kondycję i polskiej gospodarki i portfeli kredytowych polskich banków można stwierdzić, iż banki zbyt nerwowo zareagowały na napływające informacje i nadmiernie przykręcały kurek z kredytami.

Najgorsze za nami

Obecnie od przynajmniej dwóch lub trzech miesięcy możemy zaobserwować wyraźne ożywienie na rynku. W porównaniu z ostatnim kwartałem ubiegłego roku zwiększa się ilość składanych w bankach wniosków kredytowych. Widać także liberalizację polityki kredytowej i złagodzenie kryteriów ich przyznawania. Nie wiadomo, co prawda czy ta tendencja się utrzyma, ale zakładając rosnący entuzjazm do zakupów wśród konsumentów i powolne aczkolwiek systematyczne otwieranie się banków na klienta można dojść do wniosku, że najgorsze już za nami. Pozostaje nam mieć nadzieję, że sytuacja ta nie zmieni się.

Chyba tylko jeden element nie wróci do stanu z okresu prosperity, a mianowicie dostępność i popularność kredytów w obcych walutach. O ile euro, w perspektywie jego wprowadzenia w niedługim czasie, jako waluty obowiązującej w naszym kraju, będzie zyskiwało na popularności, o tyle możemy już chyba zapomnieć o wszechobecnym franku i możliwości otrzymania korzystnego kredytu w tej walucie.

Bogusław Półtorak, Główny Ekonomista Bankier.pl SA, Związek Firm Doradztwa Finansowego:

Następstwa kryzysu

Po roku od apogeum kryzysu widać już pewne symptomy poprawy w gospodarce, ale też i niekorzystne zjawiska. Obecnie w Polsce zarządy banków głowią się nad tym, jak wytłumaczyć akcjonariuszom dwukrotnie niższe zyski w stosunku do roku ubiegłego niż nad poprawą oferty dla klientów. Walczą o większe przychody z prowizji i opłat, drenując kieszenie klientów poprzez nowe cenniki usług. Kontrolują również mocno koszty działalności, co przejawia się w licznych programach naprawczych i restrukturyzacjach. Nie dane im bowiem są, tak jak w Stanach Zjednoczonych, możliwości poprawy wyników finansowych zabiegami księgowymi. Relatywna poprawa koniunktury i odwołanie kryzysu po rocznicy upadku banku Lehman Brothers pozwoliło amerykańskim bankom znów sięgnąć do kieszeni klientów i podatników. Premie dla bankowców z Wall Street w tym roku sięgną rekordowych 140 mld USD. Przykładowo Goldman Sachs już szykuje ponad 20 mld USD na wypłaty premii.

Sytuację w amerykańskim sektorze bankowym można podsumować krótko: to co nas nie zabiło, to nas wzmocniło. Okazało się, że na mniej konkurencyjnym rynku ci najwięksi – o ile przetrwali – mogą zarabiać jeszcze więcej. Kłopot w tym, że znaczna część tych wyników jest podkoloryzowana wirtualną księgowością w zakresie wyceny wątpliwej jakości aktywów.

Rynek bankowy

Warto zdać sobie sprawę z tego, że przeważająca większość banków działających w Polsce nadal podlega polskiemu nadzorowi finansowemu i ma polską licencję. Komisja Nadzoru Finansowego ma dość rygorystyczne narzędzia kontrolowania banków. Jednak cały czas na polskim rynku kapitałowo dominują zagraniczne grupy finansowe. Można zastanawiać się więc nad przenoszeniem praktyk ich zagranicznych właścicieli na polski rynek. Niewątpliwie walka o wyniki finansowe trwa w najlepsze i w ostatniej fazie roku weszła w fazę rozstrzygającą.

Analizując aktualne wyniki sektora bankowego widać wyraźną tendencję do gorszych wyników w stosunku do roku 2008 r. Co ciekawe o połowę niższym zyskom towarzyszy wzrost przychodów o 28 proc. Dużo wyższa jest jednak dynamika kosztów, które pompowane są coraz wyższymi kosztami depozytów i aż niemal czterokrotnym wzrostem rezerw. Właśnie rosnąca wartość rezerw i wysokie koszty działalności bankowej stawiają pod znakiem zapytania plany ekspansji rynkowej wielu banków. Dla klientów może oznaczać to mniejszą konkurencję wśród banków i mniej dostępną ofertę.

Dziś niektóre banki płacą za zbyt agresywne wejście w rynek kredytowy w latach 2005-2007. Pierwszą namacalną konsekwencją są prowadzone postępowania naprawcze. Nadzór finansowy zdecydował, że są one konieczne w aż 9 bankach komercyjnych i w 9 spółdzielczych.

Banki szukają kapitału i  jednocześnie zmagają się z restrukturyzacją kosztów, co nie pozostanie bez wpływu na ich relacje z kredytobiorcami, czy deponentami. Sam program naprawczy oczywiście nie przesądza, że bank zagrożony jest bankructwem. Z punktu widzenia klientów grozi gorszą jakością obsługi, mniejszą liczbą pracowników obsługujących klienta, a w konsekwencji uboższą i mniej atrakcyjną paletą usług bankowych. Kryzys to jednak też szansa dla najbardziej innowacyjnych i patrzących strategicznie banków. Ten promyk nadziei przyświeca wyborom klientów, którzy powinni dokładniej przyglądać się przedstawianym im ofertom.

Źródło: Związek Firm Doradztwa Finansowego

Stagnacja w magazynach

Między lipcem a wrześniem na rynek trafiło niemal siedem razy mniej magazynów niż w analogicznym okresie 2008 roku.
Według danych Cushman & Wakefield III kwartał 2009 r. nie przyniósł gwałtownych zmian na rynku nieruchomości magazynowych w Polsce. Wśród deweloperów utrzymało się zachowawcze podejście do rozpoczynania inwestycji spekulacyjnych.

Na rynek weszło jedynie 57 tys. mkw nowej powierzchni magazynowej. Rok temu podaż sięgała 400 tys. mkw. - Z powodu braku nowych inwestycji, powoli kurczą się zasoby powierzchni magazynowej w budowie. Na koniec września prace budowlane trwały już tylko przy 150 tys. mkw magazynów. W analogicznym okresie roku poprzedniego, powierzchnia pozostająca w budowie wynosiła ok. 1, 25 mln mkw. - podkreślają analitycy C&W.

Jak wynika z analizy między lipcem a wrześniem nastąpiła niewielka poprawa nastrojów wśród najemców. Zawarto umowy na blisko 200 tys. mkw powierzchni. Jest to najlepszy wynik w tym roku, chociaż odnotowany popyt stanowi jedynie 64 proc. wolumenu powierzchni wynajętej w tym samym czasie roku poprzedniego. - Do rynków cieszących się największym powodzeniem należą region warszawski (53 tys. mkw wynajętej powierzchni), Polska Centralna (49 tys. mkw) oraz Górny Śląsk (33 tys. mkw) - wyliczają autorzy opracowania.

W III kwartale po raz pierwszy w tym roku nie zanotowano wzrostu wolumenu powierzchni niewynajętej. Udział wolnej powierzchni w całkowitych zasobach magazynowych wynosił we wrześniu 16,2 proc.. Oznacza to utrzymanie się współczynnika pustostanów na poziomie zbliżonym do notowanego w poprzednim kwartale, ale jednocześnie wyższym o 5,8 punktów procentowych w stosunku do III kwartału 2008 r.

Bez najemców pozostaje niemal milion metrów kwadratowych. W stosunku do całkowitych zasobów, najwięcej wolnej powierzchni jest w Szczecinie (100 proc.) oraz na Górnym Śląsku (21,1 proc.), najmniej na rynku warszawskim (15,7 proc.), w Poznaniu (9,3 proc.) oraz w Trójmieście (1,4 proc.). Duża liczba niewynajętych powierzchni sprawia, że najemcy wciąż mają możliwość negocjowania korzystnych dla siebie warunków najmu.

PROGNOZA CUSHMAN & WAKEFIELD

Tomasz Olszewski, Partner, Dyrektor działu powierzchni przemysłowych i magazynowych w Cushman & Wakefield:

Mimo poprawy wskaźników ekonomicznych, prognozy na IV kwartał 2009 r. nie napawają optymizmem. Deweloperzy będą prawdopodobnie rozpoczynać jedynie te projekty, które zabezpieczą wcześniej umowami pre-lease.

Według szacunków zostanie ukończone około 20 proc. z powierzchni będącej w budowie na koniec września. W rezultacie na rynek wejdzie jedynie ok. 30 tys. mkw nowej powierzchni magazynowej, czyli blisko o połowę mniej niż w kwartale poprzednim.
Aktywność najemców pozostanie na poziomie zbliżonym do obserwowanego w III kwartale, chociaż pod koniec roku możliwy jest niewielki wzrost wolumenu najmu. W rezultacie zarówno współczynnik pustostanów, jak i wysokość czynszów nie powinny ulec dużym zmianom. Odwrócenie obecnego trendu spodziewane jest dopiero w połowie 2010 r.


money.pl

Stagnacja w magazynach

Między lipcem a wrześniem na rynek trafiło niemal siedem razy mniej magazynów niż w analogicznym okresie 2008 roku.
Według danych Cushman & Wakefield III kwartał 2009 r. nie przyniósł gwałtownych zmian na rynku nieruchomości magazynowych w Polsce. Wśród deweloperów utrzymało się zachowawcze podejście do rozpoczynania inwestycji spekulacyjnych.

Na rynek weszło jedynie 57 tys. mkw nowej powierzchni magazynowej. Rok temu podaż sięgała 400 tys. mkw. - Z powodu braku nowych inwestycji, powoli kurczą się zasoby powierzchni magazynowej w budowie. Na koniec września prace budowlane trwały już tylko przy 150 tys. mkw magazynów. W analogicznym okresie roku poprzedniego, powierzchnia pozostająca w budowie wynosiła ok. 1, 25 mln mkw. - podkreślają analitycy C&W.

Jak wynika z analizy między lipcem a wrześniem nastąpiła niewielka poprawa nastrojów wśród najemców. Zawarto umowy na blisko 200 tys. mkw powierzchni. Jest to najlepszy wynik w tym roku, chociaż odnotowany popyt stanowi jedynie 64 proc. wolumenu powierzchni wynajętej w tym samym czasie roku poprzedniego. - Do rynków cieszących się największym powodzeniem należą region warszawski (53 tys. mkw wynajętej powierzchni), Polska Centralna (49 tys. mkw) oraz Górny Śląsk (33 tys. mkw) - wyliczają autorzy opracowania.

W III kwartale po raz pierwszy w tym roku nie zanotowano wzrostu wolumenu powierzchni niewynajętej. Udział wolnej powierzchni w całkowitych zasobach magazynowych wynosił we wrześniu 16,2 proc.. Oznacza to utrzymanie się współczynnika pustostanów na poziomie zbliżonym do notowanego w poprzednim kwartale, ale jednocześnie wyższym o 5,8 punktów procentowych w stosunku do III kwartału 2008 r.

Bez najemców pozostaje niemal milion metrów kwadratowych. W stosunku do całkowitych zasobów, najwięcej wolnej powierzchni jest w Szczecinie (100 proc.) oraz na Górnym Śląsku (21,1 proc.), najmniej na rynku warszawskim (15,7 proc.), w Poznaniu (9,3 proc.) oraz w Trójmieście (1,4 proc.). Duża liczba niewynajętych powierzchni sprawia, że najemcy wciąż mają możliwość negocjowania korzystnych dla siebie warunków najmu.

PROGNOZA CUSHMAN & WAKEFIELD

Tomasz Olszewski, Partner, Dyrektor działu powierzchni przemysłowych i magazynowych w Cushman & Wakefield:

Mimo poprawy wskaźników ekonomicznych, prognozy na IV kwartał 2009 r. nie napawają optymizmem. Deweloperzy będą prawdopodobnie rozpoczynać jedynie te projekty, które zabezpieczą wcześniej umowami pre-lease.

Według szacunków zostanie ukończone około 20 proc. z powierzchni będącej w budowie na koniec września. W rezultacie na rynek wejdzie jedynie ok. 30 tys. mkw nowej powierzchni magazynowej, czyli blisko o połowę mniej niż w kwartale poprzednim.
Aktywność najemców pozostanie na poziomie zbliżonym do obserwowanego w III kwartale, chociaż pod koniec roku możliwy jest niewielki wzrost wolumenu najmu. W rezultacie zarówno współczynnik pustostanów, jak i wysokość czynszów nie powinny ulec dużym zmianom. Odwrócenie obecnego trendu spodziewane jest dopiero w połowie 2010 r.


money.pl

Znika wrocławski gród

Wczesnośredniowieczny gród, który znajduje się na terenie Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych, zostanie niedługo rozebrany. W 2004 roku Urząd Miasta i Gmina Wrocław zainwestowali w budowę rekonstrukcji grodu warownego, a w 2005 roku dobudowano jeszcze podgrodzie. W międzyczasie uległ on w sporej części spaleniu. Już nie zobaczymy na Partynicach, jak bije się monety; szyje sakwy, paski i skórzane buty; czy jak wypala się ceramikę w piecu; nie stoczą się również walki na miecze.

Znika wrocławski gród

Wczesnośredniowieczny gród, który znajduje się na terenie Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych, zostanie niedługo rozebrany. W 2004 roku Urząd Miasta i Gmina Wrocław zainwestowali w budowę rekonstrukcji grodu warownego, a w 2005 roku dobudowano jeszcze podgrodzie. W międzyczasie uległ on w sporej części spaleniu. Już nie zobaczymy na Partynicach, jak bije się monety; szyje sakwy, paski i skórzane buty; czy jak wypala się ceramikę w piecu; nie stoczą się również walki na miecze.

Rynek mieszkaniowy – listopad 2009

W listopadzie na rynkach mieszkaniowych w Polsce można było zaobserwować dalszy ciąg procesu dochodzenia do równowagi pomiędzy oczekiwaniami nabywców a ofertą deweloperów. Nastąpiło dalsze zbliżenie się wartości średniej ceny mieszkań sprzedanych w głównych miastach Polski ze średnią ceną dostępnej oferty.
Złożył się na to zarówno niewielki spadek średniej ceny oferty w stosunku do października b.r. (o 0,8%) jak i trochę większy wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych (o 1,5%). Pierwszą zmianę tłumaczyć należy przede wszystkim rozpoczęciem sprzedaży nowych inwestycji wycenionych z uwagi na aktualne warunki rynkowe poniżej średniej ceny dotychczasowej oferty, natomiast wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych najlepiej tłumaczy proces wyprzedawania się najbardziej atrakcyjnych cenowo lokali. Przy utrzymującym się na dość wysokim i stabilnym poziomie wolumenie sprzedaży mieszkań, z każdą kolejną transakcją spada dostępność najbardziej atrakcyjnych lokali gotowych.

W pierwszej kolejności sprzedają się bowiem mieszkania, do których można wejść, obejrzeć je i  dotknąć bez ryzyka niedokończenia inwestycji przez dewelopera. Jest to racjonalny wybór klientów, którzy obecnie mają jeszcze taką możliwość. Należy jednak pamiętać, że w pierwszej połowie b.r. i pod koniec ubiegłego bardzo niewielu deweloperów decydowało się na rozpoczynanie nowych inwestycji, co oznacza, że wśród mieszkań gotowych w przyszłym roku coraz trudniej będzie znaleźć najbardziej popularne na rynku funkcjonalne mieszkania dwu- i trzypokojowe. 
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl
 
Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie w siedmiu głównych miastach ukształtowała się w listopadzie na poziomie 7 786 PLN/mkw. i była o 0,8% niższa niż w październiku. Jej spadek jest kosmetyczny i wskazuje na coraz lepsze dopasowanie oferty deweloperów do oczekiwań rynku.

Średnia cena mieszkań sprzedanych utrzymuje się od początku roku praktycznie na stałym poziomie. W listopadzie wyniosła 7 033 PLN/mkw., co oznacza wzrost o około 1,5% w stosunku do ubiegłego miesiąca. Takie wahania (miesięczne wzrosty i spadki o około 1%) świadczą o tym, że dalsze obniżki są coraz mniej realne, szczególnie, że widoczne jest coraz większe zbieganie się oferty deweloperów i oczekiwań nabywców.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl

Na poszczególnych rynkach nadal obserwujemy znaczne różnice pomiędzy średnią ceną oferty mieszkań, a średnim poziomem cen, lokali wybieranych przez nabywców. Decydują się oni bowiem przede wszystkim na lokale atrakcyjne cenowo. Największe dysproporcje w listopadzie zaobserwowano na rynku trójmiejskim i wrocławskim, gdzie sprzedawały się lokale tańsze od średniej ceny oferty odpowiednio o 15,2% i 14,5%. Należy jednak podkreślić, że w porównaniu z poprzednim miesiącem rozbieżności w oczekiwaniach deweloperów i kupujących na obu tych rynkach znacznie się zmniejszyły. Najmniejsze różnice cenowe w listopadzie zaobserwować można było w Łodzi (-7,3%), Poznaniu (-7,9% i na Śląsku (-7,4% w aglomeracji i -9,8% w samych Katowicach). W Warszawie i Krakowie sprzedawały się natomiast mieszkania średnio o około 1/10 tańsze niż poziom cen dostępnej oferty.
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl

Praktycznie na każdym z rynków (za wyjątkiem aglomeracji śląskiej) w listopadzie obserwowaliśmy wzrost (m/m) średniej ceny mieszkań sprzedanych. Co więcej, pomimo niewielkiego spadku średniej ceny oferty mieszkań w Polsce (o -0,8%) istotne zmiany dotknęły tylko Wrocławia (-4,1%) i Krakowa (-2,4%), a na pozostałych rynkach średnia cena oferty uległa kosmetycznym wahaniom. Coraz większa akceptacja nabywców dla obecnego poziomu cen oferowanych przez deweloperów lokali wyrażona wzrostem indeksu średniej ceny mieszkań sprzedanych przy stabilnej sytuacji ekonomicznej w kraju skłania do coraz bardziej optymistycznego spojrzenia na nadchodzący rok.

Po zdecydowanie najcięższym dla deweloperów okresie IV kw. 2008 – I kw. 2009 obserwujemy powrót do równowagi na poszczególnych rynkach.

Po okresie wstrzymywania się deweloperów z wprowadzaniem do sprzedaży nowych inwestycji, od wakacji obserwujemy pewne ożywienie inwestycyjne na rynku mieszkaniowym. O ile w Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie na rynek nadal trafiają pojedyncze, zwykle kameralne projekty, w Warszawie i Trójmieście deweloperzy rozpoczynają sprzedaż nowych lokali zdecydowanie częściej niż w I połowie roku. Nadal dominują inwestycje bądź ich etapy z niewielką liczbą mieszkań w ofercie, pojawiają się jednak także duże inwestycje z kilkuset mieszkaniami do nabycia. Rozpoczynanie przez deweloperów coraz liczniejszych projektów sprawia, że oferta mieszkaniowa na poszczególnych rynkach staje się coraz bardziej zróżnicowana – dostępne są zarówno mieszkania gotowe jak i te znajdujące się na etapie tzw. „dziury w ziemi”, co zwiększa możliwości wyboru klientów i uchroni rynek mieszkaniowy przed dużą luką podażową na przełomie 2010 i 2011 roku.



as

inwestycje.pl

Rynek mieszkaniowy – listopad 2009

W listopadzie na rynkach mieszkaniowych w Polsce można było zaobserwować dalszy ciąg procesu dochodzenia do równowagi pomiędzy oczekiwaniami nabywców a ofertą deweloperów. Nastąpiło dalsze zbliżenie się wartości średniej ceny mieszkań sprzedanych w głównych miastach Polski ze średnią ceną dostępnej oferty.
Złożył się na to zarówno niewielki spadek średniej ceny oferty w stosunku do października b.r. (o 0,8%) jak i trochę większy wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych (o 1,5%). Pierwszą zmianę tłumaczyć należy przede wszystkim rozpoczęciem sprzedaży nowych inwestycji wycenionych z uwagi na aktualne warunki rynkowe poniżej średniej ceny dotychczasowej oferty, natomiast wzrost średniej ceny mieszkań sprzedanych najlepiej tłumaczy proces wyprzedawania się najbardziej atrakcyjnych cenowo lokali. Przy utrzymującym się na dość wysokim i stabilnym poziomie wolumenie sprzedaży mieszkań, z każdą kolejną transakcją spada dostępność najbardziej atrakcyjnych lokali gotowych.

W pierwszej kolejności sprzedają się bowiem mieszkania, do których można wejść, obejrzeć je i  dotknąć bez ryzyka niedokończenia inwestycji przez dewelopera. Jest to racjonalny wybór klientów, którzy obecnie mają jeszcze taką możliwość. Należy jednak pamiętać, że w pierwszej połowie b.r. i pod koniec ubiegłego bardzo niewielu deweloperów decydowało się na rozpoczynanie nowych inwestycji, co oznacza, że wśród mieszkań gotowych w przyszłym roku coraz trudniej będzie znaleźć najbardziej popularne na rynku funkcjonalne mieszkania dwu- i trzypokojowe. 
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl
 
Legenda:
Cena oferty mieszkań – średnia, ofertowa cena metra kwadratowego wszystkich mieszkań w projektach deweloperskich wystawionych do sprzedaży wg stanu z 29 dnia każdego miesiąca
Cena mieszkań sprzedanych – średnia cena metra kwadratowego mieszkań sprzedanych w okresie ostatnich 3 miesięcy

Średnia cena mieszkań dostępnych w ofercie w siedmiu głównych miastach ukształtowała się w listopadzie na poziomie 7 786 PLN/mkw. i była o 0,8% niższa niż w październiku. Jej spadek jest kosmetyczny i wskazuje na coraz lepsze dopasowanie oferty deweloperów do oczekiwań rynku.

Średnia cena mieszkań sprzedanych utrzymuje się od początku roku praktycznie na stałym poziomie. W listopadzie wyniosła 7 033 PLN/mkw., co oznacza wzrost o około 1,5% w stosunku do ubiegłego miesiąca. Takie wahania (miesięczne wzrosty i spadki o około 1%) świadczą o tym, że dalsze obniżki są coraz mniej realne, szczególnie, że widoczne jest coraz większe zbieganie się oferty deweloperów i oczekiwań nabywców.

Sytuacja cenowa w poszczególnych miastach wygląda następująco:
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl

Na poszczególnych rynkach nadal obserwujemy znaczne różnice pomiędzy średnią ceną oferty mieszkań, a średnim poziomem cen, lokali wybieranych przez nabywców. Decydują się oni bowiem przede wszystkim na lokale atrakcyjne cenowo. Największe dysproporcje w listopadzie zaobserwowano na rynku trójmiejskim i wrocławskim, gdzie sprzedawały się lokale tańsze od średniej ceny oferty odpowiednio o 15,2% i 14,5%. Należy jednak podkreślić, że w porównaniu z poprzednim miesiącem rozbieżności w oczekiwaniach deweloperów i kupujących na obu tych rynkach znacznie się zmniejszyły. Najmniejsze różnice cenowe w listopadzie zaobserwować można było w Łodzi (-7,3%), Poznaniu (-7,9% i na Śląsku (-7,4% w aglomeracji i -9,8% w samych Katowicach). W Warszawie i Krakowie sprzedawały się natomiast mieszkania średnio o około 1/10 tańsze niż poziom cen dostępnej oferty.
 
 
źródło: serwis nieruchomości www.tabelaofert.pl

Praktycznie na każdym z rynków (za wyjątkiem aglomeracji śląskiej) w listopadzie obserwowaliśmy wzrost (m/m) średniej ceny mieszkań sprzedanych. Co więcej, pomimo niewielkiego spadku średniej ceny oferty mieszkań w Polsce (o -0,8%) istotne zmiany dotknęły tylko Wrocławia (-4,1%) i Krakowa (-2,4%), a na pozostałych rynkach średnia cena oferty uległa kosmetycznym wahaniom. Coraz większa akceptacja nabywców dla obecnego poziomu cen oferowanych przez deweloperów lokali wyrażona wzrostem indeksu średniej ceny mieszkań sprzedanych przy stabilnej sytuacji ekonomicznej w kraju skłania do coraz bardziej optymistycznego spojrzenia na nadchodzący rok.

Po zdecydowanie najcięższym dla deweloperów okresie IV kw. 2008 – I kw. 2009 obserwujemy powrót do równowagi na poszczególnych rynkach.

Po okresie wstrzymywania się deweloperów z wprowadzaniem do sprzedaży nowych inwestycji, od wakacji obserwujemy pewne ożywienie inwestycyjne na rynku mieszkaniowym. O ile w Poznaniu, Wrocławiu czy Krakowie na rynek nadal trafiają pojedyncze, zwykle kameralne projekty, w Warszawie i Trójmieście deweloperzy rozpoczynają sprzedaż nowych lokali zdecydowanie częściej niż w I połowie roku. Nadal dominują inwestycje bądź ich etapy z niewielką liczbą mieszkań w ofercie, pojawiają się jednak także duże inwestycje z kilkuset mieszkaniami do nabycia. Rozpoczynanie przez deweloperów coraz liczniejszych projektów sprawia, że oferta mieszkaniowa na poszczególnych rynkach staje się coraz bardziej zróżnicowana – dostępne są zarówno mieszkania gotowe jak i te znajdujące się na etapie tzw. „dziury w ziemi”, co zwiększa możliwości wyboru klientów i uchroni rynek mieszkaniowy przed dużą luką podażową na przełomie 2010 i 2011 roku.



as

inwestycje.pl

Kryzys finansowy mocno odbił się na branży hotelarskie

Kondycja finansowa europejskiej branży hotelarskiej pogorszyła się. Przychody generowane przez pojedynczy pokój hotelowy (tzw. RevPAR) w hotelach europejskich spadły o 19,2% do poziomu 58 EUR. Powodem spadku było zmniejszenie średnich stawek za pokój do kwoty 108 EUR, przy spadku obłożenia do 61,6% - to główne wnioski kwartalnego raportu Hospitality Vision przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte
Ponieważ wielu konsumentów zrezygnowało z wakacyjnych wyjazdów za granicę, a firmy mniej chętnie ponoszą koszty podróży służbowych swoich pracowników, spadła sprzedaż, a więc i zyski, hoteli, linii lotniczych i firm obsługujących ruch turystyczny. Spadek poziomu przychodów generowanych przez pokój hotelowy za pierwsze trzy kwartały roku 2009 dotyczy każdego miasta w Europie, choć nie wszystkie ucierpiały w tym samym stopniu.

W strefie euro revPAR spadł o 16,8%, ponieważ wzrost kursu euro wobec funta zniechęcił Brytyjczyków do tradycyjnych wyjazdów do Hiszpanii, Francji i Włoch. Z danych uzyskanych od STR Global wynika, że kraje poza strefą euro też nie wyszły z tego bez szwanku, a ich revPAR spadł o przeszło 20% wskutek raptownego obniżenia stawek za pokój.

Hiszpania
Z trzech najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych Europy najbardziej ucierpiała Hiszpania – osłabł ruch turystyczny z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji, stanowiących jej kluczowe rynki. Szczególnie spadła liczba podróżujących Brytyjczyków, których zniechęcił wzrost kursu euro w stosunku do funta. Ponadto Hiszpanii zaszkodziła rosnąca konkurencja ze wschodu, obejmująca Egipt, Tunezję, Turcję i Maroko. Dwa centra turystyczne Hiszpanii – Barcelona i Madryt – odczuły spadek revPAR – odpowiednio o 22,5% i 30,5%. Podstawowym czynnikiem, który zadecydował o spadku tego wskaźnika w Barcelonie, było zmniejszenie średniej stawki za pokój o 15,7% do kwoty 113 EUR. Towarzyszył temu spadek obłożenia o 8,1% do poziomu 64,4%. Do pogorszenia sytuacji w branży mogła przyczynić się również duża liczba nowo otwartych hoteli w tym mieście.

Niemcy

Choć Niemcy to jeden z pierwszych krajów, którym udało się wyjść z kryzysu już latem (jak i Francji), sytuacja w branży hotelarskiej jest nadal trudna wskutek ogólnego spadku ruchu turystycznego. Złożyły się na to spadek liczby targów, stagnacja w sektorze rekreacyjnym oraz wzrost liczby hoteli. Największy spadek wartości wskaźnika przychodów generowanych przez pokój – o 33% - odnotowano w Dusseldorfie; nieco mniejszy spadek zanotowano w Hamburgu, Berlinie, Frankfurcie i Kolonii. Niemieckie linie lotnicze, Lufthansa, opublikowały dane, z których wynika, że liczba cotygodniowych lotów spadła o 7,4% w miesiącach zimowych na skutek zmniejszenia popytu, w szczególności na terenie Europy. Jednak w miarę poprawy sytuacji gospodarczej w Niemczech, zaobserwowanej w końcowych miesiącach 2009 roku i prognozowanej na rok 2010, popyt na bilety lotnicze – zarówno wśród biznesmenów, jak i turystów – powinien osiągnąć poprzedni, wyższy poziom.

Wielka Brytania

W roku 2008 Wielka Brytania znalazła się w centrum kryzysu. W odróżnieniu od innych krajów europejskich nadal przeżywa recesję. Kryzys gospodarczy dał się tam odczuć szczególnie dotkliwie. Latem bezrobocie osiągnęło rekordowy poziom w porównaniu z danymi z ostatnich 13 lat, co w połączeniu z wzrostem kursu euro wobec funta zmusiło wielu Brytyjczyków do rezygnacji z wakacyjnych wyjazdów. Mimo to jednak hotele brytyjskie w ciągu całego roku notowały spadek obrotów. Choć revPAR w hotelach londyńskich, liczony narastająco za pierwsze trzy kwartały roku, spadł o 7,6%, ich obłożenie nadal jest najwyższe w Europie i wynosi 79,8%. Hotelarze w Szkocji również mają powód do zadowolenia, ponieważ Glasgow i Edynburg to jedyne dwa miasta europejskie, w którym odnotowano dodatni wzrost obłożenia w omawianym okresie. Edynburg odnotował drugi co do wielkości wskaźnik obłożenia w Europie na poziomie 76,8%, niższy co prawda niż w Londynie, ale wyższy niż w Paryżu.

Czechy

W strefie euro największy spadek revPAR liczony narastająco za dziewięć miesięcy odnotowała Praga. Wyniósł on 26,4% - do kwoty 1.161 CZK. W bieżącym roku w stolicy Czech otwarto kilka nowych hoteli, dających w sumie dodatkowo ponad 900 pokoi. W połączeniu z osłabnięciem ruchu turystycznego fakt ten oddziałał niekorzystnie na wyniki finansowe hoteli. W miarę jednak słabnięcia recesji i odradzania się rynków źródłowych, takich jak Niemcy, praskie hotele zaczynają wykazywać oznaki poprawy sytuacji.

Rosja
Dekada rozwoju sektora hotelarskiego w Moskwie gwałtownie dobiegła końca, kiedy kryzys gospodarczy i osłabnięcie działalności biznesowej spowodowały spadek obłożenia do 57,8%.  Średnia stawka za pokój spadła o ok. 60 USD, co spowodowało zmniejszenie revPAR o 30,5%. Moskwa jest zatem najbardziej dotkniętym kryzysem hotelarskim miastem spoza strefy euro. W Moskwie, tak jak w Pradze, otwarto w tym roku nowe placówki hotelowe. W rankingu Lodging Econometrics Moskwa jest jednym z pięciu europejskich gigantów, jeśli chodzi o projekty hotelarskie. W przyszłym roku ma nastąpić otwarcie ośmiu nowych obiektów oferujących w sumie ponad 2.000 pokoi.

Źródło: Deloitte

an

Kryzys finansowy mocno odbił się na branży hotelarskie

Kondycja finansowa europejskiej branży hotelarskiej pogorszyła się. Przychody generowane przez pojedynczy pokój hotelowy (tzw. RevPAR) w hotelach europejskich spadły o 19,2% do poziomu 58 EUR. Powodem spadku było zmniejszenie średnich stawek za pokój do kwoty 108 EUR, przy spadku obłożenia do 61,6% - to główne wnioski kwartalnego raportu Hospitality Vision przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte
Ponieważ wielu konsumentów zrezygnowało z wakacyjnych wyjazdów za granicę, a firmy mniej chętnie ponoszą koszty podróży służbowych swoich pracowników, spadła sprzedaż, a więc i zyski, hoteli, linii lotniczych i firm obsługujących ruch turystyczny. Spadek poziomu przychodów generowanych przez pokój hotelowy za pierwsze trzy kwartały roku 2009 dotyczy każdego miasta w Europie, choć nie wszystkie ucierpiały w tym samym stopniu.

W strefie euro revPAR spadł o 16,8%, ponieważ wzrost kursu euro wobec funta zniechęcił Brytyjczyków do tradycyjnych wyjazdów do Hiszpanii, Francji i Włoch. Z danych uzyskanych od STR Global wynika, że kraje poza strefą euro też nie wyszły z tego bez szwanku, a ich revPAR spadł o przeszło 20% wskutek raptownego obniżenia stawek za pokój.

Hiszpania
Z trzech najpopularniejszych miejsc wypoczynkowych Europy najbardziej ucierpiała Hiszpania – osłabł ruch turystyczny z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji, stanowiących jej kluczowe rynki. Szczególnie spadła liczba podróżujących Brytyjczyków, których zniechęcił wzrost kursu euro w stosunku do funta. Ponadto Hiszpanii zaszkodziła rosnąca konkurencja ze wschodu, obejmująca Egipt, Tunezję, Turcję i Maroko. Dwa centra turystyczne Hiszpanii – Barcelona i Madryt – odczuły spadek revPAR – odpowiednio o 22,5% i 30,5%. Podstawowym czynnikiem, który zadecydował o spadku tego wskaźnika w Barcelonie, było zmniejszenie średniej stawki za pokój o 15,7% do kwoty 113 EUR. Towarzyszył temu spadek obłożenia o 8,1% do poziomu 64,4%. Do pogorszenia sytuacji w branży mogła przyczynić się również duża liczba nowo otwartych hoteli w tym mieście.

Niemcy

Choć Niemcy to jeden z pierwszych krajów, którym udało się wyjść z kryzysu już latem (jak i Francji), sytuacja w branży hotelarskiej jest nadal trudna wskutek ogólnego spadku ruchu turystycznego. Złożyły się na to spadek liczby targów, stagnacja w sektorze rekreacyjnym oraz wzrost liczby hoteli. Największy spadek wartości wskaźnika przychodów generowanych przez pokój – o 33% - odnotowano w Dusseldorfie; nieco mniejszy spadek zanotowano w Hamburgu, Berlinie, Frankfurcie i Kolonii. Niemieckie linie lotnicze, Lufthansa, opublikowały dane, z których wynika, że liczba cotygodniowych lotów spadła o 7,4% w miesiącach zimowych na skutek zmniejszenia popytu, w szczególności na terenie Europy. Jednak w miarę poprawy sytuacji gospodarczej w Niemczech, zaobserwowanej w końcowych miesiącach 2009 roku i prognozowanej na rok 2010, popyt na bilety lotnicze – zarówno wśród biznesmenów, jak i turystów – powinien osiągnąć poprzedni, wyższy poziom.

Wielka Brytania

W roku 2008 Wielka Brytania znalazła się w centrum kryzysu. W odróżnieniu od innych krajów europejskich nadal przeżywa recesję. Kryzys gospodarczy dał się tam odczuć szczególnie dotkliwie. Latem bezrobocie osiągnęło rekordowy poziom w porównaniu z danymi z ostatnich 13 lat, co w połączeniu z wzrostem kursu euro wobec funta zmusiło wielu Brytyjczyków do rezygnacji z wakacyjnych wyjazdów. Mimo to jednak hotele brytyjskie w ciągu całego roku notowały spadek obrotów. Choć revPAR w hotelach londyńskich, liczony narastająco za pierwsze trzy kwartały roku, spadł o 7,6%, ich obłożenie nadal jest najwyższe w Europie i wynosi 79,8%. Hotelarze w Szkocji również mają powód do zadowolenia, ponieważ Glasgow i Edynburg to jedyne dwa miasta europejskie, w którym odnotowano dodatni wzrost obłożenia w omawianym okresie. Edynburg odnotował drugi co do wielkości wskaźnik obłożenia w Europie na poziomie 76,8%, niższy co prawda niż w Londynie, ale wyższy niż w Paryżu.

Czechy

W strefie euro największy spadek revPAR liczony narastająco za dziewięć miesięcy odnotowała Praga. Wyniósł on 26,4% - do kwoty 1.161 CZK. W bieżącym roku w stolicy Czech otwarto kilka nowych hoteli, dających w sumie dodatkowo ponad 900 pokoi. W połączeniu z osłabnięciem ruchu turystycznego fakt ten oddziałał niekorzystnie na wyniki finansowe hoteli. W miarę jednak słabnięcia recesji i odradzania się rynków źródłowych, takich jak Niemcy, praskie hotele zaczynają wykazywać oznaki poprawy sytuacji.

Rosja
Dekada rozwoju sektora hotelarskiego w Moskwie gwałtownie dobiegła końca, kiedy kryzys gospodarczy i osłabnięcie działalności biznesowej spowodowały spadek obłożenia do 57,8%.  Średnia stawka za pokój spadła o ok. 60 USD, co spowodowało zmniejszenie revPAR o 30,5%. Moskwa jest zatem najbardziej dotkniętym kryzysem hotelarskim miastem spoza strefy euro. W Moskwie, tak jak w Pradze, otwarto w tym roku nowe placówki hotelowe. W rankingu Lodging Econometrics Moskwa jest jednym z pięciu europejskich gigantów, jeśli chodzi o projekty hotelarskie. W przyszłym roku ma nastąpić otwarcie ośmiu nowych obiektów oferujących w sumie ponad 2.000 pokoi.

Źródło: Deloitte

an

Deweloperzy mają na czym budować

Deweloperzy mają w swoim posiadaniu grunty, które pozwolą im na wzniesienie około 21 mln mkw. powierzchni do sprzedaży lub wynajmu.

Powstać z tego może aż 16 mln mkw. mieszkań. Oznacza to wstrzymanie się z zakupami ziem na kolejne cztery, pięć lat. Większość gruntów inwestorzy przeznaczają na mieszkania, wynika z badań, które przywołuje "Puls Biznesu".

"Najwięcej gruntów inwestycyjnych znajduje się obecnie w Warszawie - można na nich zbudować blisko 900 tys. mkw. powierzchni użytkowej. Na kolejnym miejscu uplasowały się Wrocław, Śląsk i Kraków. Najmniejszymi zasobami dysponuje natomiast Łódź", informuje "PB".

"Najwięksi deweloperzy rozpoczynają budowy na gruntach kupionych w poprzednich latach i nic nie wskazuje na to, by przymierzali się do nowych zakupów. Najpierw muszą sprzedać inwestycje na gruntach kupionych wcześniej. Nie ma co liczyć również na zakupy spekulacyjne. Obecnie nie ma popytu na ziemię zarówno wśród inwestorów krajowych, jak i zagranicznych", czytamy w dzienniku.

Czynnikiem powodującym, że deweloperzy będą wstrzymywali się z zakupami nowych terenów pod inwestycje, jest osłabiona sprzedaż mieszkań i utrudniona sytuacja na rynku kredytów hipotecznych, obserwowana w ostatnich miesiącach. Analitycy spodziewają się ożywienia na rynku nieruchomości gruntowych już w przyszłym roku.

Źródło:Bankier.pl

otodom.pl

Deweloperzy mają na czym budować

Deweloperzy mają w swoim posiadaniu grunty, które pozwolą im na wzniesienie około 21 mln mkw. powierzchni do sprzedaży lub wynajmu.

Powstać z tego może aż 16 mln mkw. mieszkań. Oznacza to wstrzymanie się z zakupami ziem na kolejne cztery, pięć lat. Większość gruntów inwestorzy przeznaczają na mieszkania, wynika z badań, które przywołuje "Puls Biznesu".

"Najwięcej gruntów inwestycyjnych znajduje się obecnie w Warszawie - można na nich zbudować blisko 900 tys. mkw. powierzchni użytkowej. Na kolejnym miejscu uplasowały się Wrocław, Śląsk i Kraków. Najmniejszymi zasobami dysponuje natomiast Łódź", informuje "PB".

"Najwięksi deweloperzy rozpoczynają budowy na gruntach kupionych w poprzednich latach i nic nie wskazuje na to, by przymierzali się do nowych zakupów. Najpierw muszą sprzedać inwestycje na gruntach kupionych wcześniej. Nie ma co liczyć również na zakupy spekulacyjne. Obecnie nie ma popytu na ziemię zarówno wśród inwestorów krajowych, jak i zagranicznych", czytamy w dzienniku.

Czynnikiem powodującym, że deweloperzy będą wstrzymywali się z zakupami nowych terenów pod inwestycje, jest osłabiona sprzedaż mieszkań i utrudniona sytuacja na rynku kredytów hipotecznych, obserwowana w ostatnich miesiącach. Analitycy spodziewają się ożywienia na rynku nieruchomości gruntowych już w przyszłym roku.

Źródło:Bankier.pl

otodom.pl

Roszczenie o wstrzymanie budowy

Roszczenie o wstrzymanie budowy które wynika z posiadania i zapewnia posiadaczowi nieruchomości ochronę przed naruszeniem posiadania oraz przed szkodą, która może zagrażać jego własności.

Definicja budowy

Przez budowę należy rozumieć wzniesienie budynku lub innego urządzenia trwale z gruntem związanego. Znaczna wartość takiego budynku może usprawiedliwiać zakaz rozebrania na żądanie posiadacza gruntu, mimo że jego posiadanie zostało na skutek tego rodzaju budowy naruszone.
Pojęciu budowy nie będzie odpowiadać wzniesienie płotu lub innego urządzenia.

Kiedy można żądać wstrzymania budowy

Posiadacz nieruchomości może skorzystać z roszczenia o wstrzymanie budowy, jeżeli budowa mogłaby naruszać jego posiadanie albo groziłaby wyrządzeniem mu szkody. Pod pojęciem szkody uznajemy wszelkie możliwe pogorszenie stanu nieruchomości i jej części składowych, które mogą pomniejszyć ich wartość.



Należy pamiętać iż szkoda może być następstwem naruszenia samej nieruchomości oraz miejsca nad i pod jej powierzchnią. Przykładowo może powstać zagrożenie dla gruntu lub budynku, zagrożenie utraty oparcia, zagrożenie naruszenia kanalizacji wodnej itp.

Posiadacz może domagać się wstrzymania budowy, a gdy nie doszło jeszcze do rozpoczęcia budowy, posiadacz wystepuje z żądaniem jej nie rozpoczynania.

Termin

Dochodzenie roszczenia jest ograniczone krótkim terminem.

Posiadacz może wystąpić z roszczeniem o wstrzymanie budowy przed jej rozpoczęciem, bądź w ciągu miesiąca od jej rozpoczęcia. Po upływie tego terminu roszczenie to wygasa.

Posiadacz nieruchomości nie może skutecznie dochodzić wstrzymania budowy tylko dlatego, że sąsiad buduje zbyt blisko granicy lub zaprojektował budować tak wysoko, co spowoduje ograniczenie dopływu światła.

Żądać wstrzymania budowy można zarówno gdy sąsiad prowadzi budowę bez pozwolenia organu nadzoru budowlanego, jak również wtedy, gdy buduje za pozwoleniem na budowę.

Źrodlo: wieszjak.pl

Artykuł źródłowy: Roszczenie o wstrzymanie budowy

otodom.pl

Roszczenie o wstrzymanie budowy

Roszczenie o wstrzymanie budowy które wynika z posiadania i zapewnia posiadaczowi nieruchomości ochronę przed naruszeniem posiadania oraz przed szkodą, która może zagrażać jego własności.

Definicja budowy

Przez budowę należy rozumieć wzniesienie budynku lub innego urządzenia trwale z gruntem związanego. Znaczna wartość takiego budynku może usprawiedliwiać zakaz rozebrania na żądanie posiadacza gruntu, mimo że jego posiadanie zostało na skutek tego rodzaju budowy naruszone.
Pojęciu budowy nie będzie odpowiadać wzniesienie płotu lub innego urządzenia.

Kiedy można żądać wstrzymania budowy

Posiadacz nieruchomości może skorzystać z roszczenia o wstrzymanie budowy, jeżeli budowa mogłaby naruszać jego posiadanie albo groziłaby wyrządzeniem mu szkody. Pod pojęciem szkody uznajemy wszelkie możliwe pogorszenie stanu nieruchomości i jej części składowych, które mogą pomniejszyć ich wartość.



Należy pamiętać iż szkoda może być następstwem naruszenia samej nieruchomości oraz miejsca nad i pod jej powierzchnią. Przykładowo może powstać zagrożenie dla gruntu lub budynku, zagrożenie utraty oparcia, zagrożenie naruszenia kanalizacji wodnej itp.

Posiadacz może domagać się wstrzymania budowy, a gdy nie doszło jeszcze do rozpoczęcia budowy, posiadacz wystepuje z żądaniem jej nie rozpoczynania.

Termin

Dochodzenie roszczenia jest ograniczone krótkim terminem.

Posiadacz może wystąpić z roszczeniem o wstrzymanie budowy przed jej rozpoczęciem, bądź w ciągu miesiąca od jej rozpoczęcia. Po upływie tego terminu roszczenie to wygasa.

Posiadacz nieruchomości nie może skutecznie dochodzić wstrzymania budowy tylko dlatego, że sąsiad buduje zbyt blisko granicy lub zaprojektował budować tak wysoko, co spowoduje ograniczenie dopływu światła.

Żądać wstrzymania budowy można zarówno gdy sąsiad prowadzi budowę bez pozwolenia organu nadzoru budowlanego, jak również wtedy, gdy buduje za pozwoleniem na budowę.

Źrodlo: wieszjak.pl

Artykuł źródłowy: Roszczenie o wstrzymanie budowy

otodom.pl

Rynek magazynowy w Polsce – III i IV kwartał

Według danych Cushman & Wakefield III kwartał 2009 r. nie przyniósł gwałtownych zmian na rynku nieruchomości magazynowych w Polsce. Wśród deweloperów utrzymało się zachowawcze podejście do rozpoczynania inwestycji spekulacyjnych.
Na rynek weszło jedynie 57.000 mkw. nowej powierzchni magazynowej, wobec podaży sięgającej 400.000 mkw. w tym samym czasie roku poprzedniego. Na skutek braku nowych inwestycji, powoli kurczą się zasoby powierzchni magazynowej w budowie. Na koniec września prace budowlane trwały już tylko przy 150.000 mkw. magazynów. W analogicznym okresie roku poprzedniego powierzchnia pozostająca w budowie wynosiła ok. 1.250.000 mkw.
 
Między lipcem a wrześniem nastąpiła niewielka poprawa nastrojów wśród najemców. Zawarto umowy na blisko 200.000 mkw. powierzchni. Jest to najlepszy wynik w tym roku, chociaż odnotowany popyt stanowi jedynie 64 proc. wolumenu powierzchni wynajętej w tym samym czasie roku poprzedniego. Do rynków cieszących się największym powodzeniem należą region warszawski (53.000 mkw. wynajętej powierzchni), Polska Centralna (49.000 m kw.) oraz Górny Śląsk (33.000 mkw.).
 
Mimo rosnącego popytu, część powierzchni magazynowej dostarczonej na rynek w tym roku nie znalazła najemców. Jednak w III kwartale po raz pierwszy nie zanotowano wzrostu wolumenu powierzchni niewynajętej. Udział wolnej powierzchni w całkowitych zasobach magazynowych wynosił we wrześniu 16,2 proc. Oznacza to utrzymanie się współczynnika pustostanów na poziomie zbliżonym do notowanego w poprzednim kwartale, ale jednocześnie wyższym o 5,8 punktów procentowych w stosunku do III kwartału 2008 r. Suma powierzchni pozostającej bez najemców wynosi prawie milion mkw. W stosunku do całkowitych zasobów najwięcej wolnej powierzchni jest w Szczecinie (100 proc.) oraz na Górnym Śląsku (21,1 proc.), najmniej na rynku warszawskim (15,7 proc.), w Poznaniu (9,3 proc.) oraz w Trójmieście (1,4 proc.). W związku z wysokim wolumenem niewynajętej powierzchni, najemcy wciąż mają możliwość negocjowania korzystnych dla siebie warunków najmu.
 
Mimo poprawy wskaźników ekonomicznych, prognozy na IV kwartał 2009 r. nie napawają optymizmem. Deweloperzy będą prawdopodobnie rozpoczynać jedynie te projekty, które zabezpieczą wcześniej umowami pre-lease. Według szacunków zostanie ukończone około 20 proc. z powierzchni będącej w budowie na koniec września. W rezultacie na rynek wejdzie jedynie ok. 30.000 mkw. nowej powierzchni magazynowej, czyli blisko o połowę mniej niż w kwartale poprzednim.
 
Tomasz Olszewski, Partner, Dyrektor działu powierzchni przemysłowych i magazynowych w Cushman & Wakefield, stwierdził: Aktywność najemców pozostanie na poziomie zbliżonym do obserwowanego w III kwartale, chociaż pod koniec roku możliwy jest niewielki wzrost wolumenu najmu. W rezultacie zarówno współczynnik pustostanów, jak i wysokość czynszów nie powinny ulec dużym zmianom. Odwrócenie obecnego trendu spodziewane jest dopiero w połowie 2010 r.
 

 

Źródło: Cushman & Wakefield

Rynek magazynowy w Polsce – III i IV kwartał

Według danych Cushman & Wakefield III kwartał 2009 r. nie przyniósł gwałtownych zmian na rynku nieruchomości magazynowych w Polsce. Wśród deweloperów utrzymało się zachowawcze podejście do rozpoczynania inwestycji spekulacyjnych.
Na rynek weszło jedynie 57.000 mkw. nowej powierzchni magazynowej, wobec podaży sięgającej 400.000 mkw. w tym samym czasie roku poprzedniego. Na skutek braku nowych inwestycji, powoli kurczą się zasoby powierzchni magazynowej w budowie. Na koniec września prace budowlane trwały już tylko przy 150.000 mkw. magazynów. W analogicznym okresie roku poprzedniego powierzchnia pozostająca w budowie wynosiła ok. 1.250.000 mkw.
 
Między lipcem a wrześniem nastąpiła niewielka poprawa nastrojów wśród najemców. Zawarto umowy na blisko 200.000 mkw. powierzchni. Jest to najlepszy wynik w tym roku, chociaż odnotowany popyt stanowi jedynie 64 proc. wolumenu powierzchni wynajętej w tym samym czasie roku poprzedniego. Do rynków cieszących się największym powodzeniem należą region warszawski (53.000 mkw. wynajętej powierzchni), Polska Centralna (49.000 m kw.) oraz Górny Śląsk (33.000 mkw.).
 
Mimo rosnącego popytu, część powierzchni magazynowej dostarczonej na rynek w tym roku nie znalazła najemców. Jednak w III kwartale po raz pierwszy nie zanotowano wzrostu wolumenu powierzchni niewynajętej. Udział wolnej powierzchni w całkowitych zasobach magazynowych wynosił we wrześniu 16,2 proc. Oznacza to utrzymanie się współczynnika pustostanów na poziomie zbliżonym do notowanego w poprzednim kwartale, ale jednocześnie wyższym o 5,8 punktów procentowych w stosunku do III kwartału 2008 r. Suma powierzchni pozostającej bez najemców wynosi prawie milion mkw. W stosunku do całkowitych zasobów najwięcej wolnej powierzchni jest w Szczecinie (100 proc.) oraz na Górnym Śląsku (21,1 proc.), najmniej na rynku warszawskim (15,7 proc.), w Poznaniu (9,3 proc.) oraz w Trójmieście (1,4 proc.). W związku z wysokim wolumenem niewynajętej powierzchni, najemcy wciąż mają możliwość negocjowania korzystnych dla siebie warunków najmu.
 
Mimo poprawy wskaźników ekonomicznych, prognozy na IV kwartał 2009 r. nie napawają optymizmem. Deweloperzy będą prawdopodobnie rozpoczynać jedynie te projekty, które zabezpieczą wcześniej umowami pre-lease. Według szacunków zostanie ukończone około 20 proc. z powierzchni będącej w budowie na koniec września. W rezultacie na rynek wejdzie jedynie ok. 30.000 mkw. nowej powierzchni magazynowej, czyli blisko o połowę mniej niż w kwartale poprzednim.
 
Tomasz Olszewski, Partner, Dyrektor działu powierzchni przemysłowych i magazynowych w Cushman & Wakefield, stwierdził: Aktywność najemców pozostanie na poziomie zbliżonym do obserwowanego w III kwartale, chociaż pod koniec roku możliwy jest niewielki wzrost wolumenu najmu. W rezultacie zarówno współczynnik pustostanów, jak i wysokość czynszów nie powinny ulec dużym zmianom. Odwrócenie obecnego trendu spodziewane jest dopiero w połowie 2010 r.
 

 

Źródło: Cushman & Wakefield

Naprawa rur wbrew woli właściciela

Przedsiębiorstwa energetyczne, wodno-kanalizacyjne będą mogły wejść bez zgody właściciela na jego działkę, ale potem zapłacą odszkodowanie – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
To sedno projektu nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami. Zgodnie z nowymi propozycjami, jeżeli nie ma zgody właściciela (użytkownika, posiadacza), a dane przedsiębiorstwo musi wejść na działkę, bo np. jego urządzenia albo przewody dostarczające media wymagają konserwacji lub remontu, to może ono wystąpić z wnioskiem do starosty. Do wniosku musi dołączyć dokumenty potwierdzające tytuł prawny do urządzeń, przewodów znajdujących się na cudzym gruncie – podkreśla dziennik. Starosta może następnie w drodze decyzji administracyjnej zobowiązać właściciela, użytkownika wieczystego lub posiadacza do udostępnienia nieruchomości. Przy czym nie może być ona wydana na czas dłuższy niż sześć miesięcy.

Właścicielowi (użytkownikowi, posiadaczowi) przysługuje odszkodowanie za to, że gestor wszedł na jego działkę, oraz za ewentualne szkody – informuje „Rzeczpospolita”. Jego wysokość strony ustalą między sobą. Gdyby nie doszły do porozumienia w ciągu 30 dni od daty udostępnienia nieruchomości, ustali je starosta w drodze administracyjnej.

 

Źródło: „Rzeczpospolita” 30.11.2009

Naprawa rur wbrew woli właściciela

Przedsiębiorstwa energetyczne, wodno-kanalizacyjne będą mogły wejść bez zgody właściciela na jego działkę, ale potem zapłacą odszkodowanie – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
To sedno projektu nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami. Zgodnie z nowymi propozycjami, jeżeli nie ma zgody właściciela (użytkownika, posiadacza), a dane przedsiębiorstwo musi wejść na działkę, bo np. jego urządzenia albo przewody dostarczające media wymagają konserwacji lub remontu, to może ono wystąpić z wnioskiem do starosty. Do wniosku musi dołączyć dokumenty potwierdzające tytuł prawny do urządzeń, przewodów znajdujących się na cudzym gruncie – podkreśla dziennik. Starosta może następnie w drodze decyzji administracyjnej zobowiązać właściciela, użytkownika wieczystego lub posiadacza do udostępnienia nieruchomości. Przy czym nie może być ona wydana na czas dłuższy niż sześć miesięcy.

Właścicielowi (użytkownikowi, posiadaczowi) przysługuje odszkodowanie za to, że gestor wszedł na jego działkę, oraz za ewentualne szkody – informuje „Rzeczpospolita”. Jego wysokość strony ustalą między sobą. Gdyby nie doszły do porozumienia w ciągu 30 dni od daty udostępnienia nieruchomości, ustali je starosta w drodze administracyjnej.

 

Źródło: „Rzeczpospolita” 30.11.2009

Co z najmem okazjonalnym?

Brak możliwości przeniesienia lokatora do mieszkania wskazanego w umowie o najem okazjonalny nie powinien uprawniać komornika do eksmisji na bruk – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Dzisiaj w Senacie odbędzie się głosowanie nad przyjęciem nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów, która wprowadza możliwość wynajmowania prywatnych mieszkań na podstawie tzw. najmu okazjonalnego – przypomina gazeta. Już teraz wiadomo, że senatorowie nie zamierzają poprzestać na wprowadzeniu jedynie kosmetycznych poprawek do nowych przepisów. Senatorowie zamierzają również doprecyzować zapisy związane ze rejestrowaniem umów w urzędach skarbowych. W dotychczasowej wersji ustawy zgłoszenie umowy najmu okazjonalnego naczelnikowi urzędu jest obligatoryjne. Jednocześnie niedopełnienie tej czynności ma skutkować tym, że właściciel straci przywileje, jakie daje mu najem okazjonalny.

Zgodnie z nowymi przepisami, umowa o najem okazjonalny będzie mogła być zawarta przez właściciela mieszkania, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali – czytamy. Podstawowym ułatwieniem, które ma zachęcić do korzystania z nowych rozwiązań, ma być rezygnacja z wymogu zapewnienia eksmitowanemu lokatorowi pomieszczenia socjalnego. W razie gdyby zalegał on z czynszem lub umowa zostałaby skutecznie rozwiązana z innych powodów, najemca musiałby przenieść się do wskazanego wcześniej przez siebie mieszkania. Jeśli okazałoby się, że takiej możliwości nie ma, to komornik mógłby usunąć go z nieruchomości bez wyroku eksmisyjnego i prawa do innego lokalu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Co z najmem okazjonalnym?

Brak możliwości przeniesienia lokatora do mieszkania wskazanego w umowie o najem okazjonalny nie powinien uprawniać komornika do eksmisji na bruk – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Dzisiaj w Senacie odbędzie się głosowanie nad przyjęciem nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów, która wprowadza możliwość wynajmowania prywatnych mieszkań na podstawie tzw. najmu okazjonalnego – przypomina gazeta. Już teraz wiadomo, że senatorowie nie zamierzają poprzestać na wprowadzeniu jedynie kosmetycznych poprawek do nowych przepisów. Senatorowie zamierzają również doprecyzować zapisy związane ze rejestrowaniem umów w urzędach skarbowych. W dotychczasowej wersji ustawy zgłoszenie umowy najmu okazjonalnego naczelnikowi urzędu jest obligatoryjne. Jednocześnie niedopełnienie tej czynności ma skutkować tym, że właściciel straci przywileje, jakie daje mu najem okazjonalny.

Zgodnie z nowymi przepisami, umowa o najem okazjonalny będzie mogła być zawarta przez właściciela mieszkania, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali – czytamy. Podstawowym ułatwieniem, które ma zachęcić do korzystania z nowych rozwiązań, ma być rezygnacja z wymogu zapewnienia eksmitowanemu lokatorowi pomieszczenia socjalnego. W razie gdyby zalegał on z czynszem lub umowa zostałaby skutecznie rozwiązana z innych powodów, najemca musiałby przenieść się do wskazanego wcześniej przez siebie mieszkania. Jeśli okazałoby się, że takiej możliwości nie ma, to komornik mógłby usunąć go z nieruchomości bez wyroku eksmisyjnego i prawa do innego lokalu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Odgrywający się tynk a prawo

Spacerując ulicami miast bardzo często mamy okazję zaobserwować w jak złym stanie technicznym znajduje się wiele z użytkowanych budynków, w tym najczęściej starych i zaniedbanych kamienic. Biorąc to pod uwagę można postawić sobie wiele pytań o charakterze prawnym, mających ogromne znaczenie praktyczne.

I tak np. warto się zastanowić nad tym:

kamienica1. jakie roszczenia przysługują osobie, która podejmie ryzyko parkowania w nieodpowiednim miejscu, w sytuacji, gdy fragment tynku lub cegła z niszczejącej kamienicy spadnie na maskę jej samochodu lub spowoduje inną szkodę?

2. w jaki sposób samoistny posiadacz nieruchomości może uwolnić się od odpowiedzialności lub chociażby ją ograniczyć, tak by posiadane ,,nieruchome dobro’’ nie doprowadziło go do ruiny.

Odpowiadając na powyższe pytania należy powołać się na przepis art. 434 kodeksu cywilnego (dalej k.c.), według którego „za szkodę wyrządzoną przez zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części odpowiedzialny jest samoistny posiadacz budowli, chyba że zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części nie wynikło ani z braku utrzymania budowli w należytym stanie, ani z wady w budowie”.

Dodajmy, że jak wskazuje się w doktrynie, jest rzeczą obojętną jakim celom służą budowle – budynki (mieszkalne lub gospodarcze, fabryki, magazyny, garaże itd). W zakres tego pojęcia wchodzą także budynki, które są przeznaczone do użytku powszechnego, a nawet są jedynie urządzeniami podobnymi do budynków.

Na tej podstawie prawnej w przypadku, gdy ponieśliśmy szkodę na mieniu możemy swoje żądania przedstawić posiadaczowi samoistnemu, a w przypadku ich niezaspokojenia, wystąpić z powództwem do właściwego rzeczowo oraz miejscowo sądu. Niewątpliwie pierwsze trudności pojawią się w sytuacji, gdy nie będziemy wiedzieć kto jest posiadaczem samoistnym kamienicy, bo np. jej stan prawny jest nieuregulowany. Dzieje się tak, ponieważ nasze ewentualne powództwo nie ma szans na rozpoznanie w przypadku, gdy dokładnie nie wskażemy pozwanego. Błędy w tym zakresie mogą spowodować oddalenie pozwu i obciążenie nas kosztami postępowania.

Wobec przytoczonego brzmienia art .434 k.c. nie jest jednak najistotniejsze, kto jest właścicielem danej nieruchomości, ale jej samoistnym posiadaczem. Dla wyjaśnienia tej kwestii należy przywołać art. 336 k.c., który stanowi, że posiadaczem samoistnym rzeczy jest ten, kto nią faktycznie włada jak właściciel. Jak z tego wynika,najważniejszy jest tu określony stan faktyczny. Posiadanie samoistne zwane również właścicielskim, charakteryzuje się tym, że posiadacz włada rzeczą w takim zakresie, jak to czyni właściciel, wykorzystując taką faktyczną możliwość władania rzeczą, do jakiej właściciel jest uprawniony. Ten, kto rzeczą faktycznie włada z zamiarem władania dla siebie (cum animo rem sibi habendi) jest jej posiadaczem samoistnym. Nie będzie jednak ani znany nam zarządca nieruchomości, ani dzierżawca. Poszkodowany może oczywiście próbować dochodzić zaspokojenia roszczeń od zarządcy nieruchomości, lecz będzie mu musiał wykazać winę, co jest w procesie cywilnym znacząco trudniejsze. Łatwiej jest skierować żądania do samoistnego posiadacza.

Odpowiedzialność za oderwanie się części budowli oparta jest na koncepcji odpowiedzialności z tytułu ryzyka.

Skoro więc wykażemy, że szkoda została spowodowana przez oderwanie się fragmentu budynku, a samoistny posiadacz nie wykaże, aby wypadek nie nastąpił na skutek braku utrzymania budynku w należytym stanie, ani na skutek wady w jego budowie, nie uwolni się on odpowiedzialności. Natomiast to, czy brak utrzymania budynku w należytym stanie lub wady budynku były przez posiadacza zawinione, jest w sprawie bezprzedmiotowe, co potwierdza np. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 czerwca 1954 roku.(sygn. akt II C 503/54, publ. OSN 1955, nr III, poz. 55, Lex Polonica nr 369057).

Ryzyko samoistnego posiadacza rozciąga się jednak tylko na wady konstrukcyjne oraz na brak utrzymania budowli w należytym stanie. Podzielając tu więc stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone w wyroku z dnia 22 listopada 1985 roku (sygn. akt II CR 378/85, OSP 1986, nr 7, poz. 146, Lex Polonica nr 310271)należy uznać, że może on uwolnić się od odpowiedzialności również wtedy, gdy udowodni, że zachowanie się samego poszkodowanego było wyłączną – choć niekoniecznie zawinioną – przyczyną oderwania się części budowli.).

Znaczenie ma więc odpowiedź na pytanie, czy parkując samochód w nieodpowiednim miejscu, w jakikolwiek sposób przyczyniliśmy się np. do odpadnięcia fragmentu tynku z budynku. Można tu rozważyć sytuację, gdy parkowaliśmy w danym miejscu pomimo znaku zakazu wjazdu na teren posesji, czy też otworzyliśmy zamkniętą bramę lub szlaban zamykający dostęp do podwórka kamienicy. Generalnie należy uznać, że przyczynić się do powstania szkody można poprzez działanie lub zaniechanie, które spowoduje widoczny skutek. Zatem wjazd na teren posesji, nawet wbrew zasadom ruchu drogowego z pewnością nie jest wyłączną przyczyną szkody, bowiem nie jest przyczyną sprawczą powodującą oderwanie się części budowli. Nasz wjazd nie spowoduje np. spadnięcia z budynku cegły, czy fragmentu tynku.

Podobnie sytuacja przedstawia się w drugim przypadku. Jeżeli otwarcie bramy lub przestawienie szlabanu nie było przyczyną sprawczą wypadku nie można przypisać nam odpowiedzialności za szkodę. Tym bardziej przyczyną sprawczą nie będzie wjazd na podwórko, pomimo ostrzegawczych napisów typu ,,kamienica do rozbiórki”, ,,zakaz wjazdu teren prywatny” lub ,,prace budowlane”. Niestety z perspektywy samoistnego posiadacza wskazane działania, co do zasady nie uwolnią go od odpowiedzialności i nie uchronią przed związaną z nią konsekwencją materialną.

Dla zwolnienia się od odpowiedzialności przewidzianej w art. 434 k.c. niezbędne jest wykazanie, że ani brak utrzymania budynku w należytym stanie, ani wada w jego budowie nie pozostają w żadnym związku przyczynowym z oberwaniem się jego części. Jeżeli jednak wypadek był następstwem kumulacji dwóch przyczyn: jednej, związanej z nie utrzymaniem budynku w należytym stanie (lub z wadą w jego budowie), i drugiej, mającej charakter zewnętrzny, związany np. z działalnością osoby trzeciej lub naszą, to również w takiej sytuacji posiadacz budynku nie będzie zwolniony od odpowiedzialności. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 8 stycznia 1964 roku (sygn. akt II CR 195/63, OSNCP 1965, nr 1, poz. 6, Lex Polonica nr 315072),tylko wykazanie, że wyłączną przyczyną wypadku była okoliczność inna niż wymieniona w art. 434 k.c. zwalnia posiadacza budynku od odpowiedzialności objętej tym przepisem.

Przyjmując, że zachodzi związek przyczynowy pomiędzy oderwaniem się części budowli, a szkodą, to wyłączenie odpowiedzialności samoistnego posiadacza może nastąpić tylko ze wskazanych już dwóch przyczyn. W art. 434 k.c. przyjęto konstrukcję dowodu negatywnego, jako okoliczności egzoneracyjnej (wyłączającej odpowiedzialność) posiadacza budowli. Sens tego rozwiązania prawnego polega nie tylko na ustanowieniu odpowiedzialności z tytułu ryzyka na wyżej wymienione dwie przyczyny, lecz na przyjęciu domniemania prawnego, że te właśnie okoliczności stały się powodem zawalenia się budowli lub oderwania się jej części. Samoistny posiadacz budowli jest więc zobligowany do obalenia tego domniemania. To na nim ciąży ciężar dowodu, że przyczyną wypadku była okoliczność inna niż wymieniona w art. 434 k.c., np. działanie osoby poszkodowanej, nadzwyczaj silne wichury lub ulewy.

Właściciel (jak i zarządca obiektu budowlanego) jest obowiązany utrzymywać i użytkować obiekt zgodnie z zasadami, o których mowa w ustawie z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane (t.jedn.: Dz. U. 2006 r. Nr 156 poz. 1118). Oznacza to obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa oraz warunków użytkowych zgodnych z przeznaczeniem obiektu, a ponadto utrzymania właściwego stanu technicznego i spełnienia innych wymagań. To natomiast nierzadko będzie wiązało się z koniecznością przeprowadzenia robót budowlanych, przez które należy rozumieć montaż, rozbiórkę oraz remont obiektu budowlanego (art. 3 pkt 7 wskazanej ustawy).

Co więc w sytuacji, gdy właściciel chcąc dopełnić obowiązku utrzymania nieruchomości w należytym stanie powierzy wykonanie odpowiedniego remontu profesjonalnej firmie budowlanej, a podczas jego przeprowadzania dojdzie do wypadku i związanej z nim szkody osoby trzeciej? Z odpowiedzialności opartej na art. 434 k.c. nie zwalnia umowa zawarta pomiędzy posiadaczem samoistnym,a inną osobą. Może ona mieć jedynie znaczenie dla ewentualnego regresu przysługującego posiadaczowi samoistnemu.

Tylko wyjątkowo, w przypadku, gdy wykonawca wszystkich robót budowlanych będzie samoistnym posiadaczem budowli w chwili wypadku, aż do czasu odebrania prac przez inwestora (właściciela nieruchomości) można rozważać jego odpowiedzialność. Zgodnie bowiem z art. 652 k.c. ,,jeżeli wykonawca przejął protokolarnie od inwestora teren budowy, ponosi on aż do chwili oddania obiektu odpowiedzialność na zasadach ogólnych za szkody wynikłe na tym terenie’’. Wówczas należy generalnego wykonawcę wykonującego wszystkie prace uważać za posiadacza budowli i oprzeć jego odpowiedzialność na zasadzie ryzyka (tak A. Szpunar, Szkoda wyrządzona przez zawalenie się budowli, NP. 1965, nr 6, s. 604; E. Kulesza, Kodeks cywilny. Komentarz, Warszawa 1972, t.2, s .1431; Z. Gordon, Kodeks cywilny z komentarzem pod. red. J.Winiarza, Warszawa 1980, s. 622, uwaga 5). Z tym jednak zastrzeżeniem, że w sytuacji prowadzenia częściowych prac remontowych (np. sanitarnych, elewacyjnych, elektrycznych) ich wykonawcy nie można uważać za posiadacza samoistnego. Zaznaczyć przy tym trzeba , że Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 12 grudnia 1990 roku(sygn. akt I CR 750/90, OSNCP 1992, z.5, poz.81) odmówił generalnemu wykonawcy robót budowlanych przymiotu posiadacza samoistnego, a uznał go jedynie za ,,gospodarza na terenie budowy’’, który włada terenem zastępczo, w interesie kontrahenta umowy.

Może się również zdarzyć, że właściciel nieruchomości – inwestor staje się posiadaczem budowli w miarę postępów budowy. W takim wypadku ponosi on odpowiedzialność z art. 434 k.c., jeżeli zawalił się budynek jeszcze nie wykończony. Przysługuje mu jednak roszczenie zwrotne przeciw przedsiębiorstwu budowlanemu. W przypadku współposiadania wykonawcy i inwestora ponoszą oni solidarną odpowiedzialność.

Gdy właściciel nieruchomości powierza całość robót kilku wykonawcom (lub podwykonawcom), zachowując jednak prawo do koordynowania ich poczynań, to odpowiedzialność z art. 434 k.c. ciąży na nim, jako inwestorze. Tak samo będzie w sytuacji, gdy właściciel pozostawia wykonawcy swobodę, jednakże charakter prowadzonych prac sprawia, że przyjęcie protokolarne terenu jest zbędne lub nie nastąpiło z innej przyczyny. W tych wszystkich wypadkach przepis art. 652 k.c. nie znajdzie zastosowania, chociaż strony łączy umowa o roboty budowlane (tak A. Szpunar, Szkoda wyrządzona przez zawalenie się budowli, NP. 1965, nr 6, s. 604).

Dla większego spokoju właścicieli nieruchomości pragnę zaznaczyć, że art. 434 k.c. nie obejmuje szkód wynikłych wskutek zawalenia się mas ziemi wydobytych w czasie budowy albo strącania śniegu lub lodu z dachu domu. Odpowiedzialność może być wówczas uzasadniona jedynie na zasadach ogólnych, a więc dla uzyskania odszkodowania konieczne będzie m.in. wykazanie jego winy. Tak samo należy rozstrzygać, jeżeli śnieg lub lód odpada pod wpływem swego ciężaru albo topnienia.

Wskażmy jednak, że okoliczność, iż właściciel nieruchomości nie dysponuje dochodami z budynku przeznaczonymi na przeprowadzenie remontu kapitalnego, nie uzasadnia zwolnienia go od odpowiedzialności z tytułu ryzyka. Można tu ewentualnie rozważać zasadność obniżenia wysokości odszkodowania, tylko jednak w sytuacji, gdy samoistny posiadacz wykazał wysoki stopień staranności w dążeniu do przeprowadzenia remontu. Również powierzenie zarządu nieruchomością budynkową innemu podmiotowi – licencjonowanemu zarządcy nieruchomości – nie zwalnia posiadacza samoistnego od odpowiedzialności. Orzecznictwo wyraźnie podnosi, że podmiot odpowiedzialny na podstawie stosunków umownych za stan techniczny budynku należy do kręgu osób, za które posiadacz ponosi odpowiedzialność (tak m.in. Sąd Najwyższy w wyroku z 13 września 1988 roku, sygn. akt IV CR 231/88, OSN 1990, nr 12, poz. 155).

Reasumując zaznaczmy, że wynik każdego postępowania sądowego zależy od szczegółowo ustalonych okoliczności faktycznych, a samo postępowanie dowodowe rządzi się trudnymi do stosowania regułami. Chcąc zatem uniknąć stresu wywołanego wynikiem postępowania sądowego warto wcześniej pomyśleć o odpowiednim ubezpieczeniu, a w przypadku sądowego sporu zapewnić sobie pomoc fachowego pełnomocnika.

Źródło: Joanna Pinkowska aplikant radcowski Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów Pałucki Trusiński Hermelin
dom.pl

Odgrywający się tynk a prawo

Spacerując ulicami miast bardzo często mamy okazję zaobserwować w jak złym stanie technicznym znajduje się wiele z użytkowanych budynków, w tym najczęściej starych i zaniedbanych kamienic. Biorąc to pod uwagę można postawić sobie wiele pytań o charakterze prawnym, mających ogromne znaczenie praktyczne.

I tak np. warto się zastanowić nad tym:

kamienica1. jakie roszczenia przysługują osobie, która podejmie ryzyko parkowania w nieodpowiednim miejscu, w sytuacji, gdy fragment tynku lub cegła z niszczejącej kamienicy spadnie na maskę jej samochodu lub spowoduje inną szkodę?

2. w jaki sposób samoistny posiadacz nieruchomości może uwolnić się od odpowiedzialności lub chociażby ją ograniczyć, tak by posiadane ,,nieruchome dobro’’ nie doprowadziło go do ruiny.

Odpowiadając na powyższe pytania należy powołać się na przepis art. 434 kodeksu cywilnego (dalej k.c.), według którego „za szkodę wyrządzoną przez zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części odpowiedzialny jest samoistny posiadacz budowli, chyba że zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części nie wynikło ani z braku utrzymania budowli w należytym stanie, ani z wady w budowie”.

Dodajmy, że jak wskazuje się w doktrynie, jest rzeczą obojętną jakim celom służą budowle – budynki (mieszkalne lub gospodarcze, fabryki, magazyny, garaże itd). W zakres tego pojęcia wchodzą także budynki, które są przeznaczone do użytku powszechnego, a nawet są jedynie urządzeniami podobnymi do budynków.

Na tej podstawie prawnej w przypadku, gdy ponieśliśmy szkodę na mieniu możemy swoje żądania przedstawić posiadaczowi samoistnemu, a w przypadku ich niezaspokojenia, wystąpić z powództwem do właściwego rzeczowo oraz miejscowo sądu. Niewątpliwie pierwsze trudności pojawią się w sytuacji, gdy nie będziemy wiedzieć kto jest posiadaczem samoistnym kamienicy, bo np. jej stan prawny jest nieuregulowany. Dzieje się tak, ponieważ nasze ewentualne powództwo nie ma szans na rozpoznanie w przypadku, gdy dokładnie nie wskażemy pozwanego. Błędy w tym zakresie mogą spowodować oddalenie pozwu i obciążenie nas kosztami postępowania.

Wobec przytoczonego brzmienia art .434 k.c. nie jest jednak najistotniejsze, kto jest właścicielem danej nieruchomości, ale jej samoistnym posiadaczem. Dla wyjaśnienia tej kwestii należy przywołać art. 336 k.c., który stanowi, że posiadaczem samoistnym rzeczy jest ten, kto nią faktycznie włada jak właściciel. Jak z tego wynika,najważniejszy jest tu określony stan faktyczny. Posiadanie samoistne zwane również właścicielskim, charakteryzuje się tym, że posiadacz włada rzeczą w takim zakresie, jak to czyni właściciel, wykorzystując taką faktyczną możliwość władania rzeczą, do jakiej właściciel jest uprawniony. Ten, kto rzeczą faktycznie włada z zamiarem władania dla siebie (cum animo rem sibi habendi) jest jej posiadaczem samoistnym. Nie będzie jednak ani znany nam zarządca nieruchomości, ani dzierżawca. Poszkodowany może oczywiście próbować dochodzić zaspokojenia roszczeń od zarządcy nieruchomości, lecz będzie mu musiał wykazać winę, co jest w procesie cywilnym znacząco trudniejsze. Łatwiej jest skierować żądania do samoistnego posiadacza.

Odpowiedzialność za oderwanie się części budowli oparta jest na koncepcji odpowiedzialności z tytułu ryzyka.

Skoro więc wykażemy, że szkoda została spowodowana przez oderwanie się fragmentu budynku, a samoistny posiadacz nie wykaże, aby wypadek nie nastąpił na skutek braku utrzymania budynku w należytym stanie, ani na skutek wady w jego budowie, nie uwolni się on odpowiedzialności. Natomiast to, czy brak utrzymania budynku w należytym stanie lub wady budynku były przez posiadacza zawinione, jest w sprawie bezprzedmiotowe, co potwierdza np. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 22 czerwca 1954 roku.(sygn. akt II C 503/54, publ. OSN 1955, nr III, poz. 55, Lex Polonica nr 369057).

Ryzyko samoistnego posiadacza rozciąga się jednak tylko na wady konstrukcyjne oraz na brak utrzymania budowli w należytym stanie. Podzielając tu więc stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone w wyroku z dnia 22 listopada 1985 roku (sygn. akt II CR 378/85, OSP 1986, nr 7, poz. 146, Lex Polonica nr 310271)należy uznać, że może on uwolnić się od odpowiedzialności również wtedy, gdy udowodni, że zachowanie się samego poszkodowanego było wyłączną – choć niekoniecznie zawinioną – przyczyną oderwania się części budowli.).

Znaczenie ma więc odpowiedź na pytanie, czy parkując samochód w nieodpowiednim miejscu, w jakikolwiek sposób przyczyniliśmy się np. do odpadnięcia fragmentu tynku z budynku. Można tu rozważyć sytuację, gdy parkowaliśmy w danym miejscu pomimo znaku zakazu wjazdu na teren posesji, czy też otworzyliśmy zamkniętą bramę lub szlaban zamykający dostęp do podwórka kamienicy. Generalnie należy uznać, że przyczynić się do powstania szkody można poprzez działanie lub zaniechanie, które spowoduje widoczny skutek. Zatem wjazd na teren posesji, nawet wbrew zasadom ruchu drogowego z pewnością nie jest wyłączną przyczyną szkody, bowiem nie jest przyczyną sprawczą powodującą oderwanie się części budowli. Nasz wjazd nie spowoduje np. spadnięcia z budynku cegły, czy fragmentu tynku.

Podobnie sytuacja przedstawia się w drugim przypadku. Jeżeli otwarcie bramy lub przestawienie szlabanu nie było przyczyną sprawczą wypadku nie można przypisać nam odpowiedzialności za szkodę. Tym bardziej przyczyną sprawczą nie będzie wjazd na podwórko, pomimo ostrzegawczych napisów typu ,,kamienica do rozbiórki”, ,,zakaz wjazdu teren prywatny” lub ,,prace budowlane”. Niestety z perspektywy samoistnego posiadacza wskazane działania, co do zasady nie uwolnią go od odpowiedzialności i nie uchronią przed związaną z nią konsekwencją materialną.

Dla zwolnienia się od odpowiedzialności przewidzianej w art. 434 k.c. niezbędne jest wykazanie, że ani brak utrzymania budynku w należytym stanie, ani wada w jego budowie nie pozostają w żadnym związku przyczynowym z oberwaniem się jego części. Jeżeli jednak wypadek był następstwem kumulacji dwóch przyczyn: jednej, związanej z nie utrzymaniem budynku w należytym stanie (lub z wadą w jego budowie), i drugiej, mającej charakter zewnętrzny, związany np. z działalnością osoby trzeciej lub naszą, to również w takiej sytuacji posiadacz budynku nie będzie zwolniony od odpowiedzialności. Zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 8 stycznia 1964 roku (sygn. akt II CR 195/63, OSNCP 1965, nr 1, poz. 6, Lex Polonica nr 315072),tylko wykazanie, że wyłączną przyczyną wypadku była okoliczność inna niż wymieniona w art. 434 k.c. zwalnia posiadacza budynku od odpowiedzialności objętej tym przepisem.

Przyjmując, że zachodzi związek przyczynowy pomiędzy oderwaniem się części budowli, a szkodą, to wyłączenie odpowiedzialności samoistnego posiadacza może nastąpić tylko ze wskazanych już dwóch przyczyn. W art. 434 k.c. przyjęto konstrukcję dowodu negatywnego, jako okoliczności egzoneracyjnej (wyłączającej odpowiedzialność) posiadacza budowli. Sens tego rozwiązania prawnego polega nie tylko na ustanowieniu odpowiedzialności z tytułu ryzyka na wyżej wymienione dwie przyczyny, lecz na przyjęciu domniemania prawnego, że te właśnie okoliczności stały się powodem zawalenia się budowli lub oderwania się jej części. Samoistny posiadacz budowli jest więc zobligowany do obalenia tego domniemania. To na nim ciąży ciężar dowodu, że przyczyną wypadku była okoliczność inna niż wymieniona w art. 434 k.c., np. działanie osoby poszkodowanej, nadzwyczaj silne wichury lub ulewy.

Właściciel (jak i zarządca obiektu budowlanego) jest obowiązany utrzymywać i użytkować obiekt zgodnie z zasadami, o których mowa w ustawie z dnia 7 lipca 1994 r. Prawo budowlane (t.jedn.: Dz. U. 2006 r. Nr 156 poz. 1118). Oznacza to obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa oraz warunków użytkowych zgodnych z przeznaczeniem obiektu, a ponadto utrzymania właściwego stanu technicznego i spełnienia innych wymagań. To natomiast nierzadko będzie wiązało się z koniecznością przeprowadzenia robót budowlanych, przez które należy rozumieć montaż, rozbiórkę oraz remont obiektu budowlanego (art. 3 pkt 7 wskazanej ustawy).

Co więc w sytuacji, gdy właściciel chcąc dopełnić obowiązku utrzymania nieruchomości w należytym stanie powierzy wykonanie odpowiedniego remontu profesjonalnej firmie budowlanej, a podczas jego przeprowadzania dojdzie do wypadku i związanej z nim szkody osoby trzeciej? Z odpowiedzialności opartej na art. 434 k.c. nie zwalnia umowa zawarta pomiędzy posiadaczem samoistnym,a inną osobą. Może ona mieć jedynie znaczenie dla ewentualnego regresu przysługującego posiadaczowi samoistnemu.

Tylko wyjątkowo, w przypadku, gdy wykonawca wszystkich robót budowlanych będzie samoistnym posiadaczem budowli w chwili wypadku, aż do czasu odebrania prac przez inwestora (właściciela nieruchomości) można rozważać jego odpowiedzialność. Zgodnie bowiem z art. 652 k.c. ,,jeżeli wykonawca przejął protokolarnie od inwestora teren budowy, ponosi on aż do chwili oddania obiektu odpowiedzialność na zasadach ogólnych za szkody wynikłe na tym terenie’’. Wówczas należy generalnego wykonawcę wykonującego wszystkie prace uważać za posiadacza budowli i oprzeć jego odpowiedzialność na zasadzie ryzyka (tak A. Szpunar, Szkoda wyrządzona przez zawalenie się budowli, NP. 1965, nr 6, s. 604; E. Kulesza, Kodeks cywilny. Komentarz, Warszawa 1972, t.2, s .1431; Z. Gordon, Kodeks cywilny z komentarzem pod. red. J.Winiarza, Warszawa 1980, s. 622, uwaga 5). Z tym jednak zastrzeżeniem, że w sytuacji prowadzenia częściowych prac remontowych (np. sanitarnych, elewacyjnych, elektrycznych) ich wykonawcy nie można uważać za posiadacza samoistnego. Zaznaczyć przy tym trzeba , że Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 12 grudnia 1990 roku(sygn. akt I CR 750/90, OSNCP 1992, z.5, poz.81) odmówił generalnemu wykonawcy robót budowlanych przymiotu posiadacza samoistnego, a uznał go jedynie za ,,gospodarza na terenie budowy’’, który włada terenem zastępczo, w interesie kontrahenta umowy.

Może się również zdarzyć, że właściciel nieruchomości – inwestor staje się posiadaczem budowli w miarę postępów budowy. W takim wypadku ponosi on odpowiedzialność z art. 434 k.c., jeżeli zawalił się budynek jeszcze nie wykończony. Przysługuje mu jednak roszczenie zwrotne przeciw przedsiębiorstwu budowlanemu. W przypadku współposiadania wykonawcy i inwestora ponoszą oni solidarną odpowiedzialność.

Gdy właściciel nieruchomości powierza całość robót kilku wykonawcom (lub podwykonawcom), zachowując jednak prawo do koordynowania ich poczynań, to odpowiedzialność z art. 434 k.c. ciąży na nim, jako inwestorze. Tak samo będzie w sytuacji, gdy właściciel pozostawia wykonawcy swobodę, jednakże charakter prowadzonych prac sprawia, że przyjęcie protokolarne terenu jest zbędne lub nie nastąpiło z innej przyczyny. W tych wszystkich wypadkach przepis art. 652 k.c. nie znajdzie zastosowania, chociaż strony łączy umowa o roboty budowlane (tak A. Szpunar, Szkoda wyrządzona przez zawalenie się budowli, NP. 1965, nr 6, s. 604).

Dla większego spokoju właścicieli nieruchomości pragnę zaznaczyć, że art. 434 k.c. nie obejmuje szkód wynikłych wskutek zawalenia się mas ziemi wydobytych w czasie budowy albo strącania śniegu lub lodu z dachu domu. Odpowiedzialność może być wówczas uzasadniona jedynie na zasadach ogólnych, a więc dla uzyskania odszkodowania konieczne będzie m.in. wykazanie jego winy. Tak samo należy rozstrzygać, jeżeli śnieg lub lód odpada pod wpływem swego ciężaru albo topnienia.

Wskażmy jednak, że okoliczność, iż właściciel nieruchomości nie dysponuje dochodami z budynku przeznaczonymi na przeprowadzenie remontu kapitalnego, nie uzasadnia zwolnienia go od odpowiedzialności z tytułu ryzyka. Można tu ewentualnie rozważać zasadność obniżenia wysokości odszkodowania, tylko jednak w sytuacji, gdy samoistny posiadacz wykazał wysoki stopień staranności w dążeniu do przeprowadzenia remontu. Również powierzenie zarządu nieruchomością budynkową innemu podmiotowi – licencjonowanemu zarządcy nieruchomości – nie zwalnia posiadacza samoistnego od odpowiedzialności. Orzecznictwo wyraźnie podnosi, że podmiot odpowiedzialny na podstawie stosunków umownych za stan techniczny budynku należy do kręgu osób, za które posiadacz ponosi odpowiedzialność (tak m.in. Sąd Najwyższy w wyroku z 13 września 1988 roku, sygn. akt IV CR 231/88, OSN 1990, nr 12, poz. 155).

Reasumując zaznaczmy, że wynik każdego postępowania sądowego zależy od szczegółowo ustalonych okoliczności faktycznych, a samo postępowanie dowodowe rządzi się trudnymi do stosowania regułami. Chcąc zatem uniknąć stresu wywołanego wynikiem postępowania sądowego warto wcześniej pomyśleć o odpowiednim ubezpieczeniu, a w przypadku sądowego sporu zapewnić sobie pomoc fachowego pełnomocnika.

Źródło: Joanna Pinkowska aplikant radcowski Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów Pałucki Trusiński Hermelin
dom.pl

Focus Mall dwa tygodnie po otwarciu

Rynek nieruchomości komercyjnych zanotował absolutny rekord. W ciągu dwóch tygodni od rozpoczęcia działalności piotrkowską galerię rozrywkowo-handlową Focus Mall, dzieło dewelopera Parkridge Retail Poland, odwiedziło ponad 350 000 osób. To ponad 4 razy więcej niż jest mieszkańców w tym mieście. Taki imponujący wynik to marzenie każdego dewelopera.
Tymczasem ekonomiści, finansiści, firmy consultingowe i oczywiście deweloperzy zastanawiają się czy polski rynek jest już wystarczająco nasycony obiektami handlowymi typu galerie i czy mieszkańcom mniejszych miast są one potrzebne.

Jak pokazują statystyki odwiedzin piotrkowskiej galerii Focus Mall nie tylko, że zapotrzebowanie na tego typu obiekty w małych miastach rośnie, ale na dodatek nie przeszkadza temu kryzys o którym tak wiele się mówi. Pesymiści twierdzą, że najgorsze przed nami i że dotknie on teraz najbardziej właśnie handlowców. W Piotrkowie tendencje najwyraźniej łamią tą prognozę. Zainteresowanie odwiedzających piotrkowian przewyższa wielokrotnie statystyki galerii warszawskich i świadczy o dużym potencjale zakupowym mieszkańców małych i średnich miast.

Ciekawość czy potrzeba? Z pewnością na taki sukces składa się wiele czynników, m.in. bardzo dobra lokalizacja w centrum miasta, bogata oferta rozrywkowo-handlowa, sprawnie i skutecznie przeprowadzona komercjalizacja, za którą odpowiedzialna była firma The Blue Ocean Investment Group (BOIG), i oczywiście wpisanie się w potrzeby i oczekiwania mieszkańców Piotrkowa. Rosnące koszty funkcjonowania w dużych aglomeracjach sprawiają, że handlowcy i przedsiębiorcy doceniają tańsze lokalizacje. Nieduże miasta wymagają jednak przemyślanej, starannie opracowanej strategii – umiejętnego połączenia biznesplanu i komunikacji z mieszkańcami.

Zarówno przedstawiciele firm Parkridge jak i BOIG spodziewali się sukcesu, ale skala liczby odwiedzających Focus Mall zaskoczyła najbardziej zainteresowanych.

 „Cieszę się, że również w mniejszych miastach projekty przez nas komercjalizowane funkcjonują tak dobrze od dnia otwarcia. Ale dla mnie najważniejsze jest to, że duża część najemców potwierdza wysokie obroty i znaczna większość jest zadowolona z osiągnięcia zakładanych budżetów” – komentuje Tomasz Rydlewski Dyrektor Zarządzający firmy BOIG.

 „Od początku wierzyliśmy w sukces tego przedsięwzięcia, ale nie spodziewaliśmy się jego rozmiaru. Liczby odwiedzających są dla nas wspaniałym zaskoczeniem. Takie wyniki odwiedzalności są często marzeniem właścicieli galerii w dużych miastach. Jak widać galeria Focus Mall staje się galerią obejmującą cały region Piotrkowa Trybunalskiego. Ten sukces potwierdza, że wybrana przez nas strategia budowy galerii rozrywkowo-handlowych w małych i średnich miastach zdaje egzamin. Jestem dumny z tego, że możemy sprostać oczekiwaniom mieszkańców miast, gdzie dotychczas takich obiektów nie było Dla nich nowy obiekt w przestrzeni publicznej ma na tyle duże znaczenie, że inwestor musi liczyć się z toczącą się dyskusją wokół powstającego miejsca oraz ich stałym zainteresowaniem wszystkimi fazami realizacji. To także duża szansa dla tych regionów, nowe miejsca pracy i przede wszystkim zadowolenie mieszkańców” -  mówi Jarosław Fijałkowski, CEO CEE Parkridge Retail.

Takie zainteresowanie mieszkańców można było przewidzieć już w dzień otwarcia galerii. Mimo , iż Focus Mall był otwarty tylko 5 godzin, liczba odwiedzających przekroczyła 30 tys. – „Nie spodziewaliśmy się tak dużej liczby odwiedzających. To dla nas naprawdę duże zaskoczenie. Statystyki mówią same za siebie - Piotrkowianie czekali na taki obiekt.  Liczba odwiedzin ciągle rośnie, co tylko podnosi poprzeczkę i daje poczucie odpowiedzialności, aby Focus Mall pozostał ważnym punktem na mapie Piotrkowa Trybunalskiego” - przekonuje Jarosław Fijałkowski.

Galeria rozrywkowo-handlowa Focus Mall w Piotrkowie to nowoczesny obiekt i jedna z największych inwestycji w regionie. 

Parkridge Holdings

kg

Focus Mall dwa tygodnie po otwarciu

Rynek nieruchomości komercyjnych zanotował absolutny rekord. W ciągu dwóch tygodni od rozpoczęcia działalności piotrkowską galerię rozrywkowo-handlową Focus Mall, dzieło dewelopera Parkridge Retail Poland, odwiedziło ponad 350 000 osób. To ponad 4 razy więcej niż jest mieszkańców w tym mieście. Taki imponujący wynik to marzenie każdego dewelopera.
Tymczasem ekonomiści, finansiści, firmy consultingowe i oczywiście deweloperzy zastanawiają się czy polski rynek jest już wystarczająco nasycony obiektami handlowymi typu galerie i czy mieszkańcom mniejszych miast są one potrzebne.

Jak pokazują statystyki odwiedzin piotrkowskiej galerii Focus Mall nie tylko, że zapotrzebowanie na tego typu obiekty w małych miastach rośnie, ale na dodatek nie przeszkadza temu kryzys o którym tak wiele się mówi. Pesymiści twierdzą, że najgorsze przed nami i że dotknie on teraz najbardziej właśnie handlowców. W Piotrkowie tendencje najwyraźniej łamią tą prognozę. Zainteresowanie odwiedzających piotrkowian przewyższa wielokrotnie statystyki galerii warszawskich i świadczy o dużym potencjale zakupowym mieszkańców małych i średnich miast.

Ciekawość czy potrzeba? Z pewnością na taki sukces składa się wiele czynników, m.in. bardzo dobra lokalizacja w centrum miasta, bogata oferta rozrywkowo-handlowa, sprawnie i skutecznie przeprowadzona komercjalizacja, za którą odpowiedzialna była firma The Blue Ocean Investment Group (BOIG), i oczywiście wpisanie się w potrzeby i oczekiwania mieszkańców Piotrkowa. Rosnące koszty funkcjonowania w dużych aglomeracjach sprawiają, że handlowcy i przedsiębiorcy doceniają tańsze lokalizacje. Nieduże miasta wymagają jednak przemyślanej, starannie opracowanej strategii – umiejętnego połączenia biznesplanu i komunikacji z mieszkańcami.

Zarówno przedstawiciele firm Parkridge jak i BOIG spodziewali się sukcesu, ale skala liczby odwiedzających Focus Mall zaskoczyła najbardziej zainteresowanych.

 „Cieszę się, że również w mniejszych miastach projekty przez nas komercjalizowane funkcjonują tak dobrze od dnia otwarcia. Ale dla mnie najważniejsze jest to, że duża część najemców potwierdza wysokie obroty i znaczna większość jest zadowolona z osiągnięcia zakładanych budżetów” – komentuje Tomasz Rydlewski Dyrektor Zarządzający firmy BOIG.

 „Od początku wierzyliśmy w sukces tego przedsięwzięcia, ale nie spodziewaliśmy się jego rozmiaru. Liczby odwiedzających są dla nas wspaniałym zaskoczeniem. Takie wyniki odwiedzalności są często marzeniem właścicieli galerii w dużych miastach. Jak widać galeria Focus Mall staje się galerią obejmującą cały region Piotrkowa Trybunalskiego. Ten sukces potwierdza, że wybrana przez nas strategia budowy galerii rozrywkowo-handlowych w małych i średnich miastach zdaje egzamin. Jestem dumny z tego, że możemy sprostać oczekiwaniom mieszkańców miast, gdzie dotychczas takich obiektów nie było Dla nich nowy obiekt w przestrzeni publicznej ma na tyle duże znaczenie, że inwestor musi liczyć się z toczącą się dyskusją wokół powstającego miejsca oraz ich stałym zainteresowaniem wszystkimi fazami realizacji. To także duża szansa dla tych regionów, nowe miejsca pracy i przede wszystkim zadowolenie mieszkańców” -  mówi Jarosław Fijałkowski, CEO CEE Parkridge Retail.

Takie zainteresowanie mieszkańców można było przewidzieć już w dzień otwarcia galerii. Mimo , iż Focus Mall był otwarty tylko 5 godzin, liczba odwiedzających przekroczyła 30 tys. – „Nie spodziewaliśmy się tak dużej liczby odwiedzających. To dla nas naprawdę duże zaskoczenie. Statystyki mówią same za siebie - Piotrkowianie czekali na taki obiekt.  Liczba odwiedzin ciągle rośnie, co tylko podnosi poprzeczkę i daje poczucie odpowiedzialności, aby Focus Mall pozostał ważnym punktem na mapie Piotrkowa Trybunalskiego” - przekonuje Jarosław Fijałkowski.

Galeria rozrywkowo-handlowa Focus Mall w Piotrkowie to nowoczesny obiekt i jedna z największych inwestycji w regionie. 

Parkridge Holdings

kg

Jak ważny jest wizerunek w branży deweloperskiej?

Jaki jest pożądany wizerunek dewelopera? Czym musi się charakteryzować firma, by potencjalni klienci chcieli kupować budowane przez nią nieruchomości? Jak informować o swoich działaniach by zaistnieć w świadomości społeczeństwa, jako deweloper godny zaufania?
Kodeks dobrych praktyk, zdobyte nagrody czy certyfikaty jakości nie wystarczają już do stworzenia idealnego wizerunku. W najbliższych latach najbardziej na znaczeniu, jako kanał wparcia budowania wizerunku, zyska Internet.

Rosną wymagania klientów, a co za tym idzie już nie tylko dobra lokalizacja, renomowana dzielnica czy „odpowiednia” cena są atrakcyjne dla potencjalnego nabywcy. Zanim klienci zdecydują się na zakup sprawdzają inwestora, jego portfolio wybudowanych już osiedli, sposób finansowania budowy i opinię innych klientów.

Reklamy firm deweloperskich są dość jednolite tematycznie, przeglądając je można odnieść wrażenie, że większość z nich robiona jest z ogólnodostępnego szablonu. Szczególny nacisk w przekazywanej informacji kładzie się na członkostwo firmy w przeróżnych stowarzyszeniach. Ważne są również certyfikaty i nagrody tj. „Teraz Polska”, „Medal Europejski”, czy „Superbrands”, poważany jest także certyfikat ISO.

Głównym zadaniem reklamy deweloperskiej jest użycie chwytliwego, złudnego hasła reklamowego. Któż z nas nie chciałby mieszkać na „urokliwym”, „czarodziejskim”, czy „cichym i  słonecznym” wzgórzu? Inwestorzy posługując się wizualizacją tworzą własną, iluzoryczną wizję potencjalnego miejsca mieszkalnego. Najważniejsze to: „szukać u najlepszych” i „kupować u sprawdzonego dewelopera”.

Najnowsze trendy deweloperskie to wyprzedaże postrzegane jako standardowe działania marketingowe. „Ostatnie domy”, „Chwytaj prawdziwe okazje” czy „Konkurencyjne ceny” to najczęściej pojawiające się hasła. Rabaty na ostatnie mieszkania mobilizują zwłaszcza niezdecydowanych. Głównym celem jest „zwabienie” klientów do mieszkania i zaproponowanie „jedynej” oferty. Mimo wielu korzyści  „resztówki” wzbudzają kontrowersje, bo wyprzedaże kojarzą się z pozbywaniem się towarów trudno zbywalnych.

Coraz częściej słowem kluczem są „gotowe” domy, odbiorca ma bowiem 100 procent pewności, że deweloper nie wycofa się z budowy.

Jak wskazują badania małopolskiego rynku nieruchomości wciąż rośnie niezadowolenie z usług deweloperskich. Aż 55 procent zapytanych o najlepszą  firmę deweloperską w Krakowie, odpowiada „żadna”. Co zatem należy zrobić, by sytuacja się zmieniła?

Kryzys finansowy sprawił, że klienci szukają prawdziwych okazji i przede wszystkim firm godnych zaufania. Dlatego standardowe metody dotarcia do nabywcy, takie jak kampanie reklamowe czy udział w targach, nie wystarczają. Firmy deweloperskie w coraz większym stopniu powinny stawiać na długofalowe budowanie wizerunku. Jeśli kreowanie wizerunku to oczywiście działania public relations. Obejmują  zarówno relacje z mediami, e-pr, a także kampanie niestandardowe, które zapewniają głębszą penetrację rynku i dotarcie z przekazem do szerokiego kręgu potencjalnych klientów.

Polacy, zapytani o najważniejsze źródła informacji na temat ofert deweloperów, jako zdecydowanie najistotniejsze kanały wiedzy, wskazywali internet oraz prasę. Ponadto w tej branży, jak w żadnej innej, liczą się referencje – zadowoleni klienci to zatem najlepsi twórcy pozytywnego wizerunku firmy.

- W dzisiejszych czasach internet jest pierwszym „miejscem” w którym szukamy informacji. W momencie gdy zastanawiamy się nad zakupem mieszkania od dewelopera to oczywiście sprawdzamy opinię o nim. Szukamy wypowiedzi osób, które nabyły już mieszkania od danej firmy, a także informacji na temat jej działalności – mówi Magdalena Wymazała, PR Manager z Times Square Public Relations.

Tu należy sobie zadać pytanie, jakie informacje będą dla internautów najbardziej przydatne. Oczywistym jest, że dla potencjalnych klientów wpisy do katalogów branżowych zawierające dane teleadresowe dewelopera nie będą zbyt wartościowe.

- Doskonałym narzędziem wspomagającym działania public relations jest model zarządzania komunikatami prasowymi Net PR Synergy. Dzięki niemu informacje na temat firmy będą widoczne w wyszukiwarce google dla internautów po wpisaniu frazy będącej nazwą firmy bądź nazwiskiem prezesa. Umożliwia to w łatwy sposób dotarcie do konkretnej wiedzy o danym deweloperze, bo przecież o to właśnie osobom zamierzającym kupić mieszkanie chodzi – mówi Wiktor Kammer, szef Times Square Public Relations.

Zważywszy na to, że większość osób korzystających z wyszukiwarki google przegląda kilkanaście pierwszych wyników, promowanie informacji na temat dewelopera ma ogromne znaczenie. Do tego właśnie służy NPRS.
Warto jednak podkreślić, że aby działania wizerunkowe były skuteczne, nie mogą być jednorazową akcją.

- Public Relations cechuje się właśnie tym, że są to działania planowane i przede wszystkim długofalowe, co w przypadku branży deweloperskiej ma ogromne znaczenie. Mieszkanie zazwyczaj kupuje się raz, bądź dwa razy w życiu więc opinia o deweloperze będzie miała tu ogromne znaczenie – mówi Magdalena Wymazała.

W związku z tym tak ważne jest powierzenie kreowania wizerunku marki wyspecjalizowanym osobom, które nie tylko ocenią sytuacje wyjściową, dokonają analizy otoczenia, ale także opracują plan działań dostosowany do indywidualnych potrzeb.  Specjaliści z branży PR w dużej mierze kładą nacisk na zaistnienie firm w mediach.

Obecnie mass media stanowią czwartą władzę, dlatego też obecność w nich, a przede wszystkim ich przychylność jest niezwykle ważnym czynnikiem wpływającym na wizerunek. Dobre relacje z dziennikarzami skutkują sprawnym przepływem informacji między firmą, a jej grupami docelowymi: klientami, inwestorami, partnerami.

- Musimy pamiętać, że zasada „nie ważne co piszą, ważne żeby pisali”, w momencie gdy chcemy być postrzegani jako profesjonalny i godny zaufania deweloper, nie sprawdza się. Dziennikarze powinni być sprzymierzeńcami, bo przecież dzisiejsze społeczeństwo staje się społeczeństwem informacji i wiedzy. Jednak należy tu podkreślić, że media relations to nie publikowanie artykułów sponsorowanych, a dialog i wymiana informacji dotyczących działalności firmy, które będą interesujące dla wyznaczonego przez nas targetu – dodaje Magdalena Wymazała.

Public relations doskonale sprawdza się również w obliczu kryzysów i konfliktów. Czasem źle podana informacja lub plotka wpływają niekorzystnie na wizerunek, a dzięki systematycznym działaniom PR można ją przewidzieć i przygotować ewentualne scenariusze działań. Rada specjalistów na co dzień zajmujących się wizerunkiem firm bywa w takich momentach niezwykle cenna.

- Świadomość klientów na temat danej marki buduje się latami, a zepsuć ten wizerunek można w przeciągu kilku minut. Odbudowanie go jest wtedy bardzo czasochłonne i nie ukrywajmy wymaga sporej wiedzy i opanowania. Dlatego podkreślę to po raz kolejny, że działania wizerunkowe powinny być długofalowe i stale kontrolowane, co pozwoli na zmniejszenie prawdopodobieństwa pojawienia się sytuacji kryzysowej – mówi Magdalena Wymazała.

Proces kreowania wizerunku firm z  branży deweloperskiej działających na polskim rynku dopiero się rozpoczyna. Można się jednak spodziewać, iż w niedalekiej przyszłości rola wizerunku będzie systematycznie wzrastać.
 
Autor: Magdalena Wymazała
Współpraca: Elwira Juzwenko

jn

Jak ważny jest wizerunek w branży deweloperskiej?

Jaki jest pożądany wizerunek dewelopera? Czym musi się charakteryzować firma, by potencjalni klienci chcieli kupować budowane przez nią nieruchomości? Jak informować o swoich działaniach by zaistnieć w świadomości społeczeństwa, jako deweloper godny zaufania?
Kodeks dobrych praktyk, zdobyte nagrody czy certyfikaty jakości nie wystarczają już do stworzenia idealnego wizerunku. W najbliższych latach najbardziej na znaczeniu, jako kanał wparcia budowania wizerunku, zyska Internet.

Rosną wymagania klientów, a co za tym idzie już nie tylko dobra lokalizacja, renomowana dzielnica czy „odpowiednia” cena są atrakcyjne dla potencjalnego nabywcy. Zanim klienci zdecydują się na zakup sprawdzają inwestora, jego portfolio wybudowanych już osiedli, sposób finansowania budowy i opinię innych klientów.

Reklamy firm deweloperskich są dość jednolite tematycznie, przeglądając je można odnieść wrażenie, że większość z nich robiona jest z ogólnodostępnego szablonu. Szczególny nacisk w przekazywanej informacji kładzie się na członkostwo firmy w przeróżnych stowarzyszeniach. Ważne są również certyfikaty i nagrody tj. „Teraz Polska”, „Medal Europejski”, czy „Superbrands”, poważany jest także certyfikat ISO.

Głównym zadaniem reklamy deweloperskiej jest użycie chwytliwego, złudnego hasła reklamowego. Któż z nas nie chciałby mieszkać na „urokliwym”, „czarodziejskim”, czy „cichym i  słonecznym” wzgórzu? Inwestorzy posługując się wizualizacją tworzą własną, iluzoryczną wizję potencjalnego miejsca mieszkalnego. Najważniejsze to: „szukać u najlepszych” i „kupować u sprawdzonego dewelopera”.

Najnowsze trendy deweloperskie to wyprzedaże postrzegane jako standardowe działania marketingowe. „Ostatnie domy”, „Chwytaj prawdziwe okazje” czy „Konkurencyjne ceny” to najczęściej pojawiające się hasła. Rabaty na ostatnie mieszkania mobilizują zwłaszcza niezdecydowanych. Głównym celem jest „zwabienie” klientów do mieszkania i zaproponowanie „jedynej” oferty. Mimo wielu korzyści  „resztówki” wzbudzają kontrowersje, bo wyprzedaże kojarzą się z pozbywaniem się towarów trudno zbywalnych.

Coraz częściej słowem kluczem są „gotowe” domy, odbiorca ma bowiem 100 procent pewności, że deweloper nie wycofa się z budowy.

Jak wskazują badania małopolskiego rynku nieruchomości wciąż rośnie niezadowolenie z usług deweloperskich. Aż 55 procent zapytanych o najlepszą  firmę deweloperską w Krakowie, odpowiada „żadna”. Co zatem należy zrobić, by sytuacja się zmieniła?

Kryzys finansowy sprawił, że klienci szukają prawdziwych okazji i przede wszystkim firm godnych zaufania. Dlatego standardowe metody dotarcia do nabywcy, takie jak kampanie reklamowe czy udział w targach, nie wystarczają. Firmy deweloperskie w coraz większym stopniu powinny stawiać na długofalowe budowanie wizerunku. Jeśli kreowanie wizerunku to oczywiście działania public relations. Obejmują  zarówno relacje z mediami, e-pr, a także kampanie niestandardowe, które zapewniają głębszą penetrację rynku i dotarcie z przekazem do szerokiego kręgu potencjalnych klientów.

Polacy, zapytani o najważniejsze źródła informacji na temat ofert deweloperów, jako zdecydowanie najistotniejsze kanały wiedzy, wskazywali internet oraz prasę. Ponadto w tej branży, jak w żadnej innej, liczą się referencje – zadowoleni klienci to zatem najlepsi twórcy pozytywnego wizerunku firmy.

- W dzisiejszych czasach internet jest pierwszym „miejscem” w którym szukamy informacji. W momencie gdy zastanawiamy się nad zakupem mieszkania od dewelopera to oczywiście sprawdzamy opinię o nim. Szukamy wypowiedzi osób, które nabyły już mieszkania od danej firmy, a także informacji na temat jej działalności – mówi Magdalena Wymazała, PR Manager z Times Square Public Relations.

Tu należy sobie zadać pytanie, jakie informacje będą dla internautów najbardziej przydatne. Oczywistym jest, że dla potencjalnych klientów wpisy do katalogów branżowych zawierające dane teleadresowe dewelopera nie będą zbyt wartościowe.

- Doskonałym narzędziem wspomagającym działania public relations jest model zarządzania komunikatami prasowymi Net PR Synergy. Dzięki niemu informacje na temat firmy będą widoczne w wyszukiwarce google dla internautów po wpisaniu frazy będącej nazwą firmy bądź nazwiskiem prezesa. Umożliwia to w łatwy sposób dotarcie do konkretnej wiedzy o danym deweloperze, bo przecież o to właśnie osobom zamierzającym kupić mieszkanie chodzi – mówi Wiktor Kammer, szef Times Square Public Relations.

Zważywszy na to, że większość osób korzystających z wyszukiwarki google przegląda kilkanaście pierwszych wyników, promowanie informacji na temat dewelopera ma ogromne znaczenie. Do tego właśnie służy NPRS.
Warto jednak podkreślić, że aby działania wizerunkowe były skuteczne, nie mogą być jednorazową akcją.

- Public Relations cechuje się właśnie tym, że są to działania planowane i przede wszystkim długofalowe, co w przypadku branży deweloperskiej ma ogromne znaczenie. Mieszkanie zazwyczaj kupuje się raz, bądź dwa razy w życiu więc opinia o deweloperze będzie miała tu ogromne znaczenie – mówi Magdalena Wymazała.

W związku z tym tak ważne jest powierzenie kreowania wizerunku marki wyspecjalizowanym osobom, które nie tylko ocenią sytuacje wyjściową, dokonają analizy otoczenia, ale także opracują plan działań dostosowany do indywidualnych potrzeb.  Specjaliści z branży PR w dużej mierze kładą nacisk na zaistnienie firm w mediach.

Obecnie mass media stanowią czwartą władzę, dlatego też obecność w nich, a przede wszystkim ich przychylność jest niezwykle ważnym czynnikiem wpływającym na wizerunek. Dobre relacje z dziennikarzami skutkują sprawnym przepływem informacji między firmą, a jej grupami docelowymi: klientami, inwestorami, partnerami.

- Musimy pamiętać, że zasada „nie ważne co piszą, ważne żeby pisali”, w momencie gdy chcemy być postrzegani jako profesjonalny i godny zaufania deweloper, nie sprawdza się. Dziennikarze powinni być sprzymierzeńcami, bo przecież dzisiejsze społeczeństwo staje się społeczeństwem informacji i wiedzy. Jednak należy tu podkreślić, że media relations to nie publikowanie artykułów sponsorowanych, a dialog i wymiana informacji dotyczących działalności firmy, które będą interesujące dla wyznaczonego przez nas targetu – dodaje Magdalena Wymazała.

Public relations doskonale sprawdza się również w obliczu kryzysów i konfliktów. Czasem źle podana informacja lub plotka wpływają niekorzystnie na wizerunek, a dzięki systematycznym działaniom PR można ją przewidzieć i przygotować ewentualne scenariusze działań. Rada specjalistów na co dzień zajmujących się wizerunkiem firm bywa w takich momentach niezwykle cenna.

- Świadomość klientów na temat danej marki buduje się latami, a zepsuć ten wizerunek można w przeciągu kilku minut. Odbudowanie go jest wtedy bardzo czasochłonne i nie ukrywajmy wymaga sporej wiedzy i opanowania. Dlatego podkreślę to po raz kolejny, że działania wizerunkowe powinny być długofalowe i stale kontrolowane, co pozwoli na zmniejszenie prawdopodobieństwa pojawienia się sytuacji kryzysowej – mówi Magdalena Wymazała.

Proces kreowania wizerunku firm z  branży deweloperskiej działających na polskim rynku dopiero się rozpoczyna. Można się jednak spodziewać, iż w niedalekiej przyszłości rola wizerunku będzie systematycznie wzrastać.
 
Autor: Magdalena Wymazała
Współpraca: Elwira Juzwenko

jn

Arka kupuje apartamentowiec w stolicy

Fundusz inwestycyjny Arka BZ WBK Fundusz Rynku Nieruchomości 2 FIZ za 8,9 mln zł kupił apartamentowiec w Warszawie przy ul. Narbutta 16.

Jak informuje fundusz przedmiotem transakcji jest budynek mieszkalny w skład którego wchodzi dziesięć apartamentów i jeden lokal użytkowy o łącznej powierzchni użytkowej około 1150 mkw. Średnia powierzchnia apartamentu to prawie 110 mkw. Budynek posiada także garaż podziemny.

Jedną z możliwych strategii inwestycyjnych funduszu dla tej nieruchomości jest aranżacja wybranych lokali mieszkalnych i ich późniejsza sprzedaż. - Zważywszy na atrakcyjną lokalizację spodziewamy się satysfakcjonującego zysku z tej nieruchomości w średnim okresie kilkunastu miesięcy - mówi Agnieszka Jachowicz zarządzająca funduszem.

Fundusz został utworzony w lipcu 2008 roku. Budowanie portfela nieruchomości może trwać 3 lata, ale fundusz zainwestował już istotną część aktywów. Koncentruje się na nieruchomościach komercyjnych takich jak obiekty biurowe i galerie handlowe, które ze względu na lokalizację i jakość oferty mają duży potencjał wzrostu wartości.

Sprzedaż nieruchomości kupionych przez fundusz nastąpi w 2015 roku.

Co w tym roku kupił fundusz Arka BZ WBK Fundusz Rynku Nieruchomości 2 FIZ:

- budynek biurowy w Warszawie przy ul. Okopowej, o powierzchni około 2150 mkw., transakcja zrealizowana w dniu 25.02.2009 roku za cenę 19,2 mln zł;

- budynek biurowy z lat 70. w Łodzi przy ulicy Traktorowej o powierzchni 6647 mkw.; transakcja zrealizowana w dniu 31.07.2009 roku za cenę 14 mln zł;

- galeria handlowa w Łomży składająca się z trzech budynków o łącznej powierzchni 6677 mkw; transakcja zrealizowana w dniu 02.10.2009 roku;
- budynek handlowy Dukat w centrum Olsztyna, o powierzchni przeznaczonej do wynajmu około 3750 mkw, transakcja zrealizowana w dniu 29.10.2009 roku za cenę 6,2 mln zł;

- budynek handlowo-usługowy stanowiący druga fazę Centrum Handlowego Alfa (częściowa własność funduszu) o pow. 24 tys. mkw położony w centrum Olsztyna; transakcja zrealizowana w dniu 17.11.2009 roku za cenę 22 mln euro.

 


(MM)
Arka kupuje apartamentowiec w stolicy

Arka kupuje apartamentowiec w stolicy

Fundusz inwestycyjny Arka BZ WBK Fundusz Rynku Nieruchomości 2 FIZ za 8,9 mln zł kupił apartamentowiec w Warszawie przy ul. Narbutta 16.

Jak informuje fundusz przedmiotem transakcji jest budynek mieszkalny w skład którego wchodzi dziesięć apartamentów i jeden lokal użytkowy o łącznej powierzchni użytkowej około 1150 mkw. Średnia powierzchnia apartamentu to prawie 110 mkw. Budynek posiada także garaż podziemny.

Jedną z możliwych strategii inwestycyjnych funduszu dla tej nieruchomości jest aranżacja wybranych lokali mieszkalnych i ich późniejsza sprzedaż. - Zważywszy na atrakcyjną lokalizację spodziewamy się satysfakcjonującego zysku z tej nieruchomości w średnim okresie kilkunastu miesięcy - mówi Agnieszka Jachowicz zarządzająca funduszem.

Fundusz został utworzony w lipcu 2008 roku. Budowanie portfela nieruchomości może trwać 3 lata, ale fundusz zainwestował już istotną część aktywów. Koncentruje się na nieruchomościach komercyjnych takich jak obiekty biurowe i galerie handlowe, które ze względu na lokalizację i jakość oferty mają duży potencjał wzrostu wartości.

Sprzedaż nieruchomości kupionych przez fundusz nastąpi w 2015 roku.

Co w tym roku kupił fundusz Arka BZ WBK Fundusz Rynku Nieruchomości 2 FIZ:

- budynek biurowy w Warszawie przy ul. Okopowej, o powierzchni około 2150 mkw., transakcja zrealizowana w dniu 25.02.2009 roku za cenę 19,2 mln zł;

- budynek biurowy z lat 70. w Łodzi przy ulicy Traktorowej o powierzchni 6647 mkw.; transakcja zrealizowana w dniu 31.07.2009 roku za cenę 14 mln zł;

- galeria handlowa w Łomży składająca się z trzech budynków o łącznej powierzchni 6677 mkw; transakcja zrealizowana w dniu 02.10.2009 roku;
- budynek handlowy Dukat w centrum Olsztyna, o powierzchni przeznaczonej do wynajmu około 3750 mkw, transakcja zrealizowana w dniu 29.10.2009 roku za cenę 6,2 mln zł;

- budynek handlowo-usługowy stanowiący druga fazę Centrum Handlowego Alfa (częściowa własność funduszu) o pow. 24 tys. mkw położony w centrum Olsztyna; transakcja zrealizowana w dniu 17.11.2009 roku za cenę 22 mln euro.

 


(MM)
Arka kupuje apartamentowiec w stolicy

Odbicie od dna, czy korekta?

Odbicie od dna? Za rok ceny nowych lokali mogą wzrosnąć nawet o 10 procent - akcentuje "Rzeczpospolita".

Ostatnie transakcje pokazują, że spadek cen mieszkań wyhamował, a w kilku dużych miastach stawki zaczęły nawet rosnąć - wynika z danych Związku Banków Polskich. "Stabilizacja cen w Polsce jest już faktem. Po dynamicznych zmianach w pierwszym półroczu brak dużych skoków cen po drugim kwartale jest czymś nowym" - mówi Joanna Tomczyk, analityk rynku nieruchomości w firmie doradczej redNet Consulting. "Ceny nowych mieszkań już chyba osiągnęły minimalne poziomy" - podsumowuje Przemysław Pączek z firmy doradczej ProDevelopment.

Zdaniem gazety, ceny raczej nie rosłyby, gdyby deweloperzy ruszyli z budową nowych osiedli. Nie należy się tego jednak szybko spodziewać, jeśli banki nie będą finansować ich przedsięwzięć. Z szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich wynika, że w tym roku deweloperzy rozpoczną budowę o 60 - 75 proc. osiedli wielorodzinnych mniej w stosunku do roku ubiegłego.

INTERIA.PL/Rzeczpospolita

Odbicie od dna, czy korekta?

Odbicie od dna? Za rok ceny nowych lokali mogą wzrosnąć nawet o 10 procent - akcentuje "Rzeczpospolita".

Ostatnie transakcje pokazują, że spadek cen mieszkań wyhamował, a w kilku dużych miastach stawki zaczęły nawet rosnąć - wynika z danych Związku Banków Polskich. "Stabilizacja cen w Polsce jest już faktem. Po dynamicznych zmianach w pierwszym półroczu brak dużych skoków cen po drugim kwartale jest czymś nowym" - mówi Joanna Tomczyk, analityk rynku nieruchomości w firmie doradczej redNet Consulting. "Ceny nowych mieszkań już chyba osiągnęły minimalne poziomy" - podsumowuje Przemysław Pączek z firmy doradczej ProDevelopment.

Zdaniem gazety, ceny raczej nie rosłyby, gdyby deweloperzy ruszyli z budową nowych osiedli. Nie należy się tego jednak szybko spodziewać, jeśli banki nie będą finansować ich przedsięwzięć. Z szacunków Polskiego Związku Firm Deweloperskich wynika, że w tym roku deweloperzy rozpoczną budowę o 60 - 75 proc. osiedli wielorodzinnych mniej w stosunku do roku ubiegłego.

INTERIA.PL/Rzeczpospolita

Wynagrodzenia notariuszy

Sąd Najwyższy podjął uchwałę (23 września 2009 r.), w której uznał, że notariusz ma możliwość zawarcia umowy o dokonanie czynności notarialnej bez wynagrodzenia. Jak wskazano w tezie przedmiotowej uchwały, zgodnie z art. 5 § 1 ustawy z 14 lutego 1991 r. – Prawo o notariacie (tekst jedn.: DzU z 2008 r., Nr 189, poz. 1158), podstawą uprawnienia notariusza do pobrania wynagrodzenia od stron za dokonanie czynności notarialnej jest umowa ze stronami czynności. Przepis ten nie wyłącza możliwości zawarcia umowy o dokonanie czynności notarialnej bez wynagrodzenia. Z uzasadnienia Sądu Najwyższego wynika, że ani w prawie o notariacie, ani też w żadnej innej ustawie nie ma normy prawnej nakazującej stronie, jako beneficjentowi czynności notarialnej, zapłatę wynagrodzenia notariuszowi.

Warto zauważyć, że kwestia zaniechania poboru opłaty wzbudzała dotychczas dużo kontrowersji. Rzecznik Praw Obywatelskich stoi na stanowisku, że wprowadzenie maksymalnej taksy notarialnej miało zapewnić przeciwdziałanie zaporowym kosztom notarialnym oraz doprowadzić do większej dostępności czynności notarialnych. Ponadto uważa on, że to od woli notariuszy zależy, czy pobiorą oni taksę za daną czynność, czy nie. Wynagrodzenie przysługujące notariuszowi uzgadniane jest na podstawie łączącej strony umowy. Mogą więc one dowolnie kształtować wysokość tego wynagrodzenia, z jedynym tylko wyjątkiem – nie może ono być wyższe niż określa to maksymalna taksa notarialna.

Do łączącej strony umowy jak najbardziej ma zastosowanie zasada swobody umów z kodeksu cywilnego. Jak wskazuje art. 3531 k.c., strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swojego uznania, byleby treść umowy nie sprzeciwiała się naturze tej umowy, ustawie lub nie naruszała zasad współżycia społecznego. Jeżeli więc działanie notariuszy nie byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego lub nie miałoby na celu ominięcia prawa, to mogliby świadczyć swoje usługi bez pobierania opłaty notarialnej.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.11.25

Wynagrodzenia notariuszy

Sąd Najwyższy podjął uchwałę (23 września 2009 r.), w której uznał, że notariusz ma możliwość zawarcia umowy o dokonanie czynności notarialnej bez wynagrodzenia. Jak wskazano w tezie przedmiotowej uchwały, zgodnie z art. 5 § 1 ustawy z 14 lutego 1991 r. – Prawo o notariacie (tekst jedn.: DzU z 2008 r., Nr 189, poz. 1158), podstawą uprawnienia notariusza do pobrania wynagrodzenia od stron za dokonanie czynności notarialnej jest umowa ze stronami czynności. Przepis ten nie wyłącza możliwości zawarcia umowy o dokonanie czynności notarialnej bez wynagrodzenia. Z uzasadnienia Sądu Najwyższego wynika, że ani w prawie o notariacie, ani też w żadnej innej ustawie nie ma normy prawnej nakazującej stronie, jako beneficjentowi czynności notarialnej, zapłatę wynagrodzenia notariuszowi.

Warto zauważyć, że kwestia zaniechania poboru opłaty wzbudzała dotychczas dużo kontrowersji. Rzecznik Praw Obywatelskich stoi na stanowisku, że wprowadzenie maksymalnej taksy notarialnej miało zapewnić przeciwdziałanie zaporowym kosztom notarialnym oraz doprowadzić do większej dostępności czynności notarialnych. Ponadto uważa on, że to od woli notariuszy zależy, czy pobiorą oni taksę za daną czynność, czy nie. Wynagrodzenie przysługujące notariuszowi uzgadniane jest na podstawie łączącej strony umowy. Mogą więc one dowolnie kształtować wysokość tego wynagrodzenia, z jedynym tylko wyjątkiem – nie może ono być wyższe niż określa to maksymalna taksa notarialna.

Do łączącej strony umowy jak najbardziej ma zastosowanie zasada swobody umów z kodeksu cywilnego. Jak wskazuje art. 3531 k.c., strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swojego uznania, byleby treść umowy nie sprzeciwiała się naturze tej umowy, ustawie lub nie naruszała zasad współżycia społecznego. Jeżeli więc działanie notariuszy nie byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego lub nie miałoby na celu ominięcia prawa, to mogliby świadczyć swoje usługi bez pobierania opłaty notarialnej.

 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.11.25

Indeks cen mieszkań spadł o 0,7 proc.

W listopadzie ceny mieszkań spadły o 0,7 proc. w porównaniu do października i były o 1,75 proc. niższe niż przed rokiem – wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance, Home Broker i Dom Banku.
Listopad był drugim z kolei miesiącem spadku wartości naszego indeksu, po tym jak w okresie czerwiec-wrzesień obserwowaliśmy jego nieznaczny wzrost. Przez ostatnich dziewięć miesięcy (od marca) amplituda wahań naszego indeksu zamknęła się w przedziale 875-906 pkt, a więc wąskim zakresie. Możemy więc mówić o stabilizacji cen w tym czasie, po okresie wcześniejszego dynamicznego spadku cen (od grudnia 2007 r. nasz indeks stracił 10,4 proc.).

Odnotowaliśmy kolejny miesiąc wzrostu liczby transakcji (tym razem wzięliśmy pod uwagę 2951 transakcji), co potwierdza obserwowane ożywienie na rynku kredytów hipotecznych, ale jest również pochodną rozwoju grupy. Nie mniej, liczba wziętych pod uwagę transakcji w żadnej mierze nie jest tożsama z liczbą klientów grupy.
 

Również wahania cen w skali rocznej zaczynają się wywłaszczać, wskazując na trwającą już dość długo stabilizację cenową. Tylko w dwóch z szesnastu miast skala zmian w ujęciu rocznym przekracza jeszcze 10 proc. Nadal jednak w większości (dziesiątce) miast ceny transakcyjne są niższe niż przed rokiem. W skali miesiąca odnotowaliśmy taką samą liczbę miast gdzie ceny rosły i spadały (po osiem). Największy wpływ na wartość naszego indeksu mają ceny w Warszawie i Krakowie, gdzie odnotowaliśmy najwięcej transakcji. W tych dwóch miastach ceny spadły, co zadecydowało o ujemnym odczycie indeksu.
 


Komentarz i prognoza

W grudniu nie spodziewamy się rewolucji na rynku mieszkaniowym, choć trzeba pamiętać, że miesiące zimowe zwykle nie służą dobrze sprzedającym mieszkania i mogą przynieść spadek średnich cen. W dłuższym okresie tendencje cenowe mogą zależeć od losów programu „Rodzina na Swoim” oraz implementacji w bankach „Rekomendacji T”.

Gdyby te dwa czynniki miały pozostać niezmienne, oczekiwalibyśmy stabilizacji cen z tendencją do ich niewielkiego spadku, ze względu na stopniowe wprowadzanie na rynek nowych projektów realizowanych po niższych kosztach. Również oczekiwane obniżenie limitów cenowych w ramach programu RnS może zmusić sprzedających do obniżenia cen. Jednak trzeba pamiętać, że deweloperzy dostosowali swoją ofertę do obniżonego popytu (liczba nowych projektów deweloperskich spadła o 40 proc., a liczba nowych kredytów hipotecznych o 35 proc.). Natomiast sam popyt – w obliczu lepszej niż oczekiwano sytuacji na rynku pracy i w całej gospodarce – powinien utrzymać się na dotychczasowym poziomie lub nawet nieznacznie wzrosnąć względem 2009 roku.

W stabilizacji mediany cen pomaga też struktura rynku, na którym większość transakcji dotyczy mieszkań małych i średnich, które w znacznym stopniu oparły się przecenie. Natomiast spadek cen mieszkań dużych może w niewielkim tylko stopniu być odzwierciedlany w danych zbiorczych, ze względu na niewielką liczbę tego typu transakcji.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk – Open Finance

jn

Indeks cen mieszkań spadł o 0,7 proc.

W listopadzie ceny mieszkań spadły o 0,7 proc. w porównaniu do października i były o 1,75 proc. niższe niż przed rokiem – wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance, Home Broker i Dom Banku.
Listopad był drugim z kolei miesiącem spadku wartości naszego indeksu, po tym jak w okresie czerwiec-wrzesień obserwowaliśmy jego nieznaczny wzrost. Przez ostatnich dziewięć miesięcy (od marca) amplituda wahań naszego indeksu zamknęła się w przedziale 875-906 pkt, a więc wąskim zakresie. Możemy więc mówić o stabilizacji cen w tym czasie, po okresie wcześniejszego dynamicznego spadku cen (od grudnia 2007 r. nasz indeks stracił 10,4 proc.).

Odnotowaliśmy kolejny miesiąc wzrostu liczby transakcji (tym razem wzięliśmy pod uwagę 2951 transakcji), co potwierdza obserwowane ożywienie na rynku kredytów hipotecznych, ale jest również pochodną rozwoju grupy. Nie mniej, liczba wziętych pod uwagę transakcji w żadnej mierze nie jest tożsama z liczbą klientów grupy.
 

Również wahania cen w skali rocznej zaczynają się wywłaszczać, wskazując na trwającą już dość długo stabilizację cenową. Tylko w dwóch z szesnastu miast skala zmian w ujęciu rocznym przekracza jeszcze 10 proc. Nadal jednak w większości (dziesiątce) miast ceny transakcyjne są niższe niż przed rokiem. W skali miesiąca odnotowaliśmy taką samą liczbę miast gdzie ceny rosły i spadały (po osiem). Największy wpływ na wartość naszego indeksu mają ceny w Warszawie i Krakowie, gdzie odnotowaliśmy najwięcej transakcji. W tych dwóch miastach ceny spadły, co zadecydowało o ujemnym odczycie indeksu.
 


Komentarz i prognoza

W grudniu nie spodziewamy się rewolucji na rynku mieszkaniowym, choć trzeba pamiętać, że miesiące zimowe zwykle nie służą dobrze sprzedającym mieszkania i mogą przynieść spadek średnich cen. W dłuższym okresie tendencje cenowe mogą zależeć od losów programu „Rodzina na Swoim” oraz implementacji w bankach „Rekomendacji T”.

Gdyby te dwa czynniki miały pozostać niezmienne, oczekiwalibyśmy stabilizacji cen z tendencją do ich niewielkiego spadku, ze względu na stopniowe wprowadzanie na rynek nowych projektów realizowanych po niższych kosztach. Również oczekiwane obniżenie limitów cenowych w ramach programu RnS może zmusić sprzedających do obniżenia cen. Jednak trzeba pamiętać, że deweloperzy dostosowali swoją ofertę do obniżonego popytu (liczba nowych projektów deweloperskich spadła o 40 proc., a liczba nowych kredytów hipotecznych o 35 proc.). Natomiast sam popyt – w obliczu lepszej niż oczekiwano sytuacji na rynku pracy i w całej gospodarce – powinien utrzymać się na dotychczasowym poziomie lub nawet nieznacznie wzrosnąć względem 2009 roku.

W stabilizacji mediany cen pomaga też struktura rynku, na którym większość transakcji dotyczy mieszkań małych i średnich, które w znacznym stopniu oparły się przecenie. Natomiast spadek cen mieszkań dużych może w niewielkim tylko stopniu być odzwierciedlany w danych zbiorczych, ze względu na niewielką liczbę tego typu transakcji.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk – Open Finance

jn

Normalizacja rynku nieruchomości

Stabilizacja cen i elastyczniejsze podejście banków do udzielania kredytów hipotecznych spowodowało, że rynek nieruchomości odbija się od dna. Świadczy o tym również fakt, że na stołecznym rynku ruszyło wiele nowych, zamrożonych dotąd inwestycji mieszkaniowych - napisali specjaliści z RED Real Estate Development.

Silny spadkowy trend cen mieszkań mamy już za sobą. Od kilku miesięcy ustabilizowały się one na jednym poziomie, a nawet notuje się subtelną tendencję wzrostową. W październiku kolejny już raz wzrosły ofertowe ceny mieszkań w kilkunastu największych miastach, według obliczeń serwisu Oferty.net i firmy Open Finance. Najbardziej wzrosły stawki w Sopocie o 2,9 proc. i Katowicach o 2,6 proc. Średnia cena metra kwadratowego w stolicy w październiku br. wyniosła 8971zł i była wyższa o 0,8 proc. niż w poprzednim miesiącu, a o 5,7 proc. niższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Wzrost cen ofertowych wpływa na wyobraźnię kupujących, którzy nie liczą już na obniżki. Popytowi sprzyja utrzymujące się w kraju, ciągle na wysokim poziomie, zapotrzebowanie na mieszkania, a przede wszystkim korzystne dla kupujących kredytowanie w ramach programu "Rodzina na swoim". W łatwiejszym sfinansowaniu zakupu pomagają też sami deweloperzy, którzy dostosowują ceny mieszkań do wymogów otrzymania pożyczki z rządową dopłatą i proponują korzystne dla klientów sposoby płatności za mieszkania, w których tylko niewielka część należności płatna jest po podpisaniu umowy przedwstępnej, a większość dopiero po odbiorze kluczy.

Wychodzeniu mieszkaniówki z dołka sprzyja przede wszystkim śmielsze oferowanie przez banki kredytów hipotecznych i korzystniejsze warunki ich udzielania. Multibank i mBank obniżyły marże dla kredytów w euro, Raiffeisen zdecydował się obniżyć minimalny udział wkładu własnego dla pożyczek w tej walucie, a Allianz Bank oferuje kredyt hipoteczny na 105 proc. wartości nieruchomości, na okres 50 lat. W dziesięciu innych bankach obniżka marży jest możliwa, pod warunkiem jednak zakupu innych produktów banku. Mimo, że często promocje wiążą się z obowiązkiem inwestycji w lokaty czy programy systematycznego oszczędzania, to jednak jest to krok zrobiony przez banki w dobrą stronę. Z danych firmy doradczej Expander i serwisu Szybko.pl wynika, że w listopadzie przeciętna marża kredytu w złotych spadła do 2,6 proc., podczas gdy przez ostatnich siedem miesięcy utrzymywała się na średnim poziomie 2,8 proc. Dzięki temu zmniejszyło się realne oprocentowanie kredytów hipotecznych, ponieważ stopa WIBOR od czterech miesięcy utrzymuje się na stabilnym poziomie. I choć wiele instytucji finansowych ciągle wysoko stawia poprzeczkę potencjalnemu klientowi, to na rynku nieruchomości daje się odczuć świeży powiew powracającego ożywienia.

interia.pl

Normalizacja rynku nieruchomości

Stabilizacja cen i elastyczniejsze podejście banków do udzielania kredytów hipotecznych spowodowało, że rynek nieruchomości odbija się od dna. Świadczy o tym również fakt, że na stołecznym rynku ruszyło wiele nowych, zamrożonych dotąd inwestycji mieszkaniowych - napisali specjaliści z RED Real Estate Development.

Silny spadkowy trend cen mieszkań mamy już za sobą. Od kilku miesięcy ustabilizowały się one na jednym poziomie, a nawet notuje się subtelną tendencję wzrostową. W październiku kolejny już raz wzrosły ofertowe ceny mieszkań w kilkunastu największych miastach, według obliczeń serwisu Oferty.net i firmy Open Finance. Najbardziej wzrosły stawki w Sopocie o 2,9 proc. i Katowicach o 2,6 proc. Średnia cena metra kwadratowego w stolicy w październiku br. wyniosła 8971zł i była wyższa o 0,8 proc. niż w poprzednim miesiącu, a o 5,7 proc. niższa niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Wzrost cen ofertowych wpływa na wyobraźnię kupujących, którzy nie liczą już na obniżki. Popytowi sprzyja utrzymujące się w kraju, ciągle na wysokim poziomie, zapotrzebowanie na mieszkania, a przede wszystkim korzystne dla kupujących kredytowanie w ramach programu "Rodzina na swoim". W łatwiejszym sfinansowaniu zakupu pomagają też sami deweloperzy, którzy dostosowują ceny mieszkań do wymogów otrzymania pożyczki z rządową dopłatą i proponują korzystne dla klientów sposoby płatności za mieszkania, w których tylko niewielka część należności płatna jest po podpisaniu umowy przedwstępnej, a większość dopiero po odbiorze kluczy.

Wychodzeniu mieszkaniówki z dołka sprzyja przede wszystkim śmielsze oferowanie przez banki kredytów hipotecznych i korzystniejsze warunki ich udzielania. Multibank i mBank obniżyły marże dla kredytów w euro, Raiffeisen zdecydował się obniżyć minimalny udział wkładu własnego dla pożyczek w tej walucie, a Allianz Bank oferuje kredyt hipoteczny na 105 proc. wartości nieruchomości, na okres 50 lat. W dziesięciu innych bankach obniżka marży jest możliwa, pod warunkiem jednak zakupu innych produktów banku. Mimo, że często promocje wiążą się z obowiązkiem inwestycji w lokaty czy programy systematycznego oszczędzania, to jednak jest to krok zrobiony przez banki w dobrą stronę. Z danych firmy doradczej Expander i serwisu Szybko.pl wynika, że w listopadzie przeciętna marża kredytu w złotych spadła do 2,6 proc., podczas gdy przez ostatnich siedem miesięcy utrzymywała się na średnim poziomie 2,8 proc. Dzięki temu zmniejszyło się realne oprocentowanie kredytów hipotecznych, ponieważ stopa WIBOR od czterech miesięcy utrzymuje się na stabilnym poziomie. I choć wiele instytucji finansowych ciągle wysoko stawia poprzeczkę potencjalnemu klientowi, to na rynku nieruchomości daje się odczuć świeży powiew powracającego ożywienia.

interia.pl

Na ścianach bez okien

Budynek mieszkalny wielorodzinny powinien być użytkowany w sposób zapewniający nieograniczanie oświetlenia dziennego mieszkań. Mogą być na nim instalowane urządzenia związane z użytkowaniem budynku lub mieszkania, takie jak kraty, żaluzje, rolety, zabudowy balkonów i loggii.

Nowe zapisy wprowadzono do rozporządzenia w sprawie warunków technicznych użytkowania budynków mieszkalnych, podpisanej przez ministra infrastruktury 27 listopada. Przepisy regulują możliwość instalowania na budynkach mieszkalnych wielorodzinnych urządzeń i nośników reklamowych oraz innych urządzeń niezwiązanych z użytkowaniem mieszkań.

Zgodnie z nowelizacją urządzenia i nośniki reklamowe można będzie teraz instalować na ścianach bez okien, na oknach klatek schodowych lub lokali użytkowych. Zakaz nie obowiązuje w przypadku wykonywania robót budowlanych dotyczących elewacji. Jak informuje Ministerstwo Infrastruktury, zmiany przepisów pozwolą wyeliminować negatywne dla użytkowników mieszkań skutki instalowania nośników reklamowych, które często zakłócają życie mieszkańcom, zwłaszcza w centrach miast, gdzie reklam jest najwięcej. Zasłonięte stale okna, agresywna gra świateł na reklamowych planszach, połączona niekiedy z efektami akustycznymi, mogą doprowadzić lokatorów nawet do utraty zdrowia.

Do rozporządzenia wprowadzono też regulacje odnoszące się do urządzeń i nośników reklamowych oraz innych urządzeń niezwiązanych z użytkowaniem budynku lub mieszkania, zainstalowanych przed dniem wejścia w życie zatwierdzonych przez ministra zmian. Stosuje się do nich przepisy dotychczasowe, nie dłużej jednak niż przez 18 miesięcy od dnia wejścia w życie rozporządzenia. Rozporządzenie wejdzie w życie po upływie 14 dni od daty ogłoszenia.

D.O.

źródło informacji: www.dziennikpolski24.pl
dziennikpolski24.pl

interia.pl

Na ścianach bez okien

Budynek mieszkalny wielorodzinny powinien być użytkowany w sposób zapewniający nieograniczanie oświetlenia dziennego mieszkań. Mogą być na nim instalowane urządzenia związane z użytkowaniem budynku lub mieszkania, takie jak kraty, żaluzje, rolety, zabudowy balkonów i loggii.

Nowe zapisy wprowadzono do rozporządzenia w sprawie warunków technicznych użytkowania budynków mieszkalnych, podpisanej przez ministra infrastruktury 27 listopada. Przepisy regulują możliwość instalowania na budynkach mieszkalnych wielorodzinnych urządzeń i nośników reklamowych oraz innych urządzeń niezwiązanych z użytkowaniem mieszkań.

Zgodnie z nowelizacją urządzenia i nośniki reklamowe można będzie teraz instalować na ścianach bez okien, na oknach klatek schodowych lub lokali użytkowych. Zakaz nie obowiązuje w przypadku wykonywania robót budowlanych dotyczących elewacji. Jak informuje Ministerstwo Infrastruktury, zmiany przepisów pozwolą wyeliminować negatywne dla użytkowników mieszkań skutki instalowania nośników reklamowych, które często zakłócają życie mieszkańcom, zwłaszcza w centrach miast, gdzie reklam jest najwięcej. Zasłonięte stale okna, agresywna gra świateł na reklamowych planszach, połączona niekiedy z efektami akustycznymi, mogą doprowadzić lokatorów nawet do utraty zdrowia.

Do rozporządzenia wprowadzono też regulacje odnoszące się do urządzeń i nośników reklamowych oraz innych urządzeń niezwiązanych z użytkowaniem budynku lub mieszkania, zainstalowanych przed dniem wejścia w życie zatwierdzonych przez ministra zmian. Stosuje się do nich przepisy dotychczasowe, nie dłużej jednak niż przez 18 miesięcy od dnia wejścia w życie rozporządzenia. Rozporządzenie wejdzie w życie po upływie 14 dni od daty ogłoszenia.

D.O.

źródło informacji: www.dziennikpolski24.pl
dziennikpolski24.pl

interia.pl

Bonarka bije rekordy

Niespełna tydzień od otwarcia, wielofunkcyjne centrum miejskie Bonarka City Center w Krakowie bije rekordy popularności. Centrum odwiedziło ponad 500 000 klientów.

Zbudowane na terenach byłych zakładów chemicznych Bonarka, jedno z największych w Polsce, a największe w Małopolsce centrum handlowo-rozrywkowe otwarło swoje drzwi dla kupujących w sobotę 21 listopada. 270 sklepów (w tym kilka marek po raz pierwszy goszczących w Krakowie, jak np. hipermarket Auchan, czy marki "modowe" Guess by Marciano, Calvin Klein Jeans, NineWest, Makalu, Iceiceberg, Patrizia Pepe, Vissavi, Parfois, Endo, a także marki, które w BCC otworzyły swoje pierwsze salony w Polsce jak hiszpańska firma jubilerska Tous i Max Azria), największy w Polsce gigapleks Cinema City oraz liczne restauracje i kawiarnie, jak żaden inny krakowski obiekt przyciągają uwagę mieszkańców i przyjezdnych.

Już w pierwszy weekend Centrum odwiedziła rekordowa ilość, bo 200 tys. osób. Mimo obaw opinii publicznej, organizatorów i służb porządkowych, weekend minął nadzwyczaj spokojnie, bez zdarzających się zazwyczaj przy otwarciach podobnych obiektów przepychanek i awantur. Zresztą przestrzeń wspólna, dużo większa niż nakazują standardy budowy centrów handlowych, pozwala kupującym spokojnie przemieszczać się pomiędzy sklepami. Zainteresowanie kupujących nie maleje. W miniony weekend Bonarkę odwiedziło ok. 150 tys. klientów, a każdy z nich spędził na zakupach średnio kilka godzin. To około dwukrotnie więcej niż w dzień otwarcia Galerii Krakowskiej - największego dotychczas centrum handlowego w Krakowie.

Centrum miejskie Bonarka City Center znajduje się przy ul. Kamieńskiego 11 w Krakowie. W kolejnych etapach w sąsiedztwie obiektów handlowych BCC powstaną nowoczesne biurowce oraz apartamenty (do 2011 r.).

informacja prasowa

interia.pl

Bonarka bije rekordy

Niespełna tydzień od otwarcia, wielofunkcyjne centrum miejskie Bonarka City Center w Krakowie bije rekordy popularności. Centrum odwiedziło ponad 500 000 klientów.

Zbudowane na terenach byłych zakładów chemicznych Bonarka, jedno z największych w Polsce, a największe w Małopolsce centrum handlowo-rozrywkowe otwarło swoje drzwi dla kupujących w sobotę 21 listopada. 270 sklepów (w tym kilka marek po raz pierwszy goszczących w Krakowie, jak np. hipermarket Auchan, czy marki "modowe" Guess by Marciano, Calvin Klein Jeans, NineWest, Makalu, Iceiceberg, Patrizia Pepe, Vissavi, Parfois, Endo, a także marki, które w BCC otworzyły swoje pierwsze salony w Polsce jak hiszpańska firma jubilerska Tous i Max Azria), największy w Polsce gigapleks Cinema City oraz liczne restauracje i kawiarnie, jak żaden inny krakowski obiekt przyciągają uwagę mieszkańców i przyjezdnych.

Już w pierwszy weekend Centrum odwiedziła rekordowa ilość, bo 200 tys. osób. Mimo obaw opinii publicznej, organizatorów i służb porządkowych, weekend minął nadzwyczaj spokojnie, bez zdarzających się zazwyczaj przy otwarciach podobnych obiektów przepychanek i awantur. Zresztą przestrzeń wspólna, dużo większa niż nakazują standardy budowy centrów handlowych, pozwala kupującym spokojnie przemieszczać się pomiędzy sklepami. Zainteresowanie kupujących nie maleje. W miniony weekend Bonarkę odwiedziło ok. 150 tys. klientów, a każdy z nich spędził na zakupach średnio kilka godzin. To około dwukrotnie więcej niż w dzień otwarcia Galerii Krakowskiej - największego dotychczas centrum handlowego w Krakowie.

Centrum miejskie Bonarka City Center znajduje się przy ul. Kamieńskiego 11 w Krakowie. W kolejnych etapach w sąsiedztwie obiektów handlowych BCC powstaną nowoczesne biurowce oraz apartamenty (do 2011 r.).

informacja prasowa

interia.pl

Wypadek na budowie Stadionu Narodowego: dwie osoby nie żyją

W szpitalu przy ul. Szaserów zmarł robotnik ranny we wtorek podczas prac na budowie Stadionu Narodowego w Warszawie - poinformował PAP rzecznik szpitala płk dr Wojciech Lubiński.

Ranny został przewieziony do szpitala w stanie ciężkim z urazem wielonarządowym. - Mężczyzna zmarł w trakcie operacji - powiedział Lubiński. - Jego urazy były zbyt rozległe - wyjaśnił.

We wtorek z dźwigu na budowie Stadionu Narodowego spadło dwóch robotników; jeden zginął na miejscu, drugi w stanie ciężkim trafił do szpitala. Mężczyźni, którzy ulegli wypadkowi, znajdowali się w przenoszonej przez dźwig klatce, która jest używana przy pracach montażowych na wysokości. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn metalowa klatka oderwała się od dźwigu i spadła na ziemię z wysokości ok. 15 metrów.

 

Źródło: interia.pl

Wypadek na budowie Stadionu Narodowego: dwie osoby nie żyją

W szpitalu przy ul. Szaserów zmarł robotnik ranny we wtorek podczas prac na budowie Stadionu Narodowego w Warszawie - poinformował PAP rzecznik szpitala płk dr Wojciech Lubiński.

Ranny został przewieziony do szpitala w stanie ciężkim z urazem wielonarządowym. - Mężczyzna zmarł w trakcie operacji - powiedział Lubiński. - Jego urazy były zbyt rozległe - wyjaśnił.

We wtorek z dźwigu na budowie Stadionu Narodowego spadło dwóch robotników; jeden zginął na miejscu, drugi w stanie ciężkim trafił do szpitala. Mężczyźni, którzy ulegli wypadkowi, znajdowali się w przenoszonej przez dźwig klatce, która jest używana przy pracach montażowych na wysokości. Z niewyjaśnionych dotąd przyczyn metalowa klatka oderwała się od dźwigu i spadła na ziemię z wysokości ok. 15 metrów.

 

Źródło: interia.pl

Rusza budowa Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego

Dwa lata potrwa budowa wartej 69 mln zł siedziby Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Umowa na budowę obiektu została podpisana we wtorek, prace mają ruszyć w najbliższy poniedziałek.

Siedziba Wydziału Biologii o całkowitej powierzchni użytkowej ponad 23 tys. m kw. stanie na terenie kampusu uczelnianego w Gdańsku Oliwie, gdzie już w tej chwili mają swoje siedziby wydziały: Historyczny, Filologiczny, Nauk Społecznych, Prawa oraz Matematyki, Fizyki i Informatyki.

Jak wyjaśniła rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Gdańskiego Beata Czechowska-Derkacz, Wydział Biologii składać się będzie z dwóch czterokondygnacyjnych skrzydeł oraz jednego skrzydła pięciokondygnacyjnego, które zostaną połączone wspólnym holem.

Oprócz auli, sal wykładowych, sal do ćwiczeń, laboratoriów i pracowni specjalistycznych, w obiekcie znajdą się też szklarnie i woliery dla ptaków.

Wykonawcą wartej 69 mln zł inwestycji, z którym władze uczelni podpisały we wtorek umowę, została firma Allcon. Prace mają się zakończyć w 2011 roku. Wówczas do nowego obiektu przeprowadzą się wszystkie katedry wchodzące w skład wydziału, dziś pracujące w trzech różnych obiektach rozproszonych po Trójmieście.

Środki na budowę nowej siedziby Wydziału Biologii pochodzą z funduszy unijnych oraz budżetu państwa. W ramach tego samego projektu uczelnia ma też zbudować na terenie kampusu w Oliwie nową siedzibę dla Wydziału Chemii dziś także borykającego się z kłopotami lokalowymi. Początek tej inwestycji planowany jest na 2010 rok.

Nowe siedziby Wydziału Biologii i Wydziału Chemii realizowane są w ramach rozpoczętego przed kilkoma laty większego projektu - budowy Bałtyckiego Kampusu Uniwersytetu Gdańskiego. Dotychczas uczelnia postawiła nowoczesny obiekt Biblioteki Głównej, kończą się właśnie prace nad nową siedzibą Wydziału Nauk Społecznych (w dużej części czynny już obiekt ma zostać w całości oddany do użytku na początku przyszłego roku).

Projekt budowy Bałtyckiego Kampusu Uniwersytetu Gdańskiego ma potrwać do 2013 roku. W jego ramach ma powstać jeszcze m.in. budynek informatyki dla Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki, Krajowe Centrum Informatyki Kwantowej, nowy gmach neofilologii dla Wydziału Filologicznego, a także Uniwersyteckie Centrum Sportu i Rekreacji i dwa domy studenckie, w tym jeden z przedszkolem dla dzieci studentów i pracowników Uniwersytetu Gdańskiego.

UG jest największą uczelnią wyższą w regionie pomorskim. Kształci ok. 33 tysięcy studentów, doktorantów oraz słuchaczy studiów podyplomowych na blisko 40 kierunkach w zakresie ponad 140 specjalności. Uczelnia zatrudnia 1700 pracowników naukowych.

Uniwersytet Gdański został powołany 20 marca w 1970 roku. Powstał z połączenia Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie i Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku; później w jego skład weszło także Wyższe Studium Nauczycielskie.

 

Źródło: interia.pl

Rusza budowa Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego

Dwa lata potrwa budowa wartej 69 mln zł siedziby Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Umowa na budowę obiektu została podpisana we wtorek, prace mają ruszyć w najbliższy poniedziałek.

Siedziba Wydziału Biologii o całkowitej powierzchni użytkowej ponad 23 tys. m kw. stanie na terenie kampusu uczelnianego w Gdańsku Oliwie, gdzie już w tej chwili mają swoje siedziby wydziały: Historyczny, Filologiczny, Nauk Społecznych, Prawa oraz Matematyki, Fizyki i Informatyki.

Jak wyjaśniła rzeczniczka prasowa Uniwersytetu Gdańskiego Beata Czechowska-Derkacz, Wydział Biologii składać się będzie z dwóch czterokondygnacyjnych skrzydeł oraz jednego skrzydła pięciokondygnacyjnego, które zostaną połączone wspólnym holem.

Oprócz auli, sal wykładowych, sal do ćwiczeń, laboratoriów i pracowni specjalistycznych, w obiekcie znajdą się też szklarnie i woliery dla ptaków.

Wykonawcą wartej 69 mln zł inwestycji, z którym władze uczelni podpisały we wtorek umowę, została firma Allcon. Prace mają się zakończyć w 2011 roku. Wówczas do nowego obiektu przeprowadzą się wszystkie katedry wchodzące w skład wydziału, dziś pracujące w trzech różnych obiektach rozproszonych po Trójmieście.

Środki na budowę nowej siedziby Wydziału Biologii pochodzą z funduszy unijnych oraz budżetu państwa. W ramach tego samego projektu uczelnia ma też zbudować na terenie kampusu w Oliwie nową siedzibę dla Wydziału Chemii dziś także borykającego się z kłopotami lokalowymi. Początek tej inwestycji planowany jest na 2010 rok.

Nowe siedziby Wydziału Biologii i Wydziału Chemii realizowane są w ramach rozpoczętego przed kilkoma laty większego projektu - budowy Bałtyckiego Kampusu Uniwersytetu Gdańskiego. Dotychczas uczelnia postawiła nowoczesny obiekt Biblioteki Głównej, kończą się właśnie prace nad nową siedzibą Wydziału Nauk Społecznych (w dużej części czynny już obiekt ma zostać w całości oddany do użytku na początku przyszłego roku).

Projekt budowy Bałtyckiego Kampusu Uniwersytetu Gdańskiego ma potrwać do 2013 roku. W jego ramach ma powstać jeszcze m.in. budynek informatyki dla Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki, Krajowe Centrum Informatyki Kwantowej, nowy gmach neofilologii dla Wydziału Filologicznego, a także Uniwersyteckie Centrum Sportu i Rekreacji i dwa domy studenckie, w tym jeden z przedszkolem dla dzieci studentów i pracowników Uniwersytetu Gdańskiego.

UG jest największą uczelnią wyższą w regionie pomorskim. Kształci ok. 33 tysięcy studentów, doktorantów oraz słuchaczy studiów podyplomowych na blisko 40 kierunkach w zakresie ponad 140 specjalności. Uczelnia zatrudnia 1700 pracowników naukowych.

Uniwersytet Gdański został powołany 20 marca w 1970 roku. Powstał z połączenia Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie i Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku; później w jego skład weszło także Wyższe Studium Nauczycielskie.

 

Źródło: interia.pl

Warszawa ma świetną pozycję

Dla przeciętnego Szweda Warszawa jest najtańszą stolicą Europy oraz jednym z miast o najniższych cenach na świecie - wynika z ogłoszonego we wtorek w Sztokholmie raportu firmy Pricerunner.

W rankingu, w którym porównano ceny 26 produktów (od żywności po elektronikę) w 33 głównych miastach świata, Warszawa pod względem niskich cen zajęła 7. miejsce.

Według raportu, w Warszawie Szwedzi mogą zaoszczędzić na rozrywce. Znacznie mniej niż u siebie wydadzą na jedzenie, wódkę, papierosy oraz bilety do kina.

Ogólnie ceny w Warszawie są o ponad 11 procent niższe od średniej światowej.

Tańsze od stolicy Polski okazały się: Bombaj (1. miejsce), Bangkok (2), Szanghaj (3), Nowy Jork (4), Dubaj (5) oraz San Francisco (6); miasta amerykańskie głównie z powodu niskiego kursu dolara w stosunku do korony szwedzkiej. Do Stanów Zjednoczonych Szwedom opłaca się wybrać po telefony komórkowe, kamery czy aparaty fotograficzne.

Droższe od Warszawy są m.in. Praga (8. miejsce) oraz Wilno (9. miejsce), czyli miasta, z którymi stolica Polski bezpośrednio konkuruje o turystów.

- Nie dziwi mnie dobra pozycja Warszawy. Z naszego doświadczenia wynika, że dzięki tanim lotom często Szwedom lepiej opłaca się wybrać na dwie kolacje do Polski i zapłacić jeszcze hotel niż imprezować w Sztokholmie - mówi PAP Juliusz Sochan z Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Sztokholmie.

Najdroższym miastem świata dla Szwedów jest Oslo. Ceny są tam aż o ponad 35 proc. wyższe od średniej światowej. Drogie są też Kopenhaga, Sao Paulo, Paryż oraz Reykjavik.

INTERIA.PL/PAP

Warszawa ma świetną pozycję

Dla przeciętnego Szweda Warszawa jest najtańszą stolicą Europy oraz jednym z miast o najniższych cenach na świecie - wynika z ogłoszonego we wtorek w Sztokholmie raportu firmy Pricerunner.

W rankingu, w którym porównano ceny 26 produktów (od żywności po elektronikę) w 33 głównych miastach świata, Warszawa pod względem niskich cen zajęła 7. miejsce.

Według raportu, w Warszawie Szwedzi mogą zaoszczędzić na rozrywce. Znacznie mniej niż u siebie wydadzą na jedzenie, wódkę, papierosy oraz bilety do kina.

Ogólnie ceny w Warszawie są o ponad 11 procent niższe od średniej światowej.

Tańsze od stolicy Polski okazały się: Bombaj (1. miejsce), Bangkok (2), Szanghaj (3), Nowy Jork (4), Dubaj (5) oraz San Francisco (6); miasta amerykańskie głównie z powodu niskiego kursu dolara w stosunku do korony szwedzkiej. Do Stanów Zjednoczonych Szwedom opłaca się wybrać po telefony komórkowe, kamery czy aparaty fotograficzne.

Droższe od Warszawy są m.in. Praga (8. miejsce) oraz Wilno (9. miejsce), czyli miasta, z którymi stolica Polski bezpośrednio konkuruje o turystów.

- Nie dziwi mnie dobra pozycja Warszawy. Z naszego doświadczenia wynika, że dzięki tanim lotom często Szwedom lepiej opłaca się wybrać na dwie kolacje do Polski i zapłacić jeszcze hotel niż imprezować w Sztokholmie - mówi PAP Juliusz Sochan z Polskiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Sztokholmie.

Najdroższym miastem świata dla Szwedów jest Oslo. Ceny są tam aż o ponad 35 proc. wyższe od średniej światowej. Drogie są też Kopenhaga, Sao Paulo, Paryż oraz Reykjavik.

INTERIA.PL/PAP

Listopad bez przełomu w mieszkaniówce

Pomimo tego, że dla większości kupujących głównym kryterium jest cena, w stolicy coraz trudniej o atrakcyjne oferty z wyższej półki - tak wynika z raportu Ober Haus.
Analitycy Ober Haus podsumowali listopad na rynku mieszkaniowym.

WARSZAWA

Sprzedają się przede wszystkim lokale, które znajdują się w już oddanych budynkach. Ale niestety, przy wyższych wymaganiach, odnośnie standardu wykończenia i lokalizacji, nadal trudno znaleźć lokum wśród nowo oddawanych mieszkań. Bardziej wymagający klienci wstrzymują się z zakupami inwestycyjnymi. Rynek pierwotny został zdominowany koniecznością budowy mieszkań jedno-, dwu- i trzypokojowych w dostępnej cenie, tak aby klient miał szansę na uzyskanie kredytu.

Klienci, którzy poszukują ekskluzywnych nieruchomości muszą zadowolić się ofertą rynku wtórnego. Luksusowe, specyficzne i atrakcyjnie zlokalizowane mieszkania nie podlegają wahaniom rynkowym. Tego typu nieruchomości nie ma zbyt wiele. Można liczyć jeszcze na zakup kamienic w Śródmieściu, ale i w tej części miasta tylko kilka lokali, najczęściej zlokalizowanych na dwóch ostatnich piętrach, może uzyskać miano niepowtarzalnych.

Na rynku pojawiło się kilka nowych trendów:
  • powrót do zakupów w wielkiej płycie - ze względu na względnie niską cenę w dobrej lokalizacji (po boomie budowlanym to te mieszkania zostały poddane największej korekcie cenowej);
  • spadek cen mieszkań o średnim i większym metrażu - 4 pokoje - 80-90 mkw., ponieważ czas oczekiwania na nabywcę wydłużył się
  • obniżka czynszu miesięcznego za wynajem mieszkań 2-3-4 pokojowych (im większy metraż, tym większa skłonność do negocjacji)
  • stałe i wysokie ceny za zakup i wynajem kawalerek;
  • nowe pomysły na upłynnienie lokali na rynku pierwotnym - aukcje i licytacje, które jeszcze nie odnoszą spektakularnych sukcesów, ale mogą być dobrą drogą do wyprzedaży ostatnich mieszkań i rozpoczęcia kolejnych budów
KRAKÓW

Obecne ożywienie na na krakowskim rynku pierwotnym wynika w głównej mierze ze wzrostu zainteresowania klientów, jakie pojawiło się we wrześniu i październiku. Transakcje, jakie są dokonywane, to bardziej efekt decyzji podjętych w poprzednich miesiącach niż w listopadzie.

Rynek wtórny w listopadzie odnotował niewielki wzrost zainteresowania ze strony kupujących. Z uwagi na fakt, iż w przypadku większości kupujących nadal głównym kryterium zakupu mieszkania jest cena, przedmiotem transakcji były głównie najtańsze lokale o niewielkich metrażach, zlokalizowane często w oddalonych od centrum dzielnicach Krakowa, takich jak Bieżanów czy Opatkowice. Popularna staje się także Nowa Huta.

To właśnie ze względu na cenę zainteresowanie klientów ponownie wzbudzają mieszkania w budynkach starszych niż 10 lat. Osoby, które chcą sprzedać mieszkanie o małym metrażu mogą liczyć na znalezienie nabywcy szybciej niż oferujący mieszkania o dużych powierzchniach. Kwestią kluczową wciąż pozostaje cena.

TRÓJMIASTO

Wyraźny wzrost zainteresowania rynkiem mieszkaniowym wśród potencjalnych klientów nie przekłada się na ilość transakcji. Taka tendencja występuje zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym.

Zainteresowanie wynajmem mieszkań jest na niskim poziomie. Podobna sytuacja dotyczy domów jednorodzinnych szczególnie na rynku wtórnym i wszystko wskazuje, że taka sytuacja będzie się jeszcze utrzymywać dość długo. W ciągu ostatniego miesiąca ceny nie uległy zmianie .

ŁÓDŹ

Na rynku mieszkaniowym w Łodzi sytuacja nie zmieniła się w istotny sposób w stosunku do września i października. Największym zainteresowaniem cieszą się niewielkie dwu- i trzypokojowe mieszkania w atrakcyjnej cenie. Za takie mieszkanie w nowym budynku łodzianin musi zapłacić średnio od 3,9 tys. zł mkw. do 5 tys. zł/mkw..

Nie brakuje propozycji z tzw. wyższej półki w centrum miasta lub w atrakcyjnych lokalizacjach. Ceny kształtują się od 6 tys.zł/ mkw. do 9 tys.zł/ mkw.. Grupa osób zainteresowanych zakupem mieszkania w tym przedziale cenowym szybko się zmniejsza.

Deweloperzy oferujący mieszkania w drogich apartamentowcach nie chcą udzielać informacji na temat poziomu ich sprzedaży. Mimo to na rynku mieszkaniowym ocenia się, że jest on bardzo niski. Wobec takiej sytuacji można wnioskować, że ceny apartamentów na rynku pierwotnym powinny ulec dalszej obniżce.

Na rynku wtórnym, podobnie jak na rynku pierwotnym, największy popyt jest na najtańsze mieszkania. Poszukiwane są mieszkania do remontu, których cena kształtuje się od 3,4 tys. zł/mkw. do 3,9 tys. zł/mkw.

Za mieszkanie w dobrym standardzie, gotowym do zamieszkania zapłacimy od 4,4 tys. zł/mkw. wzwyż, w zależności od poziomu wykończenia. Ceny na rynku wtórnym nieznacznie wzrosły w stosunku do cen z października. W grudniu i styczniu należy spodziewać lekkich obniżek cen, biorąc pod uwagę fakt, że co roku o tej porze mamy do czynienia ze stagnacją na rynku nieruchomości.

Wciąż ogromnym zainteresowaniem cieszą się małe działki budowlane o powierzchni od 500 mkw. do 1500 mkw.

POZNAŃ

Z rynku deweloperskiego coraz częściej docierają informacje o rozpoczęciu nowych inwestycji, a wielu deweloperów deklaruje również rozpoczęcie nowych projektów na początku 2010 roku. Można zakładać że w drugim kwartale przyszłego roku na rynku pojawi się znaczna ilość mieszkań deweloperskich.

Deweloperzy przygotowują głównie do sprzedaży mieszkania najbardziej poszukiwane na rynku poznańskim, a więc w przedziale 40-60 mkw., przeważnie kawalerki i mieszkania 2-pokojowe. Cena zależy głównie od metrażu - im jest mniejszy, tym wyższa cena. Średnia cena kawalerki i mieszkania 2-pokojowego w standardzie deweloperskim to ok. 6700 - 7000 zł/mkw.. Lokale 3-pokojowe i większe dostępne są w cenach ok. 6100-6300 zł/ mkw. w dobrej lokalizacji oraz nawet 5100 - 5500 zł/mkw. na obrzeżach miasta.

Na rynku wtórnym zauważamy duże zróżnicowanie cen. Mieszkania o metrażu 70-80 mkw. w tzw. wielkiej płycie dostępne są już od 3900 zł/mkw. Tradycyjnie najdroższe są mieszkania w najatrakcyjniejszych lokalizacjach (centrum, Winogrady, Jeżyce, Grunwald, Malta), głównie jednak tendencja ta dotyczy nowego budownictwa. Obecnie każdy klient jest w stanie znaleźć dla siebie mieszkanie, jakie go interesuje, pomimo faktu, że ofert na rynku jest mniej, niż na początku roku.

KATOWICE

Wzrosło zainteresowanie ze strony klientów kupujących mieszkania w nowym budownictwie z rynku wtórnego. Dotyczy to przede wszystkim ofert mieszkań 2- pokojowych o pow. 40-50 mkw.. Warto nadmienić, że potencjalną grupą nabywców są głównie osoby zainteresowane zakupem mieszkania w celach inwestycyjnych, posiadające środki własne oraz wysoką wartość wkładu własnego. Głównym kryterium są konkurencyjne ceny w stosunku do cen oferowanych przez deweloperów oraz brak wybranych nieruchomości w ofercie dewelopera. Ożywienie to jednak nie przekłada się na zwiększenie ilości transakcji.

Ze względu na niezmieniającą się sytuację na rynku pierwotnym, gdzie wciąż realizowana jest niewielka ilość inwestycji, a rozpoczęcie budowy nowych projektów jest wstrzymywane, przewidywane jest wystąpienie sytuacji, w której popyt zacznie przeważać nad podażą. Obecnie

Listopad nie przyniósł większych zmian na katowickim rynku mieszkaniowym. Spadek zainteresowania wynajmem mieszkań widoczny już w poprzednich miesiącach wciąż się utrzymuje.

Doprowadziło to do sytuacji, iż mamy do czynienia ze znacznym wzrostem podaży nad popytem. Ceny ofertowe utrzymują się na stałym poziomie. Natomiast obserwujemy, że właściciele są chętni do nieznacznych obniżek cenowych przy dłuższym okresie najmu.

Najczęściej zgłaszane zapytania ze strony klientów dotyczą przede wszystkim ofert w przedziale cenowym 1000 - 1500 zł za miesiąc. Klientów poszukujących mieszkań w wyższym standardzie jest zdecydowanie mniej.

źródło: Ober Haus
Listopad bez przełomu w mieszkaniówce

Listopad bez przełomu w mieszkaniówce

Pomimo tego, że dla większości kupujących głównym kryterium jest cena, w stolicy coraz trudniej o atrakcyjne oferty z wyższej półki - tak wynika z raportu Ober Haus.
Analitycy Ober Haus podsumowali listopad na rynku mieszkaniowym.

WARSZAWA

Sprzedają się przede wszystkim lokale, które znajdują się w już oddanych budynkach. Ale niestety, przy wyższych wymaganiach, odnośnie standardu wykończenia i lokalizacji, nadal trudno znaleźć lokum wśród nowo oddawanych mieszkań. Bardziej wymagający klienci wstrzymują się z zakupami inwestycyjnymi. Rynek pierwotny został zdominowany koniecznością budowy mieszkań jedno-, dwu- i trzypokojowych w dostępnej cenie, tak aby klient miał szansę na uzyskanie kredytu.

Klienci, którzy poszukują ekskluzywnych nieruchomości muszą zadowolić się ofertą rynku wtórnego. Luksusowe, specyficzne i atrakcyjnie zlokalizowane mieszkania nie podlegają wahaniom rynkowym. Tego typu nieruchomości nie ma zbyt wiele. Można liczyć jeszcze na zakup kamienic w Śródmieściu, ale i w tej części miasta tylko kilka lokali, najczęściej zlokalizowanych na dwóch ostatnich piętrach, może uzyskać miano niepowtarzalnych.

Na rynku pojawiło się kilka nowych trendów:
  • powrót do zakupów w wielkiej płycie - ze względu na względnie niską cenę w dobrej lokalizacji (po boomie budowlanym to te mieszkania zostały poddane największej korekcie cenowej);
  • spadek cen mieszkań o średnim i większym metrażu - 4 pokoje - 80-90 mkw., ponieważ czas oczekiwania na nabywcę wydłużył się
  • obniżka czynszu miesięcznego za wynajem mieszkań 2-3-4 pokojowych (im większy metraż, tym większa skłonność do negocjacji)
  • stałe i wysokie ceny za zakup i wynajem kawalerek;
  • nowe pomysły na upłynnienie lokali na rynku pierwotnym - aukcje i licytacje, które jeszcze nie odnoszą spektakularnych sukcesów, ale mogą być dobrą drogą do wyprzedaży ostatnich mieszkań i rozpoczęcia kolejnych budów
KRAKÓW

Obecne ożywienie na na krakowskim rynku pierwotnym wynika w głównej mierze ze wzrostu zainteresowania klientów, jakie pojawiło się we wrześniu i październiku. Transakcje, jakie są dokonywane, to bardziej efekt decyzji podjętych w poprzednich miesiącach niż w listopadzie.

Rynek wtórny w listopadzie odnotował niewielki wzrost zainteresowania ze strony kupujących. Z uwagi na fakt, iż w przypadku większości kupujących nadal głównym kryterium zakupu mieszkania jest cena, przedmiotem transakcji były głównie najtańsze lokale o niewielkich metrażach, zlokalizowane często w oddalonych od centrum dzielnicach Krakowa, takich jak Bieżanów czy Opatkowice. Popularna staje się także Nowa Huta.

To właśnie ze względu na cenę zainteresowanie klientów ponownie wzbudzają mieszkania w budynkach starszych niż 10 lat. Osoby, które chcą sprzedać mieszkanie o małym metrażu mogą liczyć na znalezienie nabywcy szybciej niż oferujący mieszkania o dużych powierzchniach. Kwestią kluczową wciąż pozostaje cena.

TRÓJMIASTO

Wyraźny wzrost zainteresowania rynkiem mieszkaniowym wśród potencjalnych klientów nie przekłada się na ilość transakcji. Taka tendencja występuje zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym.

Zainteresowanie wynajmem mieszkań jest na niskim poziomie. Podobna sytuacja dotyczy domów jednorodzinnych szczególnie na rynku wtórnym i wszystko wskazuje, że taka sytuacja będzie się jeszcze utrzymywać dość długo. W ciągu ostatniego miesiąca ceny nie uległy zmianie .

ŁÓDŹ

Na rynku mieszkaniowym w Łodzi sytuacja nie zmieniła się w istotny sposób w stosunku do września i października. Największym zainteresowaniem cieszą się niewielkie dwu- i trzypokojowe mieszkania w atrakcyjnej cenie. Za takie mieszkanie w nowym budynku łodzianin musi zapłacić średnio od 3,9 tys. zł mkw. do 5 tys. zł/mkw..

Nie brakuje propozycji z tzw. wyższej półki w centrum miasta lub w atrakcyjnych lokalizacjach. Ceny kształtują się od 6 tys.zł/ mkw. do 9 tys.zł/ mkw.. Grupa osób zainteresowanych zakupem mieszkania w tym przedziale cenowym szybko się zmniejsza.

Deweloperzy oferujący mieszkania w drogich apartamentowcach nie chcą udzielać informacji na temat poziomu ich sprzedaży. Mimo to na rynku mieszkaniowym ocenia się, że jest on bardzo niski. Wobec takiej sytuacji można wnioskować, że ceny apartamentów na rynku pierwotnym powinny ulec dalszej obniżce.

Na rynku wtórnym, podobnie jak na rynku pierwotnym, największy popyt jest na najtańsze mieszkania. Poszukiwane są mieszkania do remontu, których cena kształtuje się od 3,4 tys. zł/mkw. do 3,9 tys. zł/mkw.

Za mieszkanie w dobrym standardzie, gotowym do zamieszkania zapłacimy od 4,4 tys. zł/mkw. wzwyż, w zależności od poziomu wykończenia. Ceny na rynku wtórnym nieznacznie wzrosły w stosunku do cen z października. W grudniu i styczniu należy spodziewać lekkich obniżek cen, biorąc pod uwagę fakt, że co roku o tej porze mamy do czynienia ze stagnacją na rynku nieruchomości.

Wciąż ogromnym zainteresowaniem cieszą się małe działki budowlane o powierzchni od 500 mkw. do 1500 mkw.

POZNAŃ

Z rynku deweloperskiego coraz częściej docierają informacje o rozpoczęciu nowych inwestycji, a wielu deweloperów deklaruje również rozpoczęcie nowych projektów na początku 2010 roku. Można zakładać że w drugim kwartale przyszłego roku na rynku pojawi się znaczna ilość mieszkań deweloperskich.

Deweloperzy przygotowują głównie do sprzedaży mieszkania najbardziej poszukiwane na rynku poznańskim, a więc w przedziale 40-60 mkw., przeważnie kawalerki i mieszkania 2-pokojowe. Cena zależy głównie od metrażu - im jest mniejszy, tym wyższa cena. Średnia cena kawalerki i mieszkania 2-pokojowego w standardzie deweloperskim to ok. 6700 - 7000 zł/mkw.. Lokale 3-pokojowe i większe dostępne są w cenach ok. 6100-6300 zł/ mkw. w dobrej lokalizacji oraz nawet 5100 - 5500 zł/mkw. na obrzeżach miasta.

Na rynku wtórnym zauważamy duże zróżnicowanie cen. Mieszkania o metrażu 70-80 mkw. w tzw. wielkiej płycie dostępne są już od 3900 zł/mkw. Tradycyjnie najdroższe są mieszkania w najatrakcyjniejszych lokalizacjach (centrum, Winogrady, Jeżyce, Grunwald, Malta), głównie jednak tendencja ta dotyczy nowego budownictwa. Obecnie każdy klient jest w stanie znaleźć dla siebie mieszkanie, jakie go interesuje, pomimo faktu, że ofert na rynku jest mniej, niż na początku roku.

KATOWICE

Wzrosło zainteresowanie ze strony klientów kupujących mieszkania w nowym budownictwie z rynku wtórnego. Dotyczy to przede wszystkim ofert mieszkań 2- pokojowych o pow. 40-50 mkw.. Warto nadmienić, że potencjalną grupą nabywców są głównie osoby zainteresowane zakupem mieszkania w celach inwestycyjnych, posiadające środki własne oraz wysoką wartość wkładu własnego. Głównym kryterium są konkurencyjne ceny w stosunku do cen oferowanych przez deweloperów oraz brak wybranych nieruchomości w ofercie dewelopera. Ożywienie to jednak nie przekłada się na zwiększenie ilości transakcji.

Ze względu na niezmieniającą się sytuację na rynku pierwotnym, gdzie wciąż realizowana jest niewielka ilość inwestycji, a rozpoczęcie budowy nowych projektów jest wstrzymywane, przewidywane jest wystąpienie sytuacji, w której popyt zacznie przeważać nad podażą. Obecnie

Listopad nie przyniósł większych zmian na katowickim rynku mieszkaniowym. Spadek zainteresowania wynajmem mieszkań widoczny już w poprzednich miesiącach wciąż się utrzymuje.

Doprowadziło to do sytuacji, iż mamy do czynienia ze znacznym wzrostem podaży nad popytem. Ceny ofertowe utrzymują się na stałym poziomie. Natomiast obserwujemy, że właściciele są chętni do nieznacznych obniżek cenowych przy dłuższym okresie najmu.

Najczęściej zgłaszane zapytania ze strony klientów dotyczą przede wszystkim ofert w przedziale cenowym 1000 - 1500 zł za miesiąc. Klientów poszukujących mieszkań w wyższym standardzie jest zdecydowanie mniej.

źródło: Ober Haus
Listopad bez przełomu w mieszkaniówce

Hilton otworzy w Polsce siedem hoteli

Pierwszy w Polce hotel amerykańskiej sieci Hilton Garden Inn (HGI) zostanie otwarty wiosną przyszłego roku w Krakowie. W sumie w ciągu najbliższych lat koncern Hilton zamierza uruchomić w naszym kraju siedem obiektów o różnym standardzie.
Jak poinformował wiceprezes do spraw rozwoju sieci Hilton w Europie Centralnej Urlich Widmer, koncern, który posiada już luksusowy obiekt Hilton w Warszawie, uruchomi siedem nowych hoteli pod trzema markami: luksusową Hilton oraz pozycjonowanymi niżej Doubletree by Hilton oraz Hilton Garden Inn.

W przyszłym roku planowane jest otwarcie dwóch obiektów: hotelu biznesowego HGI w Krakowie oraz Hiltona w Gdańsku. Kolejne hotele będą otwierane m.in. w Warszawie, Rzeszowie, Wrocławiu w latach 2011-2012.

- Polska jest jednym z kluczowych europejskich rynków dla rozwoju sieci Hilton - zaznaczył Widmer. Inne strategiczne rynki to: Niemcy, Włochy, Rosja, Hiszpania i Portugalia, Turcja, Wielka Brytania i Irlandia.

Według niego koncern wyłonił w Polsce około 20 lokalizacji, gdzie z powodzeniem mogłyby funkcjonować średniej klasy obiekty sieci HGI.

Nie oznacza to jednak, że one tam powstaną.

Hilton Garden Inn w Krakowie będzie hotelem średniej klasy przeznaczonym przede wszystkim dla gości biznesowych. Jego otwarcie planowane jest na kwiecień przyszłego roku. Będzie to 500. obiekt tej sieci na świecie.

Hotel działający na zasadzie franczyzy powstanie w centrum miasta, na lewym brzegu Wisły. Sześciopiętrowy budynek będzie dysponował 154 pokojami, czterema salami konferencyjnymi, restauracją oraz parkingiem podziemnym i naziemnym na blisko 80 pojazdów.

 

Źródło: money.pl

Https://wgn.pl - aktualne oferty

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies